Epilog

-Poczekaj, na spokojnie. Dziś jest trzecia rocznica śmierci Twojego brata. Zaśpiewaliście jego ulubioną piosenkę i po niej prawie się pocałowaliście. Niestety nie było wam to dane bo przeszkodził wam John. Prześladowca Tom'a i zażądał od Ciebie 30 tysięcy. Nie rozumiem

-Mia tu nie ma czego rozumieć. Jakiś facet zażądał ode mnie hajsu!!

-Razem z Lou prawie się pocałowaliście!

-Mia nie o to tu cho... - przerwało mi pukanie do drzwi i po chwili zobaczyłam jak Louis.

-Sorry lasie że wam przerywam ale Harry chciał coś ważnego od Mii.

-On nie mógł przyjść? -zapytała Mia w tym samym czasie co ja z zaciekawieniem oglądałam moje zdjęcia na półce, tylko po to aby nie spojrzeć na Louis'a.

-Nie, bo odrazu idę do toalety więc przyszedłem do was i tobie to powiedziałem.

-No dobra idę. Jak wrócę to dokończymy naszą rozmowę o... o ćwiczeniach.

-Okey - powiedziałam nadal patrząc na zdjęcia.

-Zacząłaś ćwiczyć? - powiedział Louis na co ja się odwróciłam.

-Taa... od jakiegoś czasu zauważyłam że przytyłam od pracy w cukiernii. A co u Ciebie?

-Wyjdziesz j...jutro gdzieś ze mną? Wieczorem,oczywiście bo wiem że masz pracę.

-A Ty przypadkiem nie miałeś iść do toalety?

-A no tak. Racja, przepraszam i miłych rozmów z Mią czy coś. -poszedł i wyszedł z pokoju, zrobiło mi się go szkoda.

-Louis zaczekaj. -podeszłam do niego -jak mam być ubrana.

-Jak chcesz. Wygodnie, elegancko coś w tym stylu.

-Okey. Nie mogę się doczekać.-uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do pokoju cała czerwona i od razu rzuciłam się na łóżko. Powoli poczułam jak materac opada pod jakimś ciężarem.

-Co się stało?

-Zaprosił mnie jutro na wieczór. Zgodziłam się.

-Bo wiesz co do niego czujesz. Zrozum to. Byłabyś z nim szczęśliwa. Ja Cię jutro odpicuje maleńka.

-hahha jasne.

-No tak. -powiedziała gdy usłyszałam jak dzwoni mój telefon.

-Tak słucham?

-Cześć Libby. Wiem że dziś macie wolne ale dzwonię do każdego bo chcę wam coś powiedzieć. Bardzo ważnego. Zjawisz się za pół godzinki?

-Cześć, Tak jasne. Bedę za pół godziny. Do zobaczenia pa.

Wydawało mi się to dość podejrzane. Bo kazała zjawić się dość szybko. Ale miałam zamiar wyjść już teraz nawet i z Mią. Jestem strasznie dociekliwą osobą.

-Coś się stało?

-Pojedziesz ze mną do roboty? Mamy jakieś zebranie czy coś.

-Jasne. To jest w centrum tak?

-No tak.

-Weź pieniądze. Najlepiej 300 może 500£. Nie pytaj po co po prostu bierz.- zrobiłam to co ona kazała bo wiedziałam jaka jest Mia gdy się denerwuje. A zwłaszcza gdy jest teraz w ciąży.

-Słuchajcie mnie. Wiem że macie wolne i przepraszam że tak szybko was tu ściągnęłam ale powiem wam wprost i nie będę owijała w bawełnę. Kawiarenka splajtowała. Lokal zostaje sprzedany a my wszyscy jesteśmy bez pracy. Przykro mi ale nie każdego marzenia się spełniają. Przynajmniej nie wszystkie. Więc to jest ostatnie nasze spotkanie... chyba trzeba się pożegnać. - powiedziała i wszyscy z uśmiechem się do siebie przytuliliśmy i pożegnaliśmy.

- I co?

-Jak widać nie pracuje tu już. Splajtowała niestety a była taka fajna atmosfera.

-Wiem co Ci poprawi humorek. Zakupy na jutrzejszą randkę.

-Jaką randkę?

-No z Lou, kotek. Nie pamietasz jak mi o tym mówiłaś?

-Mia. Nie randka tylko spotkanie przyjacielskie.

