rozdział | 20
Katsuki obserwował zmieniający się krajobraz za oknem. Sprawiał wrażenie oderwanego od rzeczywistości i być może faktycznie tak było. Od czasu do czasu, Izuku zerkał na niego kątem oka. Blondyn opierał się spokojnie ręką, a twarz miał nieco zaspaną. Możliwe, że walczył z sennością, więc piegowaty nie miał zamiaru mu przeszkadzać. Nawet ściszył odrobinę muzykę.
Westchnął cicho pod nosem, czekając na zmianę świateł. Nie podobała mu się ta atmosfera. Katsuki był w złym humorze, więc nauczyciel wolał się nie odzywać. Skupiał się na drodze, a i tak dręczyły go bezużyteczne myśli.
— Znasz w ogóle drogę? — Chłopak odezwał się pierwszy raz od dobrych dziesięciu minut. Z nerwów, zielonowłosy zacisnął mocniej ręce na kierownicy.
— Chyba wiem jak dojechać do osiedla. Gdy byłem mały, mieszkałem w pobliżu.
Nastolatek zainteresował się tym. Odkleił wzrok od okna i odwrócił się w stronę Izuku.
— Serio? — zapytał z nutką niedowierzenia w głosie. — Nigdy cię nie widziałem.
— Bo nie było cię wtedy na świecie, Kacchan — zaśmiał się cichutko pod nosem.
Katsuki zawstydził się na skutek swojej głupiej wypowiedzi. Policzki obeszły mu delikatnym rumieńcem i cały się nadymał. Był naprawdę uroczy. Starszy żałował, że musi mieć wzrok przykuty do drogi.
— Ah, racja — burknął.
I znowu nastała cisza między parą. Akurat w radiu grała ulubiona piosenka Izuku, więc stukał palcem o kierownicę w jej rytm. Miał nadzieję, że nie denerwował tym Bakugo. Normalnie zacząłby nucić, ale w chwili obecnej za bardzo się wstydził.
Nie wierzył, że chciałay już dojechać do osiedla i odstawić Kacchana. "Idioto, płakałeś za nim dniami i nocami, a teraz nawet się do niego nie odzywasz!" Karcił samego siebie za takie zachowanie. Ale co mógł zrobić w tej sytuacji? To Katsuki nie chciał rozmawiać. Midoriya intensywnie rozmyślał o tematach do rozmowy, ale nic nie wydawało mu się okej. Może w końcu skomentuje ten irytujący śnieg, który ograniczał mu pole widzenia? Naprawdę się stresował. Co jeśli wycieraczki przestaną działać?
— Terapia pomaga?
Nauczyciel otrząsnął się ze złowrogich myśli. Katsuki odezwał się do niego i to w dodatku z tak kochaną troską w głosie! Izuku spojrzał na młodszego, korzystając z okazji, że na drodze było spokojnie. Blondyn wpatrywał się w niego z opanowanym wyrazem twarzy. Dlaczego, nawet będąc zmęczonym, wygląda tak bosko? Kierowca musiał się opanować, bo jeszcze spowoduje wypadek.
— Skąd to pytanie? — mruknął z uśmiechem. — Zaskoczyłeś mnie.
— Zachowujesz się inaczej niż miesiąc temu. Jesteś bardziej radosny. — Chłopak wypowiedział te słowa z niepokojącą ostrożnością połączoną z ciekawością. Midoriya właśnie stanął na bombie minowej.
— Radosny? — zachichotał. Widząc, że Bakugo wcale nie było do śmiechu, wzruszył ramionami. — Na razie układa mi się w życiu i jestem zmotywowany do pracy. Pomyślałem sobie, że od teraz będzie lepiej.
Nie kłamał, jednak pozwolił sobie naciągnąć niektóre fakty. W życiu zaczęło mu się układać dopiero po przebudzeniu Kacchana, co nastąpiło całkiem niedawno.
— Poznałeś kogoś?
Starszy wbił wzrok w blondyna, który wyglądał przez okno. Zdawał się być obojętny, ale Izuku potrafił dostrzec rozdrażnienie w jego postawie i strach tańczący w oczach.
