Pustki, złości, nieścisłości

Muszę być dzielna.

Muszę być dzielna jak nigdy, muszę iść, przeć do przodu, muszę mieć siłę na życie.

Muszę oddychać, złapać oddech, iść dalej, brać więcej, na garści, w kieszenie; iść dalej bez przystanku.

Tylko tak bardzo się nie chce, tak bardzo nie posiadam siły na tę żmudną, nierówną walkę ze światem.
Ciąży mi serce niczym ciężki kamień, ciagnie w doł; tonę.

Pochopnie podjęte decyzje nie są moją mocną stroną.

Znowu
Znowu pada deszcz;
Znowu przyszło mi płakać


Nie posiadam myśli, a może jednak posiadam, napierają na moje usta, chcą wylecieć, zamienić się w niepowstrzymany strumień słów.

Pękam pod naciskiem całego, nagromadzonego rozgoryczenia, złości. Wybucham raz po raz, dzień za dniem, chwila po chwili.

Jakby cała złość w końcu szukała ujścia, jakby właśnie teraz urosło mi do maksimum tolerancji świata, życia, ludzi.

Nie mogę pojąć palety niektórych zachowań, nie mogę pojąć tej całej chorej błazenady, tego koła, w które moje życie wpadło; nie potrafię tolerować dłużej ludzi, którzy nie zasługują na moją uwagę; nie będę się dłużej bawić w uprzejmości, nie będę się starać być kimś kim nie jestem.

Wykładam karty na stół, nie zostawiam żadnych niedomówień.

And yet above all, you still wanted me; you still saw me as a flower that grows right in front of you.

It was a start and end at the same time.

I nie wiem jak mam objąć rozsądkiem cały ten bagaż wiedzy; pozbyć się pokus.

I nie wiem gdzie, kiedy; czy wciąż będąc młodymi ludźmi, czy będąc w kwiecie wieku; znajdź mnie proszę, znajdź i powiedz, że nic to co było nie poszło na marne.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top