-Ta dopóki nie dowiesz gdzie Cię zabierze.

-Wiesz gdzie?

-Nie nie wiem. Tak tylko mówiłam- odpowiedziała a ja się z niej zaśmiałam. Poszliśmy najpierw do tych droższych sklepów gdzie kupiłam samą biżuterię a później do tańszych aby kupić resztę. Mia zaciagnęła mnie do sklepu z bielizną bo powiedziała że przeglądała moją bieliznę i nie ma nic seksownego. Chciał czy nie chciał kupiłam czerwoną, koronkową bieliznę.
Po ciężkich zakupach udałam się do domu gdzie pożegnałam się z nią i umówiwszy się z nią na jutro poszłam do domu. Położyłam torby z ubraniami na podłogę i ruszyłam do salonu. Nikogo nie było więc włączyłam na swój serial "przyjaciele"
Wciągnęłam się w serial i nie słyszłam co się dzieje wokół. A szkoda. Chwilę później przed ekranem stanął Louis z torbą od sklepu z bielizną.

-Dla kogo to? -zapytał

-Dla mnie samej. W ogóle dlaczego bierzesz moje rzeczy bez pytania?

-Chciałem zobaczyć co kupiłaś. To nic dziwnego, kotku.

-Kupiłam sobie to dla siebie nie dla kogoś więc się ode mnie odpierdol ok? Denerwujesz mnie swoim zachowaniem zajmujesz się innymi i szukasz aby im pomóc, nie mówię że fajnie jest komuś pomagać i jak ktoś stara się dla Ciebie ale może Ty zacznij zajmować się sobą. Co? -powiedziałam i wyszłam z torbami z salonu upewniając się czy zabrałam wszystko. Lubię Louis'a i niepotrzebnie też tak na niego naskoczyłam ale to co powiedziałam było prawdą. Ostrożnie zamknęłam drzwi od pokoju i usiadłam na łóżku. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam płakać. Jestem taka słaba. Zaczęłam rozmyślać o mnie i o Louisie. Jeśli to była prawda co mówiła Mia? Co jeśli ja go kocham ale o tym jeszcze nie wiem? Co jeśli jednak z nim będę ale zranię go po nic do niego nie poczuje? Może to tylko zwykłe zauroczenie? Dobra! Stop! Nie myśl o tym! Zadzwoń do... no właśnie. Kogo? Mia-Nie. Zayn - tak. Napisałam do niego wiadomość na co on odpisał że będzie za 10 minut bo jest w okolicy. Dawno się z nim nie widziałam i zrobi mi to na dobre.

-Mia. Jestem już. Coś się stało? 

-Louis się stał, Zayn.

-Opowiadaj. Kupiłem ciastka i cole w sklepie. - opowiedziałam mu całe dzisiejsze zdarzenia - zaproszenie na randkę, pójście do sklepu, kłótnia, powinnaś się z nim pogodzić. Jeśli zaprosił Cię na randkę to dobrze. To znaczy że może coś do Ciebie czuję. Nie przekonasz się dopóki nie pójdziesz na spotkanie jutro z nim.

-Ale jak mam go przeprosić?

-Upiecz mu ciasto jak pójdę. Zadziała.

-Masz rację, muszę się z nim pogodzić. Opowiadaj co u Ciebie?

-U mnie? Nic...

-Zayn. Widzę że coś się dzieje. Zakochałeś się?

-Tak. Ale to jest skomlikowane.

-Żonata?

-Nie.

-Starsza?

-Nope.

-Młodsza?

-Nie.

-To nie mam pojęcia.

-Mogę Ci zaufać? -zapytał a ja kiwnęłam głową na tak i uśmiechnęłam się do niego miło.- Zakochałem się w... Liamie.

-W Liamie... tym Liamie? To znaczy że jesteś homoseksualistą?

-Tak. Ale proszę Cię nie mów nikomu.

-Obiecuję. Pomóc Ci w zdobyciu go?

-Nie. Nie trzeba.

-Jak coś to się zgłaszaj. Dobrze wiesz gdzie mieszkam hahaha.

-Ta racja. Ktoś przyjechał? Idź sprawdź Lib.

-Okey. - zeszłam na dół i zajrzałam do salonu. Zauważyłam Louisa z jakimś chłopakiem, który siedział tyłem do drzwi.

