I need you
Olivia i Jungkook leżeli nieruchomo w łóżku, ale ich umysły nie mogły odpocząć. Za każdym razem, gdy zamykali oczy, powracały do nich obrazy masakry, której byli świadkami. Krwawe sceny i okropne dźwięki prześladowały ich jak koszmary, które nie chciały dać im spokoju.
Jungkook wzdychał cicho, a jego czoło było pomarszczone z niepokoju.
-To wszystko jest... przerażające- westchnął, a jego głos był niski i stłumiony.
Olivia przycisnęła dłonie do ust, próbując powstrzymać drżenie.
- Nie mogę przestać myśleć o naszych przyjaciołach... O tych okropnych scenach- wyszeptała głosem złamanym od emocjonalnego wstrząsu.
Serce waliło jej, a każdy oddech był jak cios nożem. Nie mogła uwierzyć, że była świadkiem takiego koszmaru, że widziała taką krwawą masakrę na własne oczy. Widzieli przyszłość, ale czy aby na pewno.
Jungkook przytulił ją do siebie, starając się jej ulżyć.
- Jesteśmy razem, Olivia. Musimy sobie pomóc przejść przez to -powiedział, a jego głos był pełen determinacji.
Olivia wtuliła się w niego, szukając pocieszenia w jego objęciach. Wiedzieli, że muszą sobie nawzajem pomóc, że muszą być dla siebie oparciem w tych trudnych chwilach. Bo tylko wspólnie mogli pokonać koszmar, który ich prześladował. Wspólnie mogli stawić czoła przepowiedni, która ciążyła nad nimi.
Dziewczyna leżała w łóżku, zastanawiając się nad ostatnimi wydarzeniami. Obrazy masakry w piekle wracały do niej jak upiorny film, a jej serce wciąż biło szybko z przerażenia.
Jeon, który zazwyczaj był chłodny i pewny siebie, teraz wydawał się bardziej empatyczny i delikatny. To sprawiło, że Olivia czuła się trochę zagubiona. Choć z jednej strony doceniła tę zmianę, z drugiej strony zastanawiała się, co ją spowodowało i czy to na pewno był prawdziwy Jungkook.
Nagle, Jungkook złapał jej dłoń i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Olivia, wiem, że ostatnie wydarzenia były dla nas obu traumatyczne. Chcę, żebyś wiedziała, że jestem tutaj dla ciebie, zawsze- powiedział, jego głos był miękki i pełen troski.
Olivia spojrzała na niego z dziwnym uczuciem.
- Jungkook, to naprawdę dziwne. Nie jesteś taki, jak zazwyczaj. To... miłe, ale też intrygujące- odpowiedziała, próbując wyrazić swoje myśli.
Chłopak skinął głową, ale spojrzał na nią z nutą niepewności.
- Czy... czy to źle? Że jestem inny?
Olivia westchnęła lekko, próbując wyrazić swoje uczucia.
- Nie, nie jest źle. To tylko... dziwne. Ale... w jakiś sposób, podoba mi się ta twoja strona. Jest coś w niej, co sprawia, że czuję się bezpieczniejsza- powiedziała szczerze.
Spojrzał na nią z wdzięcznością.
- Dziękuję, Olivia. To dla mnie ważne, żebyś to wiedziała- powiedział, a potem, po chwili milczenia, dodał - ale jeśli chcesz, mogę wrócić do swojego starego ja. Chamskiego, aroganckiego... tak jak na początku.
Olivia spojrzała na Jungkook'a z wyraźnym zainteresowaniem, gdy ten zaproponował powrót do swojego dawnego, bardziej chamskiego zachowania. Jej serce zabiło mocniej, a ciało napełniło się nieoczekiwaną ekscytacją. Wiedziała, że może to brzmieć dziwnie, ale ta jego strona, pełna ognia i wyzwania, podobała się jej.
- Czasem mi tego brakowało- wyznała, unosząc lekko brwi z wyrazem uwodzicielskiej pewności siebie.- ta twoja zgryźliwość... Chamskość... jest czymś, co mnie naprawdę nakręca.
