Czarna sukienka

Wiruję.
Sukienka szeleści w miarę coraz szybszego obracania się  wokół własnej osi.
Znajome ręce chwytają mnie w pasie i delikatnie  podrzucają do góry, by po chwili stworzyć złudzenie  spadania.
Tango dla ubogich  w rytm tanecznej muzyki.

Śmieję się na głos.

Basy przesiąkają przez moją skórę, światła stroboskopu wciska się  uparcie pod zamknięte powieki.

Tańczę, wyrzucając z siebie cały strach, stres, smutek ostatnich miesięcy.

Narzucają mi płaszcz na ramiona.
Ręce trzymają mnie w czułym i uspokajającym uścisku.
Czuję w nich dom. Bezpieczeństwo. Swobodę.

Jestem sobą, w rozsypce, w szczęściu, w neutralności. Przy nich nie mogę  być nikim innym jak sobą.

Dostajesz zaledwie płomyczek, a chcesz zamienić go w potężny, niepowstrzymany ogień.

Sukienka szeleści.
Światło się zmienia.
Tańczę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top