Rozdział 29 Próba zabójstwa

Nightcore - Monster

-Wiktoria-

Siedzę w przy Arii już parę godzin i cały czas płacze. Okazało się, że Wilcze Ziele zbyt długo było w jej organizmie. Dawid- nasz lekarz- musiał przeprowadzić operacje by uratować jej życie, bo mimo tego że Aria jest Alfą to jej odporność jest słabsza niż u innych. Moja przyjaciółka będzie w śpiączce przez miesiąc. Kiedy Xavier dowiedział się o tym wpadł w furie. Zdemolował cały salon i korytarz. Pięciu mężczyzn musiało go trzymać by się uspokoił. Kiedy odrobinę się uspokoił, myślałam że zacznie płakać lecz nie zrobił tego. Twarz mojego brata wyrażał wściekłość, a jego oczy wyrażały chęć mordu. Pamiętam doskonale jego słowa i rozkaz.

Retrospekcja

Xavier stał pośrodku szkła, drewna, tynku -Rozwalił on jedną ścianę- i innych zniszczonych rzeczy. Jego oczy były  czarne, niebezpiecznie czarne, a na twarzy malowała mu się wściekłość. W jakimś sensie rozumiałam mojego brata. Zapewne sama niszczyłabym wszystko co napotkam gdyby coś takiego przydarzyło się Max'owi. Mimo to mój brat odczuwa to mocniej. A powodem tego jest fakt, że jest Alfą. Stałam za plecami swojego przeznaczonego i mimo, to że Xavier jest moim bratem i nie skrzywdziłby mnie byłam przerażona. Zresztą wszyscy byli. 

-Siostro, idź do mojego pokoju i czuwaj przy swojej Lunie.- Rozkazał. Mimo tego, że próbował mówić spokojnie jego głos był donośny i odrobinę przypomniał warczenie. Wychyliłam się za pleców ukochanego i spojrzałam na brata. Mimo furii, która malowała mu się na twarzy, widziałam jego rozpacz. Postawiłam krok w kierunku Xaviera, lecz kiedy chciałam postawić drugi Max złapał mnie za rękę i obrócił w swoją stronę. Popatrzył na mnie, a ja tylko kiwnęłam głową.

~Nic mi nie będzie.- Powiedziałam do niego w myślach, a on niechętnie puścił moją dłoń. Podeszłam do brata i położyłam na jego ramieniu swoją dłoń. W głowie usłyszałam warczenie. Z trudem powstrzymałam śmiech. Max był zazdrosny nawet o mojego brata.

-Nie martw się Xavierze, Aria się obudzi. Nie zostawiłaby cię.- Oznajmiam przekonanym głosem. On tylko kiwa głową. 

-Wiem. Ale teraz idź do niej.- Rozkazuje, a ja kiwam głową. Idę w kierunku schodów odprowadzona przez wzrok swojego ukochanego. Nim stawiam nogę na pierwszym schodku słyszę głos Xaviera.

-MACIE ZNALEŹĆ TEGO CO OŚMIELIŁ SIĘ OTRUĆ WASZĄ LUNĘ! TEN KTÓRY SPRÓBUJE OBRONIĆ WINOWAJCĘ ZGINIE WRAZ Z NIM! - Wykrzykuje głosem Alfy.

-ZACZYNAMY POSZUKIWANIA! MACIE WEJŚĆ WSZĘDZIE PRZESZUKAĆ KAŻDY KĄT I KAŻDEGO CZŁONKA STADA!- Mój brat dalej wydaje rozkazy, a ja nie słucham dalej tylko wchodzę p;o schodach i kieruje się do sypialni brata, gdzie przebywa Aria.

Koniec retrospekcji 

Opieram się o łóżko i masuje swoje czoło. Spoglądam na śpiącą przyjaciółkę i zadaje sobie jedno pytanie. Kto pragnął twojej śmierci, Ario? Mój ojciec i Hope na pewno jej pragnęli, lecz ich tu nie ma..... A jeśli rozkazali komuś zabić ciebie?! Nie mam czasu dłużej myśleć, bo ktoś daje przewiązuje mi przez gardło śmierdzący stęchlizną sznur i zaczyna mnie ciągnąc go tyłu, dusząc. Zaczynam się wyrywać, a z mojego gardła wyrywa się krzyk, który zostaje zagłuszony przez rękę mojego oprawcy.

-Szkoda, że musisz zginąć.- Szepcze do mojego ucha, a ja zaczynam panikować.

~Max! Pomóż mi! Ktoś chcę...- Nie dokańczam tego co chcę przekazać Max'owi, bo mój oprawa uderza mnie pięścią w brzuch, a ja zginam się w pół. 

