Rozdział 7 Rana
5 Seconds of Summer - Heartbreak Girl
-Aria-
Drogę do domu pokonuje w ciągu dziesięciu minut. Jestem strasznie szczęśliwa i podekscytowana, a także jednocześnie przerażona. Boje się, że będę złą Mate, i że nie zdołam go obronić przed jego wrogami. (Inaczej mówiąc zbuntowanymi) Kiedy jednak staje przed drzwiami mój strach znika w całości. Wchodzę bez jakichkolwiek przeszkód do środka i ściągam sandały. Już w korytarzu słyszę rozmowę pomiędzy moim Mate (Jak to pięknie brzmi), a moimi rodzicami. Chowam się za ścianą i słucham o czym mówią.
-Ale, Alfo jak to możliwe, że nasza córka jest twoją przeznaczoną?- Pyta Xaviera moja adopcyjna mama.
-Normalnie.- Odpowiada znudzony. Widzę, że ojciec rozmawia o czymś z Max'em. Chwila gdzie jest Wiktoria?! Nagle słyszę czyjś głos z schodów i niech mnie piorun kopnie, bo to Wiktoria.
-Aria? Co ty robisz?- Pyta lustrując mnie wzrokiem. Słysze jak rozmowy w pomieszczeniu cichną.
-Ja?- Pytam głupio, a ona kiwa głową. Nim coś mówię do korytarzy wchodzą rozmówcy z drugiego pokoju.
-Wróciłam właśnie, a co?- Pytam, jakby nic. Widzę jak rodzice oddychają z ulgą, a Xavier się do mnie cwaniacko uśmiecha. Jego uśmiech przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Kiedy patrze na ten jego cudowny uśmiech czuje rozchodzące się ciepło po moim ciele. Zaciskam dłonie w pięści, bu unormować bicie swojego serca.
-Kochanie!- Krzyczy z przerażeniem moja mama. Na początku chyba nikt nie wie o co chodzi, lecz kiedy podchodzi do mnie i chwyta mnie za dłoń, widzę że z moje dłoni kapie krew. Przeklinam siebie w myślach. Jak to możliwe, że nie poczułam bólu kiedy przebiłam sobie skórę? Patrzę na rany w moich dłoniach, ale kiedy Xavier zauważa je z jego gardła wydobywa się wściekły warkot. Widzę jak rodzice kulą się w sobie. Mówiąc szczerze gdybym nie wiedziała kim jest to uważałabym go za wariata.
-Wyjdzie!- Rozkazuje, a wszyscy wypełniają jego polecenie wchodząc do kuchni. Patrze na to udając zdziwienie. Niespodziewanie Xavier pojawia się obok mnie i bierze mnie na ręce w stylu panny młodej. Pozwalam mu na to choć mój rozsądek mówi mi że to zły, a nawet bardzo zły pomysł. Xavier niesie mnie do salonu i kładzie na sofie, po czym idzie do łazienki. Na początku nie wiem o co chodzi, lecz kiedy wraca i widzę w jego ręce apteczce już wiem co chce zrobić. Jednak kiedy siada obok mnie odpycham jego rękę, która sięga do mojej zranionej dłoni. Na mój ruch Xavier warczy.
-Kotku, proszę daj sobie pomóc.- Mówi, a wręcz nakazuje, na co ja kręcę głową. Postanawiam uchylić rąbka tajemnicy, lecz oczywiście i tak mu nie powiem niczego w prost.
-Xavier nie marnuj bandaża na coś tak mało ważnego.- Oświadczam.
-Ario, ja i twoi rodzice nie uważamy, że rany na twojej dłoni są niczym ważnym. Więc daj sobie pomóc.- Oznajmia, a ja prycham śmiechem. Xavier patrzy na mnie jak na wariatkę.
-Xavier ale to się samo zagoi.- Oświadcza, a kiedy on chce coś powiedzieć, zatykam mu usta palcem.
-Ci... Nic nie mów, popatrz proszę tylko.- Mówię wyciągając dłoń z ranami tak by ją widział. Rany są mniejsze niż na początku. Rany na dłoni goją się z każdą upływającą sekundą, a Xavier obserwuje moją dłoń z zdziwieniem i niezrozumieniem. Kiedy już na mojej dłoni nie ma śladu po ranach, Xavier łapie mnie za nią i zaczyna uważnie oglądać. ( Jako Alfa Dzikich Wilków moje rany goją się szybciej)
-Jak?- Pyta patrząc w moje oczy.