-O Libby. Liam do mnie przyjechał może chciałabyś z Zayn'em się do nas przyłączyć?  - zapytał Louis a ja pomyślałam że to całkiem niezły pomysł. Przywitałam się z Liamem i poszłam po Zayna. Ciężko było go wyciągnąć ale obiecałam mu że będzie warto więc poszedł. Usiadłam z nim w salonie on jak najdalej od Liama ale i tak go widział. Postanowiłam z Lou zrobić herbatkę.

-Lou, przepraszam Cie za to. Ale dobrze wiesz że nie lubię jak ktoś grzebie w moich rzeczach. Ale nie usprawiedliwia to mnie też że zawiniłam tym że na Ciebie na krzyczałam. Przepraszam.

-Okey. Też Cię rozumiem. Mogłaś mieć gorszy dzień a ja Ci grzebałem w twoich rzeczach.

-Mogę Ci coś powiedzieć? Ale w sekrecie- powiedziałam a on kiwnął głową gdyż był skupiony na zalewaniu herbaty - Zayn zakochał się w Liamie.

-Co?! Jak to możliwe?

-Cieszej debilu. Obiecałam że nie powiem nikomu i Ty masz mi też powiedzieć trzeba coś zrobić aby Liam się zakochał też w Maliku a jeśli nie wypali to trudno.

-Ale jaja.

-No chodź już bo herbata wystygnie.

-Poczekaj chwilę - stanął przede mną a ja byłam zdziwiona tym co on robi-randka nadal aktualna?

-Tak. Zawsze - powiedziałam,  pocałowałam go w policzek a następnie ominęłam go.

-Mam ochotę pójść na gokarty. A wy? -powiedział Liam -może pójdziemy teraz?

-Ja chętnie - powiedział Zayn ale po chwili widziałam jak spina rękę. Spojrzałam się na Lou a on na mnie i on kiwnął głową abym ja coś wymyśliła.

-Ja z Lou nie mogę. Jesteśmy... umówieni do restauracji na kolację i to za godzinę nie wyrobimy się.

-No to może następnym razem Zayn co?

-Nie! -krzyknął Louis- nie możecie odpuszczać sobie rozrywki tylko dlatego że my nie idziemy. Oczywiście będzie nudno bez nas bo jesteśmy zajebiści no ale trudno. Wy se idźcie nawet teraz.

-Taaa... Louis ma rację- powiedziałam

-No to co. Idziemy Zayn?

-Jasne. Tak z chęcią tylko muszę z Lib pogadać sekundę ok?

-Oczywiście, czekam w aucie przed domem. Cześć Tommo, pa Libby.

-Mogę?

-Tak, już idę. - poszedłam za nim do korytarza zostawiając Lou samego na chwilę.

-Czy Ciebie do reszty pojebało Morgan?

-Zayn o co Ci chodzi? To chyba dobrze.

-Nie to nie jest dobrze. Powiedziałaś Louisowi!

-Nie, nie powidziałam Louisowi. Może się domyślił. Jak się patrzyłeś na niego cały czas. Uważaj jak będziecie na gokartach bo jak on do Ciebie mówi to się cały czerwienisz, palancie.

-Dobra. Cześć Lib- pocałował mnie w policzek- nara Louis.

-Cześć Zayn. To co idziemy na kolację?

-Z czego wiem to na jutro się umówiliśmy a ja idę się wykąpać i coś ugotować

-Już nie mogę się doczekać a co będzie?

-Nie interesuj się ale to nie będzie jakieś danie które Cię napcha tylko przekąska.

Po wykąpaniu się poszłam do kuchni i zrobiłam ciastko drożdżowe i postawiłam na kaloryferze a następnie przygotowałam ser i szynkę i kabanosy oraz rozbiłam jajko i dodałam pieprzu i soli dla smaku. (Jeżeli chcesz przepisać napiszcie w komentarzu :)) i po 10 minutach skończyłam robić przekąskę i wstawiłam do piekarnika kierując się odrazu do pokoju Louis'a.

-Wszystko będzie gotowe za 10 minut- powiedziałam nie pukajac gdyż drzwi były otwarte.

-Okey. Możesz zamknąć drzwi? Zawołaj mnie jak będzie gotowe. 

