Rozdział 1
W słowniku nie było określeń, które nawet w połowie oddawałyby to, jak bardzo Holly kochała te chwile.
Oboje byli nadzy, ich rozgrzane skóry były do siebie przyciśnięte tak ciasno, że gdyby tylko to było wykonalne, już dawno stopiliby się w jedno. Chad przykrywał ją swoim ciałem, unosząc się jedynie na tyle, by jej nie przygnieść i Holly wyraźnie czuła wciąż jeszcze przyspieszone bicie jego serca zupełnie jakby biło w jej własnej klatce piersiowej. Byli tak blisko, jak tylko to było fizycznie możliwe. Widziała, słyszała i czuła wyłącznie jego.
A to wszystko i tak było niczym w porównaniu z bliskością, jaką czuła, gdy patrzył jej w oczy tak, jak to robił teraz. Ich ciała mogłyby równie dobrze nie być ze sobą połączone w żaden sposób, Chad mógłby stać w najbardziej odległym kącie swojej sypialni, a wrażenie, jakie wywoływał w Holly ten ogień płonący w jego oczach, wciąż pozostałoby niezmienne.
Była niemal pewna, że gdy patrzył w ten sposób, docierał prosto do jej duszy, a każdą napotkaną po drodze komórkę jej ciała wypełniał miłością.
– Oni nie rozumieją – mówił cicho, chociaż jego głos był pozbawiony najmniejszego śladu wątpliwości. – Nikt nigdy nie będzie w stanie w pełni pojąć tego, co do ciebie czuję, ani tego, czym dla mnie jesteś. Rzeczy, które jestem w stanie dla ciebie zrobić... – Pokręcił głową, jakby sam ledwo rozumiał siłę własnego uczucia. – Ty i ja, Stokrotko.
To było ich własne „kocham cię" i serce Holly zawsze zaczynało bić mocniej, ilekroć słyszała te słowa. Normalnie dokończyłaby za niego, ale tym razem coś kazało jej milczeć. Z powodów, których nie dało się wytłumaczyć w żaden logiczny sposób, wiedziała, że Chad tego właśnie potrzebował.
– Tylko to jest prawdziwe – dodał, a intensywność jego spojrzenia byłaby zdolna spalić ją na popiół, gdyby nie to, że już od dawna płonęła tym samym ogniem, który trawił także Chada. – I tylko to się liczy.
***
Gdy policja przyszła do jej domu, Holly była ubrana w bluzę Chada. To była jego ulubiona, pożyczyła ją od niego kilka tygodni temu. Od tego czasu za każdym razem, kiedy widział, że miała ją na sobie (czyli bardzo często) odgrażał się, że jeśli Holly mu jej nie odda, to w końcu sam ją z niej ściągnie i schowa, żeby znowu jej nie dorwała. Jak dotąd jeszcze ani razu nie spełnił swojej groźby. Albo przynajmniej tej drugiej części.
Miała już całą kolekcję jego ubrań zdobytych w ten sposób i Chad czasami lubił żartować, że gdyby opróżnił jej szafę ze wszystkich należących do niego rzeczy, Holly musiałaby chodzić w samej bieliźnie.
Tak więc siedziała na komisariacie i słuchała policjanta, który opowiadał o strasznych rzeczach, ubrana w bluzę chłopaka, który według niego tych okropności dokonał. Z ust mężczyzny padało coraz więcej słów i każde z nich burzyło jej życie cegła po cegle, a ona wpatrywała się uparcie w dziurę wypaloną na rękawie i zastanawiała się, czy Chad o niej wiedział. Wolała myśleć o tym, czy był świadomy, że przypalił papierosem swoją ulubioną bluzę, niż o tym, że zamordował ludzi.
Nie jakichś ludzi, a swoich przyjaciół. Wszedł do szkoły i z zimną krwią zaczął strzelać do osób, z którymi siedział przy jednym stole na długiej przerwie codziennie od pierwszego dnia przedszkola, z którymi bawił się w piaskownicy, uczył jeździć na rowerze, pił pierwszy alkohol i planował wyjechać na studia.