-Ty suko!- Krzyczy szarpiąc mocniej za sznur, przed oczami zaczynają mi się pojawiać mroczki. Moje płuca piękną nie miłosiernie, a ciało domaga się powietrza. Nagle sznur spada na podłogę, a ja łapczywie zaczynam nabierać powietrza do płuc.

-Jeszcze tu wrócę, a wtedy zginiesz wraz z tą suką.- Syczy do mojego ucha, a ja widzę przez ułamek sekundy blond pasmo jego włosów. BINGO! Wiem jakiem masz włosy tchórzu. Nagle nie czuje już niczyjej obecności, a kiedy unoszę głowę do góry nie zauważam nikogo. Po nie kilku sekundach do pokoju wpada mój brat i przeznaczony. Max podbiega do mnie i bierze na ręce w stylu panny młodej. 

-Co tu się stało?!- Pyta mój brat, widząc czerwony ślad na mojej szyj.

-K-Ktoś..... C-Chciał..... Z-Zabić.... A-Arie...- Chrypie ledwo słyszalnym głosem. Nagle pięść Xaviera spotyka się z ścianą. 

-Zabije go!- Ryczy mój przeznaczony widząc moją szyje. Xavier śmieję się podle.

-Nie martw się, Max. Sam pragnę to zrobić! To ścierwo próbowało zabić moją Mate i siostrę i przysięgam, ci że czeka go coś o wiele gorszego niż śmierć.- Oświadcza mój brat, a  ja czuje wielką potrzebę by zasnąć. 

-T-Ten.... c-co... chciał.... mnie.... udusić... miał..... blond.... włosy....- Szepcze zasypiając. Nim jednak moje oczy zamykają się widzę zmartwioną twarz Max'a.

-Xavier-

Po tym jak Wiktoria zemdlała, Max zaniósł ją do lekarza by dowiedzieć się czy nic jej się nie stało. Dzięki mojej siostrze wiem już coś o tym ścierwie. Spoglądam na moją ukochaną. Podchodzę do niej i całuje jej piękne usta. Nie mam zamiaru zostawi jej samej. Nie po tym co się tu stało.

~Luc, przyślij pod drzwi mojej sypialni czterech zaufanych strażników.- Rozkazuje gładząc policzek mojej ukochanej. Boje, się że Aria nie obudzi się. Jestem Alfą, lecz życie tej małej, kruchej istotki jest dla mnie najważniejsze. Kocham ją i jeśli ją stracę..... To nie wiem co zrobię..... Nie widzę powodu by żyć, bez jej uśmiechu, śmiechu i tym cudownym zapachu, a także dnia bez jej odwagi i upartości. Biorę jej ręce w swoje i patrze na jej twarz.

~Ona nas nie opuści!- Krzyczy mój wilk, a ja wzdycham zrezygnowany.

~Nie wiesz tego....- Mówię, a on warczy.

~Nasza Mate nie zostawi nas, a zresztą jej serce dalej bije! Musisz tylko zadbać, by nikt jej nie skrzywdził!- Syczy, a ja przyznaje mu racje. Staje nad moją ukochaną.

-Przysięgam ci ukochana, że zrobię wszystko byś była bezpieczna.- Oświadczam, po czym wychodzę z pokoju. Przed drzwiami stoją cztery osoby. Lustruje je wzrokiem. Trzech z nich ma czarne włosy, lecz czwarty ma włosy koloru blond. 

-Wy trzej- Wskazuje na czarnowłosych- możecie być, a ty blondasku nie masz prawa pilnować tych drzwi! Zrozumiano?!- Pytam ostro. A chłopka kiwa głową po czym odchodzi. Po chwili podchodzi do nas Luc. Luc jest zastępcą Max'a.

-Alfo.- Mówi z szacunkiem. Luc ma brązowe włosy i piwne oczy. Jest on ode mnie niższy o jakieś  dwadzieścia centymetrów.

-Ty i ta trójka macie stać pod tymi dzień i noc. Waszym obowiązkiem jest pilnowanie by nikt niepowołany nie wszedł do środka.- Oświadczam.

-Tak jest Alfo!- Krzyczą jednocześnie, a ja kiwam głową po czym schodzę na dół. Wytrzeszczam oczy na widok mojego ojca. Co on do kurwy tu robi?!

CDN

No to się porobiło! Ktoś (Ale w wiecie kto) próbował zabić Arie i Wiktorie 0.0 Współczuje Xavierowi :/ Życzę Arii dużo zdrowia,  i żeby szybko się obudziła! ;) Pozdrawiam was kochane wilczki! Do kolejnego! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top