Rozdział 33
-Myślę że powinnaś mu wybaczyć. Martwił się bo nie chciał byc ponownie wykorzystany.
-Wiem Mia. Ale szczerze ja już mu wybaczyłam. Ale chcę mu dać nauczkę. Nie jestem jak ta cała Eleanor. I nie mam zamiaru. Louis miał opowiadał jak ona się zachowywała. Jestem w 101% pewna że nie jestem taka jak ona.
-Nieźle z tą nauczką. Ale nie trzymaj go aż tydzień. Wytrzymaj dzień,dwa. Wtedy gdy będzie pod twoim domem wyjdź i gdy się zapytaj gdzie idziesz to Ty coś odpowiedz. Coś co go zatka Ale też nie zachamsko. Dzisiaj wyszedł ze szpitala i pierwsze co zrobił to zadzwonił do mnie i się zapytał czy jesteś w domu.
-To miłe z jego strony że się tak stara ale nie ma o co.
- Ja Ci mówiłam to trzy dni temu. I wiesz co o tym myślę.
-Tak, tak wiem, Mia. Lepiej opowiedz mi jak tam z Harry'm. Powiedziałaś mu?
-Tak. Powiedziałam. Na początku nie ucieszył się za bardzo ale dziś rano chciał już jechać kupić wózek. Wyglądał zabawnie.
-Musiało.
-Dobra złaź. Ćwiczyłaś trzy godziny. Brawo.
-Dziękuję. Do jutra.
-Jutro nie mogę. Mam z Harry'm wizytę u ginekologa.
-Okey. Napisz kiedy Ci pasuje.
-Okey. Papa
Pożegnałam się z Mią i ruszyłam w stronę prysznica. Cała spocona weszłam pod gorącą wodę i dokładnie umyłam każdy skrawek ciała. Ubrałam się szybko i ruszyłam w stronę domu.
W domu byłam po trzydziestu minutach. Na całe szczęście Louis'a nie było i mogłam spokojnie wejść do domu. Sprawdziłam w internecie co mogę zrobić na obiad. Szybko znalazłam to czego chciałam. Była to zapiekanka z warzywami typu ziemniaki, pomidory i papryka. Lubiłam robić takie dania. Ogólnie kochałam gotować i piec ciasta, ciasteczka. Moim największym marzeniem jest to aby mieć własną małą, uroczą i przytulną ciastkarnię i bistro. Lecz nie miałam wystarczająco pieniędzy aby nawet wynająć mały lokal.
Skończyłam jeść moją zapiekankę. Poszłam odłożyć talerz do zlewu i schować moją resztę obiadu.
Mój telefon zaczął dzwonić. Myślałam że to Louis ale gdy zobaczyłam na telefon widziałam napis Jay. Odebrałam choć nie wiedziałam czy usłyszę jej głos czy głos Louis'a.
-Słucham.
-Witaj Libby. Mam do Ciebie pytania.
-Słucham.
-Louis odkąd wyszedł ze szpitala nic nie je i się do nikogo nie odzywa. Jak się zapytałam co się dzieje on powiedział tylko tyle : zapytaj się Libby. Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
-Spotkajmy się Okey? Dzisiaj nie miałam wychodzić z domu ale zrobię wyjątek.
-Okey w Starbucks? Za godzinę?
-Za godzinę w Starbucks.
Powiedziałam te słowa i rozłączyłam się. Wiem że nie powinnam jej tak traktować bo ona nic nie zrobiła. Ale po prostu nie mogłam nic poradzić.
Siedziałam w Starbucks z kawą i czekałam na Jay.
Pojawiła się dwie minuty po umówionej godzinie. Nie byłam na nią zła, ponieważ sama sie spóźniłam na różne spotkania.
-Przepraszam za spóźnienie, Libby. Ale musiałam poczekać na Lottie aby przyjechała do Louis'a.
-Spokojnie.
-Czekasz długo?
-Przyszłam pół godziny temu. Ale nie martw się. Idź sobie po kawę na wynos. Przejdziemy się.
Jay poszła po kawę a ja wyszłam z małego ciepłego pomieszczenia. Był październik i było blisko do zimy.
Po pięciu minutach byłam z Jay w parku.
-I? O co poszło?
-O nic specjalnego. Zapytał się mnie czy nie lecę na jego kasę.
-Wiesz jaka była Eleanor. Mówiłam Ci o niej w szpitalu. Była wredna dla mojego syna. Ale proszę wybacz mu.
- Jay ja to wszystko przemyślałam. Chce dać mu nauczkę że wogóle się mnie o to zapytał. To było chamskie z jego strony. Następnym razem wogóle mu nie wybacze.
-Obiecuję że nie będzie tego następnego razu.
-To nie Ty powinnaś obiecywać tylko on...
❤❤
Okey. 5 KOMENTARZY! I następny rozdział !
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top