10. Włosy koloru nieszczęśliwej śliwki
Wchodząc do mieszkania numer czternaście, Anastazja zastała istny salon fryzjerski. Na podłodze w kuchni leżały zaścielone gazety, na stole stała miska, a pośrodku tego pobojowiska na krześle siedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Ida, a Hiacynt farbował jej włosy w plastikowych rękawiczkach.
– Co ty najlepszego wyprawiasz? – zapytała blondynka, rzucając torbę na podłogę. Takiego czegoś to się nie spodziewała.
– Stwierdziłam, że nie będę się ograniczać i przefarbuje sobie włosy. Co mnie obchodzi jakiś chłopak? – Wzruszyła ramionami jeszcze rudowłosa, bo Anastazja nie mogła zidentyfikować jaką farbę wybrała. – Uprzedzając pytania, moje włosy będą fioletowe, a Kwiatek farbuje mi je, bo podwiózł mnie, jak wracałam do domu i przystał na ten genialny pomysł.
Anastazja nie mogła uwierzyć w słowa przyjaciółki i tylko stała, patrząc się na to wszystko. Wymowie spojrzała na sąsiada.
– Nie wytrzeszczaj tak oczu, jakbyś widmo zobaczyła. Podobno kolor fioletowy to kolor władców i wpływów, więc idealnie pasuje. – Gestykulowała rękami.
– To nie moja wina, Anastazjo! – tłumaczył się chłopak, przejeżdżając po włosach Idy pędzelkiem z farbą. – Ja chciałem być tylko uprzejmy, zaczęła mi mówić o tym planie i jakoś samo wyszło.
– Nie wierzę, że to mówię, ale czekam na efekt końcowy. Od kiedy ty Hiacynt jesteś fryzjerem? Zostawię was tu lepiej... bo tak. – Blondynka wyszła z kuchni.
– Od dzisiaj! – Dobiegł ją jeszcze głos z kuchni.
– Jak to od dzisiaj?! Przecież mówiłeś, że już farbowałeś włosy wiele razy! – mówiła przerażona Ida.
– Spokojnie mam to we krwi. – odpowiedział chłopak, ganiąc przy okazji dziewczynę za kręcenie głową.
Anastazja nawet nie zdążyła włączyć laptopa, bo z kuchni wybiegła uradowana Ida z folią na głowie.
– Teraz tylko czekać. – Klasnęła w dłonie szczęśliwa.
– Co cię podkusiło, żeby farbować się, w dodatku na fioletowo?! – Blondynka wyrzuciła ręce w górę. – I to bez konsultacji ze mną? Dziecko, zniszczysz sobie włosy.
– Okej, była przecena na farby, a ja zawsze chciałam to zrobić i wypadło na taki kolor, bo czemu nie? Nie będę się ograniczać. Gdyby nie Hiacynt, byłby tu totalny armagedon. Zresztą pewnie już to sobie wyobrażasz. Pójdę sprawdzić, ile muszę trzymać to na włosach, a ty zaproponuj naszemu sąsiadowi ciasto.
– Kiedy my nie mamy żadnego ciasta.
– Coś wymyślisz – powiedziała szybko Ida, wracając do kuchni.
Hiacynt wrócił z łazienki, gdzie próbował odmyć pozostałości fioletowego barwnika.
– Chcesz coś do picia? – zapytała blondynka, wstając z łóżka.
– Znowu chcesz mnie oblać? – Chłopak uniósł brwi, a uśmiech wpłynął na jego twarz.
– To chcesz czy nie? – Anastazja chciała, aby ten incydent z kakao nigdy nie istniał. Chyba niedane jej było o tym zapomnieć. Mogłaby przenieść się w czasie i nie doprowadzić do takiej sytuacji. Szkoda, że nikt jeszcze nie wynalazł wehikułu czasu.
– Wiesz, dzisiaj podziękuję. Tak na wszelki wypadek – zaśmiał się. – A jak jesteśmy już w temacie herbat i spotkań, kiedy kolejna lekcja gry na gitarze?
– Ja... Och ja naprawdę nie wiem. Co się tak uparłeś na te lekcje? – zapytała, machając przy tym rękami.
– W takim razie w sobotę. Poza tym ostatnio zostawiłaś kartki z zapisanymi chwytami.
