Rozdział 12 Hope

ANNA BLUE SILENT SCREAM Cudowna piosenka i na dodatek ta dziewczyna przypomina mi mnie  pod jakimś względem *-*

-Xavier-

~Macie się wszyscy zebrać w sali narad.- Rozkazuje w myślach wszystkim obecnym ludziom z moje watahy. Wychodzę z pokoju i kieruje się do wcześniej wspomnianej sali. Kiedy wchodzę do niej widzę, że już wszyscy są w niej i siedzą z spuszczonymi głowami. Siadam na największym siedzeniu, znajdującym się po środku sali.

-Mam dla was trzy bardzo ważne informacje. Pierwsza to to, że większość zbuntowanych zginęło.- Na te słowa usłyszałem krzyk radość i szczęścia. 

-Pamiętajcie jednak, że nie oznacza to, że wymarli.- Przypomniałem, a oni uspokoili się.

-Drugą informacją jest to, że odnalazłem swoją Mate, a waszą Lunę.- Na tą wiadomość krzyki radość były głośniejsze niż na wiadomość o wymarciu większej części zbuntowanych. Okrzyki i rozmowy  trwały już z trzy minuty, więc pokazałem stojącemu po mojej prawej stronie Max'owi, że by ich uspokoił. 

-Cisza! Alfa przemawia!- Krzyknął, a rozmowy ucichły. Wszyscy siedzieli cicho na swoich miejscach. 

-Wasza Luna, nie jest wilkołakiem. Jest ona człowiekiem, lecz narodziła się w tysięczną pełnie księżyca. Przez co jest ona Alfą dzikich wilków.- Mówię, czekając na ich reakcje. Widzę, że wszyscy są zdezorientowani i niezbyt rozumiejąc co to znaczy. Wstaje z krzesła i staje przed nim.

-To znaczy, że kiedy proces połączenia zakończy się Wataha Śmierci i Wataha  Dzikich Wilków połączą się w jedną wielką Watahę. Oczywiście ja zostanę Alfą, ale wasza Luna dalej będzie ważniejsza dla Dzikich Wilków.- Wyjaśniam siadając z powrotem na swoje miejsce. 

-To tyle miałem wam do przekazania. Możecie już iść.- Oświadczam, a członkowie stada wstają i kłaniając się wychodzą z pomieszczenia. Kiedy chcę wyjść, zatrzymuje mnie Hope. Hope jest szatynką z dużymi szarymi oczami. 

-A co ze mną?- Pyta, a ja marszczę brwi z nierozumienia, lecz po chwil przypominam sobie  o co jej chodzi. Przed spotkaniem Arii,  mój ojciec oświadczył, że jeśli nie odnajdę swojej Mate przed  24 rokiem życia (Mam 23 lata i za miesiąc mam urodziny, więc Aria spadła mi z nieba) to będę musiał się sparować z Hope. Na moje szczęście odnalazłem Arie i nie będę musiał się parować z nią. Powiedzmy sobie szczerze, Hope jest silną wilczycą, lecz jest strasznie chciwa i chamska w stosunku do innych z Watahy. (Oczywiście dla mnie i moich rodziców jest aż za bardzo miła) Wzdycham zrezygnowany i spoglądam na nią. Na jej twarzy maluje się zdeterminowanie.

-Hope, odnalazłem swoją Mate, więc twoja pozycja nie zmienia się.- Oznajmiam, a ona zaciska szczękę.  

-Ale to przecież ja miałam zostać twoją Lunom.- Mówi oskarżycielsko.

-Tak, to prawda miałaś zostać Lunom, lecz odnalazłem swoją Mate przed sparowaniem więc nie zostaniesz Luną. Zrozum to Hope.- Mówię w miarę spokojnie, bo jej zachowanie mnie denerwuje. 

~Czego ona do cholery nie rozumie?- Pytam swojego wilka.

~Po prostu jest zazdrosna i jest cholernie zła, że taka okazja jak bycie Luną największego Stada w stanach przeszła jej koło nosa.- Tłumaczy, a ja wiem, że ma on całkowitą racje. Chcę już wyjść, lecz ona zatrzymuje mnie mówiąc.

