Strach

Budzę się gwałtownie z zamierającym na ustach krzykiem.
Serce tłucze się w piersi boleśnie.

Dlatego boję się spać, dlatego większość nocy spędzam patrząc się pustym wzrokiem w przestrzeń; niespokojna, że znowu wylądujesz nieproszony w moim śnie.

Ręce mi się trzęsą.

Nie potrafię odpuścić. Nie potrafię zakodować sobie w głowie, że to co było, było tylko kłamstwem, złudzeniem.
Mądrzy ludzie nie żyją złudzeniami.

Deszcz stuka rytmicznie o parapet, wprowadza mnie w trans. Powoli się uspokajam.
Trzeba się teraz zmusić do życia, mam pewne zobowiązania do niektórych osób.

Wolę pomagać innym niż sobie. Choćby cały świat teraz spadał mi na głowę, to przed przyznaniem się do tego będę uciekać. Jestem potrzebna innym, nie mam czasu na głupie słabostki.

"Te skurcze, kiedy widzę kogoś podobnego na ulicy, podobnego do- powiedzmy...albo te skurcze, kiedy..Nie, nie chciałem cię spotkać, nie chcę z tobą mówić"
~Marcin Świetlicki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top