Don't leave me
Jack spojrzał na nich ze swoimi czerwonymi oczami, które iskrzyły złowrogo w świetle ogniska. Jego usta wykrzywiły się w makabrycznym uśmiechu, który wywołał dreszcze na plecach Oliwii i Jungkooka.
- Ach, to tylko wy. Olivio, cieszę się, że znów cię widzę- szepnął Jack, jego głos przeszywał przestrzeń, jak nóż tnący przez ciszę. - Ale czy musiałaś przyprowadzać jego ze sobą?
Oliwia spojrzała na Jacka z determinacją i odwagą. Choć serce biło jej coraz szybciej, a strach wypełniał jej wnętrze, nie zamierzała się poddać.
- Tak- odpowiedziała zdecydowanie. - Nie pozwolimy ci zniszczyć naszych przyjaciół. Jesteśmy razem i razem będziemy walczyć, by ich uwolnić.
Jungkook podniósł się na nogi obok Oliwii, gotowy do walki. Jego spojrzenie był pełne zdecydowania i męstwa, gotowe stawić czoło temu złu.
- Jesteśmy gotowi cię zniszczyć- dodał, wzmacniając słowa Oliwii – pożałujesz tego, że zadarłeś z nami.
Jack zaśmiał się złowieszczo, jego śmiech wypełnił las mrocznym echem, jakby odzywało się samo zło natury.
- Cóż, to naprawdę zabawne- mruknął, patrząc na nich z wyższością. - Ale czy jesteście gotowi na cenę, jaką musicie zapłacić? Czy jesteś Olivio zapłacić każdą cenę za uratowanie przyjaciół?
Oliwia i Jungkook wymienili spojrzenia, wiedząc, że stoją przed trudnym wyborem. Ale ich determinacja i miłość do swoich przyjaciół przeważyły nad strachem.
- Tak, jesteśmy gotowi- powiedziała Oliwia, patrząc na Jacka z odwagą. - Jesteśmy gotowi zapłacić każdą cenę, by uratować naszych przyjaciół.
Jungkook skinął głową, zgadzając się z jej słowami.
Jack uśmiechnął się zadowolony, jego czerwone oczy błyszczały pełne złośliwości.
- Bardzo dobrze- powiedział. - Przygotujcie się na walkę, bo teraz zaczyna się prawdziwa zabawa.
Zanim Oliwia i Jungkook zdążyli zareagować, Jack wykonał ruch ręką, a nagły wiatr porwał ich w powietrze, zanim opadli na ziemię, całkowicie odizolowani od siebie nawzajem. Patrzyli na siebie z przerażeniem, wiedząc, że teraz muszą stawić czoła Jackowi samotnie, każdy z osobna. Ale mimo to, wiedzieli, że są gotowi na walkę, by uratować swoich przyjaciół, nawet jeśli oznacza to ich własną zagładę.
Zapadła chwila ciszy, która została przerwana przez Jacka, który podszedł do nich z powolnym krokiem, jego czerwone oczy świeciły złowrogo w mroku.
- Teraz zaczynamy- powiedział Jack, jego głos pełen złości i triumfu. - Nie ma ucieczki przed moją potęgą. Wasi przyjaciele są już moimi niewolnikami, a teraz wasze losy również zależą ode mnie. Czas na waszą walkę o przetrwanie w tym mrocznym lesie, który stanie się waszym grobowcem. Ha, ha, ha!
Oliwia i Jungkook spojrzeli na siebie z determinacją w oczach, gotowi na walkę, która czekała ich przed nimi. Nie wiedzieli, co przyniesie przyszłość, ale wiedzieli, że muszą walczyć do samego końca, by uratować swoich przyjaciół i pokonać Jack'a.
Olivia czuła się bezsilna, związana w miejscu i niezdolna do działania. Jej serce biło szybko, kiedy obserwowała, jak Jungkook staje do walki z Jackiem. Nie mogła zrobić nic więcej niż trzymać kciuki za swojego przyjaciela i wierzyć, że zdoła pokonać tego mrocznego wroga.
Jungkook, pełen determinacji i wściekłości, skupił swoją energię na Jack'u. W jego oczach płonęło ogniste pragnienie zwycięstwa, a mięśnie na jego ciele napinające się były przygotowane do walki.
Jack stał przed nim, wpatrując się w niego ze złośliwym uśmiechem. Jego czerwone oczy świeciły złowieszczo w mroku, emanując potężną i niepokojącą energią.
Walka rozpoczęła się, kiedy Jungkook ruszył do ataku, wyprowadzając szybkie i precyzyjne ciosy w kierunku Jacka. Jack był zwinny i zręczny, unikając ciosów Jungkooka i odpowiadając swoimi własnymi szybkimi atakami.
