Rozdział 39 Nie
Nightcore- Courage
Dodaje rozdział szybciej ;) Mam jednak nadzieję, że później wypełnicie warunki z gwiazdkami?
PS. Jestem dla was za dobra. *-*
-Aria-
Otwieram powoli oczy i zauważam biały sufit. Podnoszę się gwałtownie i zauważam śpiącego obok mnie Xaviera. Boże jeśli mnie kochasz to powiedz, mi że to tylko sen. Zaczynam szturchać swojego ukochanego. Pragnę dowiedzieć się prawdy. Po dwóch minutach Xavier otwiera oczy, po czym zamyka mnie w swoich ramionach.
-Kochanie, tak mi przykro...- Szepcze, składając na moim, policzku pocałunek. Nie... Nie! To niemożliwe! To nie prawda! Z moich oczu zaczynając lecieć łzy.
-X-Xavier, ja...- Przed dokończeniem tego czego chciałam powiedzieć przeszkadza mi palec mojego ukochanego. Jest mi wstyd. Straciłam nasze dziecko... Naszego syna, a powodem tego był fakt, że mnie tu zamknął. Gdybym nie uciekła, nasze dziecko by żyło... Ja je zabiłam! Zabiłam własne dziecko!
~Nawet tak nie myśl!- Warknął w moich myślach. Zaszlochałam.
-Kochanie!- Krzyknął, zmuszając mnie bym na niego spojrzała. Drżąc podniosłam głowę i spojrzałam w jego granatowe tęczówki. Nie widziałam w nich gniewu, tylko troskę.
-To nie jest twoja wina.- Oznajmił hardo. Wtuliłam się w jego ciepły tors. Xavier położył się ze mną na łóżku. Przez cały czas tuliłam się do niego i wylewałam łzy. On natomiast głaskał mnie po głowie i szeptał uspokajające słowa. Poczułam się senna. Nim jednak zasnęłam złapałam jego twarz w swoje dłonie i zmusiłam go by na mnie spojrzał.
-Xavier mam prośbę.- Oznajmiłam, ziewając. Wzrok mojego ukochanego spoczął na mnie.
-Tak?- Zapytał głaszcząc mój policzek. Przeszedł mnie dreszcz, co chyba zauważył. Ból policzka, który czułam jak i ból brzucha ustąpił.
-Chcę, by ten który rozkazał odebrać nam nasze dziecko zapłacił za to życiem.- Oświadczyłam hardo. Domyśliłam, się że ten zbuntowany był tylko czyimś wysłannikiem. A mówiąc czyimś mam na myśli Tomasza. Usiadłam na jego udach i spojrzałam w jego płonące pożądaniem oczy.
-Spraw by cierpiał równie mocno co ja.- Poprosiłam patrząc na jego twarz. W bardzo szybkim tempie Xavier zamienił nas miejscami i to ja leżałam teraz pod nim. Mój ukochany pocałował mnie zachłannie w usta. Oddałam pocałunek. Kiedy się oderwaliśmy od siebie, Xavier dotknął swoim czołem moje i pocałował mnie w nos.
-Obiecuje ci ukochana, że Tomasz zapłaci życiem za to co nam zrobił. Odbiorę mu wszystko co kocha i sprawię, że będzie błagał o śmierć. - Oznajmił uroczystym tonem, a ja się uśmiechnęłam. Nagle jego ręka weszła pod moją koszulkę.
-Nie.- Szepnęłam. Xavier wyciągnął dłonie po czym umieścił je po obu stronach mojej głowy.
-Poczekam do chwili kiedy będziesz gotowa nosić moje dziecko.- Obiecał, po czym złożył na mych ustach delikatny pocałunek i wstał.
-Dziękuje.- Oznajmiłam. Byłą szczęśliwa, że rozumie. Straciłam dziecko i na obecną chwilę nie jestem gotowa na kolejne. Ale może za tydzień bądź dwa? Kto to wie. Mój Mate podszedł do mnie i złożyła na moim czole czuły pocałunek.
-Odpoczywaj.- Powiedział podchodząc do drzwi. Gdzie on idzie?
-Gdzie idziesz?- Zapytałam przez łzy. Bałam, się że jak wyjdzie to znów pojawi się tu jakiś zbuntowany.
-Do lochów. Mam zamiar ukarać tego gnoja, który zabrał mi syna i próbował posiąść moją kobietę.- Syknął przypominając sobie czarnowłosego. Kiwnęłam głową, po czym posłałam mu buziaka.
-Tak więc do zobaczenia...- Oznajmiłam przeciągając się. Ułożyłam się na łóżku, a już po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Wtuliłam głowę w poduszkę i próbowałam zapomnieć tego co zrobił mi ten chłopak. Po kilkudziesięciu minutach sen wreszcie mnie zmorzył.
-Tomasz-
Trzyma w dłoni dokumenty przyniesione przez swojego przyjaciela i nie dowierzam. Przecież ja rozkazałem, zabić dziecko... Nie może mi to nawet przejść przez myśl, że je zabiłem. Zabiłem członka swojej rodziny! Hańbiłem swoją krew! Moje rozmyślenia przerywa wejście mojego słoneczka. Na jej ustach gości uśmiech.
-Hope...- Mówię smutno. Moja Mate widząc moją minę podbiega do mnie i obejmuje. Słyszę jak jej serce głośno bije.
-Co się stało, kochanie?- Pyta zmartwiona. Wzdycham. Jak ja mam jej powiedzieć, że zabiłem swojego siostrzeńca. Tak, Aria With. Luna Watahy Śmierci jest moją rodzoną siostrą. Mamy tych samych rodziców, a ja uczyniłem jej takie świństwo. Nie żebym ją lubił czy coś. Ale to moja siostra do cholery! A ja zabiłem członka swojej rodziny! Przyniosłem sobie hańbę! Nikt nie może się o tym dowiedzieć! Nikt! Nawet moja przeznaczona.
-Nic kochanie, to nic ważnego.- Odpowiadam, zmuszając się do uśmiechu. Hope patrzy na mnie marszcząc swój uroczy nosek. Całuje ją w policzek, po czym umieszczam ją na swoich kolanach.
-Po co przyszłaś, kochanie?- Pytam, głaszcząc ją po plecach. Moja siostra i jej Mate zapewne już palują zemstę, lecz ja się nie dam! A na pewno nie dam im mojej Hope.
-Chciałam ci przekazać bardzo radosną nowinę!- Piszczy obejmując moją szyję.
-A co to za nowina?- Pytam, marszcząc brwi.
-Jestem w ciąży!- Piszczy szczęśliwa. Biorę ją w ramiona i okręcam w okół własnej osi. Jestem prze szczęśliwy ale i jednocześnie przerażony. Muszę ich chronić. Nieważne przed kim. Muszę chronić swoje dziecko i swoją ukochaną, nawet za cenę własnego życia. Nie oddam ich Xavierowi i Arii. Jeśli choćby położą na nich palec zabije ich, nie ważne że sam zabiłem dziecko siostrze. Nie liczy się nic, o prócz Hope i naszego dziecka. Nic!
CDN
To ostatni rozdział jak na dziś! Kolejny w poniedziałek! Remont się u mnie już się zakończył więc wracamy do systematycznego wrzucania rozdziałów! Pozdrawiam was moi kochani i do następnego
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top