Ostatni akt
Panie i panowie, oto przed państwem ostatni akt.
Wybiegam trzaskając drzwiami.
Nie wiem gdzie iść, jest północ, mnie mdli, jestem wściekła, smutna i rozbawiona jednocześnie.
Piękna paleta emocji.
Idę przed siebie, nawet nie myślę o ewentualnych konsekwencjach, chyba jest mi w tym punkcie bardzo wszystko jedno.
W kieszeni kurtki pobrzękują klucze.
Historia jest słaba, jeśli od początku wiesz jakie będzie jej zakończenie.
I chociaż je znasz to nie potrafisz się na to wszystko przygotować. Nie, inaczej. Przygotowujesz się jak możesz, ale rezultatem pozostaje tylko bezsilność wobec zdradzieckiego losu.
Bo niezależnie czy wiesz, czy też nie- zawsze zwala to z nóg. Upadasz w jednej chwili jakby ktoś przestrzelił ci kolana.
"Miłość ci wszystko wybaczy" -błąd. Niczego nie wybacza. Miłość jest bezwzględnym narzędziem tortur.
"Dla osoby, którą się kocha można zrobić wszystko"-błąd. Osobie, którą się ponoć kocha nie robi się właśnie tego i nie utrzymuje uparcie, że dalej się ją kocha.
Wielki teatr, tragikomedia, dramat. Brnięcie w kłamstwo dalej i dalej, omijanie tematu jakby nie istniał, a przecież dowód mam.
A przecież dowód kurwa mać mam!
Śnieg sypie się z nieba, ręce drętwieją. Kręci mi się w głowie; przystaję na chwilę opierając się o filar.
Piękne słowa, puste deklaracje, nic nie znaczące wyznania. Nic nie ma już wartości, chociaż tak naprawdę nigdy jej chyba nie miało.
Orientuję się, że nie ktoś; a ja sama zadałam sobie te strzały w kolana, to ja trzymam broń, to ja jestem za swoją naiwność w pełni odpowiedzialna.
Uskuteczniłam swoje kolejne, (melodramatyczne do obrzydzenia) metaforyczne samobójstwo.
Strzelam sobie w łeb.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top