Rozdział 34

Od mojej rozmowy z Jay minęły trzy dni. Umówiłam z nią plan co i jak zrobić z Louis'em. Była godzina dziesiąta a ja ubrana i umalowana czekałam na sms-a od Jay. Po pięciu minutach dostałam :

Wyszedł z domu. Będzie za trzydzieści minut. Jay

Czekałam na Louis'a w korytarzu i patrząc przez okno czy nie idzie.

Po dwudziestu minutach Louis pojawił się na wózku przed moimi drzwiami. Postanowiłam od razu nie otwierać drzwi. On za to pytał i dzwonił lecz nie tak ostro jak ostatnio.

Po pięciu minutach zrezygnowany odjechał na wózku ja wtedy wyszłam.

-Libby... -Nie odpowiedziałam tylko poszłam prosto i otworzyłam mu furtkę - C... co Ty robisz?

-Chciałeś ostatnio abym z tobą wyszła. Ale jeśli nie chcesz to jasiek wracam...-zawróciłam się w stronę drzwi od mojego domu. Przeszłam koło niego nie patrząc na niego. Ale nie dane mi było iść z nim ponieważ złapał mnie za rękę.

-Przepraszam. Chodź ze mną. M... muszę Ci wszystko wyjaśnić...

Ruszyłam bez pośpiechu swój tyłek i poczekałam aż Louis wyjedzie z mojej posesji.

-To ja powinienem Ci otwierać furtkę.

-Jest inna sytuacja Louis, następnym razem mi otworzysz.
Gdzie idziemy?

-Mam ochotę na kawę ze Starbucks'a. Może pójdziemy sobie kupić i się gdzieś przejdziemy?

Kiwnęłam głową.

Szłam z Louis'em w ciszy aż do Satrbucks'a. Zapytałam się jaką chcę kawę. Odpowiedział że zdaje się na mnie. W środku zamówiłam dwie duże Latte.

-Dziękuję.

-Spoko. Idziemy do parku?

-Jasne.

Razem w Louis'em ruszyłam do parku. Byko zimno a ja miałam tylko cienką koszulkę na ramiączkach.

-Mogę Ci coś powiedzieć?

-Po to się chyba spotkaliśmy, Louis.

-Racja- przytaknął głową - J..ja Cię przepraszam. Po prostu miałem podobną sytuację z Eleanor i nie chcę aby ona di powtórzyła. Mimo że mo kochałem wtedy jej lecz byłem z nią bo bałem się samotności. Wiesz dlaczego z nią byłem? Z przyzwyczajenia. Ciągnęła ode mnie kasę. Na wszystko się godziłem : masaże w spa, ciuchy, wyjazdy, imprezy, przyjaciółki, restauracje. -czekałam aż skończy aby mu nie przerywać.

-I Ty myślisz że polecę na twoją kasę? Traktuję Cię jako najlepszego przyjaciela. Powiedziałam Ci o wszystkim.-nie, nie o wszystkim- i Ty myślisz że jako twoja przyjaciółka będę chciała hajs? I Ty głupi myślisz że będziesz mi dawał na wizyty do spa? Zabierał do drogich restauracji? Na wyjazdy, imprezy i ciuchy? Nie wiem jak bardzo zraniła Cię Eleanor, ale ja taką nie jestem.

-Wiem, wiem. Po prostu nie wiem co wtedy sobie myślałem. Byłem głupi wtedy...

-I to bardzo.

-Przepraszam jeszcze raz.

-Okey. Zmieńmy temat. Jak się czujesz?

-Dobrze. Mama i Lottie zmieniają. Chcę być w swoim domu nie u nich. Muszą mi robić rehabilitację bo mama ani tata nie chcą nikogo wynająć. A one to robią kiepsko.

-J...ja bym mogła spróbować.

-Naprawdę to super.

-Ta. O której masz mieć te ćwiczenia?

-Rano i wieczorem, codziennie oprócz weekendu.

-Spróbuję.

-Powiedz lepiej co u Ciebie.

-Dobrze. Zaczynam ćwiczyć z Mią. Jest moim trenerem osobistym.

-Kobieto z czego Ty chcesz schudnąć.

-Louis. Ty jesteś facetem a ja kobietą to nie jest proste a wakacje zbliżają się małymi krokami.

-Tak. Kobiety i te wasze całe odchudzanie.

-To nie jest zabawne, Louis. Poza tym aby dojść do tej całej siłowni muszę iść bardzo długo bo jest daleko.

-Współczuję Ci. Moje biedactwo.

-Hahaha dziękuję.

-Spoko. A jeśli masz daleko do tej całej siłowni i będziesz ze mną ćwiczyła to...

-To?- podniosłam brew do góry nie wiedząc o co mu chodzi.

-Zamieszkaj ze mną.Wiem że to głupi pomysł ale Harry z Mią mieszkają blisko mnie. Siłownia jest kilka minut ode mnie. I nie będziesz musiała codziennie jeździć autem lub taksówką do mznie na rehabilitację.

-Tak, Louis. To bardzo głupi pomysł. -bardzo zdziwiła mnie jego propozycja.

