21. Kiedyś w końcu trzeba wyjść na scenę
Słońce leniwie przeciągało się na niebie, zaglądając w okna. W mieszkaniu numer czternaście na kuchennym blacie stała miska, a nad nią Krystian Orczyk, który nieporadnie próbował otworzyć paczkę proszku do pieczenia.
– Wiesz, moja mama zakazuje wchodzić mi do kuchni, bo zaraz zjem coś, co jest jej potrzebne. Spokojnie z proszkiem sobie po... – Nie dokończył, ponieważ cała zawartość torebki proszku wylądowała na jego bluzce. – O kurde.
Anastazja zaśmiała się, prawie wylewając mleko z kartonu. Rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Krystian próbował strzepnąć proszek z koszulki, ale coś mu nie wychodziło. Blondynka otarła łzy śmiechu, które zagościły w jej oczach i otworzyła drzwi, nawet nie patrząc przez wizjer.
– Cześć, ja chciałem zapytać, czy masz pożyczyć trochę kawy? – Przed nią stał czarnowłosy chłopak z mieszkania naprzeciwko. – Coś się stało? – zapytał nieco przestraszony, patrząc na Anastazję, która w pośpiechu ocierała radosne łzy. Był już gotowy wtargnąć do mieszkania numer czternaście, aby sprawdzić, czy coś się przypadkiem złego nie dzieje. Nadal pamiętał chłopaka z brązowymi włosami z pierwszego spotkania, jeśli można to nazwać w ogóle spotkaniem, ten nie przypadł mu zbyt do gustu.
– Och, wszystko jak w najlepszym porządku! Po prostu mieliśmy mały incydent. – Zaśmiała się pod nosem. – Kawę mam! Zaraz ci dam. Wejdź, przecież nie będziesz stał na korytarzu. Chociaż jak kto woli.
Anastazja poszła do kuchni, w której stał Krystian z białą od proszku koszulką, czekając na wskazówki dziewczyny, które miałyby pomóc mu to wyczyścić. Proszek nie chciał zejść z ubrania tak łatwo i dzielnie opierał się trzepaniu.
– Weź, Nastka pomóż mi. – Krystian wskazał na swoją bluzkę z błagalną miną. – O, dzień dobry. – Jego mina stała się jakby poważniejsza, kiedy do pomieszczenia wszedł czarnowłosy chłopak.
– Zaraz, zaraz tylko dam sąsiadowi kawę. – Anastazja sięgnęła ręką do najwyższej szafki, w której stała puszka z kawą. – Muszę wziąć krzesło – mruknęła do siebie pod nosem.
– To ja zdejmę – Hiacynt i Krystian powiedzieli w tym samym czasie i spojrzeli po sobie, można by rzec, że nawet ostrzegawczo.
Krystian zastanawiał się, czy ten cały sąsiad nie mógłby po prostu pójść do sklepu, zamiast od razu nachodzić Anastazję. Może ten robił to specjalnie?
Hiacynt patrzył na chłopaka z czekoladowymi włosami, próbując zgadnąć, kim jest ten delikwent z bodajże mąką na koszulce. Narzeczony? Chłopak? Po co miałby gościć w mieszkaniu numer czternaście? Trudno było odgadnąć bez podpowiedzi. Zostały tylko domysły i niepewność.
– Spokojnie, wezmę krzesło. – Anastazja przystawiła krzesło i sprytnie sięgnęła po puszkę z kawą. – Mam! – Wręczyła kawę sąsiadowi. – Tylko odnieś, proszę, bo Ida jest fanatykiem kawy i no wiesz.
Krystian stwierdził, że wbijanie jajek do miski będzie ciekawsze, niż patrzenie na czarnowłosego chłopaka, który był chyba nieco starszy i wyższy od niego.
Nadal nie podziękował mu za to, że ten go odwiózł po feralnej imprezie. Nie poszedł na pocztę, aby wysłać list. List Krystiana został nieotwarty.
– Widzę, że lubisz brudzić męskie ubrania – powiedział Hiacynt na odchodne, stojąc w drzwiach z prawie niewidocznym uśmiechem.
Anastazja otworzyła tylko szerzej oczy, nie dowierzając w to co słyszy. Zawróciła się do środka, kręcąc głową jakby chciała odgonić tę uwagę. Zdania, uwagi i stwierdzenia bywają czasem jak muchy, które ciągle brzęczą gdzieś nad głową i nie sposób ich złapać.
– Musisz to po prostu wytrzepać! Nigdy nie ubrudziłeś się mąką? W sumie to jest proszek, ale to prawie to samo. – Dziewczyna weszła do kuchni, zastając bruneta, który mieszkał jajka w misce. – Poza tym, to białka trzeba oddzielić od żółtek i eh, ty chyba naprawdę bywasz w kuchni, tylko aby zjeść. Gdzie twój ekstra fartuszek? A mówiłam, żebyś nie zdejmował.
Krystian wzruszył jedynie ramionami z rozbawieniem, twierdząc, że rzekomy fartuszek w gwiazdki mu przeszkadzał.
– Nie no! Musisz to oddzielić! Daj, bo popsujesz. – Blondynka wzięła z rąk chłopaka jajka, widząc jak ten nieumiejętnie próbuje oddzielić białka od żółtek.
Mocną stroną Krystiana Orczyka, na pewno nie było gotowanie. Tak samo jego mocną stroną nie były uczucia, które zamknął w słoiku i odstawił w kąt. Tak po prostu. Smutki podobno wyparowują razem z deszczem, ale uczucia w takim razie nie. Nie potrafił ich rozdzielić tak umiejętne, jak Anastazja oddzielała jajka. Co ma powiedzieć, kiedy nawet białko i żółtko sprawia mu trudność?
