*Rozdział 7 ~ 8*

Ostatni rozdział został opublikowany dokładnie siedem miesięcy temu... Przepraszam! :'c Nie wiedziałam, że ktoś to jeszcze czyta ;;

Rozdział jest bardzo krótki, chcę nim tylko jakoś ruszyć tą książkę. Następny będzie o wiele dłuższy :3

- Już jestem! - krzyknęła niechętnie Larissa, zdejmując buty w przedpokoju. Jednak nikt jej nie odpowiedział. - Halo, jesteście? - zapytała, wchodząc po chwili przebrana do salonu.

Ten widok kompletnie ją rozczulił. Jej rodzice spali razem na rozłożonej kanapie, przytuleni do siebie. Dziewczynka natychmiast się wepchnęła pomiędzy nich. Wyciągnęła swój telefon, po czym zaczęła przeglądać swoje zdjęcia z Andrew. Uśmiechnęła się w duchu, kiedy najlepsze według niej zdjęcie ustawiła sobie na tapetę blokady.

***

Od poznania Herobrine'a przez dziewięciolatkę minęło kilka miesięcy. Po za ciągłą rutyną trwającą przez pięć dni w tygodniu nic się nie działo ciekawego w życiu dziewczynki, jak i jej rodziców. Do czasu.

Pewnej nocy Josh nie mógł zmrużyć oka, kręcił się po salonie rozmyślając nad niedawnym incydentem w jego życiu.

Cholera, o czym ja zapomniałem? - to pytanie dręczyło go niemiłosiernie, do momentu, kiedy usłyszał pewien dźwięk. Była to spokojna melodyjka dochodząca z pokoju Larissy. Postanowił sprawdzić co się tam dzieje.

Kiedy wszedł do pokoju dziewczynki melodyjka nagle ucichła. Zdziwiony niebieskooki podszedł do łóżka rudowłosej, przyglądając jej się jak słodko śpi. Westchnął cichutko, uśmiechając się pod nosem. Chciał już opuścić pomieszczenie jednak melodyjka znów zaczęła grać.

Mężczyzna rozejrzał się po pokoju, natrafiając wzrokiem na włączony ekran telefonu jego córki. I wszystko jasne... - przewrócił oczami, podchodząc do półki, na której leżało użądzenie. Wziął je do ręki, patrząc na ekran.

- Ah ta dzisiejsza młodzież... - wypsnęło mu się, widząc wielki biały napis „Amanda 5b”. Odebrał podirytowany. - Nie powinnaś już spać o tej porze? Zdajesz sobie sprawę, która jest godzina? - szeptał do telefonu, uzyskując dość szybką odpowiedź po drugiej stronie. - Nie chcę ci robić kazania, i tego nie zrobię. Lari śpi, jeśli chcesz możesz do niej dzwonić o normalnych godzinach, a nie, o trzeciej w nocy. Pozdrów mamę. - i tym zakończył swoją wypowiedź, rozłączając się. Westchnął, mając zamiar odłożyć telefon na swoje miejsce.

Jednak coś go powstrzymało.

Była to tapeta blokady urządzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top