Rozdział 18
4/20
Całą noc nie spałam. Gdy zasnęłam w moim śnie pojawiał się wypadek Louis'a. Jego posiniaczone ciało prześladowało mnie za każdym razem gdy zamknęłam oczy.
Wstałam około siódmej i poszłam do łazienki. Wzięłam dość długi prysznic. Przemyślałam wszystko. To była moja wina. Ja do niego zadzwoniłam i przez to ten wypadek. Wiedziałam że jeśli się wybudzi opiernicze jego. Ale też wiedziałam że go nie zostawię.
Po wyjściu z prysznica owinełam się ręcznikiem i ruszyłam w stronę sypialni. Wzięłam do ręki leginsy i większą bluzę Tom'a. Zawsze ją miałam przy sobie gdy miałam złe dni. Była ósma, dlatego postanowiłam napisać do Joy że idę na cmentarz. I aby tam po mnie przyjechała. Ona odpisała że się zgodziła.
Dziesięć minut później byłam już na cmentarzu.
-Cześć Tom.-przywitałam się z bratem-To tylko moja wina. Moja wina że do niego zadzwoniłam. Moja wina że się zakochałam w tym dupku, wariacie o niebieskich oczach. Daj mi jakiś znak. Proszę Cię, Tom.
❤❤❤
Rozdział ten jest taki sobie. Nie podoba mi się zbytnio.
Nie będę dodawała rozdziałów conajmniej od 10:30 do 15-16.
Wszystkiego najlepszego loczku :* zetnij te włosy plz...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top