Demon westchnął z ulgą, rozumiejąc intencje Olivii.
- Cieszę się, że to mówisz- odpowiedział, z uśmiechem, który miał w sobie nutę nieokiełznanej zuchwałości- myślę, że mogę zaspokoić twoje oczekiwania.
Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi, czując, jak adrenalina buzuje w jej żyłach. Wiedziała, że ich związek musi być pełen życia, emocji i ostrości, aby oboje byli w stanie naprawdę czerpać z niego satysfakcję.
- To dobrze- powiedziała z przekonaniem - potrzebujemy tej ostrości w naszej relacji. Waniliowy związek nie jest dla nas.
Jungkook przytaknął, rozumiejąc jej słowa. Wiedział, że ich związek musi być tak intensywny i pełen emocji, jak oni sami. Bez ostrości nie czuliby się kompletni. Nie skomentował jej słów o związku, ponieważ nie był gotowy o tym mówić, ale czuł, że to właśnie pomiędzy nimi się tworzy.
Gdy już prawie udało im się zasnąć, do pokoju demona wtargnął Jimin, zaniepokojony wydarzeniami na szkolnym dziedzińcu. Bez zbędnych słów wyciągnął ich z łóżka, by również byli świadkami sceny, jaka tam miała miejsce.
Olivia wstała z łóżka, ledwo otwierając oczy, i spojrzała na Jimina z dezorientacją.
- Co się dzieje? - zapytała, próbując zrozumieć, co wywołało tak nagłą interwencję.
Jungkook, choć lekko rozdrażniony przerwaniem jego snu, również podniósł się z łóżka i zaczął robić się bardziej czujny.
- Jimin, co się stało?- zapytał, a ton jego głosu był nieco zimny i ostry.
Demon spojrzał na nich z poważną miną.
- Na dziedzińcu jest coś niepokojącego. Musicie to zobaczyć- powiedział, wyciągając im ręce, by poprowadzić ich na zewnątrz- matka Olivii się zjawiła i robi jakąś awanturę dyrektorowi.
Olivia i Jungkook spojrzeli na siebie z niedowierzaniem, a potem poszli za Jiminem, gotowi stawić czoła temu, co ich tam czekało. Wiedzieli, że jeśli przyjaciel był na tyle zaniepokojony, by ich obudzić, to musiało to być coś naprawdę poważnego, a samo wspomnienie o kobiecie upewniło ich w tym przekonaniu.
Kiedy dotarli na dziedziniec, natychmiast zobaczyli, jak na środku tłumu kłócili się dyrektor szkoły i matka Olivii. Oboje stali naprzeciwko siebie, emanując różnymi emocjami- dyrektor wyglądał na zdenerwowanego, a matka Olivii była pełna determinacji i gniewu.
Wokół nich zgromadziło się spore grono gapiów, głównie składających się z aniołów, których jasne, promienne figury wyróżniały się w blasku księżycowego światła. Anioły patrzyły na konflikt z wyrazem troski i zainteresowania, ale ich obecność dodawała także napięcia i tajemniczości.
Dyrektor szkoły, w swym eleganckim ubraniu, w którym widać było nutę frustracji, krzyczał na matkę Olivii, próbując obronić swoje stanowisko. Matka Olivii, w swoim prostym, ale zdecydowanym stroju, nie ustępowała, odpowiadając mu z równą stanowczością i werwą.
Anioły wokół nich patrzyły z zainteresowaniem i troską, emanując cichym blaskiem, który dodawał dramatyzmu sytuacji.
Jimin wskazał na kłócących się dorosłych.
- To się dzieje od kilku godzin. Anioły zebrały się tu, by rozwiązać tę sytuację, ale na razie bezskutecznie- wyjaśnił, wskazując na szereg prób interwencji innych aniołów, które były odrzucane przez obu kłócących się ze sobą.
