rozdział | 24
Był to pierwszy raz, kiedy skromne mieszkanie Izuku tak bardzo tętniło życiem. Rozmowy wypełniły salon, a zapach zielonej herbaty unosił się w powietrzu. Gospodarz aż promieniał podczas pogawędki z rodzicami Katsukiego, który tylko przyglądał się temu z boku. Okularnik zdawał się znaleźć nić porozumienia z państwem Bakugo.
Poruszali różne sprawy, głównie ze świata dorosłych, co poniekąd wykluczało z rozmowy nastolatka. Ten jednak nie miał nic przeciwko temu. Siedział na swoim miejscu, wyrażając całym językiem ciała swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. Zielonowłosy zerkał co chwilę na swojego chłopaka z wyraźnym zmartwieniem w oczach. Młodszy, nie chcąc niepotrzebnie wywoływać u piegowatego poczucia winy, złapał go za rękę pod stołem. W przeciwieństwie do starszego, który teraz rumienił się jak zakochany szczeniak, blondyn nie wykazywał żadnych oznak podekscytowania. To oczywiste, że nie chciał robić maślanych oczek do swojego faceta tuż przed rodzicami.
Szybko się przekonał, że trzeba darować sobie kryjomy kontakt fizyczny, gdy zauważył, że okularnik zaczął się przegrzewać. Biedaczek spiął się, a jego ręka nerwowo drżała. Blondyn nie wiedział czy to na skutek samego dotyku, czy może przez to, że ich splecione dłonie leżały na udzie Izuku. Wolał go jednak puścić, bo nauczyciel zaczął się zachowywać jakby Kacchan wcale nie trzymał go za rękę, a trzymał go za chuja i trzepał mu pod stołem.
— Nie wiedziałam, że masz kota! — Na scenie pojawiła się kotka, która skradła serca gości.
— To Yuki, jest u mnie od niedawna.
Katsuki tylko przewrócił oczami, gdy jego matka zaczęła pieścić kota na swoich kolanach. Yuki łasiła się do niej, prosząc o więcej. Masaru i Izuku przyglądali się temu z ogromnymi uśmiechami, podczas gdy Kacchan mrużył oczy.
— Jesteś przeurocza — powiedziała kobieta, drapiąc kotka za uszkiem.
— To mój mały cud — odezwał się zielonowłosy. Spojrzał ciepło na Kacchana, który nie potrafił powstrzymać rumieńca na widok tak uroczej twarzy. — W noc, kiedy ją znalazłem, Katsuki się wybudził.
— Yuki, przynosisz szczęście — mruknęła, pozwalając kotce zejść. Powędrowała w stronę dywanu, na którym zwinęła się w kulkę i zaczęła drzemać. — Może też sprawimy sobie jakiegoś kociaka? Co wy na to, chłopcy?
— Dobry pomysł — odpowiedział od razu Masaru.
— Po co nam kot? — prychnął najmłodszy. — Jeszcze nabawi się traumy od mieszkania pod jednym dachem razem z tobą.
Spojrzenia matki i syna zderzył się z sobą w morderczym szale. Mogliby pozabijać siebie nawzajem, co okularnicy od razu wyczuli w powietrzu. Izuku i Masaru spojrzeli na siebie jednoznacznie, piegowaty w końcu postanowił się odezwać.
— Katsuki nie przepada za Yuki — pospieszył z wyjaśnieniami. Udało mu się załagodzić sytuację.
Mitsuki od razu zmarszczyła brwi, przenosząc raz jeszcze wzrok na swoje dziecko.
— Przecież uwielbiasz koty — powiedziała, jednak w jej głosie pojawiła się nutka niepewności co do tego. Nastolatek wzruszył ramionami, jakby go to w ogóle nie obchodziło.
— Cały czas dokarmia przybłędy, które kręcą się w okolicy — dodał brunet. Katsuki spiorunował go wzrokiem, a jego dłonie, będące na stole, zacisnęły się w pięści. — Nawet nadał im imiona.
Poczerwieniał okropnie na twarzy, nie tylko z zawstydzenia, a również ze złości. Po spotkaniu się ze wzrokiem blondyna, Masaru wiedział, że jego sekundy w świecie żywych są policzone.
— Naprawdę? —pojawił się beztroski, niczego nie świadomy, głosik — To takie urocze!
Małżeństwo wymieniło między sobą podejrzane spojrzenia. Na ten widok, blondynowi aż zaczęła pulsować żyłka na czole. Wyczuwał, że zapowiada się na wojnę, a podstępne oczy matki tylko go o tym przekonały.
— Gdy był mały, strasznie płakał, bo chciał je wszystkie przygarnąć — dodała Mitsuki. Posłała mu jeszcze wredny uśmiech.
— Przestaniesz? — warknął przez zaciśnięte zęby.
— Ciężko to sobie wyobrazić — zaśmiał się skromnie pod nosem nauczyciel.
— Mam filmik — kobieta z ekscytacją zaczęła grzebać w swojej torebce, w poszukiwaniu telefonu. Uwielbiała dzielić się z innymi słodkimi zdjęciami i nagraniami jej niegdyś małego, wtedy rozkosznego, synka. — Katsuki był wtedy w przedszkolu.
— Oh, chcę to zobaczyć! — wyznał zielonowłosy.
