Rozdział 35

Była szesnasta a ja kręciłam się po domu w celu znalezienia mojej prostownicy. Chciałam sobie zakręcić końcówki prostownicą.
Byłam już ubrana i umalowana lecz nie miałam zrobionych włosów.

Prostownice znalazłam u siebie w szafie po jakiś dziesięciu minutach.
Zayn rano napisał mi abym ubrała się tak aby było mi swobodnie i luźno. Dlatego wybrałam czarne ruruki i białą bluzkę na ramiączkach w przeróżne wzory i do tego kartigan za kolana w biało-czarnych kolorach. Na nogi założyłam koturny czarnego koloru.

Zrobiłam loki w kilka minut. W tym samym czasie Zayn napisał mi że będzie za dziesięć minut.

I faktycznie punktualnie był pod moim domem. Zamknęłam drzwi wejściowe i ruszyłam w stronę auta Malika.

Przywitałam się z nim całusem w policzek i odjechaliśmy z mojej posesji.

-Gdzie jedziemy?

-Pytasz się już trzeci raz.

-I zapytam się czwarty jeśli mi nie odpowiesz.

-Zaraz zobaczysz za dwie minutki będziemy na miejscu.

Lubiłam Zayna ale nie chciałam być z nim kimś więcej. Czysta przyjaźń. Może kiedyś byłam w nim zakochana ale miałam czternaście lat i był najlepszym przyjacielem Tom'a. Tom bardzo chciał abyśmy byli razem. Przed jego śmiercią próbował mnie namawiać ale nie miałam ochoty wracać do starych czasów i postanowiłam zostawić to w spokoju.

Trzy minuty później Zayn pomagał mi wyjść z auta. Byliśmy przed ogromną willą która zapewne należała do Malika.

-Pięknie wyglądasz.

-Dziękuję, ty też. Ładny różowy.

-A dziękuję.

-Skąd twój pomysł na takie coś?

-Jakoś tak. Nie miałem inspiracji. Po prostu lubię próbować czegoś nowego. Poszedłem do fryzjera i powiedziałem : zaszalejemy dziś. I widzisz co wyszło. Ale mi się bardzo podoba.

- Fajne są.

-Zapraszam do mojego królestwa. Rozgość się, kochana.

Ściągnełam kurtke i powiesiłam na wieszaku. Ruszyłam w stronę kuchni. Zobaczyłam tam piękne umeblowaną kuchnie. Białe meble łączyły się z kolorem ścian. Na kuchence były postawione dwa garnki z gotującą się wodą.

-Na co te garnki?

-Gotuje dla nas kolację.- krzyknął był chyba w salonie

-Jak mogłeś zrobić to wszystko jeśli byłeś w pracy?

-Zerwałem się wcześniej - pojawił się natychmiast koło mnie. -Przepraszam za nieobecność

-Spokojnie. -odpowiedziałam, ponieważ nie przeszkadzało mi to.

-Lubisz makaron z kurczakiem i brokułami?

-Nie jadłam ale z chęcią spróbuję.

-To się cieszę, moja specjalność. Mogłabyś rozstawić talerze sztućce i nalac wina do kieliszkow?

-Mhm. A które białe czy czerwone?

-Ty nalewasz ty wybierasz.

Postanowiłam wybrać czerwone wino. Rozłożyłam talerze jak i sztućce i nalałam do kieliszków czerwonego wina. Zayn przyszedł z dwoma talerzami na których było jedzenie.

-Usiądź -zrobiłam o co prosił -proszę.

Podał mi jedzenie i usiadł na przeciw mnie.

-Smacznego.

-Nawzajem Libby.

Zaczęliśmy spożywać jedzenie zrobione przez Malika.

-Bardzo dobre. Skąd masz przepis?

-Moja mama ostatnio mnie nauczyła. Bardzo się cieszę że Ci smakuje.

-Musisz dać mi przepis. Jest pyszne.

-Powiedz mi jak się czuję Tom? Nie miałem z nim kontaktu.

Przełknęłam głośno ślinę, ponieważ myślałam że on wie o tym że Tom zmarł dwa lata temu.

-Coś się dzieje Libby?

-Nie. Wszystko Okey. Wracając do Tom'a. On... Nie żyje. Zmarł dwa lata temu.

-Dlaczego ja o tym nie wiem. Kłamiesz mnie prawda?

-Niestety nie. Nie potrafiłabym Cię okłamać na taki temat. I myślałam że wiesz.

-Powiedz mi jak to się stało?