Oliwia obserwowała z niepokojem, jak walka trwała, jej serce bijąc coraz szybciej z każdym kolejnym ruchem. Widziała, jak Jungkook walczy z całym swoim sercem i duszą, stawiając czoła temu mrocznemu przeciwnikowi.
Jungkook kontynuował ataki, nie dając Jackowi chwili wytchnienia. Jego ciosy były szybkie i precyzyjne, ale Jack był równie zręczny i szybki, unikając większości uderzeń.
W miarę jak walka trwała, Jungkook zdawał się wciąż tracić siły. Jego oddech stawał się coraz cięższy, a mięśnie na jego ciele zaczynały drżeć ze zmęczenia.
Jack natomiast wydawał się niezmordowany, jego czerwone oczy błyszczały pełne złośliwej radości. Był to przeciwnik, którego nie można było łatwo pokonać.
Oliwia czuła coraz większy niepokój, widząc, jak Jungkook stara się utrzymać w walce. Chciała mu pomóc, ale była bezsilna, związana i niezdolna do działania.
Jungkook walczył z całym swoim sercem i duszą, stawiając czoła Jackowi z determinacją i męstwem. Ale czy to wystarczyło, aby pokonać tego potężnego i złowrogiego przeciwnika?
Czas płynął, a walka trwała, coraz bardziej zacięta i niepokojąca. Oliwia trzymała kciuki za Jungkook'a, modląc się w duchu, że uda mu się zwyciężyć i uratować ich wszystkich przed tym mrocznym losem, który się przed nimi pojawił.
Jungkook walczył z całych sił, ale w końcu Jack był szybszy i bardziej zręczny. Jego ostatni cios był celny i potężny, powalając Jungkook'a na ziemię. Oliwia, widząc, jak jej ukochany upada, poczuła, jak serce zamarło jej w piersi. Zrozumiała, że Jungkook znalazł się na przegranej pozycji, a kolejny cios Jacka może być jego ostatnim.
- Nie!- Oliwia krzyczała desperacko, próbując przerwać walkę i ocalić Jungkook'a. Jej krzyk przeszył mroczne echo lasu, ale wydawało się, że nie dociera do Jacka, który skupił się całkowicie na pokonaniu Jungkook'a.
Jungkook, leżący bez ruchu na ziemi, powoli podniósł się na łokciu, chcąc nadal walczyć, pomimo że siły opuszczały go szybko. Jego oczy były pełne determinacji, ale ciało odmawiało mu posłuszeństwa.
Oliwia czuła przerażenie wzbierające w jej wnętrzu, kiedy spojrzała na bezsilnego Jungkook'a. Nie mogła pozwolić, aby zginął, a ona nie mogła zrobić nic więcej, niż krzyczeć z całych sił, próbując zwrócić uwagę Jacka.
- Wstrzymaj się!- Oliwia krzyczała z całym swoim gniewem i desperacją- proszę, przestań! Nie rób mu krzywdy!
Jack obrócił się w stronę Oliwii, jego czerwone oczy błyszczały złośliwie w mroku. Spojrzenie Jacka było pełne zimnej obojętności, a jego usta wykrzywiły się w złowrogim uśmiechu.
- Za późno, mała- Jack odpowiedział- On już przegrał.
Oliwia czuła, jak łzy płynęły jej po policzkach, gdy patrzyła na Jungkook'a, który wciąż próbował się podnieść, ale siły opuszczały go coraz bardziej. Nie mogła zaakceptować, że mogła stracić swojego ukochanego, że mogła stracić Jungkook'a.
- Weź mnie- Oliwia krzyczała, wypełniając przestrzeń lasu swoim głosem.
Jack podniósł swój mroczny miecz, przygotowany do ostatecznego ciosu. Jego czerwone oczy świeciły złowrogo, gdy spojrzał na bezbronnych przyjaciół.
- Ciebie mam zabić? Zabawne.
- Pójdę z tobą. Dostaniesz mnie, tak jak chciałeś, tylko go nie zabijaj!
Jungkook próbował wypowiedzieć swoje słowa sprzeciwu, ale słabość i ból sprawiły, że jego głos ledwo się przebijał przez głośne dźwięki lasu. Jego wzrok skierowany był na Oliwię, która z desperacją ofiarowywała się Jackowi, próbując ocalić jego życie.
Oliwia walczyła ze swoim lękiem i bólem, ale wiedziała, że musi zrobić wszystko, aby uratować Jungkook'a. Jej serce pękało na myśl o stracie ukochanego, ale w tym momencie liczyła się tylko jego bezpieczeństwo.