- Okej. -odpowiedziałam z lekkim zdziwieniem bo pomyślałam że posiedzi ze mną i poogląda ze mną film, którym jest oczywiście ILUZJA i, na który czekałam już długi czas. Zatrzymałam się aby posłuchać co on robi. Widziałam w jego ręku kartkę papieru i długopis lub ołówek.

-And now I'm one step closer to being
Two steps far from you
And everybody wants you
Everybody wants you (po polsku fragment Infinity:
I jestem teraz krok bliżej do istnienia
Dwa kroki dalej od ciebie
I wszyscy pragną ciebie
Wszyscy pragną ciebie)

Nie wiem do czego ta piosenka się odwoływała ale przyznam się że się troszeczkę wzruszyłam. Szybko zleciałam na dół słysząc jego kroki przy okazji przypominając sobie o przekąsce.

-Louis! Już gotowe!

-Idę przecież.

-Aha. - wiedziałam że idzie ale wolałam się zapytać. - proszę. Jesz ze mną czy nałożyć Ci na osobny talerz.

-Z tobą. - ucieszył mnie ten fakt.

-Na którą jutro nasze spotkanie? -zapytałam aby napisać Mii o której ma przyjść

-O której kończysz pracę?

-Zapomniałam Ci powiedzieć. Właśnie nie pracuje tam. Niestety Maya zamyka cukiernie i raczej nie otworzy. Więc mam czas wolny jutro.

-Myślę że o 18 bo o 16 mam spotkanie. Ok?

-Jasne. Oglądamy Iluzję?

-Może być. Nigdy nie oglądałem tego filmu. Jasne włączaj.


-Mia tylko nie mocny makijaż ok?

-Ta... ta jasne mówiłaś mi to już. Skończyłam możesz się zobaczyć w lustrze. Wyglądasz zjawiskowo i gdybym była na miejscu Louis'a bez zastanawiania się zerwałabym z Ciebie te ciuchy i wiesz co bym zrobiła.

-Niestety do tego nie dojdzie bo nie mam zamiaru tego robić przed ślubem, może jak będę z jakimś chłopakiem kilka lat na przykład przed ślube... O czym my rozmawiamy?

-Dobra skończyłam. Idź do lusterka i się zobacz, jesteś już naszykowana. A jest godzina 17:50 masz 10 minut na ostatnie poprawki.

-Dobra, chwila prawdy- podeszłam do lustra i nie wierzyłam własnym oczom. Mia zrobiła ze mnie bustwo. Zrobiła naprawdę lekki makijaż, który składał się z podkładu, lekkich kresek, maskary i lekko różowej szminki. Włosy miałam proste ale dwa pasma u boku były z tyłu związane dwoma spinkami. Na sobie miałam kremową sukienkę tak zwaną princesskę, która sięgała mi do połowy ud. A stopy zdobiły kremowe baleriny. Ucałowałam Mię i podziękowałam jej za to. I poszłam na dół zostawiając Mię samą, dziś razem z Harrym mają cały dom dla siebie. Więc mogą robić co chcą mimo że Mia jest w ciąży.

-Jesteś gotowa? -  powedział Louis.

-Tak, możemy iść - odwrócił się do mnie zeskanował mnie od stóp do głowy. Sam był nieźle ubrany. Miał na sobie czarny garnitur mimo i tak wyglądał bosko i włosy ułożone w grzywkę w której mi się cholernie podobał.

-Nie wiem czy powinienem z tobą iść jeżeli jesteś tak ubrana.

-Dlaczego niby?

-Mieliśmy iść sami a nie z chłopakami, którzy będę się na twój widok ślinić.

-To samo mogę powiedzieć o tobie. Mogłeś powiedzieć że mam zarzucić na siebie stare szmaty.

-I tak wyglądałabyś prześlicznie. Chodź bo się spóźnimy. Cześć, miłej zabawy

-Cześć i nawzajem - powiedzieli Harry i Mia w jednym czasie i wyszliśmy z domu. Weszliśmy do auta Louis'a i jechaliśmy gdzieś przez 30 minut. Między panowała cisza, którą przytłaczała muzyka z radia. Znaleźliśmy się na ładnej łące gdzie było pełno par, i tych młodszych i starszych a w jednym miejscu jeden  wielki materiał a na przeciwko małe urządzenie.

-Gdzie mi jesteśmy?

-W kinie pod gołym niebem. Mam nadzieję że Ci sie spodoba.

