rozdział | 5
Dni stawały się coraz krótsze, a pogoda – coraz chłodniejsza. Dochodziło do połowy października. Izuku nie mógł dłużej pozwalać sobie na wychodzenie na zewnątrz bez płaszcza. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo mroźny. Pomimo października świadczącego o złotej, wciąż przyjemnej jesieni, ostatnie dni uświadomiły wszystkim, że zima może przyjść szybciej niż się tego spodziewają. Mężczyzna był zmuszony przerwać czytanie i odłożyć książkę, ponieważ zaczynał powoli tracić czucie w palcach.
Kichnął nagle zasłaniając ręką usta. Był zmęczony, głodny i rozdrażniony, a na domiar złego musiał spędzić przerwę na dworze. Siedział na betonowym schodku, gdzie kiedyś zaczepił go jego uczeń Katsuki. Midoriya postanowił unikać tego miejsca, jednak tym razem okoliczności zmusiły go do cichego przeczekania dwudziestu minut właśnie tutaj.
Powodem tej samotności była nieprzyjemna atmosfera w pokoju nauczycielskim. Jakiś czas temu bohaterowie zaczęli rzucać mu krzywe spojrzenia przez co nie potrafił zmrużyć oka. Nie znał przyczyny tej niechęci, jednak mógł się domyślić, że chodziło o jego wygląd – wiecznie zmęczony, czasami nieuczesany klon Aizawy, którego, mimo jego szorstkiego charakteru, i tak uwielbiali inni.
Wychowawca klasy trzeciej A szczególnie się nim zainteresował, jednak Izuku wolał nie przywoływać w pamięci morderczych, przekrwionych oczu śledzących każdy jego krok.
Mężczyzna złapał się za głowę. Pociągnął parę razy nosem z powodu dokuczliwego kataru. Miał ochotę wejść do środka i się ogrzać, ale niestety coś wzbudzało w nim niechęć na samą myśl o wejściu do budynku pełnych głośnych nastolatków.
— Nauczyciel... — prychnął drwiąc z samego siebie.
Mimo odczuwania niepokoju w zatłoczonych miejscach, siedząc za biurkiem nauczyciela, w bezpiecznej, cichej klasie, czuł się całkiem pewny siebie. Większość uczniów w U.A. szanowała swoich nauczycieli, więc nie miał problemu z dogadaniem się podczas lekcji.
Oczywiście napotkał na swojej drodze parę wyjątków, a jeden – najbardziej irytujący – właśnie podążał w jego stronę z głupim uśmiechem na ustach.
— Znowu tu siedzisz — powiedział Bakugo udając niezadowolenie.
Trzecioklasista od razu usiadł obok swojego nauczyciela zanurzając nos pod szalikiem. Zielonowłosy przewrócił ze zmęczeniem oczami następnie wsadzając swoje lodowate ręce do kieszeni płaszcza.
— Idź stąd — mruknął zazdroszcząc przez chwilę posiadaczowi ciepłego szalika. Zrobiło mu się nagle cholernie zimno, a wolałby nie pokazywać tego nagłym trzęsieniem się z powodu wychłodzenia organizmu.
— To moje miejsce. Jak coś ci się nie podoba to wypie-... idź do pokoju nauczycielskiego.
Izuku uśmiechnął się delikatnie słysząc jak nastolatek poprawia nagle swoje słownictwo. Nawet mógłby to uznać za coś uroczego, ale wolał nie zagłębiać się w tej myśli, aby nie skończyć jak zaczerwieniony desperat.
— ...Zostaję tu — odparł nieśmiało kuląc się nagle z powodu zimnego powiewu wiatru.
Niebo zrobiło się nagle szare, a słabe promienie słońca zostały zasłonięte przez gęste chmury. Pogoda wskazywała na to, że lada moment się rozpada.
— Hah? Minęło sporo czasu odkąd tu uczysz. Nie zakolegowałeś się z nauczycielami? — zapytał unosząc przy tym jedną brew.