Midoriya spojrzał na osiemnastolatka z delikatnym uśmiechem na ustach. Szkoda, że temu drugiemu wcale do śmiechu nie było.
— Jeśli mu to pokażesz, naśle na ciebie płatnego mordercę — ostrzegł nastolatek. Jednak nawet groźba nie powstrzymała matki od dalszych poszukiwań.
Nagle wstała z miejsca, trzymając już w ręce przedmiot będący za kilka chwil przyczyną mordu blondyna. Obeszła stół i znalazła się przy Izuku. Serce Katsukiego zaczęło szybciej bić z tych niewytłumaczalnych nerwów, które nagle go zalały. Przyglądał się jak ta faktycznie włącza jakieś nagranie. Odwrócił szybko wzrok, gdy tylko zobaczył swoją buzię, której mimika wskazywała, że zaraz nastąpi głośny ryk i wodospad łez. Złapał się ręką za głowę, z nadzieją, że choć trochę ukryje swoje zarumienione policzki.
— Jaki uroczy… — wymamrotał Izu sam do siebie, ale wszyscy inni oczywiście to usłyszeli. — Oh, chyba mi nie mówiłeś, że jesteś fanem All Mighta. Też bardzo go lubię.
— Katsuki miał multum ubranek — zaczęła mówić blondynka. — Nie chciał chodzić w niczym innym. — Zabrała telefon, gdy tylko filmik się skończył — Ach, tutaj — mruknęła pod nosem. Pokazała nauczycielowi zdjęcie małego Kacchana, który był ubrany w All Mightowe śpioszki.
— Jejuu — Izuku pozwolił sobie wziąć telefon do ręki w celu przybliżenia zdjęcia. — Nic tylko ściskać! Chociaż dalej masz takie pyzate policzki — zachichotał, ciągnąc niespodziewanie nastolatka za jeden z nich.
Katsuki wkurwił się nie na żarty. Wyrwał telefon z rąk mniejszego mężczyzny, po czym od razu go wyłączył. Trzy pary oczu spojrzały na niego pytająco. Zielone oczka Izuku wyglądały na poważnie zmartwione. Biło z nich poczucie winy za to, że rozgniewał swojego chłopaka.
— Nie macie lepszych tematów do rozmowy?! — wrzasnął, jednak, jak na jego możliwości, użył umiarkowanego tonu głosu. — Zaraz szlag mnie trafi! — Odłożył z oburzeniem telefon na stół. Wstał gwałtownie z miejsca, omal nie przewracając przy tym krzesła.
— To tylko zdjęcia — odezwała się lekko poddenerwowana Mitsuki. — Przestań zachowywać się jak rozwydrzony bachor.
Katsuki otworzył usta, by odpyskować matce. Powstrzymał go przed tym nagły spadek sił, który sprawił, że jego nogi stały się wiotkie. Złapał za krzesło, aby się podeprzeć. Serce waliło, a zimne poty oblały skórę. Przed oczami zaczęły pojawiać się mroczki, które tylko bardziej go ogłuszyły. Panika ogarnęła ciało i umysł. Nie wiedział co się dzieje, ani kto położył dłoń na jego ramieniu, nic już nie wiedział.
— Jesteś cały blady! — Masaru zerwał się z miejsca, podobnie jak Izuku, który pomógł Mitsuki utrzymać Katsukiego na nogach. — Dzwonię po karetkę.
— Nie — wymamrotał, łapiąc się za głowę. Usiadł z powrotem na swoje miejsce. Łokcie oparł o stół, a czoło spotkało się z zimnym blatem, który pomógł mu się uspokoić. — Jest w porządku — mruknął ledwo słyszalnie. Chował głowę między rękoma, skupiając się w ciemności na swoim oddechu. Matka cały czas gładziła go po plecach, co okazało się być pomocne.
— Przyniosę wodę — powiedział Izuku, który od razu pognał do kuchni.
Zaczęło być lepiej. Czuł jak puls wraca powoli do normy. Świadomość tego pozwoliła mu się uspokoić. Znowu wywołał niepotrzebną panikę. Wystraszył rodziców i biednego Izuku, który właśnie przyszedł ze szklanką wody. Blondyn uniósł wzrok ku górze, a następnie, bez słowa, chwycił za naczynie.
— Pij powoli — odezwał się cichutko jego chłopak.
Tak też zrobił.
— Doktor mówił, że nie masz wykonywać gwałtownych ruchów — powiedział ojciec Katsukiego. Wciąż był poruszony całą tą sytuacją choć zdążył już odetchnąć z ulgą, widząc, że kolory zaczynają wracać na buzię syna.
Młody nie odezwał się. Dopił w spokoju wodę, starał się wyciszyć, żeby w pełni odzyskać siły. Midoriya zaczął delikatnie głaskać go po plecach.
— Chcesz wrócić do domu? — zapytał spokojnie.
Ledwo pohamował się od ponownego wstania z miejsca.
— Nie ma mowy! — powiedział głośno i stanowczo. Natychmiast spojrzał na zielonowłosego, który nieco się wystraszył. Czerwone tęczówki zaświeciły się w strachu przed tym, że rodzice wpadną na pomysł, żeby go zabrać. — Chcę zostać z tobą!
