Rozdział 24
10/20
Nie mogłam uwierzyć że jakiś dureń w nich wjechał. Myślałam że to Louis prowadził.
Szkoda mi było tego kierowcy. Taksówkarz opowiadał mi że miał 36 lat, żonę i dwóch synów.
Gdy byłam już u Louis'a w sali przywitałam go całusem w policzek i przytuleniem.
Siedziałam tam i nic nie mówiłam.
Po prostu, albo miałam głowę spuszczoną w dół, albo patrzyłam na niego. Nie mogłam sobie wyobrazić jak można jechać pijanym. Jak można doprowadzić się do takiego stanu.
Siedziałam u Louis'a dwie godziny. Postanowiłam się zbierać. Musiałam jeszcze zadzwonić do Mii.
Pożegnałam się z wszystkimi ze szpitala i ruszyłam w stronę domu. Nie zadzwoniłam na taksówkę, wolałam się przejść.
Postanowiłam nie marnować czasu i po drodze zadzwoniłam do Mii.
-Cześć Libby.
-Cześć Mia. O której się spotykamy ?
-Może o czternastej w centrum miasta w Starbucks.
-Jasne. To widzimy się około czternastej.
-Jasne. Do zobaczenia...
-No do zobaczenia Mia.
Podczas naszej rozmowy doszłam do domu. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do toalety. Podeszłam do wanny i puściłam ciepłą wodę. Nalałam do wody płynu o zapachu jabłkowo-cynamonowego i poszłam po czystą piżamę.
Ruszyłam szybko to toalety, rozegrała się z dzisiejszych ubrań i szybko weszłam o wanny. Gorąca woda rozszedła się po moim całym ciele.
Siedziałam w wanie godzinę. Była godzina dwudziesta pierwsza, a mi się chciało spać.
W wannie rozmyślałam o tym co ostatnio wyznałam Louis'owi. Wiedziałam że mi się poszczęściło i Louis tego nie słyszał. Postanowiłam że będę go odwiedzać co dwa dni. Czyli jutro go nieodwiedzę. Musiałam zrobić coś z tym "zakochaniem" lecz ja uważałam to tylko za chwilowe zauroczenie.
Wyszłam z wanny i ubrałam w wygodną piżamę. Ruszyłam w stronę swojego łóżka i zasnełam...
Kiepski :( :(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top