Thrill is gone
Deszcz wypłukał wszytkie barwy nieba.
Przepełnia mnie szarość, nijakość, zwyczajność.
Mróz wrzyna się w skórę; jak małe ostrze nastawione na cięcie wzdłuż mieśni, wprost do kości.
Policzki są bledsze, włosy ciemniejsze, spojrzenie bardziej nieobecne.
Znów wydryfowałam gdzieś poza siebie, z dala od wszystkiego, jakby mnie nic nie dotyczyło.
A przecież dotyczy.
Jak zebrać się w sobie i wykrzyczeć tą zgniłą prawdę o własnych uczuciach?
A może lepiej nie zbierać się wcale, a pozwolić, by ta prawda rozłożyła się na molekuły i po prostu zniknęła?
Czy rzeczywiście są ludzie, których zastąpić nie można?
Znowu szukam dziury w całym.
Sabotuję swoje życie od dobrych kilku lat; weszło mi to w nawyk, jak uzależnienie- coś jest nie tak, kiedy wszystko jest tak.
(Starego psa nie nauczysz nowych sztuczek?)
" ja wiem
jestem szorstka
ale to nie znaczy
odporna
może to właśnie
kruchość
otoczka
"jakby co"
jakby kto
jakby zło
Słaba istota pokrzywopodobna"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top