Dopiero, gdy zobaczył pokaźnego rumieńca na policzkach Izu, zdał sobie sprawę z tego, że jego rodzice wciąż tu są. Teraz to on spalił buraka z cichym pragnieniem zajebania głową o stół ze wstydu.
— D – dobrze… — mruknął nauczyciel najbardziej rozkosznym głosikiem na świecie.
Martwa cisza wprowadziła parę w dyskomfort i zakłopotanie. Żaden z nich nie odważył się spojrzeć w oczy państwa Bakugo.
— Będziemy się zbierać — Mitsuki nie mogła wybrać lepszego momentu, żeby to powiedzieć. — Nie będziemy dłużej przeszkadzać.
— Nie przeszkadzacie… — piegowaty uśmiechnął się pokornie.
— Przeszkadzają — wtrącił od razu Katsuki. Izuku szturchnął go ręką, by się zamknął.
Zakochani spojrzeli na siebie, gdy zobaczyli, że rodzice Bakugo naprawdę się zbierają. Kacchan tylko wzruszył ramionami, ani trochę go to nie obchodziło. Izuku natomiast odprowadził swoich gości do drzwi.
— Przepraszam, że tak wyszło — zaczął nieśmiało.
— Ależ to nie twoja wina — mówiła kobieta, wiążąc na szyi szalik. — Katsuki od małego się nas wstydził. Poza tym, rozumiem, że wy, młodzi, chcecie pobyć sami.
— Zazdroszczę mu takiej rodziny… — wymamrotał, jak później się okazało, na głos. — Przepraszam, czasami głośno myślę! — Poczerwieniał na buzi przez palnięcie czegoś takiego. Pogratulował sobie w myślach za ostateczne skompromitowanie się w oczach rodziców Kacchana.
Na ustach Mitsuki pojawił się ciepły uśmiech.
— Możesz myśleć o nas jak o swojej rodzinie — położyła rękę na barku Izuku w zaskakująco kochany sposób. Mężczyzna poczuł matczyną troskę, której tak bardzo mu brakowało. — Mam nadzieję, że naprawdę nią zostaniemy. Chociaż Katsuki jest w tobie zakochany po uszy, więc nie pozwoli ci tak łatwo odejść.
— Coś o tym wiem — wtrącił szeptem Masaru. Do uszu żony od razu doszły te ciche słówka. Nadąsała się, zupełnie jak Kacchan, gdy coś mu nie pasuje, a po chwili obdarowała męża kuksańcem w ramię. — Żartowałem, kochanie — zaśmiał się przepraszająco.
Midoriya uśmiechnął się niezręcznie na ten widok.
— Dopilnuję, żeby Katsuki wziął jutro lekarstwa — powiedział, gdy odprowadzał ich do drzwi. — Nie musicie się o nic martwić.
— Jesteś taki kochany. — Kobieta położyła rękę na barku zielonowłosego. Pogładziła go przyjaźnie na pożegnanie.
— Wpadnij do nas od czasu do czasu — zaproponował ojciec Katsukiego. Izuku radośnie przytaknął. Otworzył drzwi państwu Bakugo, którzy od razu przez nie przeszli.
— Zapraszamy na obiad w następną niedzielę — powiedziała Mitsuki w trakcie uciśnięcia jego dłoni na do widzenia. Nauczyciel pożegnał się jeszcze z mężczyzną nim odpowiedział.
— Z chęcią przyjdę! Dziękuję — jego policzki zaróżowiły się na wieść o zaproszeniu.
Zamknął drzwi na klucz, na jego ustach wciąż tkwił szczęśliwy uśmiech. Był tak bardzo wdzięczny, że rodzice jego chłopaka bezproblemowo go zaakceptowali. Pierwszy raz od bardzo dawna czuł, że gdzieś przynależy, że w końcu jest otoczony przez osoby, które nie są wrogo do niego nastawione. Izuku aż zakręciła się łezka w oku na myśl o tym jak bardzo jest teraz szczęśliwy.
Przetarł oczy rękawem zanim wrócił z powrotem do salonu. Na sofie siedział Kacchan. Głęboko czymś zamyślony, wpatrywał się beznamiętnym wzrokiem w czarny ekran telewizora. Oczy były nieobecne, wyraz twarzy – smutny. Zupełnie pozbawiony entuzjazmu spuścił głowę w dół, jednak usłyszawszy skrzypnięcie paneli, zwrócił prędko wzrok ku Izuku.
— Kacchan… — zaczął cicho i ostrożnie — wszystko w porządku?
Blondyn wpatrywał się w niego chwilę. Jego ponury nastrój szybko oddziałał na Izu, który z radosnej kuleczki w mgnieniu oka zmienił się w poważnie zatroskanego dorosłego. Nastolatek wstał niespiesznie z miejsca. Zrobił kilka kroków w stronę piegowatego, jego czerwone tęczówki przykute były do tych zielonych, które bacznie go obserwowały. Midoriya już myślał, że ten go przytuli lub chociaż go dotknie. Ku jego zdziwieniu, zatrzymał się i to w przyzwoitej odległości.
— Mogę pierwszy wziąć prysznic?
Izuku mrugnął raz, a potem drugi. Pytanie to zdezorientowało go do tego stopnia, że nie wiedział co odpowiedzieć bądź jak zareagować.
