Rozdział 39

-Słucham? - odebrałam dzwoniący telefon, który przeszkodził mi w zabawie z Lu.

-Dzień dobry ja w sprawie ogłoszenia o sprzedanie domu czy oferta nadal aktualna? -zapytał jakiś starszy mężczyzna.

-Tak, oczywiście. - wystawiłam na Internecie z dwa miesiące temu dom Tom'a. Pomyślałam że po co mieć dom, który nie jest używany. Wszystkie swoje ciuchy, pamiątki i inne wzięłam do Louis'a i tu zamieszkałam. Nie chciałam za temten dom dużo ale tak aby jakiś pieniądz wpadł do kieszeni. -Kiedy panu pasuje?

-Może dzisiaj. Chcemy jak najszybciej przeprowadzić się do Londynu.

-Okey mi pasuje o 16 a panu?

-Tak jasne. Mogę przyjść z dziećmi i żoną?

-Tak oczywiście, ja przychodzę z przyjacielem więc nie będzie mi to przeszkadzało.

-Dobrze więc do zobaczenia.

-Do zobaczenia.- rozłączyłam się i odłożyłam telefon na półkę przy sofie - widzisz Lu? Będziesz miała gdzie spać. Kupimy Ci specjalne rzeczy dla Ciebie, tak? -skoczyła na mnie lizając mnie.

-Jestem! -wszedł Louis do salonu - co Ty taka zadowolona?

-Pamiętasz jak mówiłam Ci że chce sprzedać dom?

-Coś wspomniałeś, i ?

-Właśnie dzwonił jakiś mężczyzna i prosił o spotkanie w sprawie tego domu. Będzie z dziećmi i żoną dlatego też pomyślałam czy też pójdziesz ze mną i Lu. Co Ty na to?

-Jasne a o której?

-O 16. Mamy jeszcze z trzy godzinki.

-Dobra. Ja idę do swojego pokoju.

-Okey a ja zrobię obiad co sobie życzysz?

-Obojętnie. Wszystko co Ty robisz jest pyszne więc zjem wszystko co Ty zrobisz.

-Okey. - postanowiłam zrobić domową pizzę. Wszystkie składniki były więc nie musiałam iść do sklepu. Szybko zrobiłam ciasto i położyłam na nie wybrane składniki. Wsadziłam do piekarnika. Miałam 30 minut dla siebie.

-Libby! Chodź na chwilę.

-Chcesz coś do chodź. Nie mam teraz czasu- oczywiście że miałam ale nie chciało mi się iść tam do niego wolałam siedzieć na krześle krześle w kuchni i czytać gazetę.

-Proszę. Mam do Ciebie sprawę. Nie pożałujesz - postanowiłam iść do niego bo krzyczałby jak oszalały. A nikt by tego nie chciał - wiem że teraz przewracasz oczami Libby ale moja mama się pyta czy nie weźmiesz dwa, trzy dni wolnego aby jej pomóc bo niedługo mają rocznicę ślubu i chce posprzątać i coś ugotować a wie że to lubisz i się pyta czy jej pomożesz.

-Jasne. Zawsze a co z Lu ?

-Dziewczynki się nią zaopiekują. Damy radę. Więc pakuj się po obiedzie odrazu z rozmowy o sprzedaniu domu jedziemy do mamy - powiedział do mnie. -Tak mamo dam sobie radę z autem. Tak już prowadziłem. Muszę już iść papa.

-Obiad już jest, chodź.

-Pyszna.

-Dziękuję. Chodź musimy jechać, lepiej by było jakbyśmy byli wcześniej.

-Ciuchy.

-Ahh... zapomniałam, to szybko. Musimy ogarnąć w tamtym domu.

-Boże jaki kurz. - odezwał się Louis.

-Racja. Nie byłam tu od trzech miesięcy. Już są -odezwałam się. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi A przede mną ukazała się dość przystojny, wysoki mężczyzna. Ojkbok niego niska blondynka, która zaskakiwała swoją figurą. Obok nich były dzieciaki. Bliźniaczki. Było widać po nich.- Dzień dobry, Libby Morgan. Miło mi państwa poznać.

-Dzień dobry. Jestem Joy a to moja żona Lucy.

-Proszę wejść. A wy? Jak macie na imię ?

-Holly! -odezwała się jedna z nich

-A ja Cassie.

-A ile macie lat? - złożyłam się DO ich wzrostu aby patrzeć im w oczy. Oby dwie pokazały piec palców. Zaśmiałam się na ich gest- ja jestem Libby. A to jest mój przyjaciel Louis. Dostałam od niego ostatnio na urodziny małego pieska. Nazywa się Lu. Idźcie do niego a ja i Louis porozmawiamy z rodzicami. Okey?

-Okey !- krzyknęły oby dwie. Pobiegły do psa więc wyprostowałam się i podeszłam do małżeństwa.

-Urocze. Od czego zacząć ?

-Od kuchni może - odezwał się Louis na co się zgodzili. Szybko oprowadziłam ich po domu. Bardzo im się podobał co mówili mi cały czas.

-Więc jak? Bierzecie? - zapytałam

-Myślę że tak. Mogę jeszcze porozmawiać z mężem ? - odezwała się Lucy.

-Tak, oczywiście. - odeszli na bok a ja odwróciłam się twarzą do Louis'a - jak myślisz? Wezmą?

-Myślę że tak. Bardzo im się podobało. Poczekaj już idą.

-I jak? Bierzecie Pańsotwo?

-Tak. Oczywiście, proponujemy 100 tysięcy wystarczająca kwota?

-Tak, ale to nie za dużo ?