— W jakim sensie? — zapytał niepewnie.
— Czy poznałeś kogoś w ciągu tego miesiąca? — powiedział bardzo głośno i wyraźnie przy czym nie można było wykluczyć rozgniewania. Dzisiaj naprawdę łatwo dało się go zdenerwować.
Kierujący zagapił się na światłach, ale udało mu się ruszyć zanim inni uczestnicy ruchu zdążyli się na niego pogniewać. Zazdrosny Kacchan zmniejszył jego czujność na drodze. Zachowanie osiemnastolatka było po części słodkie, a jednak szala znacznie przeważyła się na słowie: niebezpieczne. Midoriya miał czyste sumienie, a jednak wciąż obawiał się swojego chłopaka.
— Nie, skąd — zaczął z nadzieją, że nie brzmi podejrzanie. Oczywiście nie miał nic do ukrycia, ale stresował się całą tą sytuacją. — W kontaktach międzyludzkich wciąż jestem beznadziejny. Chociaż byłem ostatnio z Yuki u weterynarza. ...Miło nam się ze sobą rozmawiało. Rozgadałem się, co nigdy mi się nie zdarza.
Młodszy rozsiadł się wygodniej na siedzeniu, co mogło świadczyć o zrelaksowaniu się. Izuku, po części, rozumiał jego obawy. Minął miesiąc. Wiele mogło się wydarzyć podczas jego nieobecności. Bakugo zauważył, że między nim a jego chłopakiem panuje dziwna atmosfera, więc zaczął wyciągać pochopne wnioski. Gdyby Midoriya obudził się ze śpiączki, pewnie zacząłby wariować. Też kwestionowałby swój związek z Kacchanem. Za to, zazdrość Katsukiego świadczyła o tym, że zależy mu na nim.
— Mhm — burknął w odpowiedzi. Widać, że słowa starszego uspokoiły go, ale upartość pozostała.
— To dzięki tobie jest dobrze. — Zielonowłosy od razu się rozpromienił, gdy wypowiedział te słowa na głos. Dokładnie, to Kacchan sprawia, że jest szczęśliwy. Nikt inny nie byłby w stanie wywołać tak szczerego uśmiechu na jego twarzy. Nie znali się wyjątkowo długo, ale przez te parę miesięcy, Katsuki stał się najważniejszą osobą w jego życiu. — Cieszę się, że wróciłeś do mnie, kochanie.
Oboje spłonęli dorodną czerwienią na pieszczotliwy zwrot na końcu zdania. Izuku jeszcze nigdy nie zwrócił się do Bakugo w taki sposób. Chciał spróbować i powiedział to z pełną świadomością. Zabrzmiało to nader dziwnie w jego ustach, dlatego się zawstydził.
Jego chłopak zakrył buzię wierzchem dłoni. Był zarumieniony po same uszy, a jego oczy błyszczały. Na pewno poczuł się kochany. Musiał, skoro Midoriya wytoczył tak potężne działo. Kto by pomyślał, że tylko tyle wystarczyło, aby poprawić mu humor.
— Dla mnie była to długa drzemka, a ty pewnie bardzo się o mnie martwiłeś. Gdyby tobie coś się stało… pewnie załamałbym się. Jesteś bardzo dzielny — powiedział, po czym założył dłuższe kosmyki włosów za jego ucho. Piegowaty, który akurat skupiał się na drodze, naprawdę wystraszył się nagłego dotyku. Nawet się spiął, ale pozbył się nerwów, uśmiechając się delikatnie.
— Też się załamałem. Cóż, nie będę kłamał… Było mi ciężko, a nawet bardzo ciężko — mruknął cichutko. Naprawdę nie chciał wracać pamięcią do tych okropnych dni, kiedy każdego dnia nachodziły go ataki paniki i strach, że znowu zostanie sam. — Nie musisz się martwić — dodał od razu. — Teraz jest dobrze i to jest najważniejsze. Przy okazji, zauważyłem, że coś cię gryzie. Wszystko w porządku?
Chciał spróbować nawiązać z nim dłuższą rozmowę. Skoro nastolatek rozchmurzył się, może nie będzie z tym problemu.
