rozdział | 27

Katsuki wrócił autobusem do domu. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby wracać do szkoły, co powinien zrobić. Wszystko z niego uleciało wraz z opuszczeniem mieszkania Izuku. Dopiero po ochłonięciu na przystanku, gdzie zmókł do suchej nitki, doszło do niego, że zdążył wszystko spierdolić w kilka minut.

Nogi szurały bezradnie po chodniku, depcząc po największych kałużach. Jego myśli były puste, została w nim tylko nienawiści do samego siebie. Odciął sobie dostęp do tlenu, którym był Izuku. Stracił go, a raczej porzucił. Skrzywdził bardziej niż ktokolwiek inny miał okazję go skrzywdzić.

Wszedł do domu i zdjął mokre buty. Od razu ruszył w stronę schodów, zostawiając za sobą krople wody. Nie był w stanie wydusić z siebie ani mruknięcia, by poinformować o swojej obecności w domu. Już od dłuższego czasu był roztrzęsiony –  przed wybuchnięciem powstrzymywała go podróż autobusem pełnym ludzi. Teraz jego emocje wymykały się spod kontroli wraz z każdym przebytym schodkiem. Miał chęć drzeć się dopóki nie wysiądzie mu głos. Chciał zniszczyć wszystko wokół włącznie z sobą samym.

– Gdzieś ty był? – Gdy chłopak wdrapywał się po schodach, Mitsuki wparowała do holu zdenerwowana wagarami syna. – Dlaczego, do cholery, nikogo nie powiadomiłeś, że opuszczasz teren szkoły, gdy doskonale wiesz, że nie wolno wam wychodzić bez pozwolenia? — jej głos był ostry i stanowczy, a wzrok wywiercał dziurę w Katsukim, który teraz zasłaniał dłonią oczy. — Mówię do ciebie.

Ich spojrzenia spotkały się na krótką chwilę. Ułamek sekundy wystarczył, aby matka przejrzała swoje dziecko na wylot. Chwilę potem słychać było już tylko trzask drzwi jego pokoju. Kobieta stała jawnie zszokowana. Marszczyła brwi, myśląc intensywnie, szukając swoich własnych przyczyn łez syna.

– Powinniśmy zadzwonić do wychowawcy – westchnął Masaru, pijąc herbatę w swoim ulubionym fotelu. Zerknął na żonę, która wciąż stała w holu. – Grunt, że nic mu się nie stało. Jeszcze się dowiemy, dlaczego uciekł.

Mitsuki wróciła do salonu, już nie tak pełna energii, co przed powrotem syna. Wyglądała na zmartwioną, a to był rzadki widok nawet dla męża.

– Co się stało?

– On płakał.

Spojrzeli na siebie w powadze i niepokoju. Coś było na rzeczy, coś złego, co nie mogło być przez nich ignorowane. Chłopak zamknął się w pokoju. Wszystkie próby przemówienia rodziców były nieudane, za każdym razem odpowiadała im cisza. Dopiero nocą rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Zmartwiona kobieta została w salonie, pomimo późnej już pory.

Kłótnie matki z synem były na porządku dziennym. Można powiedzieć, że żarli się przez całe życie. A jednak posiadali pewną więź, której nie przejrzy się gołym okiem. Rozumieli się jak nikt inny. Poniekąd byli jak dwie krople wody. Jeden drugiemu nigdy tego nie przyznał, po prostu to czuli.

Blondynka wstała niepewnie z miejsca, gdy tylko usłyszała szybkie kroki po schodach. W tej rodzinie rozmowa o uczuciach nie istniała, co było jednym z błędów, które popełnili jako rodzice. Z tego powodu wyzwanie przed którym przyszło stanąć Mitsuki nie należało do łatwych.

– Dokąd się wybierasz?

Nastolatek stał w holu tyłem odwrócony do rodzicielki. Był gotowy do wyjścia. Zdjął mundurek szkolny zamiast którego ubrał bluzę z kapturem, która teraz zasłaniała pół jego twarzy. Kobieta wpatrywała się w plecy syna, kiedyś tak malutkiego chłopca, teraz – wyrośniętego mężczyznę.

– Dzwoniłam do wychowawcy, żeby go poinformować, że jesteś bezpieczny w domu. Narobiłeś niezłego zamieszania, zdajesz sobie z tego sprawę? – starała się mówić spokojnie, jednak będąc nerwową z natury ciężko jej to przychodziło.

Katsuki zaczął ubierac buty.