Jack, patrząc na nią z wyrazem zaskoczenia, wydał złowieszczy chichot.
- Naprawdę oddasz mi się w pełni? Zapomnisz o nim. Poświęcisz się dla niego?
Oliwia czuła wstrząs, gdy słowa te opadły na jej uszy. Wiedziała, że musi zaryzykować wszystko, aby uratować Jungkook'a, nawet jeśli oznaczało to oddanie się Jackowi.
W międzyczasie jej przyjaciele, słysząc, co się dzieje, zaczęli głośno protestować. Ich krzyki przeszyły mroczną ciszę lasu, wnosząc iskierkę nadziei w serca walczących.
- Nie pozwól jej tego zrobić, Jack!- krzyknął jeden z nich, podnosząc pięść w geście protestu.
Jack odwrócił się, spojrzał na grupę przyjaciół Oliwii, a w jego oczach można było dostrzec złośliwe zainteresowanie.
- To będzie zabawne- szepnął, uśmiechając się drwiąco.
Oliwia, czując, jak czas mija, musiała podjąć szybką decyzję. Wiedziała, że jej przyjaciele są gotowi walczyć o nią i Jungkook'a, ale czy to będzie wystarczające?
Za nim Jack zdążył zareagować, Oliwia podjęła desperacki krok. W jednym płynnym ruchu rzuciła się w stronę Jacka, próbując go zaskoczyć i odbić broń.
Jednakże, w chwili kiedy jej dłoń zaczęła zbliżać się do miecza Jacka, ten złapał ją mocno za nadgarstek, uniemożliwiając dalszy ruch. Oliwia wyczuła ból, gdy jego palce wbijały się w jej skórę, ale nie pozwoliła, aby to zatrzymało ją w jej zamiarze.
- Nie!- krzyknęła, próbując desperacko się wydostać- zabierz mnie, ale niech Jungkook żyje!
Oliwia, znajdując się blisko Jungkook'a, spojrzała mu prosto w oczy i dostrzegła w nich ogromny smutek. W jego wzroku malował się ból i rozpacz, gdy uświadomił sobie, że może stracić ją na zawsze. Nie chciał jej stracić, nie chciał pozwolić na to, aby Jack zabrał mu ukochaną.
Jungkook walczył z desperacją, próbując się uwolnić, ale jego siły opuszczały go coraz bardziej. Widok Oliwii w bezpośrednim niebezpieczeństwie sprawił, że jego serce krwawiło z bólu i bezsilności.
- Oliwio, nie rób tego!- krzyknął, jego głos wypełniony był przerażeniem i rozpaczą.
Oliwia spojrzała mu głęboko w oczy, odczytując całą miłość i troskę, jaką do niej darzył. Jej serce pękało na myśl o tym, że może stracić swojego ukochanego, ale jednocześnie wiedziała, że musi zaryzykować wszystko, aby go ocalić.
- Jungkook, proszę, bądź silny- szepnęła, walcząc ze swoimi łzami- kocham cię.
Jej słowa były pełne miłości i determinacji, a Jungkook czuł, jak jego serce pęka na ich dźwięk. Była dla niego całym światem, a myśl o stracie jej była nie do zniesienia.
Jack, trzymając Oliwię mocno za nadgarstek, wyglądał na zadowolonego z jej cierpienia. Jego czerwone oczy świeciły złowrogo, gdy przyglądał się scenie przed sobą.
- W takim razie czas na nas- powiedział Jack i użył swoich mocy, by zniknąć z Olivią.
Gdy Jack i Oliwia zniknęli z polany, demon odzyskał siły, ale nie podniósł się. Leżał na ziemi, drżąc z bólu fizycznego i emocjonalnego. Jego ciało pulsowało od zranień, a serce wypełnione było ogromnym smutkiem i rozpaczą.
Przyjaciele, którzy zdążyli się uwolnić z opresji, ruszyli w kierunku Jungkooka. Gdy znaleźli się obok niego, od razu utkwił w nich swój wzrok, widząc w ich oczach troskę i zaniepokojenie, które dodatkowo wzmacniało jego własne uczucia beznadziejności i strachu. Każdy oddech sprawia mu ból, a każdy ruch wydaje się niemożliwy do wykonania.
Jego myśli krążyły wokół Oliwii, której obecności teraz tak bardzo pragnie. Przez chwilę poczuł jej dłonie w swoich, usłyszał cichy szept miłości i wsparcia, które wyciszył szloch tłumiący jego piersi. Jednak jej nagła nieobecność sprawiła, że jego serce rozbiło się na kawałki. Boże, jak bardzo tęskni za nią, za jej uśmiechem, za jej dotykiem, za całym ciepłem, które daje mu siłę do walki.