-Wiemy w jakiej sytuacji jest Pani sytuacji i oferujemy 100 tysięcy.

-Przepraszam ale nie rozumiem, jakiej sytuacji? - zapytałam się bo nie wiedziałam o co im chodziło. Po raz pierwszy ich widzę i oni mi mówią o jakieś mojej sytuacji

-Pan Louis do nas zadzwonił dziś rano i wszystko opowiedział - powiedział Joy

-Dobrze więc ja sobie później pogadam z Panem Louisem i przejdziemy teraz do prawdziwej kwoty tego domu. Myślę że 100 tysięcy jest za dużo.

-Libby nie jest za dużo to jest wystarczająca kwota. Może i nie ma jakiegoś szału i nie jest to willa ale chcieliśmy aby nasze dzieciaki się wychowała właśnie w takim domu. Jest naprawdę ładnie, duże pokoje, dużo pomieszczeń a my jeszcze mamy zamiar powiększyć rodzinę.

-Okey, kiedy Państwo chcą się wprowadzić?

-Może w następnym tygodniu

-Okey to wtedy dostanę pieniądze i Państwo może się tu wprowadzić

-Jasne Okey, dzieciaki chodźcie z pieskiem ! Pani Libby się już zbiera.

-Do widzienia

-Do widzenia - i wyszli zostałam sam na sam z Louisem i oczywiście z Lu która chciała się bawić. Wzięłam ją na ręce oraz i jak swoją torebkę ruszyłam w stronę drzwi i je otworzyłam. Czekałam aż Louis wyjdzie bo chciałam aby wyszedł z domu.-wychodzisz czy mam Cię tu zamknąć? - postanowiłam odzywać się do jego tylko w naprawdę wyjątkowych chwilach. Wsiadłam do auta przedtem dając Lu na tylne siedzienia.

-Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi?

-O co mi chodzi? Ty się jeszcze pytasz?

-Chciałem Ci pomóc

-A czy ja prosiłam Cię o pomoc? Nie! Jakbym chciała pomocy od Ciebie to bym do Ciebie się zgłosiła.

-To po co chciałaś abym tu przyjechał, co?

-Bo jesteś moim przyjacielem i twoje zdanie dla mnie jest bardzo ważne

-Chciałem Ci pomóc ale Okey więcej o nic mnie nie proś !

-Jak ja nawet o nic Cię nie prosiłam!

-Przepraszam Okey? Chciałem tylko pomóc, więcej nie będę. Przepraszam - zatrzymał się na poboczu

-Okey ale więcej nic nie rób bez mojej zgody. Co Ty robisz?

-Lu właśnie zesikała mi się na tylne siedzienia. - odwrociłam głowę w stronę Lu i głośno się zaśmiałam- co się cieszysz ? To twój pies ty powinnaś po nim sprzątać

-Ale Ty to zrobisz o wiele lepiej ode mnie. - śmiałam się nadal nawet gdy już było po fakcie i gdy Louis parkował pod domem swojej mamy. Wzięłam psa na ręce i razem z Louisem czekaliśmy aż otworzy nam ktoś. Zobaczyłam dwie bliźniaczki które bardzo szybko mnie przytuliły, odwzajemniłam to i dałam im psa aby się z nią pobawiły.

-Dzieci, słoneczka moje! Miło mi was widzieć. - podeszła do nas
Jay która najpierw przytuliła mnie a później Louis'a - Louis idź weź walizki ja z Libby zaczniemy robić jedzienie na kolację.

-Cześć Jay, miło mi Ciebie widzieć. Co mam zrobić?

-Możesz pokroić warzywa na sałatkę - postanowiłam najpierw umyć ręce i warzywa aby zrobić to co kazała mi mama Louis'a. - Kurde nie mam pomidorów. Czekaj poproszę Dana aby mi poszedł do sklepu. Dan! Chodź na chwilkę.

-Tak?

-Pójdź do sklepu po pomidory

-Mogę z nim? Mam do niego sprawę - wyskoczył Louis. Dan i Louis poszli do sklepu na piechotę chodź mogli pojechać autem ale Louis namówił go wspólnie spędzonym czasie na spacerze.

-Coś dziwnego, nigdy z nim nie chciał wychodzić.

-Louis ostatnio strasznie się zmienił.

-Też to zauważyłam. Dobra róbmy to.

-Racja. A mogę się coś Ciebie zapytać?

-Tak, zawsze Libby dobrze o tym wiesz.

-Jak poznałaś się z ojcem Louisa ?

-To trochę nie typowe bo Dan to nie ojciec Louis'a.

-Nie opowiadał mi o tym. A z Danem?

-W Kawiarni wylał na mnie kawę. A dlaczego się pytasz?

-Nie wiem jakoś tak. Wyglądacie na szczęśliwych

-Bo tak jest. Okey weźmy się już do roboty- i razem zaczęliśmy robić kolację dla wielu osób.

Oczami Louis'a

-Co się stało że zacząłeś do mnie gadać?

-Po prostu wydoroślałem zrozumiałem że mój tato naprawdę nie odszedł z Twojego powodu i chcę z tobą odnowić te relacje.

-To się cieszę że wkońcu to zrozumiałeś

-Mogę się Ciebie zapytać o coś... tato? - zapytałem się niepewnie a na jego twarzy zobaczyłem uśmiech bo bi mówiłem do niego tak od dwunastu lat.

-Zawsze

-Kiedy czuję się że w kimś się zakochałeś?

💜💜💜

Mam nadzieję że się podoba. Przepraszam że tak długo ale mam jutro sprawdzian i szybko pisze rozdział. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział najbliżej w środę, czwartek

5 komentarzy = next!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top