Na piegowatych policzkach mężczyzny pojawił się wstydliwy rumieniec. Naburmuszył się nie wiedząc na początku, co odpowiedzieć. W końcu spojrzał na blondyna, a ich wzrok się spotkał. Przez krótką chwilę zapatrzyli się w sobie nawzajem, co od razu podniosło temperaturę ciała Izuku.
To Bakugo jako pierwszy wymiękł i przerwał kontakt wzrokowy. Zwykle to on wpatrywał się w nauczyciela, jak w obrazek, jednak tym razem spojrzenie mężczyzny wydawało się być bardziej dojrzałe i niesamowicie smutne.
Uczeń kaszlnął kilka razy chowając zarumienione policzki pod materiałem szalika. Midoriya widząc chwilę słabości u klasowego łobuza również poczuł dyskomfort.
— Uhm… gdyby tak było nie rozmawiałbym z nastolatkiem na tyłach szkoły.
Po wypowiedzeniu tych słów, usłyszał cichy śmiech osoby siedzącej obok niego. Nie był to jednak jego dotychczasowy, wredny chichot. Ten rodzaj śmiechu był ciepły i serdeczny.
— W sumie zapomniałem zapytać, jak czuje się nasz ukochany sensei — zagadnął Katsuki od razu zmieniając temat.
— Mów mi po imieniu skoro już tak bardzo się mnie uczepiłeś — westchnął mając już serdecznie dosyć wrednego gadania nastolatka.
— Ostatnio mówiłeś coś innego — odparł z uśmiechem przypominając sobie dokładne słowa nauczyciela podczas ich rozmowy sprzed kilkunastu dni.
— Mam ciebie dosyć — zaczął burmusząc się przy tym. — Rób co chcesz.
— Mmmm, więc Izuku? — Midoriya poczuł żar na policzkach słysząc dźwięk wymawiania jego imienia przez drugiego człowieka. Sporo czasu minęło odkąd ktoś się do niego zwrócił w taki sposób. Zerknął nieśmiało w stronę jasnowłosego. W jego sercu rozpłynęło się przyjemne ciepło widząc uroczy dołeczek w jednym policzku. Nie wiedząc co odpowiedzieć Izuku jedynie pokiwał głową mrucząc coś pod nosem. — Czy może wolisz Izukuś?
— A może wolisz się zamknąć? — odgryzł się od razu, jednak pieszczotliwy zwrot w ustach Bakugo bardzo mu się spodobał.
— Chyba nie powinieneś mówić w taki sposób do ucznia? — zapytał opierając rękę na policzku.
— Ty droczysz się ze mną od początku semestru.
Czerwonooki nie odezwał się od razu. Pozwolił sobie zatonąć w zmęczonych oczach jego towarzysza. Jak już wcześniej zdążył zauważyć, jego wzrok był smutny i nieobecny. Zupełnie jakby błądził gdzieś w chmurach. Wiedząc, że zbyt długie gapienie się na niego może wzbudzić podejrzenia, zmusił się do odpowiedzi.
— Pomogłeś mi znaleźć nowe hobby — wyjaśnił po chwili puszczając w jego stronę oczko.
Ten skromny gest okazał się być dla nauczyciela śmiertelnym zagrożeniem. Serce zaczęło łomotać mu w klatce piersiowej, a gorąc oblał całe jego ciało skupiając szczególną uwagę na policzkach. Odwrócił ze strachem wzrok starając się ukryć przed Katsukim swoją twarz w taki sposób, aby nie wyglądało to dziwnie.
Mroźny wiatr pomógł mu się uspokoić. Poprawił okulary chrząkając przy tym w grzeczny sposób.
— Mh… — burknął tylko pod nosem.
— To zabrzmi głupio, ale unikasz mnie? — zapytał bez ogródek jasnowłosy.
Izuku przełknął nerwowo ślinę czując, że ta rozmowa okaże się być dla niego kłopotliwa.
— ...Jak mógłbym unikać swojego ucznia?