Podobno – wytknął surowo głos w jej głowie. Te wszystkie słowa były tylko tym, co twierdził komendant Harrell, ale przecież musiał się mylić, oskarżając o te wszystkie rzeczy Chada. On by tego nie zrobił. To wszystko po prostu się nie działo i Holly odmawiała uwierzenia w rzeczy, które usłyszała.
– To jakiś żart, prawda? – Holly ledwo poznała swój własny głos. Nie obchodziło jej, jak absurdalnie brzmiało podejrzenie, że została zabrana na komisariat, bo jej przyjaciele i chłopak chcieli z niej zażartować. Wszystko było lepsze od tego, co mówił komendant. – Namówili pana, żeby mnie nabrać? Ellis...
Na dźwięk imienia swojego syna mężczyzna uderzył pięścią w biurko tak mocno, że stojące na nim zdjęcie rodzinne przewróciło się z hukiem.
– Ellis walczy o życie w szpitalu i będzie mógł mówić o szczęściu, jeśli z tego wyjdzie – warknął policjant, a wrogość jego spojrzenia sprawiła, że Holly się wzdrygnęła. – Szczęściu, którego dwójka jego przyjaciół nie miała, bo twój chłopak postanowił pobawić się w Boga. To według ciebie jest żartem?
Nagle z prędkością wystrzelonego pocisku uderzyła ją prawdziwość wszystkiego, co do tej pory usłyszała.
Nie winy Chada. Do tego będzie potrzebowała jeszcze wielu miesięcy walki z własnym sercem, a być może nawet nigdy nie całkowicie nie uwierzy w to, że człowiek, którego kochała każdą najmniejszą cząstką swojego ciała, był mordercą.
Jednak w momencie, gdy słowa komendanta wciąż jeszcze odbijały się od ścian opustoszałego komisariatu, na Holly w końcu spadł ciężar świadomości tego, że jej przyjaciele stracili dziś życie i że jej własne rozpadło się właśnie na kawałki.
– Kto zginął? – W końcu zdołała z siebie wydusić.
– Chciałaś zapytać: „kogo zamordował"?
Holly nie wyprowadziła go z błędu, chociaż szef policji się mylił. Zupełnie nie to miała na myśli, bo gdy zadawała pytanie, głos w jej głowie powtarzał jak mantrę: Chad tego nie zrobił, nie zrobił, nie zrobił...
– Topper i Ashley. – Jego głos był ciężki, a wypowiedziane przez niego słowa opadły na Holly jak muskularne ramię, którym kapitan drużyny futbolowej czasami ją obejmował, gdy po przyjacielsku chciał wyprowadzić Chada z równowagi. Teraz to ramię było zimne i martwe, zupełnie jak Topper.
A Ashley? Holly nawet nie była w stanie zestawić przyjaciółki z pojęciem śmierci. Przewodnicząca szkolnego samorządu, która pojawiała się w głowie dziewczyny na dźwięk tego imienia, była zbyt energiczna, zbyt rozgadana, zbyt żywa, by być martwą.
W ten sam sposób nie potrafiła wyobrazić sobie Ellisa walczącego o życie na stole operacyjnym. Tego samego Ellisa, który miał obsesję na punkcie zdrowego odżywiania i który nie opuścił żadnego treningu, odkąd tylko Holly go poznała. Za kilka miesięcy miał razem z drużyną reprezentować szkołę w stanowych mistrzostwach pływackich i dzięki temu zdobyć stypendium sportowe na studiach, na które chciał iść, a nie umierać.
Nie, to wszystko nie mogło się dziać. Topper i Ashley nie mogli być martwi, Ellis nie mógł być o krok od dołączenia do nich, Chad nie mógł być mordercą, a Maddie...
– Co z Maddie? – zapytała, gdy uświadomiła sobie, że jak dotąd komendant nie wspomniał tylko o niej.