— Um, tak — wydukał, przy czym było słychać jak bardzo nieswojo się czuje. — Tak, jasne. Ręczniki są na górnej półce w szufladzie.
Katsuki mruknął coś pod nosem niby w odpowiedzi, a jednak bardziej od niechcenia. Chciał ruszyć w stronę łazienki, ale przeszkodził mu w tym okularnik, który złapał go nieśmiało za palce u ręki.
— Jesteś zły? — zapytał cicho.
— Zmęczony — doprecyzował. Stać go było jedynie na krzywy grymas. — Zaraz pójdę się położyć.
— Oh… jasne — mruknął zawiedziony. Zacisnął usta, wahając się nad wypowiedzeniem swoich myśli na głos. Wciąż nie puścił ręki Kacchana. Trzymał za nią, nie chcąc jej puszczać. — Ale… — jednak zaczął, głos drżał w niepewności — myślałem, że porobimy coś razem. — Ich spojrzenia się spotkały. Bakugo patrzył na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć. Poważny, już lekko zirytowany, wyraz twarzy ucznia zrodził w sercu Izuku strach. Piegowaty postanowił szybko uratować sytuację, starając się przy tym o uśmiech. — Chociaż skoro jesteś zmęczony to faktycznie powinieneś się położyć.
Młodszy przytaknął. Zbliżył się, by złożyć na policzku Izu szybkiego całusa. Chciał dać mu znać, że między nimi jest w porządku. Od razu zauważył jak bardzo jego chłodna podstawa zmartwiła ukochanego. Po buziaku Izu nieco się rozpogodził, więc Katsuki mógł odejść ze spokojem.
Dzięki Bogu, zimna woda pomogła mu z powrotem trzeźwo myśleć. Stał pod natryskiem, patrząc jak piana spływa po jego ciele.
Martwił się nie o swoje zdrowie, a raczej o to, że los tak chamsko pokrzyżował mu plany. Miał wrażenie, że cała jego ciężka praca, pielęgnowana na przestrzeni lat, kruszy się, by finalnie zamienić się w pył.
Myśli mąciły mu z tyłu głowy, że nie da rady i nie zdobędzie upragnionej licencji, dla której harował jak wół. Wizja zostania daleko w tyle przerażała go. Że niby miałby się przyglądać jak reszta jego klasy gania za złoczyńcami, a on sam stoi w miejscu? Nigdy w życiu.
Czuł się tak cholernie słabo, a jednak ukrywał to w tajemnicy przed resztą. Zaczął kwestionować czy w ogóle da radę wrócić do dawnej sprawności fizycznej. Słowa lekarza do teraz odbijały się echem w jego głowie. Zapewniał, że będzie dobrze, a po chwili postawił kropkę nad i, mówiąc, że najlepiej byłoby gdyby zrezygnował z tak wyczerpującego zawodu jakim jest bohaterstwo. Dalej poleciała lista zaleceń, których kategorycznie musiał się trzymać. Tylko jak, do kurwy nędzy, miał unikać intensywnego wysiłku? Jak miał zostać bohaterem, gdy dusił się po pięciu minutach biegu? Jak miał chronić Izuku, skoro nawet nie potrafił wstać z krzesła bez robienia z tego afery?
Nawet jeśli wierzył, że uda mu się spełnić marzenia, bywało, że wątpił w to wszystko. Był tak niesamowicie wkurwiony na to, co mu się przytrafiło. Najgorsze w tym wszystkim było to, że sam to na siebie zesłał. Gdyby się nie zbliżał, gdyby poczekał na zawodowców, gdyby choć jeden pieprzony raz posłuchał się innych, na pewno teraz nie użalałby się nad samym sobą.
Przysłonił ręką drżące usta. Zacisnął zęby i wargi, nie pozwalając sobie na okazanie skruchy. Że też musiał ponownie zdać sobie sprawę z własnej bezradności akurat teraz, gdy powinien cieszyć się, będąc razem z Izuku. Musiał odstawić swoje problemy na bok, choć coraz trudniej było mu je ukrywać przed ukochanym.
Pociągnął nosem, a twarz skierował ku natrysku. Woda ostudziła go, pomogła również doprowadzić się do porządku. Po kilku minutach wyszedł z łazienki w swoich dresach, które przyniósł ze sobą.
Zarumienił się, szukając wzrokiem swojego chłopaka. Miał silną potrzebę wtulenia się w niego, bo wiedział, że tylko w objęciach Izu zapomni o jego walącym się, małym świecie.
— Izuku — powiedział, gdy tylko go zobaczył. Stał nad zlewem i przemywał naczynia.
— A – ach, tak? — zapytał, będąc zaskoczony nagłym pojawieniem się Kacchana.
— Chodź do łóżka — powiedział to, a jego serce zrobiło fikołka.
Pomysł ten bardzo spodobał się Izuku. W końcu Kacchan wyjechał z tak rozkoszną propozycją. Tylko skończony idiota nie skorzystałby z niej.
— Tylko szybko się umyję, dobrze? — zostawił zajęcie przy zlewie i czym prędzej ruszył w stronę korytarza, do którego drogę zawadzał mu Bakugo.
