8. Jednak potrafisz mówić.

Ile czasu można czekać na głupi przyjazd taksówki? Siedzimy już ponad pół godziny, a po naszym transporcie jakby słuch zaginął. Pamiętam, że dokładnie mówiłam pani w biurze nasz adres, ale może ta pani coś pomyliła?

– Gdzie ta nasza taksówka? – pyta Cass i przykłada swoje dwa palce do skroni. – Zaraz pęknie mi głowa.

– Uwierz, to dopiero początek – droczę się z nią i lekko uśmiecham. – Nie wiem. Za chwilę powinna być. Może na mieście są korki.

Siedzę wraz z kuzynką przez najbliższe dziesięć minut w ciszy, ale zaczynam się denerwować, dlatego wyciągam swoją komórkę, aby ponownie zadzwonić do biura. Gdy tylko wyciągam telefon z kieszeni, niemal rzucam nim o ziemię, gdyż okazuje się, że padła mi bateria. Wygląda na to, że utknęłyśmy na tym chodniku na dobre.

Chowam swoją głowę w ramionach, gdy siadam ponownie na krawężniku obok kuzynki. Głośno wzdycham w rezygnacji, gdyż ten wieczór to prawdziwa katastrofa. Mieszkanie Cassie znajduje się jakieś dwadzieścia minut pieszo stąd, ale w jej stanie dojdziemy tam za dwa dni. Gdy już mam powiedzieć Cassandrze, aby podała mi swoją komórkę, przerywa mi donośny klakson czarnego BMW, które zatrzymuje się tuż przed nami. Po chwili przednia przyciemniana szyba się opuszcza, a gdy rozpoznaję kierowcę, moje oczy wychodzą praktycznie na wierzch. Życie chyba ma ze mnie niezły ubaw, gdyż ciągle karze mi napotykać tego dupka, Olivera.

– Wygląda na to, że potrzebujecie podwózki – krzyczy Oliver, wypuszczając dym ze swojego papierosa. Już mam mu mówić, że nie potrzebujemy jego pomocy, ale wcina się Cassie.

– Addams! – odkrzykuje uradowana i podchodzi do samochodu, otwierając sobie tylne drzwi. – Ratujesz nam życie, wiesz?

– Um, Cass, co robisz? – pytam cicho, nagle czując się onieśmielona.

– Jak to co? Oliver nas podwiezie, napisałam do niego – mówi, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. – Wsiadaj!

Chwilę zastanawiam się nad tym, co powiedziała mi Cassie. Po pierwsze, kiedy ona zdążyła do niego napisać, skoro ledwo widziała na oczy? Po drugie, właściwe pytanie brzmi, skąd się znają? Boję się wsiąść do tego samochodu, a powód jest bardzo prosty. Kuzynce jeszcze ufam, ale jemu już nie. A co jeśli gdzieś nas wywiezie i zostawi? Albo gorzej, porwie, a potem zabije?

Moja podświadomość podpowiada mi, że za dużo wszystko analizuję. Oliver tylko podrzuci nas do mieszkania, nic więcej. Nie licząc oczywiście gęstej atmosfery i krępującej ciszy, która mogłaby pomiędzy nami zapaść, a ja przez to wszystko dostałabym ataku. Jeszcze tego mi teraz brakuje!

– Wsiadasz, Niemowo? – zaczyna mówić zielonooki i wyrzuca niedopałek papierosa tuż na ulicę. Posyłam mu nienawistne spojrzenie i krzyżuję swoje dłonie na piersi, gdy Cassie wygodnie usadowiła się w samochodzie. – Nie będę czekał, nie wiadomo ile. Jeśli będę musiał, to cię tutaj zostawię.

Wywracam oczami i podchodzę do samochodu, otwierając sobie drzwi z przodu na miejscu pasażera, co i tak robię z wielkim trudem. Jestem zmuszona z nim jechać, gdyż taksówka już dawno powinna tu być, a do tej pory nie przyjechała. Co więcej, nie mam starszego rodzeństwa, po które mogłabym zadzwonić albo chociażby przyjaciół, którzy by mnie odwieźli. Wow, ja naprawdę jestem zdana tylko na siebie.

– Zapnij pas, Niemowo – nakazuje mi brunet i spogląda w moją stronę, przejeżdżając swoimi długimi palcami pomiędzy włosami. – Co, jak co, ale ja jeżdżę bezpiecznie.

Cicho fukam pod nosem i wywracam oczami, robiąc to, o co prosił mnie chłopak. Po chwili włącza się on do ruchu, a jedyną barierą chroniącą nas przed ciszą, jest radio zapodające jakieś rockowe piosenki. Ten gatunek muzyczny nawet pasuje do jego wyglądu. Czarne jeansy, biała koszulka na krótki rękaw i skórzana kurtka, a na nogach ciężkie Martensy. Do tego ciało oszpecone licznymi tatuażami, a włosy postawione do góry na żel, to nie jest coś, co mnie pociąga w chłopcach. Chociaż z drugiej strony...

Szybko kręcę głową, aby pozbyć się tych myśli. Oliver nie ma tej drugiej strony, a ja nie powinnam nawet się nad tym zastanawiać. Jestem pewna, że przez tę imprezę wszystko miesza mi się w głowie, a alkohol tylko to potęguje. Cholera, impreza i alkohol!