– Madeline jest w szoku i przerażona tym, co przeżyła, ale poza tym nic jej nie jest – wyjaśnił, ale Holly nie potrafiła czuć ulgi. Nie, kiedy wszystko było tak tragicznie źle. – Ellis zasłonił ją własnym ciałem, gdy Chad do niej strzelił.
Przestań! – miała ochotę krzyknąć. Nie mogła znieść oskarżeń padających z jego ust i tej nienawiści, gdy wymawiał imię Chada. Chłopaka, którego to miasto od zawsze wielbiło, jak gdyby był Bogiem.
– Dlaczego ja tu jestem? – To było pytanie, które być może należało zadać wcześniej. Jednak ani wtedy, ani tak naprawdę teraz, Holly nie obchodziło, z jakiego powodu została zabrana z własnego domu i przywieziona na komisariat.
Od pierwszej chwili, gdy otworzyła drzwi i usłyszała od szefa policji, że musi pojechać z nim w związku ze strzelaniną w jej szkole, mogła myśleć tylko o Chadwicku. Najpierw o tym, czy był bezpieczny i czy wszystko było z nim w porządku, a później o tym, że nie mógł być winny.
Teraz jednak czuła, że musi odwrócić od niego uwagę, bo w innym wypadku zostanie zatrzymana za napaść na funkcjonariusza. Była ostatnią osobą na świecie skłonną do przemocy, a jednak z każdą chwilą wzrastała w niej wściekłość na komendanta Harrella. Za jego podłe oszczerstwa i za to, jak szybko porzucił obraz Chada, który znali wszyscy w mieście.
Tamten Chad, którego znał Harrell i który był królem Norwood nie był prawdziwy, Holly dobrze o tym wiedziała. Jednak nawet jeśli był to jedynie sztuczny twór, to wciąż był tak samo zdolny do morderstwa, jak ten prawdziwy Chad, który był tylko dla niej. Czyli wcale.
Policjant uśmiechnął się, jakby w końcu zadała odpowiednie pytanie. Był to jednak zimny uśmiech i mężczyzna w niczym nie przypominał pana, który dawał jej cukierki, gdy spotykała go na spacerach z tatą, kiedy była małą dziewczynką. Nie był też człowiekiem, który pilnował porządku w mieście i dbał o jej bezpieczeństwo, ani nawet ojcem jej przyjaciela. Gdyby miała określić go jednym słowem, powiedziałaby, że w tamtej chwili komendant Richard Harrell był zagrożeniem.
– Pozwól, że teraz to ja będę zadawał pytania – oznajmił i usiadł za biurkiem, a Holly poczuła się odrobinę lepiej, gdy mężczyzna przestał górować nad nią swoją wysoką postacią.
Ulga ta była ulotna, bo gdy ich oczy znalazły się na tym samym poziomie, dziewczyna miała wrażenie, że Harrell prześwietla ją na wylot. Wtedy też po raz pierwszy do jej zamglonego szokiem umysłu zaczęły docierać fakty, które powinny być oczywiste od samego początku. Oskarżali Chada, a przecież każdy w mieście wiedział, kto był mu najbliższy. Holly trafiła tam na przesłuchanie w sprawie morderstwa.
– Dlaczego nie pojawiłaś się dzisiaj w szkole? – Przyglądał się jej tak uważnie, jakby próbował wyczytać odpowiedź z jej głowy.
Jednak nawet gdyby był w stanie to zrobić, niczego by tam nie znalazł. Była w zbyt skołowana, by złożyć myśli w jedną całość. Wspomnienia wczorajszego popołudnia i dzisiejszego poranka wydawały się nagle odległe o całe lata świetlne.
Komendant był jednak niewzruszony jej stanem i kontynuował, chociaż Holly czuła się, jakby jeden silniejszy podmuch wiatru dochodzący z uchylonego okna wystarczył, by rozsypała się niczym domek z kart:
– Zajrzałem do twojej szkolnej dokumentacji, Holly. Od dwóch lat nie opuściłaś ani jednego dnia w szkole. – W rzeczywistości to nie była prawda. Chad ciągle namawiał ją do zrywania się z lekcji i ulegała mu zdecydowanie częściej, niż powinna.