— Muszę odbyć rehabilitację, dlatego mogę mieć problem ze stałą licencją. Mogą mnie nie dopuścić do egzaminu — odparł. Jego głos był przygaszony. Bohaterstwo było dla niego naprawdę ważne, a los odwrócił się od niego akurat przed niesamowicie istotnym egzaminem.
— To za trzy tygodnie, prawda?
— Ta. Szesnastego marca jest egzamin praktyczny, a dwudziestego piątego zakończenie roku.
Izuku mruknął pod nosem. Nie chciał się wymądrzać w sprawach związanych z bohaterstwem. Nie znał się na tym, plus był nieobdarzony, co jeszcze bardziej wykluczało go z tematu. Trochę mu zajęło szukanie odpowiednich słów pociechy, a gdy w końcu je znalazł, zwrócił się do młodszego.
— Pracuj ciężko, ale obniż sobie poprzeczkę. Prędzej czy później zostaniesz bohaterem. — Nie otrzymał odzewu, a przynajmniej nie natychmiastowego. Bakugo tylko zamruczał, wracając do gapienia się w świat za szybą. Zielonowłosy smutno westchnął. — Jednak jestem tylko zwyczajnym nauczycielem. Powinieneś zapytać o radę swojego wychowawcę lub innego Pro Herosa.
Katsuki zauważył nagły smutek na buzi starszego. Głęboko się nad czymś zamyślił.
— Myślałeś kiedyś, że ta zwyczajność czyni cię kimś wyjątkowym?
Nastolatek zadał bardzo ciekawe pytanie, które może byłoby w stanie zachęcić zielonowłosego do refleksji. Równocześnie, odpowiedź była bardzo prosta.
— Jestem wyjątkowy, ale w negatywny sposób — odparł beznamiętnie. — W tych czasach ciężko być kimś bez Daru.
— Co by to zmieniło, gdybyś miał Dar? — Pytanie zadane przez pasażera miało niemiły wydźwięk. Nauczyciel zmarszczył brwi, zerkając na chłopaka, który ponownie zapatrzył się w pędzące samochody na jezdni. Coś czuł, że nie spodobało mu się jego krytyczne podejście do samego siebie.
Cóż, wiele mogłoby się zmienić, gdyby posiadał owy Dar. Nawet całe jego życie mogłoby ulec zmianie. Posiadanie Daru na pewno sprawiłoby, że w przeszłości nie stałby się popychadłem. Te wszystkie dzieci uczepiły się go tylko z powodu tej jego "wyjątkowości".
— Może byłbym lepszym człowiekiem — powiedział krótko, nie chcąc dłużej nad tym myśleć.
— Ah, pierdolisz głupoty — westchnął ciężko. Kacchan miał go dosyć, czego starszy nie miał mu za złe. — Wiesz... gdybyś nie został nauczycielem, pewnie nie poznalibyśmy się — zagadnął, kładąc rękę na kolanie swojego chłopaka. Była bardzo ciepła, a wręcz wydawała się paląca na skutek nagłego gorąca, które uderzyło w Izuku. — Byłoby szkoda, prawda?
Ręka blondyna zaczęła się powoli wspinać po nodze mężczyzny, którego tętno podskoczyło nieco w górę. Piegowaty przełknął nerwowo ślinę, gdy znalazła się na jego udzie, niebezpiecznie blisko najwrażliwszych miejsc.
— Uhm, Kacchan… prowadzę — przypomniał.
Osiemnastolatek od razu zabrał swoją dłoń, za co kierowca był wdzięczny. Blondyn strzelił palcami, a następnie ziewnął. Znowu zaczął robić się senny.
— Prawie jesteśmy — powiedział po chwili Midoriya. — Mów, gdzie dalej.
Młodszy znowu ziewnął. Do prawdy, Midoriya jeszcze nigdy przedtem nie widział tak bardzo zmęczonego Katsukiego. Gdy tylko wróci do domu, zapewne od razu padnie na łóżko, nie kłopocząc się ze zmianą ubrań.
— Jedź w prawo — mruknął. — Zaraz za rogiem będzie mój dom, a dokładniej pod szesnastką.