— Teraz — powiedział śmiertelnie poważnie. Popatrzyli na siebie, czerwone oczy młodszego uwydatniły się na tle zaczerwienionych policzków. — Tylko na chwilę. Proszę.
Z jego Kacchanem było definitywnie coś nie tak, skoro teraz zgrywał potulnego nastolatka. Nawet poprosił, co zabrzmiało dla Izuku egzotycznie. Nie obeszło się bez szybszego bicia serduszka na widok tak grzecznego i spokojnego chłopaka.
Zgodził się bez wahania. Katsuki całą drogę do sypialni trzymał za rękę piegowatego. Nie puścił jej, dopóki nie znaleźli się w łóżku, na którym przytulili się do siebie. Pierwsze minuty przeleżeli w ciszy. Dłonie blondyna dotykały czule ciała Izuku, który starał się odwzajemnić każdy dotyk. Dotychczas zamknięte oczy otworzyły się. Spotkanie się z rubinowym spojrzeniem wprowadziło starszego w zakłopotanie. Buzia zrobiła się gorąca na myśl, że Kacchan wpatrywał się w niego przez cały ten czas. Wzrok osiemnastolatka był smutny, głęboko zamyślony, całkowicie pozbawiony blasku. Kciuk Bakugo cały czas gładził policzek partnera. Nie wzdrygnął się, nawet gdy okularnik położył dłoń na jego policzku.
— Martwię się o ciebie, wiesz? — zapytał, szepcząc. Czekał cierpliwie aż Kacchan zechce się przed nim otworzyć.
— Nie musisz — tylko tyle otrzymał w odezwie.
— Powiedz, co się dzieje — zaczął, przenosząc rękę z policzka na głowę, gdzie wtopił palce w już nieco roztrzepane włosy.
Warga blondyna zadrżała niekontrolowanie. Nagle schował się w pierś Izu, by nie mieć z nim kontaktu wzrokowego. Wtulił się w niego, objął jak swój największy skarb, w którym pragnie zatopić smutki. Zielonowłosy tylko gładził go po plecach, czekając aż słowa zaczną wychodzić z ust chłopaka.
— Boję się — mówił niemrawym szeptem — że nie dopuszczą mnie do egzaminu praktycznego. — Pociągnął nosem, wyraźnie walcząc z jakimiś silnymi uczuciami. Midoriya przytulił go do siebie mocniej. Chciał dać mu znać, że może dać upust emocjom, które się w nim nagromadziły. — Jestem wściekły na siebie za to, że dałem się postrzelić.
— Kacchan… — mruknął kojąco. Nie przestał głaskać go po głowie. — To nie twoja wina. Wypadki chodzą po ludziach. Dopiero co wyszedłeś ze szpitala, więc daj czas i sobie i swojemu ciału. Widzisz co się z tobą dzieje — dodał już szeptem, który trafił bezpośrednio do ucha chłopaka. Jego ciepły, kochany głos wywołał motylki w brzuchu Katsukiego. — Teraz jesteś jeszcze zmęczony, ale na pewno wkrótce wszystko zacznie się układać. I nie zamartwiaj się egzaminem… Może akurat będzie jakaś poprawa i dasz radę do niego przystąpić.
— Tak myślisz? — zapytał wciąż schowany w objęciach piegowatego.
— Jestem pewny, że będzie dobrze. W końcu jesteś bardzo silny.
Mruknął w odpowiedzi. Starszy zdołał nieco złagodzić niepokój, który się w nim skumulował. Odsunął się od niego, aby z uśmiechem skraść szybkiego buziaka w usta.
Izuku przyglądał się jego spokojnej twarzy. Dotknął policzka, obserwując jak zamknięte powieki drżą nagle pod wpływem niespodziewanego dotyku. Serce łomotało z przeogromnego szczęścia, które teraz czuł. Naprawdę był tu razem z nim.
— Co? — Nie zauważył kiedy Katsuki otworzył oczy i z jak wielką irytacją spojrzał się na niego. Słodko marszczył czoło, a policzki obeszły rumieńcem.
Nie był w stanie wyrazić swojej wdzięczności za to, że los zesłał mu tego chłopaka. Chciałby mu pokazać jak wiele dla niego znaczy i jak bardzo go kocha.
— Dziękuję, że jesteś — powiedział z najszczerszym uśmiechem na jaki było go stać. Patrząc na osobę, którą kocha, jego oczy zaszkliły się, będąc blisko płaczu. — Że dałeś radę. Naprawdę dziękuję.
Katsuki położył dłoń na biodrze Izu. Przyciągnął go do siebie tak, że ich ciała spotkały się ze sobą w każdym możliwym miejscu. Ucałował go ponownie, tym razem w policzek.
— Musiałem. W końcu ktoś musi cię przypilnować — mruknął, zakładając włosy za jego ucho. Okulary bardzo przeszkadzały w swobodnym dotykaniu jego buzi, jednak z jakiegoś powodu nie chciał, żeby ich zdejmował. Właśnie w takim uroczym nerdzie się zakochał.
— Co ja bym bez ciebie zrobił… — zaśmiał się cichutko.
