Rozdział 25 Uroczysty obiad
Nightcore - A Thousand Years
-Aria-
Stałam przed wielką drewnianą szafą i szukałam odpowiedniej sukienki na dzisiejszy obiad. Jestem strasznie szczęśliwa, bo to właśnie dziś zobaczę swoich przyjaciół i rodziców. Ile to już dni minęło, od kiedy ostatni raz śmiałam się z Sarą? Pięć dni. Tyle właśnie czasu mieszkam wraz z Xavierem, i tyle właśnie trwa gorączka. Na szczęście kończy się ona już za dwa dni. Wiem, że Xavierowi jest coraz trudniej się powstrzymać, zresztą ja też mam z tym problem.... No ale zostawmy ten temat na później! Teraz mam większy problem. A dokładniej mówiąc nie wiem w co się ubrać! Przekopuje szafę już z dziesięć minut i dalej nie znalazłam nic co mogło by być choćby w minimalnym stopniu idealne.
-Nie! Ta też nie!- Krzyczę wyrzucając za siebie kolejne sukienki. Mam tyle rzeczy w szafie, a nie ma pośród nich ŻADNEJ ładniej sukienki! No jak to w ogóle możliwe?! Kiedy wszystkie ubrania, które znajdowały się w szafie lądują na podłodze, siadam na łóżku sfrustrowana. Nagle do pokoju wchodzi Xavier, patrze na niego zrezygnowana. Nawet on już się ubrał! Xavier ubraną ma na siebie białą koszule z czarnym krawatem i czarne spodnie. Patrzy na mnie, a jego oczy po chwili ciemnieją. Nie wiem o co mu chodzi więc spoglądam na swój stój. Kiedy tylko to robię, na moje policzki wpływa rumieniec. Jestem tylko w czerwonej bieliźnie! Nie no ja chyba lepiej nie mogłam trafić! Jest gorączka, a ja jestem w tym samym pokoju co swój Mate w samej bieliźnie. Coś czuje, że to może się źle skończyć... Ale czy ja tego chce? Szczerze? Nie jestem jeszcze gotowa. Nagle Xavier spuszcza głowę w dół.
-Kotek, proszę okryj się, bo jeśli tego nie zrobisz to przysięgam, że wyjdziesz stąd rozdziewiczona.- Warczy, a ja z wielkim rumieńcem na twarzy, okrywam się kołdrą.
-M-Możesz już patrzeć.- Mówię, a on natychmiast podnosi głowę do góry. Patrzy na mnie z pożądaniem, a ja przełykam głośno ślinę. Xavier podchodzi do łóżka, po czym siada na nim obok mnie. Łapie w swoje dłonie moją twarz, po czym głaszcze mój rozpalony policzek.
-Jesteś słodka, kiedy się rumienisz.- Oznajmia, a ja pokrywam się jeszcze większym rumieńcem.
-Kochanie, chyba nie chcesz tak pójść?- Pyta, a ja postanawiam się trochę z nim podrażnić.
-A co nie wyglądam ładnie?- Pytam, a z jego gardła wydobywa się warczenie. W nieznanym dla mnie czasie przyszpila mnie do łóżka, unieruchamiając moje ręce nad moją głową.
-Chyba kurwa sobie żartujesz!- Syczy. Coś mi się wydaje, że to był zły pomysł, nawet bardzo zły pomysł. Kiedy tylko chce coś powiedzieć, Xavier wbija się w moje usta. Całuje zachłannie i władczo. Oddaje pocałunek, nagle Xavier zjeżdża ustami na mój obojczyk gdzie odnajduje oznaczenie, które sam mi zrobił. Delikatnie je podgryza i całuje. Nie wiem dlaczego, ale to co robi sprawia mi tak wielką przyjemność, że z trudem powstrzymuje się od jęknięcia. Mimo moich oporów z moich ust wydobywa się cichy jęk. Nagle Xavier przenosi się trochę wyżej, na moją szyje gdzie zaczyna robić mi malinkę. Kiedy kończy, oddala się ode mnie na tyle by spojrzeć w moje oczy. Patrzy na mnie z uśmiechem. Nagle pochyla się do mojego ucha.
- Już, wiesz księżniczko czyja jesteś? Czy może mam to pokazać inaczej?- Szepcze, przegryzając przy okazji płatek mojego ucha.
-Księżniczko powiedz. Czyja jesteś?- Pyta szepcząc.
-T-Twoja...- Szepcze słabym głosem.
-Dobrze.- Mówi wstając z łóżka. Jestem zdezorientowana, że nawet nie mogę się poruszyć.
-Na moim biurku, masz sukienkę, w którą masz się ubrać.- Oświadcza wychodząc. Leżę jeszcze chwilę, po czym siadam na łóżku.
~Co tu się właściwie stało?- Pytam sama siebie.
Wstaje z łóżka na drżącym nogach, po czym podchodzę do biurka Xaviera. Mam nadzieję, że nie wybrał jakieś babkowatej sukienki! Bo jeśli myśli, że ubiorę się jak jakaś zakonnica to się grubo myli. Mimo to moje obawy okazują się bez postawne. Na biurku leży piękna fioletowa sukienka z koronki. Nie jest ona ani babkowata, ani jakaś wyzywająca. Mówiąc szczerze wie wierze, że to powiem ale Xavier ma dobry gust. Sukienka jest piękna, elegancka i przy okazji skromna. Zabieram sukienkę z biurka, pamiętając by podziękować Xavierowi za nią.
Patrze na zegar znajdujący się na ścianie i dębiej. Mam tylko pół godziny! Pędem biegnę do łazienki gdzie biorę prysznic, suszę włosy i ubieram świeżą fioletową bieliznę. Kiedy wychodzę z łazienki mam jeszcze dwadzieścia minut, więc na bank zdążę. Ubieram sukienkę i rozpuszczam swoje blond włosy. Postanawiam nie robić sobie makijażu. Kiedy kończę się czesać i ubierać doi pomieszczenia wchodzi mój Mate. Mierzy mnie wzrokiem, po czym znajduje się obok mnie.
-Pięknie wyglądasz.- Mruczy do mojego ucha.
-Ty też jesteś niczego sobie.- Mówię całując go w policzek. Nim jednak zdążam mu podziękować za sukienkę, łapie mnie za rękę po czym wychodzi ciągnąc mnie za nim. Postanawiam podziękować mu wieczorem, przed senem. Z wielkim uśmiecham na ustach schodzę po schodach. Jestem strasznie szczęśliwa, że zobaczę przyjaciół i rodziców.
CDN
Ważna informacja, proszę o jej przeczytanie!
No więc moi kochani, zauważyłam że bardzo duża liczba pisarzy zakłada grupy na Facebooku i tu mam pytanie do was. Czy chcecie bym ja stworzyła taką grupę? Mam już nazwę. W tej grupie robilibyśmy jakieś konkursy, wyzwania i w ogóle wiedzielibyście kiedy na przykład planuje zrobić maraton i z czego (A planuje :D) no i ogóle poznalibyście mnie lepiej. Proszę byście napisali w komentarzach co sądzicie o moim pomyśle! Jeśli byście chcieli taką grupę to jeszcze dziś stworzę posta w tej i moich innych książkach o linku do grupy. :) Tak więc czekam na wasze komentarze wilczki!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top