Rozdział 9 Ujawnienie

Nightcore- Titanium

-Aria-

Słuchałam rozmowy Xaviera i przywódcy zbuntowanych, siedząc w ukryciu lecz kiedy ich przywódca- Tomasz  pokazał ukrytemu w gąszczu drzew łucznikowi by strzelił do MOJEGO Xaviera nie wytrzymałam i z nadludzką szybkością pojawiłam się przed Xavierem i złapałam strzałę w locie. Kiedy ją chwyciłam obruciłąm ją parę razy między palcami i przełamałam  ją na pół przy pomocy swojego kolana. Domyślałam się, że będę musiała Xavierowi i rodzicom bardzo dużo wytłumaczyć, lecz w obecnym momencie myślałam tylko o tym, że jeden z nich próbował go zabić czym złamał traktat pod dwoma względami. Po pierwsze  powiedzieli, mi że chcą z nimi tylko POROZMAWIAĆ, a oni próbowali go zabić! Po drugie w traktacie jest zasada, że zbuntowani nie mają prawa skrzywdzić osób, na których mi zależy, a oni próbowali zabić mojego Mate! Potrafię  dużo wybaczyć, lecz ataku na moich bliskich NIKOMU NIGDY nie wybaczę. Na początku Tomasz i jego ludzie w wilczych postaciach mieli na twarzach zdziwienie. Poi chwili jednak jego ludzie zmienili się w ludzi. Xavier zapewne zastanawiał się dlaczego nie uciekam z krzykiem i jak tak szybko pojawiłam się przed nim, no i jak w ogóle złapałam tą strzałę. Tomasz i jego towarzyszę popatrzyli na mnie z przerażeniem, a z ich twarz odpłynęły kolory przez co ich twarze stały się nieludzko blade. Po chwili jednak wszyscy upadli na kolana i spuścili głowy w dół. Patrzyłam na nich z wściekłością, a moje oczy najpewniej zmieniły kolor na charakterystyczny dla Alf czerwony kolor.  

-Tomaszu- Jego imię wypowiedziałam tak chłodno, że po jego ciele przeszedł dreszcz.- powiedź mi czy jesteś świadom, że złamałeś traktat pod dwoma względami?- Pytam, a on spogląda na mnie lecz po sekundzie spoglądania w moje oczy patrz na coś za mnie. 

-Alfo.... Wiem, że złamałem pakt pod jednym względem, lecz pod drugim?- Pyta drżąc. 

-Że co tu się dzieje?! Kim ty jesteś Aria?!- Pyta mnie osoba, za którą zbytnio nie przepadam. (Czytaj: Adrian) Obracam się w jego stronę zaciskając dłonie w pięści. Adrian spogląda na moją twarz, zresztą tak samo jak i inni. Wszystko było w porządku dopóki nie zobaczyli na moje oczy.... No tak przecież teraz mam oczy Alfy. Widziałam, że Xavier chciał coś powiedzieć, lecz pokazałam ruchem ręki by nic nie mówił.

-Proszę, Xavier nie pytaj mnie teraz o nic...- Poprosiłam, a on tylko kiwnął głową na zgodę. Widziałam jak za pleców Max'a Wiktoria przypatruje się moim oczom. Ignorując wszystkie spojrzenia obracam się w stronę, dalej klęczącego Tomasza. Patrzył on na Xaviera z zdziwkiem, zresztą tak samo jak jego ludzie. 

-Dla twojej wiadomości Tomaszu, próbując zabić Alfę Watahę Śmierci złamałeś zasadę, która była najważniejsza....- Zaczynam, czekając aż sam odgadnie co zrobił.

-On jest twoim Mate... A próbując go zabić, złamałem główną zasadę traktatu....- Szepta sam do siebie.

-Zgadłeś Mądralo.- Mówię zirytowana i podchodzę do niego. Widzę jak pod tonem mojego głosu Tomasz i jego towarzysze kurczą się w sobie. Pochylam się nad jego twarzą.

-Od tej chwili ta wojna dotyczy także i mnie.- Syczę w jego kierunku, a on z trudem przełyka ślinę. Odchodzę od niego i staje obok Xaviera. Na twarzy mojego przeznaczonego maluje się podziw, zdziwienie i duma. Z nieśmiałościom łapię go za rękę, a on ciska ją. 

-Tomaszu, wiesz co stanie się z osobą  która złamała pakt?- Pytam, a on zaprzecza ruchem głowy. 

-Osoba, która dopuściła się złamania traktatu krwi zginę wraz z osobami, której jej towarzyszyły.- Oświadczam,  a on wstaje na równe nogi i patrz na mnie dużymi oczami.

-To znaczy, że ja zginę.- Bardziej stwierdza niż pyta.

-Tak zginiesz wraz z tymi, którzy byli przy podpisywaniu traktatu. Więc radzę ci się wycofać i zebrać swych ludzi, bo już za nie długo zapłacisz mi za próbę zabicia przyszłego Alfy Watahy Dzikich Wilków.- Oświadczam, a Xavier spogląda na mnie z zdziwieniem. Tomasz tylko kiwa głową i w popłochu wycofuje się wraz z swoimi ludzi. Kiedy znikają mi całkowicie z pola widzenia gwiżdże, a za drzew zaczynają wychodzić wilki.

-Yyyy... Aria?- Pyta Sara, a Xavier patrzy w moje już normalne oczy z czułością. Po chwili wilki zamieniają się w ludzi, z mojej Watahy i kłaniają się Xavierowi. Xavier puszcza moją dłoń i patrz na nich Alfimi oczami. Na przód wychodzi Kacper i klękając przed Xavierem składa mu przysięgę wierności . 

-My, Dzikie Wilki składamy tobie Alfo Watahy Śmierci przysięgę wierności i obwieszczamy całemu światu, że od dziś po wsze czasy ty i twoi potomni są naszymi Alfami. Obiecujemy chronić cię i twoich bliskich nawet za cenę własnego życia.- Oświadcza Kacper, który od teraz jest  Betą Xaviera. (Max też jest jego Betą) Po słowach Kacpra z gardła Xaviera wydobywa się wycie oznaczające, że od teraz on tu rządzi. Po chwili Xavier odwraca się w moją stronę, a ja wiem że nadszedł czas mu wszystko wyjaśnić i powiedzieć o sobie wszystko. 

CDN

Moi kochani postanowiłam jednak, że Maraton który tak pragnęliście odbędzie się już dziś! Mam nadzieje, że się cieszycie!  W skład maratonu wchodzi  trzy rozdziały. Wiem, że to mało ale jest to pierwszy maraton jaki robię, więc mam nadzieje, że zadowolicie się tym co wam opublikuje.(Zawody były super!)

By dostać kolejny rozdział proszę was o 25 gwiazdek i 10 komentarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top