Rozdział 1

Libby:

Ubrana w szare spodnie, luźną bluzkę z jakimś napisem oraz z grubą kurtkę wyszłam z domu na spotkanie z Louisem. Wsiadłam do taksówki i powiedziałam gdzie jechać. Po 20 minutach byłam na miejscu.

- 10 funtów proszę - podałam taksówkarzowi i wyszłam z auta. Weszłam do kawiarni i zobaczyłam mężczyznę siedzącego tyłem do wszystkich. Nikogo w kawiarni nie było, ponieważ nie jest pora na lunch.

-Przepraszam, Louis Tomlinson?

-Tak, ty zapewne Libby Morgan. Miło mi Ciebie widzieć, usiądź. - zrobiłam to o co prosił Louis - zaczniemy może od spotkań mam zajęty wtorek, piątek i sobotę resztę dni tygodnia to walny jestem a u ciebie? Jak to wygląda?

-Ja mam za to zajętą tylko niedzielę przez 3 godziny więc to już zależy od Ciebie kiedy będziemy się spotykać naprawdę zależy mi na tym abym się szybko nauczyła. 

-Spokojnie z matematyki jestem świetny proszę mi uwierzyć.

-Okej daje Ci słowo. A ile bym płaciła? Mam dawać za każdą lekcję czy za tydzień albo za miesiąc?

-Nie przyjmuję pieniędzy. Są mi niepotrzebne. Mam wystarczająco dużo jak na moją dwójkę - powiedział ale się lekko zdziwiłam przecież on jest chyba sam. A może ma dziecko? -Przepraszam ale odbiorę.

-Okej, rozmawiaj swobodnie.

-Tak? Nie El, nie zdradzam Cię jestem na spotkaniu. Będę za godzinę może trochę nie więcej. No dobra! - wybuchnął na co ja aż podskoczyłam.- jedź do Briany, proszę bardzo nawet możesz rano nie wrócić. No, nara.

-Może ja już pójdę do domu.

-Odprowadzę Cię, nie możesz być sama jest ciemno.

-Nie, nie trzeba. 

- Ugh, przepraszam Cię za to. Po prostu mam kłopoty z dziewczyną. Nie wiem co mam robić nie kocham jej. Jeżeli się mnie przestraszyłaś to naprawdę Cię przepraszam ale już nie panuje nad sobą rozmawiając z nią. Odprowadzę Cię i koniec kropka. Chodź.

-Oh... No musiałeś mi się zwierzać. Wszystko okej ale troszeczkę się przestraszyłam.

-Naprawdę przepraszam. Chodź Cię odprowadzę. - wyszliśmy na zewnątrz i wsiadłam do jego nowego auta. Jechaliśmy jakieś 30 minut bo Louis nie słuchał się mnie tylko jechał jakimiś alejkami. Gdy wysiadłam z auta pożegnałam się z Louisem i szłam w stronę swojego domu. -Libby!

Odwróciłam się mimo woli i spojrzałam na Louis'a

-Co ja mam zrobić z El? Jesteś dziewczyną proszę pomóż mi!

-Rada dla Ciebie! - krzyknęłam - idź za głosem serca. Nie zawsze podyktuje dobrze ale mimo wiesz że i tak później będzie dobrze. - odwróciłam się i poszłam do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top