— Szesnastka — wymamrotał niewyraźnie pod nosem, skręcając przy tym na skrzyżowaniu.
Faktycznie, numer szesnaście był tuż za rogiem. Widząc wielkość budynku, Midoriya zaniemówił. Zaparkował przed nowoczesnym, imponującym domem, który w jakiś sposób pasował do rodziny Bakugo. Patrząc na wielkość posesji, mógł jedynie pozazdrościć. W końcu on sam ledwo wiązał koniec z końcem i zapewne nigdy nie dorobi się własnego domu.
Okularnik poprosił blondyna, aby został w aucie, a sam wyszedł w celu wyjęcia wózka z bagażnika. Na szczęście, nie miał z tym najmniejszego problemu. Ostrożnie go rozłożył, z nadzieją, że jego zdolność do niszczenia rzeczy nie postanowi się nagle ujawnić. Osiemnastolatek zdążył wyjść z samochodu nim Izuku do końca uporał się z wózkiem. Ich wzrok spotkał się ze sobą, przy czym zielone tęczówki były przepełnione troską i zmartwieniem. Jego chłopak wydawał mu się być bardzo blady.
— Kacchan, miałeś zostać w aucie — jęknął, podjeżdżając wózkiem do Bakugo.
Ten spojrzał krzywo na pojazd prowadzony przez Midoriye. Zdążył zapałać do wózka nienawiścią.
— Nie potrzebuję tego — warknął, chowając ręce w kieszeni.
— Jesteś pewien? — dopytał ostrożnie. W odpowiedzi uzyskał słabe kiwnięcie głową. — W takim razie wniosę go do domu. Nie masz nic przeciwko?
— Nie — wymamrotał. Blade policzki Katsukiego obeszły delikatnym rumieńcem na myśl o tym, że Izuku wejdzie do jego domu. Jednocześnie zaczęła mu towarzyszyć dziwna nerwowość.
Okularnik uśmiechnął się ciepło. Nastolatek ruszył do przodu, a zielonowłosy podążał tuż za nim. Oboje byli świadomi tego, że dom jest pusty, jednak każdy z nich miał inne myśli na ten temat. Blondyn zdążył ułożyć w głowie swój szatański plan, natomiast drugi mężczyzna bał się powrotu rodziców Kacchana. Mógłby się im nie spodobać fakt, że ta dwójka została razem sama. Chociaż z drugiej strony, Mitsuki podeszła do ich związku na luzie, jednak nauczyciel nie miał okazji poznać ojca chłopaka. Izuku nie miał zamiaru martwić się tym na chwilę obecną. Teraz liczył się tylko Katsuki, który zdążył już otworzyć frontowe drzwi.
Weszli do środka. Tak jak Midoriya się tego spodziewał – wnętrze domu było równie wielkie. Co prawda, był to zaledwie przedsionek, ale już teraz mógł powiedzieć, że dom urządzony jest w nowoczesnym, zachodnioeuropejskim stylu.
Blondyn zdjął na spokojnie swoje wierzchnie odzienie razem z butami. Izuku tylko mu się przyglądal, czekając na odpowiednią chwilę, aby się pożegnać. Ku zdziwieniu starszego, osiemnastolatek podszedł do niego i rozwiązał powoli szalik na jego szyi.
— Zostań na chwilę — powiedział, rozpinając następnie guziki w płaszczu Izuku.
— Nie mogę — odparł przepraszająco.
Nauczyciel wiedział, że młodszy potrzebuje odpoczynku. Ba, nawet to widział. Podkrążone oczy i senna postawa Kacchana mówiły same za siebie.
Bakugo rozpiął ten uporczywy płaszcz, który cały czas wchodził mu w drogę. Uśmiechnął się niby niewinnie, a jednak podejrzany błysk w jego oczach wzbudził w okularniku mieszane uczucia.