Nie wszystko kończy się, kiedy opadnie kurtyna. Krystianowi wydawało się, że gra w jakimś amatorskim teatrze, nie znając nawet swojej roli. Każda rola może być dobra, jeżeli odegra się ją z zaangażowaniem i artystycznością.
Wydawało mu się również, że inaczej odczuwał potrzebę odegrania roli, niż autor scenariusza lub widownia oczekiwali.
A może dostał niewłaściwą rolę? Nie dowie się tego, póki nie odważy się wyjść na scenę.
Zapatrzył się trochę na dziewczynę, która skończyła już mieszać ciasto.
Wstawiła je do nagrzanego piekarnika i przysiadła na krześle.
– Nie chce mi się już robić polewy. – Oparła się plecami o kuchenny blat i przymknęła oczy. – W sumie to nie jest dużo pracy. Jednak zaraz ją zrobię, ale to zaraz. Gdzie ta Ida? – Spojrzała na zegarek.
Anastazja przeszła do pokoju i opadła na swoje łóżko. Zamknęła oczy i mruczała, że nie ma już siły.
– Ja też chcę się położyć – stęknął Krystian, padając na poduszkę obok Anastazji.
– Bardzo się cieszę, że jesteś, studencie z czekoladą i proszkiem na koszulce – Dziewczyna odwróciła się twarzą do bruneta i ostrożnie, jakby z obawą go przytuliła. Krystian nie bardzo wiedząc co ma zrobić, również ją objął, a złote włosy połaskotały jego nos. – Spać mi się zachciało – wydukała – ale ciasto jeszcze się piecze.
– Jak chcesz możesz spać, ja popilnuję.
– Twoje pilnowanie będzie równać się spalonej kuchni? Nie daj Boże całej kamienicy. Chyba wolę nie ryzykować.
Anastazja wstała z łóżka, aby przypadkiem nie zasnąć. Stwierdziła, że pójdzie sprawdzić jak tam ciasto. Krystian poczuł, że dziewczyna znowu uciekła mu z rąk. Zupełnie jak dmuchawce, które w dzieciństwie zbierał, aby później razem z wiatrem zdmuchnąć szary puch. Anastazja była właśnie takim dmuchawcem, ale kiedy tylko zerwał, ten odleciał z wiatrem. Może wystarczyło poczekać, aż wiatr przestanie wiać? Ale co zrobić, kiedy on tak bardzo chciał zatrzymać dmuchawiec?
– Jeszcze z jakieś dziesięć minut. – Sprawdziła ciasto patyczkiem. – W ogóle, ciasta jakoś się szybko pieką. Chcesz herbatę? – Nalała wody do czajnika.
– A zagrasz mi coś na tym swoim ukulelu? – zapytał chłopak, kładąc ręce pod głowę.
Anastazja ucieszyła się na tę prośbę i pochwyciła instrument w dłonie, poprawiając przy okazji chłopaka, że przecież nie mówi się „ukulelu”. Tak dawno nie grała. Tęskniła za tym radosnym dźwiękiem strun, który kojarzył jej się z końcem gimnazjum, kiedy to pierwszy raz dostała ten mały instrument w dłonie.
– Mamma mia, here I go again. – Uderzyła o struny, cichutko śpiewając.
– O! Znam to! – zaśmiał się Krystian i dołączył się do śpiewania, myląc po drodze tekst.
Dziewczyna zaczęła się śmiać z chłopaka. Pamiętała, że kiedy nauczyła się grać tę piosenkę, śpiewała ją w kółko. Mama nie mogła już wytrzymać i wyganiała ją na podwórko. Tęskniła za tym uczuciem, tęskniła za tym dźwiękiem. Kiedyś potrafiła grywać codziennie.
– Na tym nie da się grać na poważnie. – Zakończyła grę ze śmiechem, a Krystian zaczął klaskać.
Usłyszeli dźwięk klucza przekręcającego się w drzwiach. Niedługo potem dziewczyna z fioletowymi włosami wpadła do pokoju.
– Jakiś taki wiatr teraz wieje. – Ida wpadła do pokoju. – O, cześć, Krystian! Pieczesz ciasto? – Słodki zapach było można wyczuć w każdym kącie mieszkania numer czternaście.
Anastazja przytaknęła i poszła do kuchni, aby wyciągnąć ciasto z piekarnika. Po chwili zastanowienia stwierdziła, że jednak zrobi polewę, bo czym byłoby czekoladowe ciasto z konfiturą bez polewy? Ida rzuciła swoją torbę na łóżko, z której wysypały się notatki i zaczęła dobierać się do ciasta, ale Anastazja kategorycznie jej zabroniła. Krystian przysiadł na krześle w kuchni, nie bardzo wiedząc, co ma ze sobą zrobić, a Anastazja odstawiła wcześniej zrobioną polewę, aby ta przestygła. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Anastazja pobiegła otworzyć, kręcąc głową na jęki Idy, która twierdziła, że nie ma nawet siły wstać, a tym bardziej podejść do drzwi.
❃❃❃
Cześć!
Tutaj mamy starcie Hiacynt vs Krystian, mam nadzieję, że obejdzie się bez przemocy.
Zostawiam tutaj do podziwiania Hiacynta, który został namalowany przez dwie cudowne osóbki. Jeny, piękne są te rysunki (zawsze w takich momentach pluje sobie w brodę, że nie potrafię rysować)
tutaj od antyestetyzm ♡
a tu od pani Olliminel468 ♡
Dziękuję Wam baardzo, dziewczyny ♡
I do zobaczenia! Powoli zbliżamy się do końca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top