Cholera wie co to miało być

Czekanie na wszystko co nie następuje, nastawianie się na coś co znika i nie następuje.

Zdaje się, że uczucie do niego wyblakło jak stary paragon z monopolowego.
A zresztą, wszystko blaknie; każde wspomnienie się wyciera stopniowo, wypycham mimowolnie swoją przeszłość zastępując teraźniejszością, która w krótką chwilę staje się nową przeszłością.

Tak jakby dogorywało we mnie coś, czemu jeszcze rok temu nie potrafiłam stawić czoła. Coś co tak bardzo chciałam zatrzymać w sobie, przy sobie, wręcz kurczowo się tego trzymałam. Nawet mimo zadawanego sobie samej w tym momencie bólu.

Skończyłam scenariusze.
Film wyszedł słaby i niewarty całego budżetu.

Znowu pakuję swoje rzeczy, tylko po to by za chwilę zrezygnować z podróży. I znowu się spakować. I rozpakować. I tak w kółko.

O ile prostsze byłby moje życie, gdybym potrafiła otwarcie wszystko wygłaszać, a do konkluzji dochodzić nieco szybciej niż robię to on daily basis.

A tak utykam gdzieś, nie bardzo wiem gdzie; grzęznę w bagnie własnych przemyśleń.
Jakże głębokich.

I te jakże dorosłe zmiany zdania!
Pomiędzy braniem winy na siebie i zrzucaniu jej na innych.

Tak, tak, to moja wina.
Nie ma mowy, ja jestem niewinna!
To wszyscy inni mają nierówno pod sufitem.

Silę się na spokój chociaż przyszło mi żyć w chaosie.

"O mnie się nie martw, o mnie się nie martw ja sobie radę dam"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top