- Jungkook, jesteśmy tu dla ciebie- szepnął Jimin, delikatnie dotykając jego ramienia- odzyskamy Olivię. Zobaczysz.
Jungkook, choć jego ciało drżało z bólu i emocji, poczuł wsparcie swoich przyjaciół otaczających go wokół. Ich obecność dawała mu siłę i nadzieję, że pokona ten ciężki moment.
- Wszystko będzie dobrze, Jungkook- zapewnił go Tae- Jack pożałuje, że spotkał nas na swojej drodze.
Jungkook zamknął na chwilę oczy, próbując złapać oddech i znaleźć choćby odrobinę siły. Jego myśli krążyły wokół Oliwii, jej obraz rozmywał się w jego umyśle, ale wciąż był tak wyraźny, tak realny. Boże, jak bardzo chciałby ją przytulić, usłyszeć jej głos, zobaczyć jej uśmiech. Musi walczyć, musi przetrwać, dla niej.
Gdy Jungkook wstał z ziemi, czując jak jego ciało, wciąż pulsowało od bólu, zdecydował się powiedzieć swoim przyjaciołom prawdę. Nie było już miejsca na ukrywanie, nie teraz, gdy sytuacja stała się tak desperacka. Potrzebowali pomocy, potrzebowali wsparcia, nawet jeśli oznaczało to ujawnienie tajemnic, które dotąd skrywali.
- Musimy im powiedzieć- zaczął Jungkook, gdy poczuł, że się trochę uspokoił.
- No nie ukryjesz faktu, że Olivii z nami nie ma- powiedział poważnie Yoongi, zerkając na Jungkook'a z wyrazem zaniepokojenia.
- Powiemy im wszystko.
- Jak to wszystko?- zapytał zaskoczony Jimin, patrząc na Jungkooka z niepewnością.
- Opowiemy wszystko. Zaczynając od nocy, gdy Olivia została zamordowana- odpowiedział Jungkook stanowczo, czując, że musi podjąć tę decyzję, nawet jeśli oznacza to otwarcie rany, którą starał się tak zaciekle ukrywać.
Jungkook i jego przyjaciele skupili swoje myśli i moc, połączyli swoje siły, aby przenieść się z powrotem do szkoły. Gdy dotarli na miejsce, byli zaskoczeni, widząc, że rada szkoły czeka już na nich.
- Dlaczego czekają na nas? - zapytał zaniepokojony Jungkook, czując narastającą niepewność w swoim wnętrzu.
- Nie wydaje się to być przypadkowe- odpowiedział Jimin, starając się odczytać wyraz twarzy członków rady.
Zbliżyli się do grupy aniołów i demonów, a wśród których zauważyli ojca Jungkook'a. Jego spojrzenie było poważne.
- Co się dzieje? - zapytał Jungkook, czując, że powietrze nagle staje się gęstsze wokół nich.
- Zechcecie nam powiedzieć, gdzie się podziewaliście przez ostatnie kilka dni?- zapytał ostro Szatan.
Jungkook, niezadowolony z tonu ojca i nacisku ze strony rady szkoły, nie mógł już powstrzymać swojego gniewu. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, wybuchła kłótnia pomiędzy nim a członkami rady.
- Nie macie prawa nas przesłuchiwać! - wykrzyknął Jungkook, jego głos wypełniony był frustracją i złością. - Nie wiecie nawet, co się naprawdę dzieje!
Członkowie rady spojrzeli po sobie zaskoczeni, nie spodziewając się takiej reakcji od zwykle opanowanego Jungkook'a. Nawet jako demon wiedział, kiedy powinien się powstrzymać
- Spokojnie, Jungkook- próbował uspokoić go dyrektor, ale było już za późno.
- Nie mam zamiaru być tu traktowany jak dziecko! - kontynuował Jungkook, jego głos zagrzmiał w sali zebraniowej. - Co się stało z Olivią, to nasza sprawa, i mamy własny sposób na rozwiązanie tego problemu!
- Co się stało z Olivią!?- z tłumu wyłoniła się matka dziewczyny.
- Jeszcze jej tu brakowało- jęknął Jimin, który miał już powoli dość całego zajścia.
- Myślę, że co czas byśmy poważnie porozmawiali- powiedział dyrektor i zaprosił wszystkich do sali obrad.
Od Autorki: Udało się napisać rozdział. Jednak dzień wolny w domu bardzo mi służy. Znowu się coś więcej dzieje. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Kolejny pojawi się w niedziele, gdzieś po południu/ wieczorem, gdy skończę zajęcia na uczelni.
Czytelniku! Proszę zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to co tworzę Ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top