Olivia i Jungkook, patrząc na ten widok, czuli, jak napięcie w powietrzu wzrasta, a atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Nie spodziewali się, że tak szybko znajdą się w centrum tego konfliktu, ale teraz musieli zdecydować, jak się zachować w obliczu tej napiętej sytuacji.
- Miałeś nie dopuścić do tego, by moja córka trzymała z demonami!
- Elena- powiedział spokojnie Fencio, gdy dostrzegł córkę kobiety wśród tłumu- ona podejmuje własne decyzje. To jej życie.
- Jestem jej matką! Mam prawo zdecydować o jej życiu!
Olivia poczuła, jak w niej gotuje się fala gniewu i goryczy, gdy usłyszała, jak matka chce kontrolować jej życie. Długimi, ciężkimi krokami zbliżyła się do miejsca, gdzie matka prowadziła gorączkową dyskusję z dyrektorem szkoły.
- Przestań! - krzyknęła, wyciągając ręce przed siebie, by zwrócić uwagę wszystkich zgromadzonych na siebie- nie jesteś moją matką od tamtego dnia, kiedy musiałam patrzeć, jak umierasz! - jej głos był nasycony goryczą i złością, a oczy płonęły gniewem.
Matka Olivii, spojrzała na nią zaskoczona i zdezorientowana, ale z przerażeniem w jej oczach widziała również odgłosy przeszłości, które powracały, by dręczyć ją ponownie.
- Nie możesz mi mówić, co mam robić, jak żyć! To moje życie, a ja sama podejmuję decyzje! - kontynuowała Olivia, czując, jak w niej wrze fala emocji- nie pozwolę ci nad sobą zapanować!
Jej słowa były jak płomień ognia, który rozdzierał ciszę i wprowadzał chaos w tę spokojną, ale napiętą atmosferę na dziedzińcu. Teraz, z oczami pełnymi złości i determinacji, Olivia czuła, że musi stanąć w obronie swojej wolności i swojego prawa do własnego życia.
Wystarczyło, że przepowiednie, które towarzyszyły jej od momentu pojawienia się w szkole, odbierały w pewien sposób jej wolność. Od samego początku była zakładniczką własnego przeznaczenia, które ustaliło jej sposób życia i kierowało każdym krokiem, który stawiała. Każde słowo zapisane w księdze, każda wizja przyszłości, krępowały ją i wiązały jej ręce, nie dając swobody wyboru czy samodzielnego działania.
Przepowiednie wyznaczały drogę, którą miała podążać, z góry narzucając kierunek, który musiała obrać. Nie było miejsca na marzenia czy osobiste aspiracje, bo wszystko było już zapisane w tych starożytnych proroctwach, które zdawały się rządzić jej życiem.
Dla Olivii to było jak żyć w złowieszczym labiryncie, z którego nie było ucieczki. Każdy wybór, każda decyzja, były już dawno zaplanowane i odgórnie narzucone. A teraz, stojąc przed swoją matką, poczuła, że musi zerwać te kajdany, musi wyrwać się z tego szponów przepowiedni, które ściągnęły na nią swój mroczny cień.
Dziewczyna przypomniała sobie słowa ostatniej przepowiedni, która głosiła, że w dniu bitwy ostatecznej zwróci się do swojej matki z pomocą i będą razem walczyć. Ale w jej sercu nie było wiary w te słowa. Darzyła swoją matkę ogromną nienawiścią, która zakorzeniła się tam od dawna, jak ciernie zadane przez los.
Przepowiednia wydawała się jedynie złudzeniem, chwytem ostatniej nadziei, który miał ukoić jej cierpienie i zagłuszyć gniew, ale nie mogła zaakceptować myśli o tym, że kiedykolwiek podniesie rękę, by prosić o pomoc tę, która sprawiła jej tyle bólu.
Nawet w obliczu groźby ostatecznej bitwy, w którym miała być stawiana, w obliczu nieznanych sił i zagrożeń, nie mogła uwierzyć, że znalazłaby w sobie siłę, by zwrócić się o pomoc właśnie do niej. Jej serce było pełne zawiści i żalu, a wspomnienie krzywdy, którą wyrządziła jej matka, było jak cios ostrza tnącego przez tkankę wspomnień.