– Pytałam, gdzie idziesz?

– Pobiegać.

– Nie wolno ci. – Wstał, nie rzucając matce żadnego spojrzenia. W momencie chwycenia za klamkę, Mitsuki położyła stanowczo rękę na barku syna. Rozmowa nie była efektywna, zwłaszcza nie widząc twarzy chłopaka przez co miała wrażenie, że mówi jak do ściany. – Co się stało? – Nie podobało jej się jak niepewnie brzmiał jej głos. Miała wrażenie, że nie wie jak rozmawiać z własnym dzieckiem, jak do niego przemówić, jak pomóc.

Katsuki trząsł się ze złości, szarpnął za klamkę, lecz ta ani drgnęła.

– Daj klucz.

– Popatrz na mnie.

Nie spodziewała się, że posłucha. Naprawdę na nią spojrzał i to prosto w oczy. Pozostała niewzruszona i surowa, lecz zadzierając lekko głowę ku górze i patrząc na twarz swojego syna, spłynął po niej niepokój. Nigdy go takim nie widziała. Nawet nie była pewna, kiedy ostatnio widziała jak płakał. W tej chwili grube krople łez uparcie tkwiły w dolnych powiekach blondyna. Nie pozwalały im spłynąć, ale były na skraju. Szkarłatne tęczówki wydawały się być zamglone i przekrwione od tarcia. Opuchnięte oczy spoglądały na twarz matki ze zobojętnieniem i wyraźnym zmęczeniem.

– Gdzie schowałaś klucz? – zapytał chłodno.

– Nie ruszysz się stąd. Nie w takim stanie.

Mierzyli się spojrzeniami jeszcze przez chwilę, po czym nastolatek bez słowa zaczął wchodzić po schodach. Mitsuki podążała za nim zmartwionym wzrokiem. Po usłyszeniu trzasku drzwi, westchnęła ciężko i ruszyła do pokoju syna. Zapomniał się zamknąć od środka. Kobieta zawahała się, jednak nie zamierzała odpuścić, dopóki nie dowie się, co się stało.

– Wyjdź – usłyszała, stawiając krok w głąb pokoju. Katsuki leżał skulony na łóżku w mroku.

– Widzę, że coś się stało i nie zignoruje tego.

Mitsuki usiadła na łóżku, wpatrując się w sylwetkę chłopaka. Między nimi trwała niekomfortowa cisza. Blondynka postanowiła położyć rękę na plecach swojego dziecka, zaczynając go głaskać. Chciała go po prostu dotknąć, jednak sprawiło to, że ciało nastolatka zaczęło się trząść. Chłopak skulił się nieco bardziej, raz za razem pociągając nosem.

– Zostaw mnie samego… – powiedział trzęsącym się głosem. Z jego ust wyrwał się stłumiony szloch.

– Nie powstrzymuj się, to żaden wstyd – odpowiedziała, słysząc jak desperacko walczy z płaczem.

Czując dłoń matki na swoich plecach, a następnie jej palce zatopione w jego włosach, z coraz większym trudem przychodziło mu powstrzymywanie łez. Jego myśli opanował Izuku. Jego piękna twarz, słodkie nawyki, kruche, wydawać by się mogło bezbronne, ciało – wszystko to, co obiecał sobie w duchu chronić, w czym zawiódł.

Zapłakał głośno, ze wstydem chowając twarz w dłoniach. Mitsuki nie przestawała zapewniać mu tej odrobiny bezpieczeństwa. Czekała cierpliwie aż niekontrolowane szlochy uspokoją się. Podała mu chusteczki, które przyjął bez wahania. Próbował doprowadzić się do początku w swoim tempie.

– Wiesz, że możesz mi powiedzieć, co się stało.

– Pokłóciłem się z Izuku.

– Chyba nawet wiem o co – pozwoliła sobie skomentować cicho, jednak nie zamierzała dokładać swoich trzech groszy doświadczenia z upartym dzieckiem, które myśli, że przezwycięży śmierć.

– Krzyczałem na niego – wyznał po chwili. – Powiedziałem mu tak dużo okropnych rzeczy. Skrzywdziłem go. Zachowałem się jak ostatni dupek. Później wyrzucił mnie z mieszkania i… – musiał przerwać, kolejny szloch nie chciał pozwolić mu dokończyć – i zerwaliśmy. – Nie był w stanie nic więcej z siebie wydusić.