— Nasza ostatnia, bardzo ciekawa, rozmowa… — zaczął zerkając na wystraszonego mężczyznę — zakończyła się dziwacznie. Wiesz, Izuku, nie mam złych intencji. Pewnie nasłuchałeś się o mnie głupich rzeczy. Kiedyś byłem strasznie nerwowy i łatwo się denerwowałem. Cóż, nadal tak jest, jednak z wiekiem pozbyłem się dziecinnych zachowań. Ah, cholera ale wciąż łatwo wyprowadzić mnie z równowagi — mruknął drapiąc się z tyłu głowy.
— Zauważyłem.
Bakugo westchnął żałośnie nie mając pojęcia jak naprowadzić rozmowę na interesujący go tor. Chciał dowiedzieć się więcej o jego osobistych zmartwieniach, a jednocześnie nia chciał psuć całkiem miłej konwersacji. Od samego patrzenia na jego urocze, fajtłapowate ruchy, coś w nim wyrażało chęć do bliższego kontaktu z nauczycielem. Jeszcze nigdy wcześniej nie rozmawiało mu się tak dobrze z dorosłym. Z Izuku można było miło porozmawiać, a jednocześnie trochę się nad nim poznęcać.
— Dziewczyny z mojej klasy cały czas o tobie gadają. Te wkurwiające rozmowy są coraz częstsze, bo z tobą coś definitywnie jest nie tak.
Chłopak obserwował jak resztki dobrego humoru znikają z twarzy mężczyzny. Jego oczy całkowicie straciły blask, a brwi wyrażały zobojętnienie. Teraz już wiedział, że uśmiech na ustach Midoriyi był jedynie maską, którą chciał zatuszować swoje prawdziwe uczucia.
— Aż tak bardzo to widać? — zapytał cicho.
Osiemnastolatek oparł głowę o zimny murek zaraz przy schodkach. Izuku nie wiedział, że od tej chwili jest bacznie obserwowany bystrym okiem swojego ucznia.
— Wyglądasz jak samotny ojciec, który ma w domu sześcioro ryczących bachorów.
Oczy Katsukiego ożywiły się, co bardzo rzadko się zdarzało. Fascynację spowodował słodki, jednak stłumiony śmiech, który wymsknął się z ust zielonowłosego. Nastolatek był pewny, że była to szczera reakcja, co dodatkowo wznieciło dziwny płomień w jego sercu.
— Chciałbym — odparł zasłaniając uśmiech wierzchem dłoni. — Mh, albo lepiej nie. Byłbym beznadziejnym ojcem — zaśmiał się słabo wyobrażając sobie siebie w roli rodzica.
Bakugo przygryzł dolną wargę nie mogąc powstrzymać pytania, które cisnęło mu się na usta.
— Czyli… nie masz nikogo? — zapytał ostrożnie mając nadzieję, że nie brzmi tak jakby był zainteresowany życiem miłosnym swojego nauczyciela.
Mina okularnika zrzedniała przypominając sobie o pustym mieszkaniu, do którego niedługo będzie musiał wracać. Pomimo swoich lat jeszcze nigdy nie był w związku, co go niejednokrotnie dobijało. Ostatnio coraz częściej załamywał się z powodu braku kogoś kto mógłby wnieść trochę kolorów do jego szarego życia.
— Nie — rzucił z wyraźną niechęcią, lub nawet złością, w głosie. Nauczyciel wyjął automatycznie paczkę papierosów z kieszeni płaszcza. Już chciał zapytać Bakugo o ratującą zapalniczkę, gdy nagle o czymś sobie przypomniał. — Cholera, zapomniałem, że rzucam palenie — jęknął wsadzając paczkę z powrotem do kieszeni. Już wiedział dlaczego nie nosił ze sobą zapalniczki. Uniemożliwiłoby mu to zapalenie papierosa, a przecież nie odważyłby się zapytać o ogień kogoś z nauczycieli.
— Co ci tak zależy? — zapytał Bakugo z czystej ciekawości.
Dorosły otworzył usta chcąc od razu odpowiedzieć, jednak zarazem nie chcąc wspominać o bolesnej przeszłości. Przez kilka sekund żadne słowo nie wydobyło się z jego gardła. Zamiast tego zalała go fala okropnych wspomnień pełnych krzyku, łez i próśb.
