C H A P T E R F O U R T E E N
Dawno nie było rozdziałów z tej książki, dlatego się poprawiam i zabieram się za jej wznowienie :)
Z góry rzepraszam za błędy ortograficzne czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Myślałaś, że chodziaż dzisiejszy dzień będzie normalny i mniej uciążliwy. Jednak w nocy złapał cię potworny ból pleców, że nie mogłaś się ruszać. Dodatkowo chciałaś krzyczeć z bólu, ale wiedziałaś, że nie możesz.
Nie chciałaś nikogo budzić.
- Coś się stało ?.- zapytała Kiri, kiedy weszłaś do wody.
- Źle spałam.- uśmiechnęłaś się.
- Masz opuchnięte oczy od płaczu. Płakałaś ?
- Z bólu, nie mogłam wytrzymać.
- Ale teraz jest wszystko w porządku, prawda ?.- dopytywała.
- Tak, mniej więcej.- wsiadłaś na ślizgacza.- To jak ? Płyniemy ?
- Ale gdzie ?.- zapytała.
- Do naszego ukochanego miejsca.
Kiri płynęła za tobą, czasami zerkałaś w jej kierunku, czy za tobą płynie.
Kiedy byłyście przy skale, w której coś zaatakowało Tsireyę przełknęłaś głośno ślinę. Miałaś nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.
- Wszystko w porządku ?.- zapytała ponownie Kiri.
- Przypomniało mi się pewne zdarzenie.- powiedziałaś ciszej.- Wtedy, kiedy...
- Kiedy zaatakowano twoją siostrę.- dokończyła.
- Dokładnie.- zaczęłaś iść w stronę wody.- A co jak to znowu zaatakuje ?
- To nie był twój tata ?
- Mój tata chyba nie jest jakąś dziwną ośmiornicą, prawda ?.- Kiri wyglądała, jakby miała się zaraz zaśmiać.- Dobra, nie wiemy tego.
- Słuchaj, na pewno jest jakieś wytłumaczenie.
- Może to jakiś potwór z głębin ?.- weszłaś do wody.
- [T.I]! Co ty robisz ?!.- dziewczyna wzięła cię szybko za rękę.- Nie wchodz do wody!
- Spokojnie, Kiri. Przecież nic mi się nie stanie...
- Ukryj się!
Zdziwiona nagłym zachowaniem dziewczyny weszłaś z nią do wody, z której były widać tylko wasze głowy.
- Możesz mi powiedzieć, co my odwalamy ?.- zapytałaś wkurzona.
- Patrz przed siebie.
Już rozumiałaś.
Nie wiedziałaś czemu, ale twoje serce przez chwilę zaczęło skakać jak opętane, a następnie przestało bić.
Przed tobą znowu rozległ się obraz Tsireyi oraz Lo'ak'a.
- Co oni tu robią ?.- zapytała zdenerwowana dziewczyna.
Ty jednak jej nie słuchałaś. Byłaś zapatrzona w obraz tej szczęśliwej pary.
Tsireya patrzyła na niego z miłością, a on tym samym.
- To on ciebie kocha, może poprosił ją o jakieś miłosne rady ?
- Oh, Kiri...- poczułaś jak łzy spływają po twojej twarzy.- Skąd możesz to wiedzieć, że mnie kocha ?
- Bo mi to powiedział, kiedy dowiedzieliśmy się, że zaginęłaś na wodach.
- Jesteśmy przyjaciółmi, to normalne, że się martwił.
- Ja uważam inaczej. Może...wracamy jednak do wioski ?
- A tak bardzo chciałam iść do jaśniej kryształów, aby móc tam nabrać sił.
- A co ty, kamieniara ?
- Nie, ale przychodzę tu, aby się uspokoić. I tutaj czuję się bezpieczna, pomijając sytuację z Tsireyą.
- Może...zbierzemy ludzi i pokażecie nam swoje drzewo dusz ?.- zaproponowała.
- To w sumie całkiem dobry pomysł.
~
- Jestem taka podekscytowana!.- krzyknęła Tuk, kiedy wszyscy płynęliście do miejsca, w którym znajdowała się wasze drzewo.
Płynęliście raczej powoli, aby rodzina Sully mogła wszystko zobaczyć. A mianowicie wszystko, to znaczy piękno, jakie otaczało waszą wyspę.
Kiedy dyskretnie chciałaś zobaczyć minę chłopaka, on ciągle się na ciebie patrzył.
Uśmiechnął, ale ty szybko odwróciłaś wzrok w inną stronę.
Wiedziałaś, że nie możesz się w nim zakochać.
Dlatego musiałaś robić wszystko, aby nie złamać swojej zasady.
Nigdy.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy kochani!❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top