Mama głaskała go po włosach, próbując go uspokoić. Nie przestawała ani na chwilę, widząc że przynosi to efekty.

– Nie zawsze panujemy nad słowami. To po mnie jesteś taki nerwowy – przyznała się do tego ze wstydem, jednak kontynuowała – dlatego wiem, jak to jest żałować czegoś, co powiedziało się w złości. Wiesz co wystarczy zrobić? Ochłonąć, przeprosić i spokojnie porozmawiać jeszcze raz. Kłótnie to ludzka rzecz i sprawiają przykrość, ale gdy odpowiednio się przeprosi, potrafią zniknąć w niepamięć. Jestem pewna, że Izuku też stracił nerwy, a teraz żałuje, tak samo jak ty.

Katsuki podniósł się powoli do siadu. Pozwolił mamie, żeby objęła go ramieniem i wydmuchał nos w kolejną chusteczkę. Twarz miał opuchniętą od płaczu, jednak pojawił się na niej również wyraz ulgi.

– Przyniosę ci wody.

Zostając na chwilę samemu, próbował całkowicie odzyskać kontrolę nad swoim ciałem. Czuł się wypłukany z negatywnych emocji. Potrafił trzeźwiej spojrzeć na całą tę katastrofę. Spierdolił to, ale zaczęła wypełniać go nadzieja, że to wszystko da się jeszcze odkręcić.

Zegarek na ręce nastolatka wskazywał dwudziestą drugą. Zaczął się poważnie zamartwiać o stan Izuku. Skoro ta kłótnia wywołała w Katsukim tak silne emocje, jak radził sobie z tym ktoś tak wysokowrażliwy jak on?

Mitsuki zdążyła wrócić ze szklanką wody, którą przyjął z wdzięcznością.

– Zadzwoń do niego – powiedziała z uśmiechem. — Żebyście oboje mogli spać spokojnie, dobrze?

Przytaknął, czując że na więcej nie będzie go stać w tej chwili.

– Będę na dole. Napisz, gdy będziesz czegoś potrzebował.

– Dzięki… – odezwał się cicho, gdy zobaczył, że rodzicielka wstaje na równe nogi — wiesz… za to, że mnie uspokoiłaś i, że jesteś.

Mitsuki rozpromieniła się. Schyliła się, by go mocno przytulić. Tym razem Katsuki próbował jej się wyrwać, jednak uścisk tej kobiety był zbyt silny, więc przestał z tym walczyć.

Gdy tylko został sam sięgnął po telefon. Chciał od razu skontaktować się z Izuku, był gotowy nawet do niego wrócić lub przyjąć go do siebie, byle nie był teraz sam, ale najpierw musiał się upewnić, że starszy tego chce. Odezwał się, słysząc charakterystyczną wibrację, jednak po drugiej stronie zaczęła nawijać do niego poczta głosowa.

Spróbował raz jeszcze, będzie próbował do skutku. Izuku pewnie tylko go ignorował, miał do tego pełne prawo, ale Katsuki dobije się.

Poprosił w smsie, by odebrał, bo to ważne, bo chce przeprosić, bo chce usłyszeć jego głos, bo tęskni.

Dwudziesta druga dwadzieścia. Zadzwonił znowu. Liczba nieodebranych połączeń do Izuku piętrzyła się. Poszedł spać? I wyciszył telefon? Mógł to zrobić, ale to nie było w jego stylu. Mógł też po prostu go ignorować, odciąć się, nie chcieć mieć z nim kontaktu.

Katsuki pociągnął za swoje włosy, z nadzieją, że odrobina bólu sprowadzi go na ziemię. Nie podobał mu się ten niepokój, to uczucie, że coś jest nie tak. Z Izuku działo się coś niedobrego.

Mitsuki podrzuciła Katsukiego opodal bloku mieszkalnego Izuku. W dalszym ciągu lało jak z cebra i nie zanosiło się, żeby miało przestać. Czarne chmury kłębiły się groźnie na niebie, jakby zaraz miał nastąpić koniec świata. Katsuki wysłał do starszego dziesiątki wiadomości, od przeprosin po desperackie błagania, w końcu powiadomił go, że zaraz będzie z nadzieją, że Izuku zareaguje na to. Jednak nie dostał od niego żadnej odpowiedzi. Był roztrzęsiony, przerażony tym, co mogło się stać. Jego myśli wytwarzały multum czarnych scenariuszy. Wiedział, że załamie się, jeśli którykolwiek z nich miałby się spełnić.