Mężczyzna złapał za swoje włosy, aby zasłonić grzywką twarz. Obrazy przelatywały przez jego pamięć odtwarzając je w głowie niczym niekończący się film.
Nie musiał długo czekać na duszności i zimne poty, których za wszelką cenę starał się pozbyć.
— ...Moja mama — mruknął niespodziewanie — nienawidziła patrzeć jak szkodzę sobie na zdrowiu… Zawsze prosiła żebym przestał palić.
Katsuki zmarszczył brwi nie będąc pewnym co odpowiedzieć. Osoba siędząca obok niego skuliła się, zupełnie jakby coś ją bolało. Dostrzegł drżące wargi, jednak lekko zaparowane okulary mężczyzny nie pozwoliły mu ujrzeć jego oczu.
— Ej, wszystko okej? — zapytał łagodnie.
W chwili gdy położył dłoń na plecach mężczyzny, ten spiął wszystkie mięśnie i zerwał się nagle z miejsca.
— Zapomniałem książki w pokoju nauczycielskim. Muszę już iść — powiedział na jednym wdechu.
— Ta… Spoko.
Bakugo chciał się z nim pożegnać, jednak Midoriya od razu udał się w kierunku szkolnego dziedzińca. Szedł szybkim krokiem, a blondyn mógł jedynie odprowadzić go wzrokiem.
Spojrzał od niechcenia na puste miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedział nauczyciel. Chłopak przeklął pod nosem zauważając granatową książkę leżącą na ostatnim schodku.
⁑
Blondyn padł ze zmęczeniem na krzesło w klasie. Przyszedł do szkoły wyjątkowo wcześnie, więc był pierwszą osobą, która pojawiła się w sali.
Weekend się skończył, a pierwszą lekcją w poniedziałek był język japoński. Książka Izuku leżała już na biurku oczekują aż jej właściciel zabierze ją z powrotem do domu.
Chłopak wielokrotnie ją przeglądał. Była po angielsku, co go zaskoczyło. Niektóre zdania były zakreślone. Większość z nich posiadała ponury przekaz, który nijak trzymał się niezdarnej strony Izuku. Miejsce, w którym zielonowłosy skończył czytać było zaznaczone listą z zakupami, na której przeważały zupki kuksu. Bakugo wcale to nie zdziwiło, jednak od tego momentu zaczął bardziej przejmować się zdrowiem swojego nauczyciela. Dla kogoś kto prowadzi zdrowy tryb życia, takie coś było wręcz nie do pomyślenia.
Książka nie należała do najmilszych. Mógł to stwierdzić po samym tytule i opisie. Nie był wybitny z angielskiego, ale potrafił posługiwać się internetem, więc szybko przejrzał parę opinii na temat lektury. Poruszała kontrowersyjne tematy o życiu pozagrobowym. Fakt, że Izuku czytał rzeczy tego typu nie ucieszył Bakugo. Teraz był pewny tego, że mężczyzna kwestionował swój ludzki żywot.
— Dzień dobry — usłyszał zaspany głos swojego zielonowłosego faworyta.
Nauczyciel wszedł do klasy piętnaście minut przed dzwonkiem, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Powiesił płaszcz na krześle, a teczkę położył na biurku. Na jego ustach pojawił się słaby uśmiech widząc swoją książkę.
— Dziękuję — powiedział patrząc na Katsukiego.
Chłopak odpowiedział skinieniem głowy. Wolał się nie odzywać wiedząc, że w każdej chwili ktoś może wejść do klasy. Ostatnio zauważył, że przestał zaczepiać Izuku w trakcie lekcji, aby nie przysporzyć mu kłopotów.
— A ty co tak wcześnie? — zapytał Eijiro czochrając blondyna po włosach.
— Chcesz być martwy?! — warknął od razu poprawiając swoją fryzurę.
— Wyluzuj przystojniaku. Idziesz poszwędać się ze mną i Denkim? Ostatnio w ogóle z nami nie gadasz.