Osiemnastolatek zbliżył się do swojego chłopaka. Spojrzeli na siebie zaledwie na krótką chwilkę. Wzbudzili w sobie nawzajem poczucie bezpieczeństwa, które pozwoliło zapanować nad ich niespokojnymi sercami. Jeden chciał mieć przy sobie drugiego, a tym razem pieszczochem okazał się być Katsuki. Szybko zbliżył się do niższego, którego zamknął w ciepłym uścisku.
— ...Kacchan? — szepnął niepewnie. Bakugo wtopił czubek zimnego nosa w zagłębienie w szyi okularnika. Ciepłe powietrze łaskotało jego skórę za każdym razem, gdy blondyn powoli je wypuszczał.
— Źle się czuję — westchnął w końcu, tym samym powodując nieprzyjemny ścisk w żołądku drugiego.
Zielonowłosy odsunął go od siebie. Zmartwiony wzrok powędrował w stronę zmęczonych oczu Katsukiego. Dłońmi otulił policzki nastolatka, którego kąciki ust mimowolnie uniosły się ku górze.
— Dobrze wyglądasz — mruknął, dotykając jego czoła.
— Jeżeli zostawisz mnie tutaj samego i coś mi się stanie, moja matka cię zamorduje — powiedział, gładząc między opuszkami palców prawy płatek ucha mężczyzny.
— Zostanę — zaczął z uśmiechem — ale pod warunkiem, że dostanę buziaka.
Katsuki parsknął, jednak już po chwili dał swojemu Izu długiego całusa w policzek.
— Zadowolony?
— Miało być w usta — mruknął, burmusząc się.
Bakugo przewrócił oczami, ale nic nie powiedział. Odwiesił płaszcz nauczyciela na wieszak, a następnie spojrzał na niego. Właśnie rozwiązywał buty.
— Chcesz coś do picia? — zapytał, idąc w głąb korytarza. — Kawa, herbata?
— Nie, dziękuję — odparł grzecznie. Odstawił dokładnie buty i dołączył do młodszego, który stał juś przed schodami.
— W takim razie mój pokój?
Izuku był bardzo ciekawy jak może wyglądać miejsce, w którym ten chłopak spędza większość swojego czasu. Z uśmiechem pokiwał głową, na co Katsuki uciekł wzrokiem w bok. Być może lekko się zdenerwował, ale już po chwili przejął dowodzenie i zaczął wspinać się na pierwsze piętro. Zielonowłosy podążal tuż za nim, przyglądając się, w tym samym czasie, wystrojowi wnętrza. Na ścianach wisiały zdjęcia, którym chciałaby przyjrzeć się z bliska. Nie chciał zdenerwować Kacchana, więc nie skomentował ich.
— Ale bez żadnych sztuczek — powiedział Izuku, ruszając wzdłuż krótkiego korytarza.
— Nic nie obiecuję — zaśmiał się pod nosem drugi.
Wszedł do środka zaraz za nastolatkiem. Pokój był całkiem dużych rozmiarów, jednak panowała w nim prostota. Białe ściany, rozsuwana szafa, biurko, jakiś stolik i kącik do ćwiczeń. Jego uwagę przykuł wielki plakat zawieszony nad łóżkiem. Przedstawiał on ulubiony zespół Kacchana, o którym wspominał kilka razy. Ważnym szczegółem, który od razu zaskoczył piegowatego, był porządek jaki tu panował. Wszystko zdawało się stać na swoim miejscu. Na dodatek, nigdzie nie walały się ubrania czy brudne naczynia jak to u niego w mieszkaniu często się zdarzało.
— Woah — odezwał się, badając wzrokiem każdy kąt pokoju — masz tu taki porządek… Przerażające.
— Jestem perfekcjonistą. Rozgość się — powiedział, siadając ciężko na łóżko. Położył się na krótką chwilę, aby odsapnąć. W tym samym czasie, Midoriya zaczął przyglądać się zdjęciu, które stało na komodzie. — Na co patrzysz?
— Mogę? — zapytał ze słodkim u śmiechem, któremu nie sposób odmówić. Bakugo zgodził się skinieniem głowy. Okularnik od razu usiadł obok niego, pokazując mu zdjęcie. — Ile masz tu lat?