– Katsuki – zaczęła Mitsuki, gdy ten odpinał pospiesznie pas. Słowa nie dochodziły do niego. Wzrok był oszalały, skupiony tylko na bloku Izuku. Kobieta złapała go za ramię. – Pójść z tobą? – zapytała chociaż wiedziała jaka będzie odpowiedź.

– Sam to załatwię.

– Jesteś pewny?

– Będzie dobrze. Przeproszę go i wszystko wróci do normy – mówiąc to, nie wyglądał jakby był pewny swoich słów.

– Zadzwoń do mnie, gdy wszystko się wyjaśni. Zostanę tutaj w razie czego, okej? Będę czekała na telefon.

Mieszkanie było ciemne, puste i jednocześnie przesycone niewypowiedzianym smutkiem. Katsuki przekroczył próg, otoczyła go mroczna cisza, która zdawała się tłumić nawet dźwięk jego własnych kroków. W ciasnej przestrzeni nie było śladu po Izuku. Zapalił światło w kuchni, chcąc rozjaśnić pomieszczenie, jednak spotkał się tylko z bałaganem po ich kłótni.

– Izuku? – zapytał w pustkę.

Z każdym krokiem próbował odnaleźć ślady obecności mężczyzny. Przeczesał gorączkowo całe mieszkanie, gdy zrozumiał, że Izuku tutaj nie ma, ogarnęła go panika. Zadzwonił raz jeszcze – usłyszał wibracje telefonu Midoriyi, leżącego samotnie na kanapie. To było na nic. Patrząc dalej, na skrawek drzwi balkonowych, przypomniał sobie, że nie sprawdzał jeszcze tam. Walący groźnie o szyby deszcz nie był w stanie nikogo zachęcić do wyjścia na balkon, ale Izuku z natury zachowywał się irracjonalnie.

Zastał go tam, jego mokrą, trzęsącą się z zimna sylwetkę. Pomyślał z ulgą, że już wszystko dobrze, że najważniejsze, że w końcu go znalazł, jednak patrząc na całą jego postać, zrozumiał jak bardzo wszystko było nie tak. Serce podeszło mu do gardła, widząc go stojącego za balustradą, emanującego desperacką determinacją.

– Izuku – powiedział spokojnie, głosem wypełnionym szokiem i przerażeniem.

Zielonowłosy odwrócił głowę. Jego oczy wypełnione były bólem, rozpaczą i zrezygnowaniem. Spojrzał na niego jak na ducha. Jego ręce drżały, próbując utrzymać równowagę na krawędzi. Bakugo czuł, jak wstrząsa nim panika.

– Wróć ze mną do środka, dobrze? – zdołał wydusić. Zbliżył się powoli, starając się nie wywołać gwałtownych reakcji.

– Idź stąd – powiedział nerwowo, przylegając plecami zbliżeń balustrady. Katsuki zauważył strach mówiący przez jego ciało. Starszy spuścił głowę. Mięśnie ramion trzęsły mu się ze zmęczenia.

– Nie zostawię cię. Wejdźmy do środka i ogrzejmy się, co ty na to?

– Ponoć masz mnie dosyć! Nie musisz być ze mną z litości! – Zamknął powieki i pozwolił, by łzy wypełniły jego oczy, spływając następnie po policzkach w gorzkich strugach. – Teraz, gdy już wiem, co o mnie naprawdę myślisz, nie zniosę tego dłużej. Nie chcę już cierpieć, nie chcę przeszkadzać tobie czy komukolwiek innemu. Już dawno powinienem to zrobić, wtedy, gdy przeze mnie mama…

Nie dokończył. Zacisnął usta, patrząc w dół. Katsuki rozglądał się za możliwościami pomocy Izuku, ale nie potrafił dostrzec żadnej poza przekonaniem go. Adrenalina w nim buzowała, jednak nie mógł wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. W taką pogodę nawet Dar łatwo mógł go zawieźć, więc nie mógł na niego liczyć. Czuł się bezsilny.

– Powiedziałem rzeczy, których bardzo żałuję i bardzo cię przepraszam, Izuku. Zasługujesz na wszystko co najlepsze, bo jesteś cudowny. To ja nie zasługuję na ciebie. Proszę, wejdźmy do środka i porozmawiajmy na spokojnie, wyjaśnijmy sobie wszystko. – Ale Izuku nie odezwał się. Próbował uspokoić płacz, stopniowo opadając z sił. Katsuki widział, że ledwo się trzymał. – Nie byłoby mnie tu teraz, gdyby to, co dzisiaj powiedziałem było prawdą. Nie przeszkadzasz mi, nie mam ciebie dosyć i kocham cię bardzo mocno. W środku powiem ci jak bardzo. Chodźmy do środka, Izu.

