(!) 10 (!)

Nadszedł wieczór..

Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym rozkazałem lokajowi wejść do środka. Poprawiłem kołnierzyk swojej białej koszuli, która nieco przydługa zasłaniała moje bokserki.

Victor posłusznie wszedł do środka zamykając za sobą drzwi na klucz. Kątem oka zobaczyłem czy dostosował się do mojej prośby. Miał przyjść ubrany nieformalnie, zwyczajnie jak na zwykłe przyjacielskie spotkanie. Chcę mieć tą radość z rozbierania go aż do ostatniej rzeczy, która na nim się znajdzie.

Ubrany był w lekką, czarną bluzę z trochę zbyt długim rękawem, który zaciskał w dłoniach. Zwykłe jeansowe spodnie z mocno owiniętym paskiem oraz szare trampki, przez które wyglądał bardziej jak nastolatek. 

- Postarałeś się, Nikiforov. - zagryzłem wargę jeszcze raz dokładniej mu się przyglądając. - Gotowy na swoją karę? - zapytałem podchodząc do niego.

- Tak, Panie. - ukłonił się nisko. Prychnąłem pod nosem.

- Znowu łamiesz rozkaz. - mruknąłem popychając go w stronę łóżka. - Aż prosisz się by Cię zbić jeszcze mocniej.

Pchnąłem go na materac, a sam zawisłem nad nim wpatrując się w niego pożądliwym wzrokiem. Srebrnowłosy nachylił się do mnie chcąc mnie pocałować. Cmoknąłem go w usta, po czym zostawiając go z niedosytem zniżyłem się nieco do jego brzucha. Podwinąłem bluzę odsłaniając jego nagi tors. Jego ciało... Rozpalało mnie od środka. Było wręcz idealne. Idealne dla mnie.

Złożyłem na tego brzuchu mokry pocałunek. Victor zasłonił ręką swoje usta by stłumić jęk. Uśmiechnąłem się pod nosem. Językiem zacząłem kreślić mokry ślad, który piął się coraz wyżej wraz z bluzą mężczyzny.

- Oh.. Nie... Nie tam..

- Czy ktoś w ogóle prosił Cię o komentarz? - zaśmiałem się językiem dotykając jego sutka. Anioł wygiął się przeciągle przy tym jęcząc. - Jesteś aż taki wrażliwy?

Ściągnąłem z niego bluzę i usiadłem na nim w rozkroku. Nachyliłem się do jego obojczyka wgryzając się w niego. Victor mruknął przeciągle, gdy zlizywałem krew która wypłynęła z rany. Dłońmi błądziłem po jego umięśnionym torsie. Nie było nawet kawałeczka skóry, którego bym nie zbadał swoim dotykiem. Przejechałem językiem po jego żuchwie aż do ucha, które ugryzłem. Gdy mężczyzna mruknął z zadowolenia odsunąłem się od niego posyłając mu pytające spojrzenie.

- Jesteś masochistą? - uniosłem wysoko brew. Srebrnowłosy uśmiechnął się nieznacznie. - Czyli tak...

- Nie jestem masochistą.. - zaprzeczył. - Chcę godnie znieść swoją karę

- Więc to tak.. - prychnąłem pod nosem schodząc z jego brzucha. Wstałem z łóżka i podszedłem do komody naprzeciw. Otworzyłem  jedną z szafek. Wyciągnąłem z niej sznurek rzucając w mężczyznę oraz bicz, który zarzuciłem sobie na ramię. Odwróciłem się do zszokowanego srebrnowłosego zawadiacko opierając się o mebel. - Mogę Cię zapewnić, że po tym co się zaraz wydarzy, zechcesz zostać masochistą.




Kolejny głośny krzyk wydany przez Nikiforova rozniósł się po pomieszczeniu, gdy uderzyłem go pejczem w plecy. Ścisnąłem dłonią jego pośladek i nachylając się pocałowałem jego kość ogonową. Jego całe plecy miały zaczerwienienia w postaci czerwonych kresek po uderzeniach. Sznurek, który oplotłem mu wokół szyi zwisał bezwładnie. Moje ubrania jak i Victora leżały porozwalane na podłodze w wyniku mojego zamaszystego wyrzucania przedmiotów zbędnych oraz niepotrzebnych. 

Odwróciłem go na plecy. Po jego zaczerwienionej twarzy spływały kropelki potu. Przejechałem biczem po jego brzuchu. Zadrżał pod wpływem jego dotyku. Victor już dawno był na skraju wytrzymałości. Końcówka pejczu przejechała po jego nabrzmiałym członku. Usatysfakcjonowany odrzuciłem na bok moje ukochane narzędzie, wstałem z łóżka, po czym wróciłem po chwili z zagotowaną wodą w czajniku.

- C-co chcesz zrobić? - spanikowany głos Victora rozszedł się po sypialni. Usiadłem na nim w rozkroku powodując ociekanie się naszych penisów.

- Nic takiego Aniołku. - mruknąłem.

