Rozdział 15 Gniew

Nightcore - Hall of Fame

-Aria- 

Patrzę na nią, a kiedy ona zauważa, że jestem w tym samym pomieszczeniu co ona to wstaje z łóżka i patrzy na mnie z nienawiścią buchającą z jej oczu.   

-Coś się stało?- Pytam zdziwiona obecnością tej dziewczyny. Nieznana mi dziewczyna prycha i kładzie swoje ręce na swoich biodrach. Wiem już, że jej nie polubię.

-Tak. Ty mi się stałaś.- Oświadcza piorunując mnie wzrokiem, a ja patrze na nią nic nie rozumiejąc. 

-Co ja ci niby takiego zrobiłam?- Pytam oburzona, a ona wybucha śmiechem. Nie no zaraz nie wytrzymam i przywalę jej w tą jej plastikowa twarz. By się opanować zaciskam dłonie w pięści.

-O człowieczek się zdenerwował?- Pyta z wyczuwalną kpiną. A ignorując jej słowa staram się unormować swój oddech. Podeszła do mnie i zlustrowała mnie wzrokiem.

-Jesteś niczym, nic nie wartym człowiekiem!- Syknęła popychając mnie. Jej czyn przelał czarne goryczy. Moje oczy zapewne zmieniły kolor na intensywnie czerwone, a z mojego gardła wyrwał się warkot, który był na tyle cichy by ta dziewczyna mnie nie usłyszała. Popchałam ją z taką siłą, że dziewczyna upadła z cichym hukiem na podłogę.

-Wielka Luna się znalazła! Uważa się za nie wiadomo kogo kiedy to JA jestem tą LEPSZĄ!- Oświadcza wstając, a na niej twarzy widnieję wredny uśmieszek. Zabijam ją wzrokiem.

-Ta... Na pewno.- Prycham z rozbawieniem. ON jest niby lepsza ODE MNIE?! Kim ona jest w porównaniu ze mną?! JA jestem Alfą dzikich wilków, a ona jest Betą.

-A co może nie?! Ja jestem przynajmniej wilkołakiem, a ty jesteś tylko nic nieznaczącym człowiekiem.- Oznajmia, a ja wybucham śmiechem.

-Haha... Czy Xavier nic wam nie powiedział, kim ja jestem?- Pytam rozbawiona.

-Wiesz mówiąc szczerze kiedy oznajmiał o tym reszcie, nie było mnie w sali... Ale co to w ogóle ma coś do mówienia? Co by zmieniło kiedy bym tam była?- Pyta, a na jej twarzy maluje się zwycięski uśmiech. Podchodzę do niej na tyle blisko by widziała dokładnie moje oczy. Na początku patrzy na mnie z zwycięską miną, lecz kiedy zauważa moje oczy cofa się o krok.

-To.... Przecież nie możliwe.....- Mówi jakby w amoku.

-Co jest nie możliwe?- Pytam z szelmowskim uśmiechem.

-To, że jestem Alfą czy to, że jestem twoją Luną?- Zadaje ponownie pytanie nic dziewczyna zdarza coś powiedzieć. Nagle drzwi do pokoju otwierają się, a do pokoju wpada rozweselona jak zwykle Wiktoria. Na początku patrzy na mnie i tą dziewczynę z  zmarszczonymi brwiami nic nie rozumiejąc, lecz po chwili podchodzi do dziewczyna, a ona spuszcza głowę w dół.

-Co TY Hope robisz w pokoju Alfy i Luny?- Pyta, a ja poznaje imię tej dziewczyny. Wiktoria spogląda na mnie, a kiedy zauważa moje wściekłe spojrzenie  podchodzi do mnie.

-Aria, już spokojnie.- Mówi, czym samym uspokaja mnie. Kiedy całkowicie się uspokaja, odwraca się do Hope.

-Powiedź mi Hope z jakiego powodu niepokoisz swoją Lunę?- Pyta, a ja spoglądam na Hope czekając na to co powie.

-Wiktorio sama przecież wiesz, że to ja miałam zostać Luną, ale przez nią nie jest to możliwe!- Krzyczy, a w jej oczach zaczynają lśnić łzy.  ŻE CO?! Ona miała być Luną MOJEGO Xaviera. Na tą wiadomość tracę kontrolę przez co w nadnaturalnym tempie pojawiam się przed nią i przyszpilam ją do ściany dusząc.

-KIM  TY DO CHOLERY JESTEŚ, BY RYWALIZOWAĆ ZE MNĄ O MOJEGO XAVIERA?!- Pytam głosem Alfy, a Hope drży z strachu.

-J-Ja.... T-To o-ojciec Alfy o-on m-mi obiecał, że zostanę Luną....- Szepta, a ja zaciskam uścisk na jej szyj. Wiem, że jeśli ktoś mnie nie powstrzyma to zabije tą sukę. Na jej szczęście Wiktoria też to wie.

-Aria...  Proszę uspokój się ona nie jest tego warta.- Mówi kładąc na moim ramieniu dłoń. Na początku nie  zdejmuje z jej szyj ręki, lecz po chwili dochodzi do mnie, że ona nie jest dla mnie żadnym zagrożeniem.  Puszczam ją, a ona osuwa się po ścianie w dół i zaczyna łapczywie pochłaniać tlen znajdujący się w pokoju. Pochylam się nad nią.

-Zapamiętaj, sobie moja droga  że Xavier jest TYLKO i WYŁĄCZNIE MÓJ. A teraz zejdź mi z drogi, chyba, że chcesz  zginąć?- Pytam, a ona kręci głową. Chwile później wstaje i chwiejąc się wychodzi z pokoju. Obracam się w stronę Wiktorii ciężko oddychając. Wiktoria chwyta mnie za dłoń i prowadzi mnie do łóżka bym usiadła na materacu. Wykonuje jej niemy rozkaz z nie małą niechęcią. Wiktoria jest cicho, wiedząc że w obecnej chwili lepiej nic nie mówić.

CDN

Co uważacie o zachowaniu Hope?  Bo według mnie powinna ona sobie odpuścić, bo Aria prędzej umrze niż oda jej Xaviera! Mam nadziej, że podoba się wam rozdział, bo według mnie jest on dość ciekawy....  Powiem, wam że ostatnio spotkałam się z bardzo nie przyjemną sytuacją... A dokładniej spotkałam się z hejtami. (Spotkałam się z nimi w mojej drugiej książce Ukrytej) Na szczęście dzięki moim ukochanym czytelnikom (Czyli także wam) ta osoba nie zniechęciła mnie do pisania na długo! Na ten temat w Ukrytej dodałam notkę, która mam nadziej  pokazała tej osobie, że hejowanie nie jest zbyt miłe. Pozdrawiam was mojej kochane Wilczki i do kolejnego! <3 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top