– B-boję się…

– Ja też się boję, Zuku, ale jestem tutaj, jestem tuż za tobą i nie stanie ci się krzywda, obiecuję.

Izuku pokręcił przecząco głową.

– Nie umiem się ruszyć.

– Dotknę cię teraz, okej?

Złapał go mocno. Deszcz wciąż padał ale nie zderzał się agresywnie z ziemią jak wcześniej. Katsuki spojrzał w dół i zrobiło mu się niedobrze na myśl, że miałby teraz zawieść. Gdyby nie ten cholerny deszcz mógłby odbić się Darem od podłoża, tymczasem z jego rąk kapało, wytwarzana nitrogliceryna mieszała się z wodą, a z mokrymi dłońmi nie zdziała za dużo.

– Trzymam cię, nic ci nie będzie.

– Nie uda się, jeszcze zrobisz sobie krzywdę – powiedział, słysząc niepokojące skrzypienie balustrady. – Z-zostaw mnie.

– Nie ma mowy, najwyżej spadniemy razem, jak w tych romansach, które tak lubisz czytać.

– Nie mów tak.

– Myślę, że to całkiem romantyczne – mówił, próbując odwrócić jego uwagę. – Jesteśmy jak Romeo i Julia w scenie balkonowej, tyle że w ekstremalnej wersji.

– Scena balkonowa nie ma z naszą sytuacją nic wspólnego!

Izuku trochę się rozluźnił, pomimo niebezpiecznej sytuacji, w której się znalazł. Przestał płakać i trząść się, na chwilę zapomniał, że wisi kilkadziesiąt metrów nad ziemią.

– Odwróć się, Izu. Cały czas cię trzymam. Nie spadniesz. Trzymam cię – zapewniał, gdy Izuku próbował oderwać się jedną ręką od balustrady.

Młodszy cały czas mocno go trzymał. Midoriya obrócił się powoli i szybko złapał za barierkę. Spojrzał na twarz Katsukiego, szkarłatne oczy były równie zapłakane jak jego własne.

– Mam cię – powiedział z ulgą, obejmując go mocno. Bez trudny go podniósł i wciągnął jego ciało przez balustradę.

Izuku wtulił się w Katsukiego, który trzymał go mocno, wdzięczny za to, że był tu razem z nim. Drobne ciało drżało z emocji, a łzy płynęły swobodnie po policzkach.

– Już dobrze? – znajdując się już w cieple mieszkania, złapał go za policzki i spojrzał w jego opuchnięte oczy. – Jest okej?

Izuku przytaknął. Uciekł wzrokiem od spojrzenia Katsukiego, wyraźnie zakłopotany. Izuku przyniósł suche ręczniki, podał jeden młodszemu, a ten zamiast siebie, wytarł delikatnie piegowatą twarz i zielone kręcone włosy.

– Zaraz przyniosę ci coś na zmianę.

Czekając na niego, zadzwonił do mamy, informując o sytuacji. Oznajmił że zostaje na noc, co Mitsuki przyjęła ze spokojem. Izuku wrócił do niego już ubrany w suche dresy. Wręczył mu ubrania na zmianę, nie mówiąc nic. Młody chłopak miał zatroskany wyraz twarzy. Blondyn zrobił to niepewnie, ale dotknął ręką wciąż zimnego policzka nauczyciela.

– Odpocznij i zaczekaj na mnie.

Katsuki przebrał się i powiesił ich mokre ubrania na suszarce w łazience. Wrócił do Izuku, zdążył się zaszyć w swojej sypialni. Siedział na łóżku smutny, zmęczony, bez życia i nadziei w oczach. Katsuki był głupi, myśląc że wszystko ot tak wróci do normy.

Zrobił im herbaty na uspokojenie. Nastolatek wysuszył włosy Midoriyi, czego on nie miał siły sam zrobić. Milczeli tak, siedząc na łóżku. Izuku nawet na chwilę na niego nie spojrzał. Młodszy martwił się, a wyrzuty sumienia powoli zabijały go od środka. Świadomość, że to wszystko było całkowicie z jego winy wyniszczała go. Jak Izu miał mu wybaczyć, skoro nie był w stanie wybaczyć samemu sobie? Jak mógł tak skrzywdzić tak wspaniałą osobę?