Zdjecie zostało wykonane na tle jeziora. Mały Kacchan stał pomiędzy rodzicami, a w rączkach ledwo utrzymywał wielką rybę. Izuku od razu przemknęło przez myśl, że wybrali się na rodzinne wędkowanie.
— Z pięć — ziewnął, kładąc głowę na barku piegowatego. Nie spodziewał się takiej rzeczy po blondynie. Dzisiaj wyjątkowo się go uczepił, na co nie śmiał narzekać. — Może trochę więcej. Byłem wtedy na rybach ze staruszkiem… Wiedźma dołączyła do nas potem. Pzywiozła ze sobą tort urodzinowy, który razem zjedliśmy.
— Miałeś urodziny?
— Mhm — zamruczał, trącając jego szyję czubkiem nosa. Policzki Izuku obeszły rumieńcem. To w jaki sposób Kacchan przymila się do niego, bardzo się mu spodobało. Nagle, blondyn wyrwał ramkę z rąk mężczyzny i postawił ją na szafkę nocną. Ten chciał zaprotestować, ale zamurowało go, gdy poczuł jak palce nastolatka splatają się z jego własnymi. Ich złączone dłonie były teraz jedyną rzeczą, której się przyglądał. Katsuki tęsknił za nim? Potrzebował jego bliskości? A może chciał mu zrekompensować ten miesiąc rozłąki? Nieważne jaki powód chował się za tymi uroczymi czynami, Izuku był wniebowzięty. — Wspomniałeś, że mieszkałeś w pobliżu, co nie? — Z myśli wyrwał go ciepły głos tuż przy uchu. — Jak się tu znalazłeś?
— Oh — zamruczał pod nosem — przeprowadzałem się trzy razy. Pierwszy był ze względu na pracę mamy, a gdy skończyłem gimnazjum, przeprowadziliśmy się do innej prefektury. Musiała zauważyć, że… uhm, że koledzy z klasy się mnie uczepili.
— Dręczyli cię, prawda? — zapytał, ale Midoriya wybrał milczenie. Już kiedyś opowiadał Bakugo o przykrych sytuacjach, które zaszły w szkole. — Co za skurwiele — warknął. — Dlaczego to robili?
— Ah, nie wiem — westchnął. — Nic im nie zrobiłem. Nawet nie wchodziłem im w drogę. Uczepili się mnie i tyle.
Czerwonooki odsunął się od okularnika, jednak ich ciała pozostały wciąż w bliskim kontakcie. Puścił nawet jego dłoń, a to wszystko z powodu nagłego rozzłoszczenia się.
— "I tyle"? — zapytał z oburzeniem. — Mogłeś to komuś zgłosić. To poważna sprawa.
— Gdybym się poskarżył, miałbym o wiele większe kłopoty. Zresztą, to było dawno temu.
Katsuki nie dawał za wygraną.
— A co z liceum?
Midoriya przeczesał nerwowo włosy palcami. Nie przepadał za rozmowami, które skupiały się na nim, a już szczególnie jeśli tyczyły się one jego niezbyt kolorowej przeszłości.
— Naprawdę chcesz rozmawiać akurat o mnie? — mruknął, nie kryjąc niezadowolenia.
Blondyn oparł się rękoma o materac za sobą.
— Nie będę naciskał. Pomyślałem sobie, że mało mówisz o swojej przeszłości — zaczął, nie spuszczając z niego wzroku choćby na sekundę — a chciałbym wiedzieć o tobie wszystko.
Nauczyciel znowu poczuł żar na policzkach.
— Ni – nie jestem ciekawym tematem do rozmowy, hah — wydukał, a nerwy zaczęły go pochłaniać.
— Dla mnie jesteś.
Przyjemne ciepło zrodziło się w klatce piersiowej starszego, a jego serce zabiło nieco szybciej. Jeszcze nikt nie okazał choćby cienia zainteresowania jego osobą. Katsuki zdążył zrobić to wiele razy, a za każdym z tych razów, Midoriya czuł się coraz bardziej kochany.
Po takich słowach, zgodził się kontynuować.
