17. Z winem czujemy się winni
– No cześć, Hiacynt! Mam nadzieję, że masz to wino? – mówiła radosna, z nie wiadomo jakiego powodu Ida – Tak, wiem, że dziś środa i jest wpół do ósmej, ale ty i tak nie śpisz o tej porze z tego, co wiem z opowiadań Anastazji. Tak sobie przyszłyśmy, bo dlaczego nie? – Fioletowowłosa nadal trzymała rękę Anastazji, która ubrana była w zwyczajną koszulkę i długie spodnie od piżamy.
Blondynka wysunęła rękę z uścisku Idy, chcąc jakoś uporządkować włosy związane w kok na czubku głowy, który przypominał bardziej rozgotowaną kluskę.
– Trochę mnie zaskoczyłyście, szczerze mówiąc, ale zapraszam. – Hiacynt otworzył szerzej drzwi, wpuszczając sąsiadki do środka.
Pomińmy sam fakt, że wszyscy byli bez butów. Ida w żółtych skarpetkach, Anastazja w swoich kapciach, a Hiacynt na boso. Podobno mówią, że najlepsze historie tworzą się bez butów.
Mieszkanie prezentowało się inaczej, niż Anastazja pamiętała z pierwszej wizyty. Zniknęły kubki porozstawiane na każdym meblu, a w zlewie nie było stoisku naczyń. Kartki z zapiskami nadal leżały rozrzucone na stoliku. Anastazji przeszło przez myśl, że może chłopak nie sprząta cały tydzień, a generalne porządki robi dopiero w weekendy lub środy.
– To zapraszam do kuchni, bo salonu nie posiadam. – Hiacynt wzruszył ramionami. – A co do kwestii wina, jakieś się powinno znaleźć.
Ida całkiem swobodnie czuła się w swoim codziennym dresie, w przeciwieństwie do Anastazji, po której spłynęła fala zażenowania.
– Siadajcie! Chcecie coś do jedzenia? Kanapki? Paluszki? Chociaż nie wiem, czy mam paluszki. Trochę nie jestem przygotowany. – Podrapał się po karku.
– Nie, dziękujemy, nie trzeba – powiedziała Anastazja.
– A ja to zjadłabym kanapkę! Taką z serem i masłem. Masz ser? A masło? – odezwała się Ida. Anastazja miała ochotę walnąć się w czoło, ale tego nie zrobiła.
– Ser mam, z masłem może być gorzej, ale coś się znajdzie. – Chłopak zajrzał do lodówki i wyciągnął produkty. – Zrobić ci?
– Nie, no! Kanapkę sama przecież zrobię! – Ida wstała z krzesła.
– Wybaczcie, ale nie posiadam kieliszków. – Hiacynt otworzył butelkę z winem, którą znalazł w jednej z szafek. – Mogą być szklanki?
Fioletowowłosa pokiwała tylko głową, biorąc gryza kanapki, a Hiacynt wyciągnął szklanki z szafki. Anastazja siedziała na krześle, totalnie nie wiedząc, co tutaj robi. Tak naprawdę Anastazja nigdy nie wiedziała, co tkwi w głowie Idy. Teraz ta na luzie smarowała kolejną kanapkę masłem.
Hiacynt schował masło z powrotem do lodówki, kiedy Ida stwierdziła, że już nie będzie jeść.
– Ja nie... – Anastazja już chciała odmówić wina, kiedy Hiacynt postawił przed nią szklankę w motylki, ale przerwał jej głos Idy:
– No weź! Ostatnio tak się tak zamartwiałaś, to teraz zapomnij troszkę o tych problemach, ale nie tak dosłownie. Swoją drogą, Hiacynt bardzo męskie szklanki – zaśmiała się, kiedy stanęła przed nią szklanka w drobne kwiatki.
– Mamy środek tygodnia – powiedziała Anastazja z niewzruszoną miną.
– Przecież od jednego kieliszka, no w tym przypadku szklanki, nic ci się nie stanie. Nastka, ja nie chcę, żebyś była smutna – powiedziała cicho Ida.
Anastazja nie rozumiała, w jaki sposób szklanka wina ma działać na smutki, ale w końcu po krótkiej bitwie we własnej głowie, stwierdziła, że co jej szkodzi. Hiacynta korciło, aby zapytać o powód rzekomego smutku, ale się powstrzymał. Niektóre smutki są zbyt osobiste, aby mówić o nich głośno.
– Hiacynt, co powiesz na kolejną rundę Monopoly? Tym razem trafisz do więzienia z ogromnym długiem, który będziesz musiał mi spłacić! – Ida zaśmiała się złowieszczo.
Hiacynt nic nie powiedział, tylko poszedł do pokoju po wspomnianą grę. Anastazja była teraz całkowicie zdezorientowana, bo dziwaczne odwiedziny zmieniały się powoli w jakąś imprezę piżamową.
Wzięła łyk wina ze szklanki. Delikatnie słodkawy smak ucałował jej usta. Dziewczyna niezbyt znała się na rodzajach wina, ale mogła
powiedzieć, że było smaczne.
Sympatyczny smak plątał się po jej wargach i można by powiedzieć, że czuła wiosnę. O ile wiosna nie ma smaku, Anastazja właśnie ją czuła. Wiał ciepły wiaterek, rosły stokrotki, a słowiki śpiewały. To wszystko działo się na jej wargach.