W oczach nastolatka pojawiły się łzy, wystarczyło mrugnąć, a spłynęłyby po policzku. Teraz już na pewno nie będzie w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Przetarł oczy tak dyskretnie jak potrafił, jednak było to na nic. Był na siebie wściekły. Za tą upartość, za brutalność, za samolubstwo i tendencję do wywyższania się, jakby był najlepszy na świecie, a prawda była taka, że był najgorszy.

Izuku zauważył, że coś jest nie tak. Złapał chłopaka za rękę, by zwrócić na siebie jego uwagę. Gdy tylko ujrzał zapłakaną twarz Kacchana, przytulił go mocno do siebie.

Katsuki zrozumiał, że nie zasługiwał na Izuku, na jego dobroć, troskę i miłość, którą zawsze mu okazywał bez względu na okoliczności. Więc płakał dalej, nienawidząc siebie i jednocześnie bojąc się, że to koniec, że nie zostanie mu wybaczone, a Midoriya nie przyjmie z powrotem.  

– Przepraszam cię za to wszystko. – wydukał młodszy, zatapiając się w jego bezpiecznym objęciu. – Jestem idiotą. Zawsze byłem taki uparty i samolubny. Ucierpiałeś na tym, twoje zaufanie do mnie tak samo. Przepraszam cię. Żadne z moich słów wtedy nie były przemyślane. Musisz mi uwierzyć.

Izuku nie odezwał się. Targały nim emocje, których nie rozumiał i które go przerażały. Poczuł jak Katsuki wyciera o jego ramię mokrą od łez twarz. Zacisnął usta, które zaczęły niekontrolowanie drgać.

– W nerwach mówi się rzeczy, których później żałujemy. Spójrz na mnie… Sam pokłóciłem się z moją mamą, nie zdążyłem jej nawet przeprosić. Mam ją na sumieniu. Dlatego powinienem ci wybaczyć. Każdy ma swoje priorytety. Twoim jest bohaterstwo.

Katsukiego przeszły dreszcze. Odsunął się od Izuku, nie myśląc ani przez sekundę o tym, że widzi jego zapłakaną i zasmarkaną twarz.

– Nie mów tak. Nie mów, że powinieneś mi wybaczyć.

Izuku spuścił wzrok, myśląc przez chwilę o jego słowach.

– Boję się twoich uczuć. Teraz nie wiem czy są szczere, czy nie. Boję się, że zostaniesz ze mną z przymusu, z litości, ze strachu o mnie, że znowu… – urwał. Nie musiał kończyć, Katsuki doskonale wiedział o co mu chodzi. – Nie chcę, żeby to tak wyglądało. Tak mi wstyd, że to zaszło, że to widziałeś, jestem taki żałosny. – Piegowaty zdjął okulary, żeby móc zakryć twarz dłońmi. Chciałby schować się przed całym światem, w tej chwili nawet przed Kacchanem. – Nienawidzę siebie – wypłakał, tracąc kontrolę nad głosem.

Tym razem to Katsuki zamknął go w swoich objęciach, chcąc zapewnić mu najlepsze warunki do wypłakania się. Pomimo wszystko Izuku czuł się najbezpieczniej w jego ramionach.

– Nie wróciłbym, gdybyś był mi obojętny – zaczął, masując skórę głowy Midoriyi. – Nie byłoby mnie tutaj, gdyby moje wcześniejsze słowa były prawdą, bo nie były, a powiedziałam je w złości, nie myśląc. – Odsunął go od siebie po to, aby móc pocałować go w czoło. Zaczął scałowywać łzy z policzków. – Martwiłem się, dzwoniłem i pisałem do ciebie jak wariat. Odchodziłem od zmysłów, gdy nie dawałeś znaku życia. Musiałem przyjechać i sprawdzić, co się z tobą dzieje.

– Nie jesteś na mnie zły? – Zadając to pytanie, spojrzał mu głęboko w oczy. Katsuki chłonął każdą sekundę jego uwagi.

– Niby za co? – zapytał ze smutnym uśmiechem. – Jestem zły, ale na siebie, że cię skrzywdziłem. Nie wybaczę sobie i nie zdziwię się, jeśli ty mnie też. Mogę cię tylko przeprosić, choć to niewystarczające.