Po prostu żaden z tych wyskoków nie był odnotowywany, jednak Holly była świadoma, że to nie był dobry moment, by przypominać Harrellowi, że to zaledwie drobny ułamek przywilejów, jakimi cieszyła się w związku z powiązaniami z rodziną Myersów. Więc milczała.
– Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że całkiem przypadkiem postanowiłaś pójść na wagary akurat w dniu, w którym twój chłopak urządził strzelaninę. – Powód, dla którego została w domu, był tak prozaiczny, że w obecnej sytuacji wydawał się absurdalny i gdyby była w stanie, być może nawet wybuchłaby śmiechem. – Zapytam wprost. Wiedziałaś o jego planach?
– Co?
– Pytam, czy wiedziałaś, że Chad wejdzie dziś do szkoły z bronią swojego ojca w plecaku, a następnie spotka się na osobności w szatni swojej drużyny z Topperem, Madeline, Ashley i Ellisem, żeby pozbawić ich życia. – Jego głos zmienił się prawie niezauważalnie, gdy wymienił imię syna. Holly zastanawiała się, dlaczego w ogóle komendant był tutaj z nią, a nie czekał w szpitalu na wieści o życiu swojego dziecka. – Pytam, czy miałaś w tym wszystkim swój udział.
Sama ta sugestia sprawiała, że poczuła mdłości. To było porównywalne do uczuć, jakie budziła w niej myśl, że ktoś mógł naprawdę sądzić, że Chad był mordercą. Cała ta sytuacja była zła, chora i zupełnie niewłaściwa.
Byli dwójką nastolatków w ostatniej klasie liceum. Jedyne plany, jakie robili, dotyczyły ich ostatniego lata przed pójściem do college'u i samego wyjazdu na studia. Nie byli kryminalistami, którzy w przerwie między uczeniem się do egzaminów zastanawiają się, kogo chcą zamordować i w jaki sposób.
To wszystko było absurdalne i Holly w końcu dotarła do momentu, w którym miała dość. Właśnie dowiedziała się, że straciła dwie ważne dla niej osoby, a nie dano jej nawet chwili, by zapłakać nad ich śmiercią. Nie, zamiast tego była zmuszana tłumaczyć się, że nie przyłożyła do niej ręki.
– Nie poszłam do szkoły z powodu zatrucia pokarmowego – oznajmiła twardo. – Musiałam zjeść wczoraj coś nieświeżego i całe popołudnie spędziłam, zwracając zawartość własnego żołądka, podobnie zresztą jak dzisiejszy poranek. Może pan zadzwonić i spytać moją mamę, a jeśli jej też pan nie uwierzy, to pozostaje panu tylko zabranie do ekspertyzy miski, z której korzystałam dziś w nocy, bo byłam zbyt osłabiona, żeby dobiec do łazienki. – Była niegrzeczna, zupełnie jak nie ona, ale nie dbała o to. – Nie wiem, co się wydarzyło, ale nie mam nic wspólnego z tragedią, w której zginęli moi przyjaciele. I Chad też nie.
Spojrzenie, jakie jej posłał, było przesiąknięte pogardą, jakby jej wiara w niewinność kogoś, kogo kochała ponad własne życie, budziła w nim obrzydzenie.
– Mamy zeznania świadków, którzy widzieli, jak wchodził do szatni drużyny koszykarskiej, zanim rozległy się strzały. Mamy nagrania z kamer, które to potwierdzają. Mamy przede wszystkim zeznania Madeline, która opowiedziała wszystko, co zdarzyło się za zamkniętymi drzwiami – wymieniał. – Nie wiemy, dlaczego zrobił to, co zrobił, ale nawet bez motywu, sprawa nie pozostawia wątpliwości. Chadwick Myers zamordował swoich przyjaciół i na twoim miejscu zacząłbym godzić się z prawdą. Jego już nie uratujesz, ale jeśli nie chcesz, żeby pociągnął cię za sobą na dno, lepiej powiedz mi wszystko, co wiesz.