Ale mimo wszystko, choć z trudem, musiała stawić czoła tej przepowiedni, która rzucała na nią cień niepewności i niechęci. Czy w dniu ostatecznej bitwy będzie gotowa na takie zjednoczenie, które zdawało się być nie do pomyślenia? Czy zdoła odwrócić swoje serce od nienawiści, by zawalczyć u boku kobiety, której nigdy nie mogła wybaczyć? Te pytania krążyły w jej umyśle, nie pozwalając na spokój w obliczu nadchodzącej próby.
Olivia, stojąc wśród tłumu i patrząc na matkę, poczuła, że musi wykrzyczeć swoje uczucia, choćby to miało być ostatnie, co zrobi w swoim życiu.
Wściekła Olivia odeszła z miejsca wydarzenia, pozostawiając za sobą tłum i krzyki, które płynęły zza jej pleców. Jej kroki były szybkie i zdecydowane, a w sercu tliła się nadal ta sama gorąca fala gniewu, której nie potrafiła ugasić.
Jungkook, stojąc tam, gdzie jeszcze przed chwilą królował chaos i spór, spojrzał na odchodzącą Olivię z przerażeniem w oczach. Wiedział, że musi iść za nią, musi być obok niej w tym trudnym momencie, nawet jeśli wiedział, że jej gniew był tak wielki, że mogła nawet odrzucić jego wsparcie.
- Olivia! - zawołał, krocząc za nią szybko, ale ostrożnie - Czekaj!
Jego głos był pełen troski i zaniepokojenia, gdy próbował dotrzeć do niej, próbując złagodzić jej gniew i uświadomić jej, że nie jest sama w tej walce. Ale w sercu wiedział, że musi zachować ostrożność, bo jej gniew był jak płonący ogień, którego nie można było gasić.
Olivia zatrzymała się gwałtownie i obróciła się w stronę Jungkook'a, a jej oczy płonęły intensywną czerwienią, jakby ogień wewnątrz niej był gotowy wybuchnąć na zewnątrz. Jej spojrzenie przeszywało chłopaka jak grot ostrza.
- Jeśli masz w planach być miły i wspierać mnie, możesz sobie odpuścić!- wykrzyknęła, a jej głos przesiąknięty był gniewem i frustracją- nie potrzebuję twojej litości ani twojej pomocy! Nikt nie jest w stanie zrozumieć, co czuję!
Jungkook cofnął się nieco, przerażony intensywnością jej emocji.
- Ale Olivia, ja tylko...
- Oni wszyscy... wszyscy...- przerwała mu, jej słowa były przerywane krótkimi pauzami, gdy walczyła z własnymi myślami- niech będą przeklęci! Nikt nie zasługuje na moją łaskę! Nikt!
Chłopak w milczeniu przyglądał się jej, czując się bezsilny wobec jej wybuchającej fali gniewu. Wiedział, że teraz nie jest czas na dyskusję ani próby uspokojenia. Olivia musiała przejść przez swoje emocje sama, a on musiał być jedynie obok, gotowy na wypadek, gdyby potrzebowała wsparcia.
Jungkook, bez większego zastanowienia, podszedł bliżej do Olivii i delikatnie złapał jej twarz w dłonie. Spojrzał jej głęboko w oczy, próbując zobaczyć w nich choćby iskierkę spokoju. Wiedział, że to, co teraz zrobi, może być ryzykowne, ale musiał jakoś oderwać ją od jej gniewu i przemyśleń.
Gdy ich spojrzenia się spotkały, odnalazł w jej oczach niepokój, ale także pragnienie ulgi. Zbliżył się powoli, czując, jak serce bije mu gwałtownie w piersi. Ich wargi zetknęły się w miękkim, pełnym namiętności pocałunku, który miał odciągnąć ich myśli od trudnych chwil.