Usta drugiego zadrgały bezradnie. Oparł czoło o bark blondyna, myśląc tylko o tym, że chciałby zapomnieć o całym tym zajściu i wrócić do tego, co było przed wypadkiem Kacchana.

– Wybaczam ci, więc nie zadręczaj się tym.

Katsuki ujął jego policzek. Zwrócił uwagę na szarą zmęczoną cerę i cienie pod oczami. Widok ten ścisnął go za serce.

– Nie zasługuję na ciebie – powiedział cicho, wyrzuty sumienia pożerały go od środka.

Spojrzeli sobie w oczy. Izuku próbował się uśmiechnąć, ale był zbyt smutny. Katsuki zauważył, że coś wciąż jest nie tak, że coś przed nim ukrywa. Że zmusza się.

– Izuku, jeśli potrzebujesz jakiejś przerwy…

– Nie chcę przerwy – wszedł mu w słowo. – Nie było cię chwilę i patrz co narobiłem.

Złapał go za ramiona, masując je delikatnie, gdy zbierał w sobie słowa.

– Wszystko, co dzisiaj zaszło to moja wina. Obraziłem cię, nakrzyczałem na ciebie, zostawiłem cię samego i zrobiłem to wszystko, doskonale wiedząc, że masz problemy. Powinienem o ciebie dbać, a nie cię krzywdzić.

Izuku zaczęła drgać warga. Z oczu chciały wypływać łzy, ale jeszcze nie stracił nad sobą kontroli. Starał się to powstrzymać, zbyt zmęczony ciągłym płakaniem. Zarumienił się ze wstydu, trąc oczy rękawem.

– To ja tu jestem dorosłym i to ja powinienem o ciebie dbać, ale jestem całkowicie bezradny. Nawet nie mam Daru, więc jak miałbym… cię chronić. 

Bakugo przytulił go bez wahania, a nawet stanowczo, żeby nie okazywać wątpliwości. Objął jego ciało i razem z nim położył się na łóżku. Izuku potrzebował tej bliskości. Przylgnął do niego, zamknął oczy i poddał się uczuciu ciepłych palców Kacchana wplatanych w jego włosy. Nie chciał go zostawiać. Katsuki był zawsze dla niego cudowny i wierzył, że dzisiejszy incydent był po prostu nieporozumieniem i że będą mogli się pogodzić.

– Po tym co powiedziałem i jak się zachowałem, nie dziwię się, że coś w tobie pękło. Dopilnuje, żeby więcej do tego nie doszło. Od teraz będziemy o wszystkim razem decydować tak, żeby dojść do jakiegoś kompromisu. – Izuku słabo pokiwał głową, a Katsuki ucałował oba jego policzki.

– Więc co z twoim egzaminem? – zapytał.

– Jebać egzamin, zdobędę licencję za rok.

– Naprawdę?

– Naprawdę. Szkoda, że musiało dojść do  czegoś takiego, żebym zaczął myśleć racjonalnie.

– Cieszę się, że zrobisz sobie przerwę – tuląc się tak do piersi Katsukiego, na jego usta wkradł się mały uśmiech.

– Będziemy mieć mnóstwo czasu dla siebie. Chcesz herbaty?

Już chciał się podnieść, by sięgnąć po kubki, ale Izuku powstrzymał go. Wydukał z siebie ciche “nie chcę” i przyciągnął do pocałunku. Starszy dotknął policzka nastolatka, który wciąż był opuchnięty.

– Przepraszam za to. To się więcej nie powtórzy.

– Należało mi się. Zachowałem się jak ostatni dupek.

– Co do tego masz rację.

Katsuki złapał go przez udo i przyciągnął do siebie, by być jak najbliżej.

Leżeli w ciszy, tuląc się i całując. Herbaty w kubkach zdążyły całkowicie ostygnąć, gdy Katsuki sunął opiekuńczo dłońmi po ciele Izuku. Wprosił się pod bluzę mężczyzny, dotykając ciepłej nagiej skóry jego pleców. Izuku czuł czystą miłość do niego. Tak dawno tego nie robili, dawno nie skupiali się na chwili obecnej, na obecności siebie nawzajem. Ostatnie tygodnie były burzliwe, depresyjne, pełne stresu i niepokoju. Tęsknił za Kacchanem, w którym się zakochał, jednak teraz zszedł na ziemię, wrócił do niego.

Katsuki zrobił się niepewny co do kolejnych dotyków Izuku. Smukłe palce zdążyły rozpiąć bluzę blondyna i zsunąć ją z jego ramion, a kolejne pocałunki osypywały ciepłą skórę szyi i obojczyków.