-Super! Zawsze chciałam na takie coś ale nigdy nie miałam okazji albo pieniędzy. Miałam okazję ale pieniędzy nie, miałam pieniądze nie miałam okazji.

- Widzisz? Dobrze że się zgodziłaś.

-Nooo... ciesze się z tego a jaki film?

-Zanim się pojawiłeś. Słyszałem że dobry więc wybrałem ten. Tutaj mamy nadzieję koc. Może napój?

-Poproszę colę- uśmiechnęłam się do Louis'a bo naprawdę zaskoczyło mnie to gdzie mnie zabrał. Wyszedł dość dobrze zbudowany mężczyzna, przedstawił nam się i powiedział jaki film będziemy oglądać, życzył nam miłego oglądania. Chwilę później zaczęli puszczać film, na którym się popłakałam z pięć razy - miejmy nadzieję że Mia nałożyła mi makijaż wodoodporny - szpnełam na co Louis się uśmiechnął i wstał podając mi rękę - gdzie teraz?

-Jesteś głodna?

-Tak. Mam ochotę na jakiegoś kebsa.

-Myślałem bardziej o restauracji ale możemy na kebsa jechać dawno nie byłem.

-Jasne chodźmy. - poszliśmy znowu do auta i skierowaliśmy się do najbliższego fast-food'a. -Ja chce kebaba w bułce - powiedziałam Louis'owi na ucho.

-Poproszę jednego kebaba w bułce a drugi to będzie rollokebab z podwójnymi sosami i mięsem i niech ten pierwszy będzie z potrójnym mięsem do tego dwie colę.

-Dobra to będzie 38funtów -Louis dał mi wyliczoną kwotę i poszliśmy usiąść na krześle czekając na nasze zamówienie.

-Jemy tutaj? - zapytałam

-Nie! Zabiorę Cię w fajne miejsce. Tam zjemy. Mam nadzieję że Ci się tam spodoba.

-Okey a daleko będzie?

-Na szczęście pięć, dziesięć minut drogi stąd.

-No fajnie.

-Kabab w bułce z potrójnym mięsem i rollokebab z podwójnymi sosami i mięsem oraz dwie colę. -Podeszłam z Louis'em po kebaby i wsiedliśmy do auta. Faktycznie jechaliśmy 5 minut i było warto bo widok był naprawdę niesamowity (zdjęcie w prologu).

-Podoba mi się.

-To dobrze. Nikt oprócz mnie nie żal tego miejsca. Oczywiście źe znajomych. Kiedyś pokłóciłem się z El i deskorolka mnie tu przyciągnęła. Chodź tam na mostek. Stopy pomoczymy.

-Nie wiarygodne że nie ma tu tylu osób. Chciałabym tutaj mieszkać.

-Taaa... zapomniałem Ci powiedzieć. Dostałem pracę w klubie piłkarskim. Będę grał.

-To świetnie! Ale twoja noga po wypadku, wszystko okej?

-Tak oczywiście. Będę tylko wyjeżdżał na 2-3 dni będziesz miała wolną chatę i spokojnie poćwiczyć. Oczywiście nie obejdzie się bez opieki Mii lub chłopaków.

-Haha zabawne. Zostanę sama te kilka dni. Przeżyje. Chociaż smutno mi będzie bez Ciebie. Ale jeśli kochasz to realizuj to, droga wolna. - powiedziałam gniotąc papierek po kebabie - Ja już. O nie! Deszcz zaczyna padać!

-Spokojnie. Siedź, Mia zrobiła Ci wodoodporny makijaż hahaha

-Racja- uśmiechnęłam się do niego i oparłam głowę o jego ramię patrząc przed siebie na wodospad.

-Chciałabym... chciałbym Ci coś powiedzieć.

-Mów szerloku.

-Znamy się od roku z hakiem. Przez ten rok przeżyliśmy więcej niż ja z El przez 5 lat. Korepetycje, wyznania, wizyty w szpitalu, wspólne mieszkanie, opieka nade mną oraz jak i nad tobą różne kłótnie lub zgody. Chciałem Ci powiedzieć że to bym najlepszy rok w moim życiu i jesteś moją przyjaciółką i zawsze będziesz bez okoliczności. Chcę abyś była szczęśliwa żebyś miała wszystko co najlepsze w swoim życiu, więc - wziąłem powietrze to płuc i szybko je wypuściłem - więc czy zostaniesz moją... moją dziewczyną?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top