— Zajęty jestem — burknął podpierając policzek dłonią.
— Mhm, pewnie — mruknął krzyżując ręce na piersi.
Kirishima spiorunował przyjaciela krzywym spojrzeniem. Stał nad jego ławką nie odzywając się do Bakugo ani słowem.
— Czego chcesz? — zapytał z rozdrażnieniem osobę zasłaniającą mu nauczyciela.
Eijiro podparł ręce o ławkę chyląc głowę ku twarzy agresora. Uśmiechnął się szeroko w stronę przyjaciela.
— Bakuś-
— Jeszcze raz mnie tak nazwij to nogi z dupy ci powyrywam! — przerwał odpychając Eijiro od siebie.
— Chciałem tylko powiedzieć, że tęsknimy za tobą, stary. Niedługo zaczynają się staże, a wtedy już w ogóle nie będziemy się widywać.
— Cholera, zapomniałem o tym — mruknął przypominając sobie o tym, że za niecały miesiąc rozpoczyna staż. Jako iż był w ostatniej klasie właśnie ten staż był bardzo ważny, ponieważ zależał on od finalnego sprawowania z części praktycznej.
— Ty? Zapomnieć o stażu? Zwykle jesteś napalony na samą wzmiankę o nim.
Katsuki przewrócił z poirytowaniem oczami. Westchnął ciężko sprawdzając godzinę na telefonie. Zaraz miała się zacząć lekcja, więc zazna chwili spokoju.
— Niby ta, ale… ugh, nieważne.
Kirishima zmarszczył brwi, a jego mina zrzedła.
— Wszystko okej? — zapytał łagodnie kładąc ostrożnie dłoń na barku jasnowłosego.
Nie mając siły odpowiadać, kiwnął głową wrednie się przy tym uśmiechając. Eijiro obdarował przyjaciela szerokim uśmiechem.
— Pamiętaj, że dzieli nas parę miesięcy od uzyskania stałej licencji bohaterskiej! Ciesz się! W końcu będziesz mógł się skupić na zdobyciu szczytu — krzyknął radośnie unosząc kciuki w górę.
— Rozwalę was wszystkich — oznajmił stukając ołówkiem o ławkę. — Będę najlepszy, zobaczysz.
Na korytarzu rozległ się dzwonek ogłaszający rozpoczęcie lekcji. Czerwonowłosy poklepał blondyna po plecach następnie kierując się powoli w stronę swojej ławki
— Tak trzymaj, Bakuś! — rzucił zanim usiadł.
Nie mając siły wydzierać się na drugi koniec klasy, Katsuki obdarował swojego kumpla środkowym palcem.
W klasie zapanowała idealna cisza, dzięki której Izuku mógł rozpocząć nowy temat. Zielonowłosy wstał z miejsca trzymając w ręce stos papierów. Zaczął krążyć po klasie rozdając kartki uczniom.
— Dzisiaj każdy będzie pracował indywidualnie. Rozdam wam karty pracy w ramach powtórki przed pracą klasową — mówił podając uczniom ćwiczenia.
— Co? Test?! — obudził się nagle Kaminari śledząc przerażonym wzrokiem treści zadań.
— Denki-kun, wspominałem o nim w piątek — odpowiedział nauczyciel.
— Gdybyś nie przesypiał każdego japońskiego, wiedziałbyś — odezwała się nagle Jiro, a cała klasa zaczęła cicho chichotać pod nosem.
Midoriya oparł się o biurko omiatając wzrokiem młodzież. Chwilę na siebie pokrzyczeli, jednak nie trwało to długo. Okularnik wcale nie musiał ich uciszać, co przyniosło mu ulgę.
— W razie problemów proszę pytać, a pomogę — powiedział zanim ostatecznie usiadł na swoim miejscu.
Katsuki ziewnął dyskretnie zanim spojrzał na kartkę z zadaniami. Stwierdził, że zadania były banalne i od razu wziął się do pracy. Przedmioty humanistyczne szły mu całkiem nieźle nawet jeśli nie wyglądał na kogoś kto posiada kreatywny umysł.