-NIE! Nigdy tego nie zrozumie! To ja będę Luną, a nie ta suka!- Krzyczy, a mi puszczają nerwy. NIKT, Ale to NIKT nie ma prawa obrażać MOJEJ Mate! Przez przechodzący po moim ciele gniew przyszpilam ją do najbliższej ściany i spoglądam w jej przerażone oczy. 

-Jakim kurwa prawem obrażasz SWOJĄ Lunę?!- Pytam przyciskając ją mocniej do ściany. Trzymam ją tak parę minut, lecz kiedy zauważam, że zaczyna tracić przytomność puszczą ją, a ona zjeżdża po ścianie w dół. Siedzi na tej podłodze i oddycha nachalnie wdychając powietrze. Kiedy widzę, że jej oddech wyrównuje się pochylam się nad nią i szarpie ją za jej włosy, tak by spojrzała na mnie.

- Odpowiedz mi!- Rozkazuje głosem Alfy, a ona drży z strachu.

-O-Ona n-ni-nigdy n-nie będ-dzie m-moją Lu-Luną....- Mówi słabym, wręcz nie przytomnym głosem, a ja szarpię ją za te jej kudły, tak mocno że ta syczy z bólu.

-NIGDY tak do kurwy nie mów!- Warczę puszczając jej ciało. Staje nad nią i patrze na nią z obrzydzeniem. NIKT nie ma prawa obrażać mojej  przeznaczonej!

~Naszej.- Poprawa mnie mój wilk, a ja przekręcam oczami na jego niepotrzebną uwagę.  

~Max, przyjdź do sali na rad i zajmij się Hope.- Rozkazuje swojemu Becie.

~Tak jest Alfo.- Mówi. Po jego odpowiedzi wychodzę z pomieszczenia i kieruje się do swojego, a dokładniej mojego i Arii pokoju. Idę przez korytarz, a każda napotkana osoba schodzi mi z drogi. Zapewne widzą, że w obecnej chwili mógł bym zabić każdego. Droga do pokoju zajmuje mi z trzy minuty, a kiedy do niego dochodzę to bez zawahania wchodzę przez drzwi. Dzięki wilkołackiemu wzrokowi, widzę że na łóżku leży najpiękniejsza dziewczyna na całym świecie.  Nawet teraz kiedy jest nieprzytomna wygląda strasznie piękna. Jej piękne blond włosy nachodzą na jej cudowną twarz. Podchodzę do łóżka i gładzę Arie po prawym policzku, po czym całuje ją w czubek głowy. Staje na przeciw łóżka i ściągam z siebie koszulkę i spodnie, tak że zostaje w samych bokserkach. Leżące na podłodze ubrania kopie gdzieś na bok, bo przecież i tak jutro rano posprząta to sprzątaczka. Wchodzę pod kołdrę i przyciągam do siebie Arie, po czym wpycham swój nos w jej szyje tak, że dotyka znaku, który jej podarowałem. Całuje ją w znak, a z jej ust wydobywa się ciche mruczenie. Uśmiecham się sam do siebie i owijam rękę wokół jej tali, po czym odpływam do krainy snów.

CDN

No więc kolejny rozdział już jest! Mam nadziej, że podoba się wam on. :} A i chcę powiedzieć, że ta książka nie będzie taka jak inne, czyli że dziewczyna odnajduje swojego Mate i nie pozwala mu się dotykać. Bo jak to sama Aria powiedziała, że ona wie że to że Xavier ją ugryzł jest jej częściową winą, ale że nie jest na niego jakoś super zła, tylko że zabije go za to, że nie uprzedził jej o swoim zamierzę. W jej wypowiedzi z wcześniejszego rozdziału nie ma ani słowa o tym, że ma zamiar od niego uciec. No wiec mam nadzieje, że wyjaśniłam już tą kwestie i nikt już nie będzie myślał inaczej. *-* Mam nadzieje, że nikt się ni obrazi moimi wcześniejszymi słowami, bo ja chciałam tylko wyjaśnić nieporozumienie. Pozdrawiam was moje kochane wilczki i do jutra! ;D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top