— W liceum nikogo nie znałem. Starałem się być miły, żeby nie wyjść na jakiegoś ponuraka — zaczął, próbując wrócić pamięcią wstecz. — Pamiętam, że miałem jakąś małą grupę znajomych. Było w porządku, ale w połowie drugiej klasy, wszystko się zmieniło. Nawet jeśli mi nie dokuczali, było mi z jakiegoś powodu o wiele ciężej niż w gimnazjum. Zamknąłem się w sobie, a ludzie, których nazywałem przyjaciółmi, odwrócili się ode mnie bez powodu. Pomyślałem sobie, że jestem dziwny. W ogólniaku nie zwracali uwagi na Dary, a i tak zostałem odrzucony przez innych.
— To głupie — prychnął z irytacją. — Musieli mieć jakiś powód, żeby przestać się z tobą zadawać.
Midoriya wzruszył ramionami.
— Może tak naprawdę mnie nie lubili i stwierdzili nagle, że chcą się mnie pozbyć. ...Może zauważyli, że nie interesują mnie dziewczyny — powiedział beznamiętnie, spoglądając na swoje dłonie. — Wiem, że obgadywali mnie za plecami. Czułem się okropnie i byłem samotny.
Izuku zatonął w mrocznych myślach. Nie przesadziłby, mówiąc, że szkolne lata były piekłem na ziemi. W liceum jeszcze miał ze sobą kilka miłych wspomnień. Tylko na początku… Wraz z wiekiem, doświadczał coraz więcej bólu psychicznego, który stopniowo zamykał go na świat. Strach przed ludźmi, uporczywe myśli, ogromne pokłady niewytłumaczalnego stresu, strach, płacz w poduszkę. Czuł się jak ostatni idiota, jak oferma, która nie potrafi nic osiągnąć. Ledwo dociągnął do końca liceum. Czuł jedynie ulgę, widząc ostatni raz tych fałszywych ludzi, którzy naśmiewali się z niego za jego plecami.
— Hej — Katsuki zwróci na siebie uwagę, całując delikatnie policzek okularnika — ważne, że teraz jesteś szczęśliwy, prawda?
Kacchan miał rację.
— Mhm — odmruknął z uśmiechem. — Gdy opowiadałem to pani psycholog, popłakałem się, haha. Skoro teraz to mnie nie rusza, chyba przestałem się tym przejmować.
— Te dupki nie zasłużyły na twoją przyjaźń.
Blondyn ponownie chwycił za dłoń Midoriyi, która lezała spokojnie na materacu. Spojrzeli na siebie, a ich policzki od razu przybrały intensywniejszego koloru.
Tym razem to Izuku przylgnął do chłopaka, opierając głowę o jego bark. Katsuki objął go, przez co okularnik miał okazję wtulić się w niego jeszcze bardziej. Siedzieli tak w ciszy, którą w końcu przerwał mruk od strony młodszego.
— Co się dzieje? — zapytał cicho, zerkając na twarz swojej sympatii.
— Jestem tak bardzo zmęczony — wymamrotał. Głowa Bakugo bezwładnie wylądowała na ramieniu piegowatego.
— Połóż się.
Jasnowłosy odsunął się, a następnie ciężko westchnął.
— Nie chcę.
— Jesteś smutny — zauważył.
— Po prostu kiepsko się czuję.
Nauczyciel zmarszczył z niepokojem brwi. Katsuki faktycznie nieswojo wyglądał, ale nie wydawało mu się, że ma gorączkę. Dla pewności, przyłożył ponownie dłoń do czoła chłopaka. Nie było rozpalone.
— Hah, szkoda, że nie widzisz teraz swojej miny — zachichotał, czerpiąc przyjemność z dłoni otulającej jego policzek.
— Martwię się o ciebie. — Izuku nie żartował. To jasne, że zaniepokoił się stanem swojego Kacchana. Osiemnastolatek widział jak bardzo się martwi, więc postanowił się położyć. Ułożył się na boku, zarzucając na siebie kołdrę. Midoriya trochę ją poprawił, żeby się upewnić, że jest mu ciepło. — Coś cię boli?
— Głowa — odparł po chwili. — Lekarz mówił, że mogę w najbliższym czasie czuć się gorzej.