Anastazja nie zdążyła wyrazić swojego sprzeciwu, bo w pokoju pojawiła się rozanielona Ida, twierdząc, że za dziesięć minut trzeba zmyć farbę. Po mieszkaniu numer czternaście spacerowały krótkie zdania, wymieniane między sąsiadami. Po tym czasie Ida w podskokach udała się do łazienki, aby zmyć farbę. Chwilę potem wróciła z suszarką w dłoni.
– Wiecie, w łazience jest lustro, a ja chcę mieć niespodziankę. – Podłączyła sprzęt do gniazdka i zaczęła suszyć włosy. Kiedy skończyła, zapytała: – Co sądzicie?
Włosy Idy miały kolor trudny do określenia. Przypominały śliwkę, ale jakąś taką nieszczęśliwą, zmieszaną z kolorem kartek starych książek. Nieco kontrastowały ze śniadą cerą, teraz już nierudowłosej.
– Nie jest źle. – Wzruszyła ramionami blondynka. – Wyglądasz jak nie ty. Mogłaś trochę dużej trzymać tę farbę, ale nic nie mówię, bo się na tym nie znam.
– Wyglądasz czadowo! Wyrwiesz wszystkich chłopców w Trójmieście na te włosy – zachwycał się Hiacynt. W końcu on sam zafarbował jej włosy.
– To idę zobaczyć! – Teraz już fioletowowłosa pobiegła w podskokach do łazienki. – Wyglądam jak jakaś borówka! – dobiegł ich tylko krzyk. – Wyglądam jak czadowa borówka! – Pojawiła się w drzwiach, robiąc obrót.
Hiacynt uniósł kciuki w górę, a Anastazja uśmiechnęła się tylko pokrzepiająco, myśląc, jak w najgorszym wypadku będzie można naprawić włosy Idy.
***
Kiedy chłopak poszedł już do swojego mieszkania, kuchnia dziewczyn została posprzątana, Ida wciąż była uradowana, a Anastazja powiedziała:
– Chcesz iść w piątek do kina ze mną i Krystianem? Bo zaprosił mnie i tak sobie pomyślałam...
– W końcu poznam twojego chłopaka! – odpowiedziała zadowolona dziewczyna – Ale zepsuję wam randkę.
– Ile razy mam ci powtarzać, że to nie jest mój chłopak i to nie jest randka. – Przewróciła oczami. – To chcesz czy nie?
– Pewnie, że tak, a na jaki film? Kino jako miejsce na randkę, którą i tak wam zepsuję to zły pomysł. Nie ma gustu ten twój chłoptaś.
– Och, przestań! Prędzej ty weźmiesz ślub z naszym sąsiadem, niż ja będę w związku z moim przyjacielem – powiedziała, uderzając się w czoło.
– Kwiatek chyba jednak chce urosnąć w twoim serduchu – zaśmiała się Ida.
– Ty fioletowa czarownico! – krzyknęła blondynka, rzucając poduszką w twarz przyjaciółki. – Nieprędko przyzwyczaję się do nowej ciebie.
– Też cię lubię. – Ida uśmiechnęła się z przekąsem. – Nie mów, że jest tak źle. – Dotknęła swoich włosów.
– Może i nie jest. Nie wiem, ważne, że ci się podoba. Muszę powtórzyć jeszcze zagadnienia z teatru średniowiecza, z którym niezbyt się lubię – powiedziała, biorąc wszelkie notatki. – Tak, więc nie przeszkadzaj mi borówko.
Jesienne wieczory coraz szybciej pukały w okna, dając znać o swoim przybyciu. Wieczory były szalone. Ubierały się w kolorowe barwy, nie patrząc na opinie innych. Tańczyły z wiatrem, który niósł za sobą noc. Świerszcze jakby tylko czekały na pojawienie się Wieczorów, bo gdy tylko te postawiły nogę na niebie, rozpoczynał się koncert. Świerszczowa muzyka była jak fanfary na rozpoczęcie nocnej gali. Wtedy Noc wkraczała cała na czarno, falując swoją gwiezdną suknią.
Można by rzec, że włosy Idy miały w sobie kawałek nocy i wieczoru. Fiolet na jej głowie wyglądał jak moment przejścia wieczoru w noc, a piegi byłyby gwiazdami. No, może nie do końca.
Może wieczory to właśnie zagubieni na niebie ludzie? Którzy ciągle czegoś szukają. Nawet odpowiedniego koloru włosów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top