Zdarzyło mu się zerknąć raz czy dwa na nauczyciela, jednak on również był zajęty. Bakugo musiał przyznać, że wyglądał całkiem nieźle ze skupionym wyrazem twarzy.
— Sensei! — zawołał Denki z nieśmiałym uśmiechem na ustach. — Utknąłem na drugim zadaniu, heh…
Zielonowłosy wstał pospiesznie z miejsca od razu podchodząc do ławki Kaminariego. Drugi przyjaciel Katsukiego siedział w ławce obok. Tam znalazł się również Midoriya. Podczas tłumaczenia nastolatkowi zadania, czerwonooki wpatrywał się w długopis, który mężczyzna trzymał lekko między palcami. Dłonie miał założone za siebie. Wyglądały na bardzo delikatne, jednak były pokaleczone w paru miejscach. Na jednym czy dwóch palcach miał plastry. Blondyn stwierdził, że pewnie nie radzi sobie w kuchni.
W momencie, gdy nauczyciel się schylił, Bakugo zauważył dziwny biały materiał wystający spod jednego rękawa. Nie był pewny czy był to bandaż, czy plaster, jednak na pewno nie była to część odzienia, a opatrunek. Blondyn nie mógł przestać myśleć, jakim cudem skaleczył się w tak dziwnym miejscu.
— Też czegoś nie rozumiem! — krzyknęła Ashido z tyłu klasy.
Po paru sekundach mężczyzna pognał do uczennicy przy okazji zostawiając blond włosego agresora w totalnym osłupieniu.
Przypomniał sobie jak trzy dni temu rozmawiali ze sobą, a nauczyciel zostawił go nagle dziwnie się przy tym zachowując. Skłamał na temat książki i nie chciał mu spojrzeć w oczy, więc Katsuki mógł się jedynie domyślać, co było powodem tak nagłej ucieczki.
Izuku był dziwny i uzależniony od świństw, ale Bakugo nie sądził, że może się po nim spodziewać samookaleczania się. Dotąd słyszał o tym tylko jako dziwna moda wśród zdesperowanych nastolatek. Miał w zwyczaju się nawet z tego naśmiewać w gimnazjum.
— Zaraz dzwonek — usłyszał nagle odklejając wciąż zszokowany wzrok od swojej kartki. — Wychodząc zostawcie proszę prace na moim biurku — ciągnął nauczyciel. — Jeśli ktoś nie jest pewny swojej wiedzy, jestem wolny w piątek na dziewiątej lekcji. Wiem, że to późno, a wy kończycie o trzynastej i wracacie do domu na weekend, ale niestety to jedyna możliwość przed pracą klasową.
— Naprawdę nie ma innej możliwości? — zapytała Mina z nutką rozczarowania a głosie.
— Nie będzie mnie zarówno w środę jak i czwartek, przykro mi — odparł smutno się przy tym uśmiechając.
— Kurwa — syknął pod nosem Katsuki.
Miał coraz mniej okazji do porozmawiania z nauczycielem. Irytowały go własne uczucia. Ta bezsensowna chęć pomocy komuś takiemu jak Izuku wykańczała go. Nie mógł przestać myśleć o tym, że któregoś dnia zastanie na lekcji innego nauczyciela, a o zielonowłosym okularniku przepadnie wszelki ślad. Nie chciał tego i nie mógł na to pozwolić.
⁑
— Czemu mnie śledzisz?
Po lekcjach blondyn od razu odnalazł Izuku i postanowił za nim pójść. Po tym co dzisiaj zobaczył nie wyobrażał sobie zasnąć bez porozmawiania z jego aktualnym utrapieniem. Nie spodziewał się, że mężczyzna tak szybko go nakryje. Ledwo weszli na szkolny parking, a ten już go zauważył.
— Chciałem być miły i odprowadzić cię do auta — powiedział stojąc już obok okularnika.