-Nie wiem. Mam tak od urodzenia.- Mówię wzruszając ramionami. Ta informacja nie jest 100% kłamstwem. Patrze w oczy Xaviera, a on w moje. Nagle czuje jak jak po moim ciele rozchodzi się ciepło, a to oznacza że muszę od niego odejść. Mój oddech przyśpiesza, a kiedy patrze w jego oczy widzę w nich pożądanie. Próbuje wyrwać dłoń lecz Xavier nie pozwala mi na to. I zamiast się od niego oddalić, on przybliża mnie do siebie tak, że nasze twarze dzielą milimetry. Jestem zdenerwowana więc przegryzam swoją dolną wargę, na co on jęczy. Patrzy w moje oczy jakby się nad czymś zastanawiał, a ja wiem chyba nawet już o czym.... Nie wiem kiedy i jak ale sama z siebie przybliżam się do niego, tak że nasze usta stykają się ze sobą. Kiedy się to staje czuje jak przez moje ciało przechodzi tysiące iskier, przez co mam problem z oddychaniem. Przez to uczucie moja samokontrola wyparowuje. Xavier mruczy na to co robię i pogłębia pocałunek. Nie wiem co robić więc próbuje naśladować jego ruchy. Nagle jego ręka zjeżdża na mój tyłek i ściska go, przez ten ruch z jego strony jęczę w jego usta. Xavierowi chyba podoba się ten dziwię bo ponawia swoje ruchy, ja natomiast wplątuje w jego piękne czarne włosy swoje palce. Jego włosy, są takie mięciutkie i puszyste, że mam ochotę mieć w nich palce przez cały czas. Niespodziewanie dłoń Xaviera przenosi się z mojego tyłka na moją talie. Całujemy się z namiętnością i uwielbieniem. Po dziesięciu minutach odrywamy się od siebie, a ja od razu spalam buraka.
-Ej! Księżniczko coś nie tak?- Pyta zmartwiony.
-Nie, po prostu ja nigdy się jeszcze nie całowałam.- Mówię z nieśmiałością. Mogę powiedzieć, że mój pierwszy pocałunek był cudowny i co najważniejsze był z moim Mate.
-To cudownie!- Krzyczy, a ja patrze na niego zdziwiona.- Kotku to cudownie, bo wiem że inny mężczyzna nawet cię nie tknął, a to wspaniałą nowina!- Mówi uradowany, a ja zaczynam chichotać. Lecz kiedy orientuje się, że siedzę na nim okrakiem szybko z niego schodzę i wstaje.
-Przepraszam...- Mówię wstając i kierując się do wyjścia, lecz nim wychodzę on łapie mnie za rękę.
-Księżniczko, nie masz za co przepraszać jestem uradowany, że mnie pocałowałaś.- Mówi, a ja zaczyna się uśmiechać.
-Nie Xavier, to ja dziękuje, że spełniłeś moje życzenie....- Mówię wychodząc.
-Xavier-
Nie wieże w to! Moja księżniczka pocałowała mnie! I na dodatek byłem pierwszym który zasmakował jej przepięknych ust! Jednak jedna rzecz jest dla mnie nie zrozumiałe, jak to możliwe że te rany zagoiły się.... Muszę poprosić Max'a by sprawdził jej prawdziwych rodziców. Jest jeszcze jedno... Za dwa dni gorączka, a to oznacza, że muszę ją oznaczyć przed nią. Muszę to zrobić przed rozpoczęciem gorączki by nie zrobić czegoś co może ją zranić. Muszę jej też wszystko wyjaśnić i powiedzieć, bo w czasie gorączki mój wilk jak i ja będziemy jej pragnęli, a ona musi się na to wszytko przygotować.... Postanowione dziś wieczorem wszytko jej powiem. Mam tylko nadziej, że nie wyśmieje mnie.
CDN
Co myślicie o tym co chce zrobić Xavier? Czy jest t o dobry pomysł? Co się wydarzy na festynie? Tego wszystkiego dowiecie się w kolejnych rozdziałach kochane wilczki! Pozdrawiam was kochani! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top