Chciał ją złamać, sprawić, że zwróci się przeciwko swojemu chłopakowi i gdyby chodziło o kogokolwiek innego, udałoby mu się to już dawno. Jednak nie kiedy w grę wchodził Chad. Prędzej wypowiedziałaby wojnę całemu światu, niż pozwoliła, żeby cokolwiek naruszyło fundamenty miłości, jaką do niego czuła. Kochała go zdecydowanie za mocno. Wystarczająco, by pójść za nim na samo dno, a być może nawet niżej. Nawet jeśli to naprawdę on zmienił ich życie w piekło, to niech tak będzie. Spłonie razem z nim.
– Chcę się z nim zobaczyć – powiedziała tylko, ignorując wszystko, co powiedział jej komendant.
– Obawiam się, że to nie będzie możliwe...
– Nie, pan nie rozumie – przerwała mu, nagle gorączkowo próbując zebrać wszystkie słowa, które mogłyby go przekonać. Chociaż była w pewnym stopniu świadoma wszystkich procedur, które sprawiały, że odwiedzenie go w areszcie było niemożliwe, to o nie nie dbała. Myersowie mogli wszystko, a ona była z ich rodziną tak blisko, że czuła się częścią tej potęgi, jaką sobą reprezentowali. – Ja muszę z nim porozmawiać, on mi to wytłumaczy i wtedy wszystko się wyjaśni. Bo musi być jakieś wytłumaczenie, które to wszystko wyprostuje, proszę mi tylko pozwolić...
– To nie będzie możliwe – uciął, wracając do tego samego miejsca, w którym Holly mu przerwała, jakby jej desperacki wywód w ogóle nie miał miejsca – ponieważ Chadwick nie żyje. Popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę, gdy już skończył zabijać waszych przyjaciół.
***
a/n: NAWET NIE WIECIE, JAK DŁUGO CZEKAŁAM NA TEN MOMENT!
Dobra, ale tak po kolei: Witam was wszystkich w moim pierwszym nie-flawsowym opowiadaniu! Historia Chada i Holly czekała na swoją kolej ładnych parę lat, ponieważ pomysł powstał niewiele później niż historia Chosie, więc mój poziom ekscytacji jest w tym momencie jak stąd do kosmosu.
Kilka mniej lub bardziej ważnych informacji na temat samej książki:
Najważniejsza na początek jest taka, że w książce będzie się pojawiała cała masa wspomnień, czasem nawet całe rozdziały będą im poświęcone. A ważne dla was jest to, że te retrospekcje nie będą ułożone w żadnym chronologicznym porządku. To raczej takie wyrywkowe momenty z plus minus dwunastu miesięcy poprzedzających wydarzenia z książki.
Z czasem, gdy dostaniecie ich już więcej, zaczną wam się układać w pewną całość i tworzyć spójną historię, ale na razie ich głównym celem jest pokazanie wam, jak wyglądała relacja bohaterów, zanim wszystko poszło się... Jak zresztą widać wyżej. Tłumaczę to tylko dlatego, że na początku możecie nie wiedzieć, co się dzieje, ale obiecuję, że wszystko, co się pojawia, w końcu zacznie mieć sens. Musicie tylko zostać wystarczająco długo, by tego doczekać.
Druga ważna informacja jest taka, że nie mogę na razie obiecać wam, że rozdziały zaczną się już pojawiać regularnie. Miałam plan, żeby na początek napisać trochę do przodu i dopiero wtedy ruszyć z publikowaniem, ale jak tylko skończyłam pisać pierwszy rozdział, nie mogłam się doczekać, żeby się nim z wami podzielić. Potraktujcie to na razie, jako taką zapowiedź, a reszta pojawi się (mam nadzieję) całkiem niedługo.
Ostatnie, czego jeszcze od was chcę, to zaprosić was na # opowiadania na twitterze: #mbmwattpad. No i koniecznie dajcie znać, jak wrażenia po pierwszym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top