Rozdział 10 Wyjaśnienia

Nightcore- My Demons

-Aria- 

Po tym jak Dzikie Wilki złożył Xavierowi przysięgę wierności i ogłosiły go swoim Alfą, Xavier zabrał mnie do domu. Kiedy tylko przekroczyłam próg mojego domu, poczułam jak w moim ciele narasta strach. Xavier prowadził mnie po schodach, a ja próbowałam się zatrzymać, lecz on dalej ciągnął mnie w stronę mojego pokoju. Próbowałam się w jakiś sposób  wyrwać z jego uścisku moją dłoń, lecz on szedł w zaparte. Po chwili uspokoiłam się i przed nim weszłam do mojego pokoju. Xavier pokazał mi ruchem ręki bym usiadła na łóżku. Wykonałam jego polecenie, a on po chwili dołączył do mnie. Przez chwile trwała cisza, lecz ja wiedziałam że czeka aż ja coś powiem. Przełknęłam  gule, która pojawiła się w moim gardle i oparłam się dwoma rękami o łóżko.

-Zapewne chcesz wiedzieć, kim jestem i skąd wiedziałam kim ty jesteś? No i najważniejsze dlaczego zbuntowani bali się mnie?- Pytam choć odpowiedz jest oczywista, więc nie czekam na nią tylko zaczynam kontynuować.

-Dla twojej wiadomości Xavierze wiem kim jesteś... Wiedziałam to od kiedy cię zobaczyłam. Ja nie jestem jak zapewne uważasz wilkołakiem, jestem stu procentowy człowiekiem.- Mówię, patrząc na jego przystojną twarz, która teraz jest zamyślona.

-Dlaczego zbuntowani się ciebie bali?- Pyta.

-Miałam z nimi traktat, który nakazywał im informować mnie o wszystkim co planują względem twojego stada. Jednak złamali traktat próbując zabić osobę, na której mi zależy.- Wyjaśniam, a on przytakuje i nie zadaje więcej pytań na ten temat. 

-Więc jak to możliwe, że masz oczy Alfy?- Pyta, a ja wzdycham. Wiedziałam, że zapyta mnie o to. 

-Ja jestem człowiek, który narodził się w tysięczną pełnie księżyca i przeżył. (Aria jest jedynym dzieckiem, które przeżyło tej nocy) Jestem Alfą Dzikich Wilków, a dokładniej byłam....- Mówię, a on marszczy brwi. 

-Jak to byłaś?- Pyta wyraźnie zaciekawiony.

-Byłam Alfą dopóki nie odnalazłam swojego Mate.... Od chwili kiedy cię znalazłam moi ludzie uznali cię za swojego Alfę, lecz na obecną chwile nasze stada nie są połączone. Na razie Dzikie Wilki złożyły ci przysięgę wierności i ogłosiły całemu światu, że jesteś ich Alfą.- Oznajmiam, a on łapie mnie za dłoń i patrz w moje oczy, jego oczy błyszczą radością i miłością.

-Wiesz, kiedy nasze stada staną się jednością?- Pyta, a ja kręcę przecząco głową. Nie wiem tego, bo nigdy nie interesowałam się takimi sprawami, bo uważałam że nie będę mieć Mate. Xavier przyciąga mnie do swojego torsu i wciąga mój zapach.

-Żeby nasze stada, połączyły się muszę cię w pełni oznaczyć.- Oświadcza, a ja marszczę brwi. Nie mam zielonego pojęcia na czym polega to oznaczanie.

-Widząc twoją minę wnioskuje, że nie wiesz na czym polega takie oznaczenie?- Bardziej stwierdza, niż pyta po czym wybucha śmiechem, za co dostaje kuksańca.

-Nie śmiej się! Ja nie wiedziałam, że będę miała Mate, więc nie interesowałam się takimi sprawami!- Krzyczę oburzona. 

-Nie obrażaj się kochanie.- Mówi widząc moją obrażone spojrzenie.

-Mam układ. Ty wyjaśnisz mi na czym polega to całe oznaczenie, a ja puszcze tą zniewagę w niepamięć.- Oświadczam z udawaną powagą. 

-Nie mam chyba wyboru.- Mówi udając smutek i rozczarowanie, lecz widzę że tak na prawdę ma ochotę się zaśmiać. 

-No więc mój mały wilczku, oznaczenie polega na ugryzieniu partnerki w szyje.- Mówiąc to odgarnia moje blond włosy na bok i przejeżdża swoimi palcami po moim obojczyku. Na jego dotyk reaguje dreszczem ,który przechodzi przez całe moje ciało. Xavier jest widocznie zadowolony z mojej reakcji na jego dotyk.

-I to wszystko?- Pytam kiedy zabiera swoje palce z mojego obojczyka. 

 -Nie do końca. Jest to tylko połowa oznaczenia. By połączenie dobiegło do końca Bratnie dusze muszą z sobą współżyć.- Wyjaśnia, jakby było to coś najnormalniejszego. Kiedy przyswajam sobie jego słowa przez moje ciało przechodzi dreszcz strachu. 

-Aha....- Mówię oddalając się od niego. Kiedy tylko zobaczył co zrobiłam, zawarczał wściekle i przyciągnął mnie z powrotem, do siebie. Próbowałam go od siebie odepchnąć, lecz on nie pozwolił mi na to, łapiąc moje obydwie dłonie w swoją jedną. Spojrzałam na jego oczy. Były czarne jak otchłań, co oznaczało, że jest wściekły.

-Puść mnie!- Rozkazuje, lecz on zamiast mnie puścić zaczął się śmiać. Śmiał się tak z kilka sekund, po czym pochylił się do mojego ucha.

-Kotku,po pierwsze ty nie masz prawa mi rozkazywać, bo to JA jestem Alfą....- Szepcze do mojego ucha i całuje lekko moją szyje.

-Po drugie NIGDY, ale to NIGDY  nie próbuj ode mnie uciekać!- Warczy w moją szyje, a po chwili czuje ból. Czuje ból na moim prawym obojczyku, i wiem że Xavier ugryzł mnie. Krzyczę w bólu, choć wiem, że jestem częściowo winna temu co się dzieje to.... jak tylko odzyskam siły przywalę mu prostą w twarz! Z tym postanowieniem pozwalam by sen zawładnął moim ciałem....

CDN

No Xavier oberwiesz jak Aria się obudzi! xD Mam nadziej, że i ten rozdział się wam podoba. 

Proszę wam o 40 gwiazdek i 30 komentarzy! (Wiem, że to dużo ale to także ostatni rozdział. A tak w ogóle wiem, że możecie tyle nazbierać. Wierze w was!)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top