The Wanderer//The Seafarer

" I can make a true song
    about me myself,
   tell my travels,
   How I often endured
   days of struggle,
   troublesome times,
  [How I] have suffered,
   grim sorrow at heart (..)"
             ~ 'The Seafarer'

Zdrapuję z siebie cały żal zebrany w ciągu jednego wieczoru.

Nie wiem gdzie się zaczynam i w którym miejscu się kończę. 

Nie mam pojęcia, która "ja" jest prawdziwa. 

Stojąc przed lustrem i patrząc w swoje własne oczy, nie potrafię udzielić odpowiedzi na to jedno cholerne pytanie- CZY JESTEM SOBĄ?

Sobą faktycznie.

Wiele razy wymazywałam się z życia i tworzyłam kolejną wersję siebie, taką na którą akurat w danej chwili było najwyższe zapotrzebowanie. A przecież przez ostatnie lata nie zmieniło się we mnie aż tak wiele, wciąż mam w sobie stałe punkty. Te kryzysy tożsamościowe kłębią się nade mną niczym czarne chmury. Nie potrafię się odnaleźć w samej sobie.

 Z własnym jestestwem zdaję się mijać każdego dnia gdzieś na pasach, w tłumie ludzi; na ostatnim mignięciu oka. 

***

Bywam tak blisko kochania! (A może zbyt daleko?)

Wydaje mi się, że jestem zupełnie bezużyteczna. Jakbym nie miała swojego miejsca w tym wszystkim, jakbym na siłę starała się wpasować w układankę, do której zupełnie nie pasuję! Chociaż tak wiele chwil i momentów krzyczy wręcz, że pasuję, pasuję i to cholernie dobrze.

Leżąc w pościeli i słuchając bicia Jego serca zastanawiam się o czym myśli, jak mnie widzi, jakie reakcje zachodzą w jego umyśle na moje słowa, gesty? Chciałabym wejść mu do głowy, na krótki moment i popatrzeć na to z zupełnie innej perspektywy. Czego się boi? Co trzyma go tuz obok mnie, co sprawia, że w jego oczach jestem aż tak wyjątkowa? 

Z drugiej strony rzadko kiedy jestem w stanie zrozumieć siebie, to czy byłabym w stanie zrozumieć jego?

Tak randomowo rzucamy się tym wyświechtanym "Kocham Cię". Zaskakuje mnie tak bardzo fakt, że On w to rzeczywiście wierzy; w tę "moc" tego słowa, jego znaczenie. Jakie znaczenie? Przecież to tylko słowo. Słowo jest ładne, sugeruje pewne uczucie, ale co z tego, skoro jest tylko słowem? 

"Kocham" Go na swój, pokręcony sposób. Chociaż ostatnio w wyniku kryzysu tożsamościowego, kwestionuję to uczucie.

"Ja nie zastanawiam się czy Cię kocham czy nie, po prostu Cię kocham i tyle"

Tak? Bo ja mam szereg różnych wątpliwości.

Wiem jedno- jeśli cokolwiek by między nami padło nie poczułabym nic konkretnego prócz dziwnej pustki tuż obok. Reset i adaptacja na nowo.

Reset i adaptacja.

I to nie dlatego,że nie zależy mi na nas, na nim, nie, bo zależy. Tylko już wiem, jak odgrodzić się szczelnie od uczuć.

Oderwać się od siebie.

Stworzyć na nowo, na jeszcze innych zasadach.

Konkluzja jest jedna: We wszechświecie krąży już tyle skreślonych przeze mnie, moich dawnych osobowości,że trudno jest wierzyć w prawdziwość obecnej.

" The only me is me. Are you sure the only you is you?"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top