- No właśnie widzę... - wybełkotał mniej pewnie. Nachyliłem czajnik, a wrzątek powoli wylewał się na jego klatkę piersiową, brzuch, a także sutki. - Ahh!

Zsunąłem się nieco na jego biodra. Złapałem w dłoń jego męskość wykonując mocne i powolne ruchy. Nikiforov był naprawdę bardzo blisko dojścia. Z każdą kolejną chwilą wyginał swoje ciało w łuk sapiąc przy tym czułymi słówkami.

- Yuri! Je- stem... Nie.. Wytrzymam... AH! - wrzasnął spuszczając się na moje podbrzusze. Wyszczerzyłem się widząc go tak bezbronnego. Dłonią starłem jego spermę, a następnie zlizałem z palców.

- Victor.. Jesteś taki słodki. - stęknąłem nachylając się do niego i namiętnie go całując.

Anioł zatopił swoje ręce w moich czarnych włosach przyciągając mnie bardziej do siebie. Jedną dłonią gładziłem go po policzku, a drugą bawiłem się zakreślając kółka wokół jego brodawek. Rozszerzyłem nasze usta pozwalając językom tańczyć do ich własnego rytmu. Ta chwila była tak zmysłowa, tak erotyczna, że sam pocałunek doprowadzał mnie do szaleństwa.
Oderwałem się od niego. Wybacz Victor, ale tutaj jedynym dominującym jestem ja.
Zamaszystym ruchem obróciłem go z powrotem na brzuch. Poprawiłem go sobie doprowadzając mężczyznę do pozycji, w której najlepiej będzie mi działać. Chwyciłem na zwisający sznurek ciągnąc go do siebie. Niebieskooki pisnął przeciągle odrzucając głowę w tył. Uśmiechnąłem się zawadiacko po czym jednym płynnym ruchem wbiłem się w niego bez zbędnych przygotowań. Głośny krzyk jaki z siebie wydobył mógł wybudzić ze sny zimowego niedźwiedzia. Szarpnąłem go ponownie zadając soczystego klapsa w pośladek. Czując napływającą w moich żyłach ekstazę zacząłem się powoli w nim poruszać.
Jęki jakimi zostałem obdarowywany chłonąłem z największą rozkoszą oddając się chwili. Oh Victor, jestem pewny, że zgrzeszyłem bardziej niż miliony ludzi na świecie razem wziętych. Gdybym spotkał Cię wcześniej, gdyby wygnali Ciebie o wiele szybciej.. Dzisiejszy dzień nie byłby Twoją karą, a zwyczajnym dniem tak jak każdy inny, a nasza przyjemność byłaby jedną z wielu.

- Yu-yuri.. - zmarszczyłem czoło i pociągnąłem sznurek do siebie tak, że twarz Victora była tuż przy mojej.

- Dlaczego płaczesz? - zapytałem oniemiały, gdy łzy spływały po jego zaróżowionych policzkach. - Victor? Masz dość kary?

- Nie! To po prostu... - puściłem go przez co opadł na łóżko wciąż mając wypięty tyłek z moim penisem w środku. Zagryzł palec u swojej ręki. - To jest takie przyjemne.

Zamrugałem kilka razy. Prychnąłem pod nosem i powróciłem do swoich szybkich oraz rytmicznych ruchów bioder. Chwyciłem jego członka zaczynając silnie ruszać dłonią. Naprawdę jesteś masochistą Victorze...

Wykonywałem ostatnie intensywne i głębokie ruchy. Z ogromną satysfakcją klepnąłem do w pośladek. 

- Tak! Oh, tak! - sapnął dochodząc. Ja jednak nie zamierzałem zaprzestać swoich ruchów. - Yuuuri!!!

- Jest Ci dobrze? - zapytałem mrucząc nad jego uchem.

- Tak! - jęknął.

Nie mogąc już powstrzymać tego napięcia w moim podbrzuszu spuściłem się ze wszystkiego w jego wnętrzu. Długo po tym nie zamierzałem z niego wychodzić. Miałem nadzieję, że moja sperma zostanie w nim do końca.

- Muszę Ci powiedzieć Victor, że pieprzenie Ciebie to sama przyjemność. - wyszczerzyłem się. Srebrnowłosy spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem, gdy opuściłem jego wnętrze.

- Moja kara...

- Mało Ci? - zachichotałem. Mężczyzna uniósł się nagle schodząc do parteru. - Co ty ro.. Awh...

Zasłoniłem swoje usta dłonią, gdy ten zaczął ssać czubek mojego penisa. Wolną ręką chwyciłem za sznurek ciągnąc go aż do mojej twarzy.

- Brakuje Ci rżnięcia?! - warknąłem wkurzony, na co on uśmiechnął się wstydliwie.

- Chcę pokazać jak Cię kocham. - powiedział z iskierkami w oczach, całując mnie w usta. W szoku spoglądałem na jego zamknięte powieki. Kocham? Mnie? On? Co?


***

Hey!

Hello Its Meeee...

XD Zostawiam wam rozdział jeszcze dziś :P

Dziękuję Wam za wszystko i za cierpliwość w czekaniu ^^

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top