-Przemyśl to jeszcze, Okey?

-Okey. Dam Ci znać za kilka dni.
Muszę iść do marketu, idziesz ze mną?

-Tak, tak pójdę. -powiedział z lekkim uśmiechem. Musiałam kupić coś do jedzenia.

Dwadzieścia minut później byłam z Louis'em w sklepie. Przez wielkie okno było widać śnieg który zaczął sypać.

-Cieszę się że nas to ominęło - przytaknęłam głową na jego słowa. Byliśmy w dziale ze słodyczami a ja nie wiedziałam co wybrać, ponieważ moje myśli zajmowała propozycja Louis'a. - Halo, Libby odezwij się.

- Oh... przepraszam zamyśliłam się. Pojedziesz po wodę?

- Gazowana czy nie gazowana?

-Tą i tą poproszę.

Odjechał na wózku w dział z wodami. Ja szukałam nadal ulubionych słodyczy. Lecz nigdzie nie mogłam znaleźć moich ulubionych ciastek z jabłkiem i cynamonem.

-Tego szukasz? -odezwał się męski głos po mojej prawej stronie. Popatrzyłam się w stronę ktosia.-Libby, mo poznajesz mnie?

-Chyba nie.- przede mną stał chłopak o czekoladowych oczach z włosami postawionymi do góry z różowymi końcówkami. Był mulatem i miał czarny lekki zarost co dodawało mu uroku.

-Gimnazjum. Zayn, kółko francuskiego...

-Ten Zayn Malik?

-We własnej osobie. Libby Morgan jak ja Cię dawno nie widziałem. Nie zmieniłaś się przez te pięć lat.

-A za to Ty strasznie się zmieniłeś.

-Może wyjdziesz ze mną na kawę.

-Jasne. Daj zapiszę Ci numer. -Podał mi swojego IPhone 6 z numerem kontaktów. Wpisałam szybko swój numer i oddałam mu telefon - zadzwoń wieczorem. Napewno oddzwonię.

-Nie możemy iść teraz? Od razu odwiedzę Cię do domu.

-Przepraszam, Zayn. Ale jestem tu z przyjacielem. -pokazałem palcem na Louis'a który z naburmuszoną miną jechał w naszą stronę.

-Z tą kaleką?

-Louis to nie kaleka. Miał wypadek i to jest tymczasowo.

-Mam. -popatrzył się na mnie i podał mi wody. -Louis. Przyjaciel Libby- obydwaj niechętnie podali sobie ręce.

-Zayn. Przyjaciel z gimnazjum.
Przepraszam ale muszę iść. Do zobaczenia, odpisz mi wieczorem.

-Pa. Jasne, odpisze.

Gdy Zayn odszedł z Louis'em poszłam na dział wędlin i serów.
Wybrałam te które ja jem. Louis wogóle się do mnie nie odzywał. Nie wiem o co mu chodziło.

-Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi?

-O co mi chodzi ? O nic Libby.

-Louis. O nic ? Wcześniej buzia ci się nie zamykała a teraz milczysz.

-Mam swoje powody.

-Jakie niby? Zayn to mój najlepszy przyjaciel z gimnazjum. Moja wina że się z nim spotkałam ?

-Nie chodzi mi o Zayn.

-To o kogo niby?

-Widziałem jak na niego patrzyłaś.

-Jednak o niego. Louis, Zayn kiedyś mi się podobał ale to było pięć lat temu.

-Ale było. Daj już spokój.

-Przepraszam Louis ale nie mam zamiaru patrzeć jak strzelasz fochy o byle co. Narazie.

-Przepraszam Libby. - postanowiłam zostać i poczekać na niego. Nie chciałam następnej kłótni z nim.

Po godzinie byłam u siebie w domu. Była osiemnasta a ja byłam lekko śpiąca. Postanowiłam teraz zjeść. Umyć się i w Internecie obejrzeć kolejny sezonowy maraton "Przyjaciół" oglądałam to milion razy i wiem co jest w każdym odcinku. Ale nadal to kocham.

Pl zjedzeniu i umyciu się była dziewiętnasta. Poszłam do sypialni z moją małą przekąską czyli popcornem- Mia nie musi wiedzieć- i usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa a następnie odcinki przyjaciół.

Po dwuch godzinach mój telefon zawibrował i wzięłam go do ręki.

***-***-*** 21:27

Cześć to ja Zayn. To kiedy się umawiamy?

Ja 21:31

Cześć. Nie wiem jutro o piętnastej?

Zayn 👌 21: 32

Może siedemnasta? Mam pracę i kończę o 16:30.

Ja 21:35

Okey. Gdzie idziemy?

Zayn 👌 21:36

Niespodzianka. Może to nie będzie nic specjalnego ale zawsze coś. Podjadę po Ciebie.

Ja. 21:40

Okey. Adres podam Ci jutro rano. Dobranoc.

Zayn 👌 21:41

Dobranoc kochanie ❤

❤❤❤

Boże 1201 słów. Wow !
Za taaaaaki długi rozdział 8 KOMENTARZY i 20 gwiazdek !!!!

Podoba się Zayn ?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top