Piegowaty pogłaskał go ostrożnie po głowie, mierzwiąc delikatnie włosy. Przyglądał się jak młodszy tuli się do jego ręki ze słabym uśmiechem na ustach. Mógłby tak robić w nieskończoność.
— Gdy wydobrzejesz, przyjdź do mnie na kolację. Możesz zostać na noc. Oczywiście jeśli chcesz.
Nagłe szarpnięcie zachwiało jego drobnym ciałem. Poleciał na Kacchana, który właśnie przyciągnął go ku sobie. Midoriya zdołał się unieść. Miał między rękoma najprzystojniejszego faceta na świecie, który właśnie założył jego włosy za ucho.
— Pytasz czy chcę? — mruknął, zdejmując ostrożnie jego okulary. Pocałował go krótko, aby trochę się z nim podrażnić.
Skoro Izuku zasmakował już ust swojego chłopaka, zapragnął więcej. Próbował osiągnąć swój cel, jednak ten nie pozwolił mu na skradnięcie całusa. Bakugo uprzednio odłożył okulary starszego na szafkę nocną. Ujął w dłonie piegowate policzki mężczyzny, który nieśmiało na niego spoglądał. Krótki oddech tuż przy ustach pobudził jego zmysły. Katsuki nie potrafił się dłużej powstrzymywać. Musnął dolną wargę nauczyciela swoimi ustami w geście zaproszenia. Między nimi doszło do wymiany słodkich, kocich pocałunków, które z czasem zaczęły się pogłębiać. Izuku chciał skorzystać z tej rzadkiej okazji bycia na Kacchanie i trochę się nim pobawić. Niestety, jeden dotyk ze strony leżącego sprawił, że od razu przegrał i oddał mu się w całości. Duże dłonie blondyna chwyciły za jego tyłek, dodając odrobinę pikanterii do pocałunku.
— Mam rozumieć — wyszeptał Midoriya w przerwie między całusami — że jesteś chętny?
— Żebyś, kurwa, wiedział — wymruczał w słodkie usta Izuku, na których złożył ostatniego buziaka. — Chodź tu. Leż ze mną — zachęcił, uchylając mu kołdry.
— Nie mogę, Kacchan.
— Możesz — powiedział, łapiąc go za rękę. — Nie każ się prosić. Tylko na pięć minut.
W końcu postanowił skorzystać z zaproszenia. Wskoczył pod kołdrę i od razu wtulił się w swojego chłopaka, który cmoknął go w czoło. Midoriya zauważył, że nastolatek pragnie przytulić się do niego, co z chęcią mu umożliwił. Głowa blondyna spoczęła na klatce piersiowej piegowatego, którego serce zabiło szybciej z nerwów. Niepewnie zaczął głaskać po włosach młodszego, który raz na jakiś czas zamruczał pod nosem. Podobało mu się, więc zielonowłosy nie miał zamiaru przestać. Czynność ta rozluźniła Bakugo na tyle, że nie potrafił dłużej walczyć z ciężkimi powiekami, domagającymi się odpoczynku.
— Jeszcze nigdy tak bardzo się do mnie nie kleiłeś — wyszeptał starszy, którego kąciki ust mimowolnie uniosły się w górę.
W odpowiedzi, osiemnastolatek wymamrotał coś niezrozumiale pod nosem. Sen zaczął powoli go zabierać.
— Bicie twojego serca… uspokaja mnie — zamruczał w jego pierś. Owinął nogę wokół bioder Midoriyi, chcąc być bliżej. — Po prostu się zamknij — ziewnął — i śpij.
— Kacchan?
Zasnął, a Izuku nie miał serca go rozbudzać. Już po chwili usłyszał cichutki, spokojny oddech, który sam mógłby go utulić do snu. On jednak wolał czuwać.
Nie miał zamiaru narzekać na ciężar ciała Kacchana, czy na gorąc, który powoli zaczął odczuwać. Przecież tak bardzo mu tego brakowało. Jego ciepła, zapachu i obecności. Tak cholernie za nim tęsknił, a teraz nareszcie mógł doświadczyć tych drobnostek, które traktował jak swój największy skarb.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top