— I ty myślisz, że w to uwierzę? — zapytał patrząc na niego z wpół przymkniętymi powiekami. — Zadawaj się z ludźmi w swoim wieku. Nie chciałbym mieć przez ciebie problemów. ...Mam ich wystarczająco dużo.
Nauczyciel złapał się za głowę ciężko przy tym wzdychając. Polubił towarzystwo chłopaka, jednak wolał nie brnąć dalej w relacjach pomiędzy nimi.
— Ah, cholera, chcę ci pomóc — powiedział w końcu idąc za Izuku. — Powinieneś czuć się zaszczycony, bo jestem chujem, który ma w dupie innych ludzi.
— Rozmawialiśmy o tym — mruknął znudzonym głosem. — Nie potrzebuję pomocy. Dam sobie radę sam.
Katsuki ścisnął za szelki swojej sportowej torby. Obojętny ton mężczyzny zaczął mu powoli działać na nerwy.
— Zauważyłem dzisiaj coś ciekawego na twoim przedramieniu — zagadnął wyprzedzając dorosłego. — Zgaduję, że jesteś miłośnikiem kotów — dodał ze złośliwym uśmiechem.
— Musiało ci się wydawać — powiedział wyjmując z kieszeni klucze do samochodu. — Przesuń się.
Bakugo oparł się o drzwi auta. Skrzyżował ręce na piersi przyglądając się zdenerwowanej twarzy Midoriyi.
— Zmuś mnie.
Zielonooki zmarszczył brwi patrząc na nastolatka. Stał centralnie przed nim i nie wyobrażał sobie odepchnąć go od drzwi samochodu. Przypuszczał, że pod tym mundurkiem skrywało się idealnie wyrzeźbione ciało, które wiele by wytrzymało.
— Nie będę się przepychał ze swoim uczniem — burknął udając obrażonego.
— Mam zachciankę żeby ci pomóc — powiedział w dalszym ciągu nie ruszając się z miejsca.
— Nie jestem aż tak żałosny żeby prosić o pomoc nastolatka — odpowiedział od razu. Piegowaty okrążył samochód nie kryjąc przy tym złości.
— Co robisz?
— Wsiądę od strony pasażera — warknął otwierając drzwi.
Katsuki od razu się odsunął śmiejąc się cicho pod nosem. Midoriya jedynie fuknął i zatrzasnął głośno drzwi samochodu.
— Jesteś strasznie uparty — mruknął blondyn grzebiąc w swojej torbie. — Daj rękę. Napiszę ci swój numer telefonu. Możesz pisać i dzwonić kiedy chcesz.
Izuku mimowolnie się zarumienił. Nie zorientował się nawet kiedy osiemnastolatek zabrał jego dłoń. Zaczął się nerwowo rozglądać czy aby nikt nie patrzy, jak uczeń przekracza jego strefę komfortu. Bakugo zetknął się z jego ramieniem. Jedną ręką ujął jego kruchą dłoń, a w drugiej trzymał pewnie długopis. Poczuł zapach przyjemnych perfum blondyna, które tylko przyczyniły się do intensywniejszego zdenerwowania. Midoriya modlił się w duchu, aby Katsuki nie zauważył jak bardzo był rozgrzany i jak głośno biło mu serce. Chłopak kreślił na skórze cyfry układające się w numer telefonu. Robił to powoli, zupełnie jakby chciał się znęcać nad biednym okularnikiem.
— Już — mruknął pstrykając długopisem.
— Mo - mogłem po prostu wpisać go bezpośrednio do telefonu. To nie było… konieczne — wydukał spoglądając na ładne pismo.
— Nie chcę cię do niczego zmuszać — odparł Bakugo wsadzając ręce do kieszeni. — Masz numer na dłoni, a to czy go wpiszesz, czy zmyjesz i zapomnisz, to twoja decyzja.
— M - mhm… okej, dobra — zająkł się otwierając nerwowo drzwi samochodu. — Czemu w ogóle chcesz mi pomóc?
Katsuki nie znał odpowiedzi na to pytanie. Mógł jedynie wzruszyć ramionami.
— Chyba po prostu jest mi cię żal.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top