Izuku zarzucił nogę na ciało Katsukiego. Powoli wspiął się na niego, zaczynając całować odsłonięty obojczyk. Blondyn miał na sobie luźny, czarny podkoszulek, który był mocno wycięty pod pachami. Palce starszego bezproblemowo znalazły drogę do sutka, który był niemalże na widoku. Usta piegowatego znalazły drogę do warg Kacchana. Całował go, jednak bez współpracy z drugiej strony. Zaniepokojony tym, odsunął się, aby spojrzeć w oczy nastolatka.
— Darujmy to sobie dzisiaj — powiedział, na co Izuku zrobił wielkie oczy.
— Nie chcesz się kochać? — zapytał dla pewności, bo miał wrażenie, że blondyn nie wiedział co mówi.
— Wiesz, że wciąż jestem na ciebie zły? Zastanawiam się czy nie dać ci nauczki i zostawić cię z tym problemem samego — uśmiechnął się wrednie, zerkając na krocze starszego. — Dokładnie tak samo jak ty zrobiłeś to dziś rano.
Midoriya otworzył usta, chcąc odbić piłkę, jednak nie wiedział co powiedzieć. Po chłopaku widać było, że droczy się z nim w najlepsze. Nie było też opcji, żeby Katsuki nie skorzystał z okazji do pieprzenia się. Bardziej wyglądało to na jedną z jego wrednych gierek niż rzeczywiście brak chęci na seks. Bo czy w takim wypadku trzymałby go za tyłek, tak jak robił to teraz?
— Kacchan — jęknął przeciągle — nie bądź taki niemiły. — Izuku przylgnął do niego, mając pewność, że napiera nogą na krocze blondyna. — Naprawdę liczyłem na to, że dasz mi dzisiaj popalić.
Katsuki nie wytrzymał długo. Izuku zachowywał się jakby rozpaczliwie potrzebował chuja w dupie. Jak nastolatek mógł mu odmówić?
Natychmiast złapał za jego sweter i przyciągnął go do siebie, złączając usta w zachłannym pocałunku. Razem z nim, uniósł się do siadu. Objął go, a starszy, siedzący mu na kolanach, zarzucił ręce za jego szyję. Wymieniali się mokrymi całusami do momentu aż blondyn nie oderwał od siebie piegowatego.
— Chyba wiem, co mógłbyś zrobić, żebym przestał być na ciebie zły — powiedział rozwiązując supeł w dresach.
Izuku uśmiechnął się nieśmiało. Katsuki oparł się wygodnie. Obserwował jak jego chłopak zsuwa z niego dresy do samych kolan. Usiadł na nim, złożył na ustach jeszcze kilka pocałunków, a w tym samym czasie ręka zmierzała ku bokserkom. Bakugo złapał za włosy z tyłu głowy starszego, nie chcąc jeszcze przerywać pieszczoty. Okularnik zdążył wyjąć przyrodzenie młodszego na wierzch. Niespiesznie przesuwał po nim ręka, zaciskając ją bardziej na główce. Czerwonooki wydał z siebie cichy pomruk. Spojrzał wymownie na swojego Izu, który uśmiechnął się niegrzecznie. Sam ten widok sprawił, że stwardniał jeszcze bardziej.
Mniejszy zszedł niżej, usta od razu zetknęły się z członkiem. Robił to powoli, co chyba najbardziej frustrowało blondyna. Katsuki musiał przygryźć wargę, aby powstrzymać się od głośniejszych stęknięć. Izuku wyglądał cholernie seksownie, gdy z takim zaangażowaniem robił mu laske. W dodatku jego okulary rozbudziły w nastolatku fantazje dotąd trzymane pod kluczem.
Nie był w stanie zliczyć ile razy wyobrażał sobie jak pieprzy swojego nauczyciela na biurku. Dzięki Izuku seks w klasie stał się jego topową fantazją, która właśnie teraz chodziła mu po głowie. Może i nie byli w klasie, ale miał przed sobą mężczyznę w okularach i swetrze, który był przez niego często zakładany do szkoły.
Katsukiemu zaczęła podobać się ta myśl. Uśmiechnął się, wyzwalając w sobie cały swój dominacyjny potencjał. Złapał za włosy Izuku, tym samym zyskując kontrolę nad jego głową. Sprawdził, czy da radę zanurzyć się w jego usta głębiej niż dotychczas. Izuku wzdrygnął się na skutek nieprzyjemnego uczucia. Spojrzał pytająco na blondyna, który nic nie odpowiedział.
Piegowaty wyjął go z ust. Starł łezki z kącików oczu i chwycił za okulary.
— Nie zdejmuj ich — powiedział, głaszcząc go z tyłu głowy. Midoriya zmarszczył brwi w zmieszaniu. — Wracaj do swojej roboty, sensei.
Buzia nauczyciela stała się czerwona jak za sprawą pstryknięcia palca. Zawstydził się, a jednocześnie jego twarz wyrażała złość.
— Ka – Kacchan! — fuknął na niego. — Prosiłem cię, żebyś przestał tak do mnie mówić w jakichś dziwnych podtekstach!
— Skończ gadać — powiedział, targając go w miarę delikatnie za włosy. Izuku miał przed sobą erekcję blondyna, która trącała go nieco w policzek. — No dalej. Ssij.
Posłał mu wrogie spojrzenie, ale bez zająknięcia wziął go ponownie w usta. Młodszy odgarnął włosy opadające na czoło drugiego. Trzymał je tak, a czasami szarpał lekko za grzywkę w momentach, gdy było mu dobrze.