– Co ty kombinujesz?

– Chcę zapomnieć – powiedział zawstydzony faktem, do czego dążył niedługo po tak emocjonującym incydencie. – Chyba że ty nie masz ochoty. Zrozumiem to.

– N-nie – głos młodszego zadrżał pod dotykiem Izuku. Był delikatny, tak samo jak jego ukochany. Onieśmielił go w jakiś sposób. – Znaczy, chcę to zrobić. Z tobą wszystko.

Katsuki pocałował go w policzek. Uśmiechnęli się do siebie delikatnie, zbliżając się ciałami. Ich nosy otarły się, wywołując większy uśmiech. Na piegowatych policzkach wystąpiły dołeczki, które idealne pasowały do słodkiego mężczyzny i które Bakugo uwielbiał dotykać.

Teraz też nie mógł sobie odmówić.
Złapał z czułością za jego twarz, przylegając ustami do ust zielonowłosego. Ich wargi tańczyły ze sobą, budując napięcie swoją intensywnością. Wtem coś mokrego i słonego sprawiło, że odsunęli się od siebie na moment.

– Przepraszam… – Izuku wyszeptał po zebraniu się w sobie. Wraz z każdym mrugnięciem z kącików jego oczu spływały nowe łzy. – Byłem taki głupi…

– Obaj byliśmy, skarbie. – Katsuki złożył pocałunek na jego czole, odchylając uprzednio przydługie loki. – Kocham cię tak bardzo, że nie potrafiłbym żyć bez ciebie. Jesteś idealny i jestem z ciebie dumny. 

Tulił go mocno do siebie, uspokajająco go głaszcząc. Dał mu czas, którego potrzebował do ochłonięcia. Izuku podziękował mu szeptem, wycierając ostatnie łzy.

Dotykali się w ciszy, co chwila skradając sobie nawzajem słodkie pocałunki. Niespiesznie pozbywali się kolejnych ubrań stojących im na drodze. Ciepło ich nagich ciał było bezpieczne, tracenie się w swoich objęciach kojące. Oddechy przyspieszały i urywały się pod wpływem doznań i pieszczot.

Nie wiedzieli ile czasu upłynęło od ich zatracenia się w miękkiej pościeli. Zapomnieli o całym świecie; o zmartwieniach, obowiązkach. Absolutnie nic innego nie miało w tej chwili znaczenia. Tylko oni, ich ciepło, oddechy, wyczuwalne pod dotykiem bicia serc – to wszystko przypominające im, że są tu razem i żyją.

Urywane westchnienia Izuku rozbijały się o ściany jego sypialni, gdy Katsuki z czułością sunął pocałunkami wzdłuż jego torsu, schodząc coraz niżej i niżej.

Izuku potrzebował tego odcięcia tak bardzo, że nawet nie powstrzymywał jęków. Czuł Katsukiego całym sobą w środku i na zewnątrz. Jego ruchy były powolne, delikatne i przepełnione troską.

Negatywne emocje ulatywały z jego oczu. Gdy zauważył, że Katsuki też roni łzy, uśmiechnął się i zarzucił ręce za jego szyję, by być bliżej. Ich czoła zetknęły się ze sobą. Pomiędzy pocałunkami wyznawali sobie niewyraźnie miłość. W tej chwili brutalny świat zwolnił i wszystko wskoczyło na swoje miejsce.

To zbliżenie różniło się od tych poprzednich, tak jakby niemo zamykało jakiś rozdział w ich życiu, zaraz potem otwierając nową stronę, którą zapiszą całkowicie inaczej. Z większą miłością i zrozumieniem dla siebie nawzajem.

______________

Wrócenie po 3 (omójboże) latach do kontynuowania tej historii było doświadczeniem dziwnym i odrealnionym, bo nie sądziłam, że aż tyle czasu minęło. Przez cały ten czas, z powodu własnych problemów, nie potrafiłam się przemóc do napisania kolejnego rozdziału, wiedząc co ma w nim być. W końcu udało się, odrobina czasu i chęci zaowocowały rozdziałem (jej). Jeżeli dotarłeś do tego miejsca, po 3 latach czekania na aktualizację, jesteś przepotężnym czempionem, pamiętaj o tym.

_Haruu_uu dziękuję za pomoc z tymi problematycznymi głupkami😭❤️

Jeszcze czekać nas będzie krótki epilog, który niedługo postaram się dodać!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top