🔮1

Nie miałam pojęcia, że ten tydzień zleci w tak szybkim tempie. Zajęcia, nauka i obowiązki były dla wszystkich nowością, do której dopiero się przyzwyczajaliśmy. Dodatkowo został przeprowadzony egzamin latania z kotem. Poszedł mi całkiem dobrze, ale jakieś problemy zawsze musiały być. Mildred i Ethel znów zrobiły pokaz.
- Ciekawe, czy każdy tydzień będzie tak wyglądał? - zapytała Alara. Poznałam ją na pierwszej lekcji. Szukała miejsca w klasie, a obok mnie takie było, więc się dosiadła.
- Pewnie dzięki pewnym osobom tak się nie stanie - podsumowałam, na co rudowłosa dziewczyna parsknęła śmiechem.
- To jest nie do zniesienia! - Miała rację. Może było czasem śmiesznie, ale bez przesady.
- Założę się, że dziś też coś się stanie. - Uniosłam krótki palec do góry, a Alara złączyła go ze swoim. W tym samym momencie pojawiła się przed nami Ethel Hallow. Znów czułam jej wnikliwe i pełne wyższości spojrzenie. Nie miałam kompletnego pojęcia o co jej chodzi. Kiedy była tuż obok zapytałam;
- O co ci chodzi? - wypaliłam, a ta się zatrzymała. Posłała sztuczny uśmiech do Alary i spojrzała mi prosto w oczy.
- Nie pamiętasz mnie? - Uniosłam ze zdziwienia brew, zachęcając ją do wytłumaczenia się. - Duży budynek, imponujący ogród i staw.
- Bawisz się w kalambury? - wtrąciła Alara, a blondynka wywróciła oczami.
- Powiem tak, jak na sierotę to często zmieniasz rodziny. - Mina mi zrzedła. Coś we mnie pękło i wezbrało tym samym złość. Zacisnęłam dłonie w pięść. - Kto by chciał sierotę? Pewnie rodzina żab i ślimaków jest na tyle głupia.
- Jak śmiesz... - Ethel uśmiechnęła się złośliwie, a ja poczułam mrowienie w palcach. Felicity szepnęła coś do ucha tej starej ropuchy i spojrzały się w dół. Mój wzrok też tam powędrował. Moje ręce były otoczone czarną... Sama nie wiem czym. Im mocniej zaciskałam pięści, tym mocniej to coś świeciło. Byłam przerażona, bo nie mogłam rozluźnić dłoni.
- Możesz przestać? - Przerażony głos Ethel przypomniał mi o jej obecności. Zrobiłam krok w przód, a ona w tył. Zatrzymałam się, gdy blondynka zetknęła się ze ścianą.
- Jeszcze raz obrazisz moją rodzinę, a pożałujesz - szepnęłam jej to prosto do ucha. Moc dalej buzowała mi w żyłach i nie mogła przestać. Zaczęłam się tego obawiać, gdy pojawił się delikatny ból. Cofnełam się kilka kroków, dając Ethel wolną drogę ucieczki. Zgięłam się wpół, nie mogąc już wytrzymać. Czarna mgła, zaczęła nie tylko intensywnie świecić, ale i się powiększać.
- Wszystko okej? - Usłyszałam cichy głos Alary. Starałam się z całych sił otworzyć ręce, te jednak były jak skała. Pokręciłam przecząco głową. - Poczekaj, zawołam kogoś.
Czułam, że zaraz wybuchnę. Stanęłam na drżących nogach i ruszyłam w stronę dziedzińca. Ból się pogłębiał, ale nie mogłam pozwolić, żeby mój upływ mocy nastąpił w środku budynku.

Hardbroom

Nie miałam siły iść na lekcje z pierwszym rocznikiem. Większa część klasy była niereformowana i nieważne jak bardzo się im tłumaczy, tak niewiele z nich cokolwiek wie. Pamiętam czasy, gdy do akademii przybywali sami najlepsi. Każdy rywalizował między sobą, przez co szkoła mogła się pochwalić znakomitymi absolwentami. Teraz stoi to pod znakiem zapytania. Nadzieja była w zaledwie kilku osobach. Jednak to dopiero początek, a co będzie dalej, tego nikt nie wie.
Otrząsnęłam się z niepotrzebnych myśli. Ruchem ręki przeniosłam się do klasy, w której panował gwar.
- Pragnę przypomnieć, że lekcja się już rozpoczęła. - W klasie zapanowała cisza, ale każdy problem ciągnął kolejny. W klasie brakowało kilku osób. Szybko sprawdziłam obecnych. - Gdzie jest Ethel Hallow, Felicity Foxglove, Ariadna Nieceve oraz Alara Viberosed?
- Panno Hardbroom, jesteś mi potrzebna! - Do sali wpadła spanikowana Ada. Podniosłam ze zdziwienia brew. - Nie ma czasu na wyjaśnienia, prędko.
- Usłyszę jeden dźwięk, a nie chciałabym być w waszej skórze - powiedziałam mierząc uczniów wzrokiem. Odwróciłam się i wyszłam z klasy. Zaczęłam kierować się za Adą szybkim krokiem. - Powiesz mi co się dzieje?
- Panna Hallow i Foxglove przyszły do gabinetu i powiedziały, że Ariadna Nieceve podobno je zaatakowała.
- Panno Cackle i panno Hardbroom! - usłyszałyśmy głos jednej z uczennic, która wyłoniła się zza rogu.
- Kochanie, nie teraz - ucięła krótko Ada. - Nie mamy czasu.
- Chodzi o Ariadnę - odparła, a my się zatrzymałyśmy.
- Konkretnie co się dzieje? - zapytałam, a dziewczyna wzięła oddech.
- Nie wiem, traci nad tym czymś kontrolę... Ja, ja nie wiem!
- Gdzie ona jest? - Alara odwróciła się i zaczęła prowadzić w miejsce, gdzie miała się znajdować panna Nieceve.
- Tu była, naprawdę - Po dziewczynie nie było śladu. Westchnęłam, poczym dostrzegłam ją na dziedzińcu akademii. Wokół niej krążyły pasy magii, które cały czasu się rozrastały.
- Wyszła na dwór - Ada zauważając ją również, ruszyła za mną.
- To przecież niemożliwe, żeby w tym wieku przejść magiczny wybuch - powiedziała słabym głosem.
- Musimy nałożyć zaklęcie ochronne, w przeciwnym razie wybuch może spowodować zniszczenia i zagrozić jej zdrowiu. - Ruchem ręki teleportowałam się na drugą stronę. Dziewczyna została całkowicie zakryta przez smugi swojej mocy. Kiedy Ada rzuciła zaklęcie, zrobiłam to samo i próbowałam się złączyć z jej bańką ochronną. Udało się, a w tym samym momencie nastąpił wybuch. Moc była na tyle silna, że cofnęła mnie kilka kroków w tył. Bańka pod wpływem siły pękła. Ada podbiegła do dziewczyny, ja natomiast użyłam zaklęcia, który miał rozwiać dym, jaki powstał.

Każda moja książka ma przyporządkowaną piosenkę, przy której piszę rozdziały. Dla mnie, oficjalnie Never Enough z The Greatest Showman, jest koniecznością do pisania rozdziałów z tej książki.
Mam taki problem, że najważniejszy moment tego opowiadania mam zaplanowany co do joty, a wszystko przed i po już nie.

Cruella Black Peregrine.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top