Była to chwila, w której zapomnieli o całym świecie wokół nich. Jungkook czuł, jak ciało dziewczyny relaksuje się pod jego dotykiem, jak jej dłonie wędrują po jego plecach, przyciągając go bliżej. Był to pocałunek, który miał w sobie magię spokoju i pożądania, jednocześnie łagodzący ich napięcie i przynoszący ulgę.
Kiedy się oderwali, ich oddechy były przyspieszone, a spojrzenia wciąż zatopione w sobie nawzajem. Byli blisko, a uczucie, które ich połączyło w tym właśnie momencie, było silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Teraz wiedzieli, że nawet w najtrudniejszych chwilach mogą znaleźć w sobie siłę, by przetrwać, gdy tylko są razem.
Dyrektor stanął w milczącym szoku, patrząc na scenę przed sobą. Jego spojrzenie przenikało głęboko, niczym ostry nóż, skupione na uczniach łamiących zakaz, który od wieków istniał w szkole dla demona i aniołów. Była to zasada o fundamentalnym znaczeniu, głosząca, że demony i anioły nie mogą się spotykać z Nierozpoznanymi, a Oliwia w świetle prawa boskiego była właśnie taką istotą. To prawo boskie było traktowane tutaj święcie, a złamanie go mogło przynieść poważne konsekwencje.
Jungkook, odczuwając ciężar odpowiedzialności, poczuł jak jego serce, wali mocniej, kiedy ich niegrzeczne działania zostawały ujawnione przed dyrektorem. Jego spojrzenie spotkało się z tym surowym i pełnym oburzenia spojrzeniem dyrektora.
- Dyrektorze...- zaczął Jungkook, próbując znaleźć jakiekolwiek słowa usprawiedliwienia, ale wiedząc, że nie ma usprawiedliwienia dla ich postępowania.
- To nie jest miejsce na wyjaśnienia- powiedział surowo, jego głos przesiąknięty był niezadowoleniem- wasze zachowanie jest złamaniem jednej z najważniejszych zasad tej szkoły.
Olivia czuła się jakby była przygniatana przez ciężar wstydu i winy. Wiedziała, że nie ma już odwrotu, że zostali przyłapani na gorącym uczynku, który może mieć poważne konsekwencje. Odruchowo sięgnęła po dłoń Jungkook'a, czując potrzebę wsparcia w tej trudnej chwili.
- Wszystko to twoja wina!- krzyknęła, czując, jak gorąca fala gniewu wylewa się z jej wnętrza.- Nienawidzę cię za to, co zrobiłaś! Za każdy ból, który mi sprawiłaś! Za każdą chwilę cierpienia, przez którą musiałam przejść z twojego powodu!
Jej słowa były pełne żalu i rozpaczy, ale przede wszystkim nienawiści, która płonęła w jej sercu jak płomień nieokiełznanej furii. Nie było w niej miejsca na przebaczenie czy pojednanie, bo każda myśl o tym, co jej matka jej zadała, paliła ją jak żar.
- Jesteś niczym dla mnie! Niczym!- kontynuowała, czując, jak słowa wyrywają się z jej gardła niczym strzały z łuku- chcę cię tylko zobaczyć ostatni raz, by zobaczyć, jak zostaniesz pochłonięta przez ogień piekieł, w którym na zawsze powinnaś zostać! Nie wiem jakim cudem zostałaś aniołem! Jak widać, niebo nie wie, co robi, zatrudniając takie potwory jak ty!
Jej głos był przesiąknięty goryczą i gniewem, a spojrzenie, które kierowała w stronę swojej matki, było pełne zimnej, lodowej determinacji. Nie było już drogi powrotu do miłości czy pojednania - teraz była tylko ona i jej niepohamowana nienawiść, której nie zamierzała już dłużej tłumić.
Od Autorki: Udało mi się napisać dla was kolejny rozdział. Trzeci dzień z rzędu. Zapraszam również na moją tablicę, gdzie czeka na was bardzo ważne pytanie, które zapewne was ucieszy!
Czytelniku! Proszę zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to co tworzę Ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top