Gra powoli się rozkręcała. Hiacynt i Ida zaciekle rywalizowali, a Anastazja przekładała papierowe banknoty, popijając od czasu do czasu trunek ze szklanki.
– Ha! Kupiłam Polskę! Jesteś na moim terytorium i w każdym momencie mogę cię stąd wywalić! – krzyknęła uradowana Ida.
– Ale ja mam Kanadę! – odpowiedział Hiacynt, unosząc brwi do góry.
– Ale na razie mieszkasz w Polsce, jakbyś nie zauważył.
Pionki sunęły po planszy, a karty z nazwami państw znalazły właścicieli.
Księżyc tańczył walca z chmurami na nocnym niebie. Wiosna pląsała na ustach Anastazji, a w jej głowie delikatnie szumiał wiatr.
– Musisz zapłacić mi stówę! – powiedział Ida, kiedy Anastazja stanęła na jej pole.
– Troszkę mi szumi w głowie i chce mi się spać. Masz. – Podała jej banknot.
– To jest pięćset, ale może być – zaśmiałam się fioletowowłosa – Chyba będziemy się zbierać, bo niedługo mi tu zejdziesz. Ile wypiłaś szklanek?
– Tyle że już nie jestem smutna – powiedziała wesoło Anastazja.
Wiosenny smak przegonił niewyjaśnione smutki, chociaż na chwilkę. Ciemne chmury uciekły przed światłem księżyca, a na ich miejsce wstąpiło rozbawione spojrzenie.
– To ja tylko skoczę do łazienki – poinformowała Ida.
Anastazja, która już stała przy drzwiach gotowa do wyjścia, przysiadła na łóżku stojącym w pokoju, wcześniej pytając o zgodę Hiacynta. Chłopak poszedł jeszcze do kuchni, aby wstawić szklanki do zlewu.
Anastazja opadła na materac. Dziewczyna mówiła sobie w duchu, że tylko na chwilę zamknie oczy, zanim Ida wróci z łazienki. Pościel pachniała hiacyntami. Zdążyła jedynie przymknąć oczy, a sen okrył ją swoją peleryną, przeganiając zmęczenie z bladej twarzy. Nie docierały do niej żadne dźwięki, jakby wiosenno-winny smak, nałożył na jej uszy dźwiękoszczelne słuchawki.
– Możemy iść. – Ida wyszła z łazienki, a Hiacynt wychylił się z kuchni. – Anastazja! – krzyknęła, widząc śpiącą dziewczynę. – No wstawaj!
Blondynka tylko mruknęła coś w odpowiedzi, przewracając się na drugi bok. Włosy połaskotały jej twarz, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Leżała otulona kołdrą nocy, zapachem hiacyntów i winem.
– Nie żartuj sobie ze mnie, no! – Pociągnęła przyjaciółkę za rękę, ale ta ani myślała się ruszać. – Jak tak to taki lekki sen masz – powiedziała z nutą ironii w głosie. – Ja idę. Słyszysz? Ja idę! Ja. Idę. Zostajesz tu? Z Hiacyntem rzecz jasna, bo ja idę – akcentowała dosadnie każde słowo, chociaż do Anastazji nic nie docierało. – Kurka, co z tobą ja mam zrobić. Nie myślałam, że po kilku szklaneczkach wina padniesz jak jakaś mucha i to jeszcze w łóżku naszego sąsiada. Mnie tak mocno nie wzięło. Chyba wcale, nieważne! Chodź!
Hiacynt obserwował to wszystko z niemałym rozbawieniem, starając się nie roześmiać. Niecodzienny widok.
– No, pomóż mi jakoś! – powiedziała Ida pretensjonalnie w stronę chłopaka. – To twoje mieszkanie w końcu. Jak ja mam ją niby przeteleportować do naszego? – myślała, próbując ściągnąć z łóżka Anastazję. – Przecież tu nie zostanie!
– Spokojnie, może zostać – powiedział rozbawiony Hiacynt, ale widząc minę Idy, szybko dodał: – No ja położę się na podłogę, oczywiście.
– Ale... – zaczęła Ida, ale nie dane jej było skończyć, bo wtrącił się Hiacynt.
– Anastazja prześpi na moim łóżku te kilka godzin, ja na podłodze. Z gwarancją nietykalności oczywiście – zaśmiał się, bo sytuacja tak go bawiła, że nie mógł wytrzymać. – No idź. Przyjdzie jutro nad ranem, o ile nie ucieknie na mój widok.
– Dobra, dobra, ale jutro ona ma na uczelnie.
– Dobra, dobra to ją obudzę. No nic jej się nie stanie! Też mogłabyś zostać, ale nie bardzo mam cię gdzie ulokować. – Wzruszył ramionami.
Ida wyszła z mieszkania, sto razy upewniając się wszystkiego. Wpadł jej jeszcze do głowy pomysł, że przecież Hiacynt może iść do ich mieszkania, a ona zostanie tutaj, ale w odpowiedzi została wypchnięta za drzwi ze specjalnym oświadczeniem, które na szybko napisał Hiacynt.
„Oświadczam, iż pani Anastazja Bielanecka wróci bezpiecznie do mieszkania, przystosowana do życia.
Oświadczam również, że będę spał na podłodze i gwarantuję nietykalność.
Hiacynt Czerwinski
usługi noclegowe
mieszkanie numer piętnaście.”
Przeczytała Ida, napisany koślawymi literami tekst. Zaśmiała się w duchu i weszła do mieszkania numer czternaście. Niech się dzieje, co chce.
❃❃❃
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top