-Wiesz Zayn? Nie chce gadać o tym. To nie jest temat na tą chwilę.

-Okey. Dobrze rozumiem Cię. Opowiedz jaki zawód wybrałaś?
Lub gdzieś pracujesz ?

-Nie. Nigdzie nie pracuje. I nie mam wybranego zawodu. A Ty?

-Wiesz. Jestem prawnikiem. Nie trudno uzbierać na taki dom.

-No. Muszę przyznać że jest pięknie. Sam urządzałeś?

-Po części. Choć może przejdziemy do salonu.

Kiwnęłam głową. Mój telefon zaczął dzwonić więc przeprosiłam Zayna na moment. I poszłam w inne miejsce aby pogadać.

-Słucham.

-Libby, cześć możemy się spotkać ?

-Louis przepraszam ale jestem u Zayna na kolacji. Coś ważnego? Jeśli tak to przyjadę.

-Nie. Po prostu myślałem że moglibyśmy pooglądać coś na laptopie jakiś film.

-Przepraszam Louis ale jestem u Zayna. Może jutro?

-Nie jutro też z nim się napewno spotkasz. Wesołego wieczoru.

-Louis poczeka... super rozłączył się.

Zdenerwowało mnie zachowanie Louis'a. Byłam u Zayna na kolacji a on robił awantury.

-Przepraszam ale Louis dzwonił.

-Ten kaleka ze sklepu?

-Zayn Louis to nie kaleka. Musi jeździć na wózku przez pewien okres. Miał wypadek.

-Okey rozumiem. Opowiadaj co u Ciebie.

Nalał nam do kieliszków wina i podał mi jedno z nich.

-Nic ciekawego.

-Oj przestań, Libby. Na pewno coś musiało się wydarzyć przez tyle lat.

Zaczęłam prowadzić z Zaynem konwrsacje na temat naszego prywatnego życia.

Dowiedziałam się że jest świetnym prawnikiem bez żadnej partnerki przy boku.
Kilka razy próbował mnie złapać za rękę ale się nie dałam.

-Ej Libby co jest. Myślałem że Ci się podobam.

-Widzisz Zayn. Nie jest tak. Jesteś moim przyjacielem i nikim więcej.

-No proszę. Daj chociaż ten jeden raz ponieść się fantazji.

-Nie Zayn - wstałam - jest już dwudziesta trzecia, zasiedziałam się powinnam iść.

-Nie. Nigdzie nie pójdziesz. Nie skończyłem jeszcsze.

-Zayn ale ja skończyłam. Zostaw mnie.

-Myślałem że mnie kochasz.

-Kochałam gdy miałam czternaście lat. Teraz nie.-Nic nie odpowiedział tylko podszedł do mnie i zaczął mnie całować. Nie chciałam tego dlatego też bulam go, kopałam go lecz bez skutku. Kiedy zaczął odpinać swoją koszulę wpadłam na genialny pomysł. Pomagałam mu odpiąć jego koszule. Chwilę później przenieśliśmy się do salonu. On był nade mną i mnie całował.
Zaczęłam realizować swój plan. Zrobiłam tak abym ja była na gorze on na dole. Byłam niestety zmuszona do tego aby całować go po szyji. Za każdym pocałunkiem wstawałam i się od niego oddalałam. Wstałam i zaśmiałam się z jego reakcji - sorry Zayn ale ja taka nie jestem idź do clubu.

Wzięłam kurtkę i wyszłam z domu. Zadzwoniłam po chwili na taksówkę. Po moich policzka zaczęły płynąć łzy.

Wsiadłam do taksówki i powiedziałam adres. Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Zapukałam kilka razy do
drzwi. Usłyszałam ciche "Proszę" i weszłam do domu.

-W salonie. -Poszłam do salonu i zobaczyłam Louis'a na kanapie jak ogląda jakiś serial. - Libby. CO się stało? Dlaczego płaczesz?

-M...mogę się do Ciebie p...przytulić?

-Chodź tu -pokazał ręką prawy bok obok siebie

-Dziękuję. Zayn... on chciał abym z nim poszła do łóżka.

-Cii... wszystko już po wszytkim.

Siedziałam z Louisem w tej pozycji jakieś pół godziny.

-Louis?

-Słucham.

-Czy twoja propozycja jest nadal aktualna?

-Dla Ciebie zawsze.

❤❤

Podoba się? Rozdział jest tylko dlatego że truskawcia54 mnie na to namówiła.

5 KOMENTARZY !!

Piszcie szerzą opinie na temat tego rozdziału.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top