2017/2018
Masuje mi moje ściśnięte przez chorobę plecy.
Herbata, którą przed chwilą mi zrobił, stoi przede mną w moim ulubionym, czerwonym kubku. Szkoda, że nie czuję zapachów przez zapchany nos.
Oglądamy bajki, bawiąc się przy nich jak dwójka małych dzieci. Nie przyszłoby nam do głowy, że są jeszcze lepsze, gdy ogląda się je będąc dorosłymi ludźmi.
Co chwilę sprawdza, czy na pewno jestem przykryta, sprawdza również, czy temperatura mi się nie podwyższa. Przytula mnie mocno.
Budzę się wcześnie; świta już, poranne światło wdziera się przez okno do pokoju. Słyszę jego spokojny oddech obok siebie, czuję jego śmiesznie wygiętą rękę leżącą na moim brzuchu.
Patrzę się w te jego niebieskie ślepia; moje ulubione, ogromne ślepia i wiem, że to uczucie jest czymś czego nikt mi nigdy w życiu już nie zabierze.
Wchodzę w Nowy Rok z poczuciem, że w końcu jest dobrze. Że smutek przychodzi rzadziej, myśli również. Dłonie są niemal zawsze ciepłe, brzuch obcałowany i włosy skołtunione Jego rękami.
W końcu czuję, że jest dla mnie miejsce na ziemi i chociaż banalnie to brzmi, to jest ono w Jego ramionach. Lub nawet nie. To miejsce po prostu obok, w aucie, w kolejce do kasy, w zatłoczonym tramwaju, z dłonią na moim udzie, z ustami na mojej szyi.
2017 był dziwnym rokiem, który, tak jak i poprzednie, trzeba było po prostu przeżyć. Przewegetowaćdo lepszych czasów, które w końcu jednak nadeszły.
I trwają.
" A przed Tobą
Morze swego imienia nie miało
Roże swej nazwy nie miały
I słońce swego imienia nie znało
Przed Tobą wszystkie kobiety były jedynie
Domysłem
A wiersze zwykłym kłamstwem
Lecz jeśli Ciebie bym nie pokochał
Cóż innego miałbym wielbić?"
~N.T Kabbani
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top