— Tak dobrze się spisujesz dla swojego ucznia — mruknął milutko, a jednak groźne spojrzenie Izuku wywołało ciarki na jego ciele. Postanowił na jakiś czas się przymknąć.
Okularnik zerkał co jakiś czas na chłopaka by widzieć jego opływającą w rozkoszach twarz. Musiał przyznać, że motywowało go to, żeby ssać z jeszcze większą zachłannością. Młodszy jęknął na podkręcenie tempa. Czuł, że jest blisko, podobnie jak Izuku, który specjalnie pocierał językiem wrażliwy punkt blondyna. Katsuki zacisnął obie dłonie na głowie piegowatego, by skończyć w jego ustach.
Midoriya zszedł z niego i czym prędzej schylił się w stronę pudełka chusteczek. W jedną z nich wypluł większość spermy. Spojrzał na swojego chłopaka, który dyszał wyczerpany po orgazmie. Mały uśmiech pojawił się na buzi okularnika. Widział, że odwalił kawał dobrej roboty.
— Masz jakieś dziwne fantazje. Chyba naoglądałeś się głupot — powiedział, po czym raz jeszcze przetarł dokładnie wargi.
Katsuki podniósł się powoli. Gdy tylko zauważył jak jego chłopak wypina tyłek, złapał go za biodra i docisnął do swojego wciąż niezaspokojonego przyrodzenia.
— Nie wmówisz mi, że sam nie masz brudnych fantazji, sensei — zamruczał, zaciskając mocno dłoń na kroczu drugiego. Izuku zadrżał pod wpływem tak stanowczego dotyku.
— P – pobrudzisz mi spodnie. — W odpowiedzi jasnowłosy od razu rozpiął mu pas i rozporek. Spodnie poleciały w dół wraz z bielizną. — Kacchan!
Dotknął pośladków, a za jednego z nich ścisnął na tyle mocno, że palce wtopiły się w tą miękkość. Otrzymał na to głośne westchnięcie. Okularnik błagalnie wypiął się w stronę erekcji osiemnastolatka, prosząc w ten sposób by w niego wszedł.
— Wcale nie jesteś taki niewinny — prychnął z rozbawieniem pod nosem. — Wypinasz się w moją stronę — mruknął, rozszerzając pośladki. — Chcesz, żebym cię zerżnął?
— Przestań się droczyć… — Jasnowłosy splunął na palce, którymi, bez ostrzeżenia, zaczął w niego stopniowo wchodzić. — Ach!
Zaczął go ostro posuwać, raz po raz napierając palcami na prostatę. Izu wydał z siebie wulgarne westchnięcie. Wbił palce w poduszkę i zaczął ją targać by wyładować na niej swoją frustrację seksualną. Jego nogi drżały słodko, za każdym razem, gdy tylko palce kochanka były o włos od wywołania orgazmu.
— Ka – ah – Kacchan, już wystarczy — jęczał. — Pozwól mi dojść!
Wolna dłoń blondyna wjechała pod sweter drugiego. Ścisnął mocno za sutka, na co Izuku zareagował głośnym westchnięciem.
— Spójrz na siebie. — Nie zabawił się nim na długo. Ręka rwała się, żeby ścisnąć za coś innego. Zjechał więc po brzuchu w dół, gdzie niżej złapał za sterczącą erekcję mężczyzny. — Jak z ciebie cieknie — zaśmiał się wrednie. Kciukiem naparł na czubek z którego wydostawała się lepka ciecz. — Zboczony nauczyciel.
Dał mu spokój tylko do czasu aż nie wsunął gumki na swojego członka. Głowa Izuku była praktycznie na samym dole, wśród poduszek. Spoglądał na Kacchana cały zarumieniony z podniecenia. Z tyłkiem ku, górze czekał aż w niego wejdzie.
Erekcja Katsukiego powoli się w nim zanurzyła. Okularnik zaskomlał na skutek dyskomfortu. Po paru powolnych ruchach, przyzwyczaił się do uczucia pełności i zaczął czerpać ze stosunku samą przyjemność.
Młody chłopak nie patyczkował się się z nim. Izuku miał, co chciał – ostry seks, który był tak dobry, że zapomniał jak się nazywa.
Starszy wywrócił oczami, złapał mocno, jedną ręką, za framugę non stop chodzącego łóżka. Kacchan nic nie mówił, wydawał z siebie jedynie sapanie i pomruki. Był skupiony tylko i wyłącznie na rżnięciu go.
— Kurwa — westchnął na wydechu — Nie przestawaj, proszę — jęknął nierównym głosem.
Całe jego ciało ruszało się w przód i w tył, zresztą tak samo jak łóżko, którego wytrzymałość została wystawiona na próbę. Blondyn wtulił się w jego plecy, obejmując jedną dłonią brzuch. Swoją drugą rękę zacisnął na tej należącej do starszego. Chwycił za nią zaborczo, nie przestając się poruszać ani na chwilę. Ciepłe powietrze wydychane ciężko przez nastolatka paliło przyjemnie skórę piegowatego. Słyszał każde jego stęknięcie, każde mruknięcie i przekleństwo, które wymknęło się z jego ust. Izuku rozpalał się coraz bardziej i bardziej od tych wszystkich bodźców, które doprowadzały go do szaleństwa.
Starszy zaczął szczytować w amoku. Finalne pchnięcia były głębokie, a nawet bardzo głębokie. Katsuki wtulił się w niego mocniej. Objął go, niemal się z nim pokrywając. Piegowaty czuł go całym sobą, co było niesamowitym przeżyciem. Jego chłopak nagle przestał się poruszać, tylko dyszał, będąc w niego wtulonym.
Izuku padł ze zmęczenia, od razu po tym, gdy blondyn z niego wyszedł. Nie był w stanie się podnieść, nawet kiwnąć palcem nie potrafił. Kacchan doprowadził go do takiego opłakanego, ale jakże wartego tego, stanu.
— Humor od razu mi się poprawił — odparł zadowolony. — Było zajebiście. — Zanim się wyprostował, klepnął delikatnie jeden z pośladków swojego faceta.
Zawiązał ponownie dresy, a zużytą prezerwatywę wyrzucił do kosza pod biurkiem. W tym samym czasie Izu uniósł się, z już teraz bolącą dupą. Wsunął z powrotem bieliznę i zapiął spodnie.
— Cholera — mruknął żałośnie, widząc jak pobrudził pościel. Blondyn podał mu chusteczkę i usiadł obok niego na łóżku. Okularnik wytarł swoje nasienie z pościeli, jednak i tak zostaną po tym plamy. Rzucił zgniecioną chusteczkę na szafkę, a zaraz potem uderzył Kacchana w ramię. — Co to miało być za "sensei", co?! — rzucił mu wrogie spojrzenie, na którego widok młodszy tylko się zaśmiał. — Nie zapomnę ci tego.
— Przecież było fajnie — mruknął, ciągnąc go w swoją stronę. Nauczyciel znalazł się pomiędzy jego nogami. — Nie podobało ci się?
— Oczywiście, że podobało — burknął z malutkim rumieńcem. — Tylko chciałbym, żebyśmy byli normalną parą.
— Jesteśmy normalną parą.
— Jestem twoim nauczycielem — odbił.
— Za dwa tygodnie już nim nie będziesz. — Złapał za brodę mężczyzny, żeby dać mu dużego całusa. — Wtedy wszyscy będą mogli nam naskoczyć.
— Mh… — mruknął z zobojętnieniem. — Idę wziąć prysznic.
Ledwo postawił nogę na podłodze, a Kacchan już pociągnął go w tył. Objął go, kładąc się razem z nim na poduszkach.
— C – co chcesz?
— Czemu, do jasnej cholerny, przejmujesz się takimi głupotami? Jestem twoim chłopakiem, dotarło? Nawet nie waż się myśleć o mnie w inny sposób.
—Tak… — Czuł jak czerwieni się na buzi. Nawet jego serce zaczęło wariować od słów wypowiedzianych przez nastolatka. — Tylko… nie przeszkadza ci to?
Za tak głupie pytanie został boleśnie pociągnięty za policzek.
— Nie wkurwiaj mnie, skarbie.
Izuku smutno się uśmiechnął.
— Naprawdę jestem wdzięczny, że chcesz być z kimś takim jak ja — wyznał nagle, patrząc mu w oczy.
— Nadal nie wiem co ty takiego we mnie widzisz.
Katsuki zdjął okulary Midoriyi. Położył je ostrożnie na szafkę, a następnie wrócił do rozmarzonych oczek swojego chłopaka.
— Cały świat.
Bakugo musiał odsunąć się od niego, aby opanować emocje, które teraz roznosiły go od środka. Zrobił się cały czerwony, a fakt ten próbował zatuszować, odwracając się do starszego plecami. Drugi tylko zachichotał na ten widok za co od razu dostał po głowie.
— Głupolu — warknął, czochrając jego włosy. — Pewnie wziąłeś ten tekst z tych twoich romansideł.
— Nie — zaprzeczył z zawstydzeniem. — Naprawdę tak myślę. Mam… tylko ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim.
Bakugo przyłożył dłoń do twarzy, licząc w myślach do dziesięciu. Czy Izuku chciał wysadzić jego serce na małe kawałki? Już i tak ledwo wytrzymywało, gdy tylko ten uroczy facet był w pobliżu.
— Ty mała cholero, chodź do mnie!
Kacchan powalił go na łóżko, gdzie mocno przytulił go do swojej piersi. Niższy odwzajemnił uścisk, położył rękę na talii drugiego, przylegając do niego bliżej. Wyciszyli się na krótką chwilę. Zielonowłosy mógł posłuchać bicia serca osoby, którą kocha. Wydawało ten sam szczęśliwy rytm, co jego własne.
Nagle w sypialni rozległo się głośne miauczenie. Izu uniósł głowę i zobaczył śnieżnobiałą kotkę, która wołała go na kolację.
— Czego drzesz ryja?! — wrzasnął zdenerwowany blondyn.
— Yuki jest głodna…
— Nawet nie próbuj się wstawać — warknął widząc, że Izuku próbuje mu się wymknąć. Osiemnastolatek przyciągnął go do siebie, nie mając zamiaru puszczać. — Rzucę w nią poduszką, może się zamknie.
— Kacchan, nie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top