– Zatrzymaj samochód! – podnoszę głos, ale to nie sprawia na nim żadnego wrażenia, gdyż dalej się porusza i wystukuje palcem na kierownicy rytm piosenki.

– Jednak potrafisz mówić – mówi zaczepnie i wywraca oczami, jakby nic nie obchodziło go, co właśnie mu nakazałam. – Ale dla mnie i tak pozostaniesz Niemową.

– Zatrzymaj ten jebany samochód! – krzyczę najgłośniej, jak potrafię i czuję, że w moich kącikach oczu zbierają się łzy.

Całe szczęście, że chłopak zatrzymuje auto z piskiem opon tak, że aż pas musi mnie przytrzymać, gdyż już dawno poleciałabym do przodu. Dokładnie rozpoznaję okolicę, w której zatrzymał się Oliver i mogę stwierdzić, że jest to sąsiednia ulica miejsca, w którym mieszka Cassie.

– Ile wypiłeś? – pytam po chwili niezręcznej ciszy. – Alkoholu na tej imprezie – wyjaśniam.

– Ja nie...

– Nie kłam – zaprzeczam pewnie, nie pozwalając mu nawet brnąć w kłamstwo. – Widziałam cię.

– Uh – wzdycha i spogląda w lusterko. – Jakieś trzy kieliszki wódki i dwa piwa, ale jestem już trzeźwy. Mam mocną głowę.

– Czy ty siebie słyszysz? – mówię, nie dowierzając. Jak on mógł prowadzić po alkoholu, tym bardziej, że wiózł dwie niewinne osoby!? – Nie uczyli cię w szkole, że po alkoholu nie prowadzi się samochodu? Jesteś aż tak głupi, że nie możesz tego pojąć? Przecież mogłeś spowodować wypadek!

– Ale go nie spowodowałem, tak? – warczy w moją stronę i spogląda na mnie, a ja dopiero teraz widzę, jak przekrwione są jego oczy. – Przecież ci mówię, że nie jestem pijany!

– Czy do ciebie nic, kurwa, nie dociera? – odwarkuję, wyciągając swój palec wskazujący. – Wiesz, co? Coś ci uświadomię. Wcale nie dziwię się, że drugi raz siedzisz w tej klasie, bo jesteś tak głupi, że gdyby płacili za twoją głupotę, mogłabym wynająć nawet wyspę na wakacje i do tego kupić sobie drinka z palemką. Myślisz, że jesteś taki super, jak ubierzesz się w oryginalne ciuchy, ale tak naprawdę jesteś żałosnym dupkiem, który uważa się za nie wiadomo kogo. Jesteś wredny, pijesz alkohol, po czym wsiadasz do samochodu, a co więcej, pukasz naszą panią od geografii i podpalasz jej klasę! Na twoim miejscu już dawno poszłabym do psychiatry i zamknęła się na oddziale w jakimś ośrodku, bo uwierz, z takim charakterem i stylem bycia, nawet Amanda ci nie pomoże!

Właśnie wykrzyczałam mu prosto w twarz wszystko, co o nim myślę. Powinnam czuć się jakoś lepiej, ale wcale tak nie jest, gdyż w dalszym ciągu czuję tę pustkę. Ten chłopak to samo zło, gdyż nawet z osoby chorującej na fobię społeczną wyciągnął tak potężny potok słów, którego sama nie byłam w stanie zatrzymać. Co dziwniejsze, w jego towarzystwie wcale nie czuję się nieswojo, jak w przypadku Lucasa, ale to pewnie dlatego, że wcale nie zależy mi na Olivierze i mogę mówić mu, co tylko mi się podoba, gdyż nigdy nie będziemy przyjaciółmi. Zdecydowanie nie powinnam się tak czuć przy kimś, kto mnie traktuje jak ułomną dziewczynę.

– Ty mała, pierdolona... – zaczął krzyczeć, ale macham ręką, dając znak, że mam go gdzieś i wychodzę z pojazdu, trzaskając drzwiami. Szybko budzę Cass, a ta oszołomiona wstaje i również wychodzi z samochodu. Na jednym z tylnych foteli widzę wielką, zieloną plamę i mentalnie przybijam Cassandrze piątkę za zwymiotowanie w okropnie drogim aucie tego palanta.

– Ja już, kurwa, z tobą skończyłam – warczę, gdy Oliver wychodzi z samochodu i podchodzi prosto do mnie i Cass. – Masz się do mnie nigdy nie zbliżać.

– Teraz ja ci coś powiem – krzyżuje ręce na piersi i przechyla głowę na bok, złowrogo mrużąc oczy. – Jesteś pizdą, która nie umie zmierzyć się ze swoimi problemami, gdyż ciągle ukrywa się za swoją barierą nic niemówienia. Chodzisz codziennie na te swoje terapie, które gówno ci dają, bo w dalszym ciągu nie umiesz wykrztusić z siebie ani słowa w towarzystwie chociażby jednej osoby. Nie chcę wspominać nic nawet o grupie osób, takiej jak na tej imprezie. Mówię ci, myślałem, że umrę ze śmiechu, gdy ty sapałaś jak jakiś buldog! Ale wiesz, co? Ja znam twój mały sekret. Jeszcze nie wiem, kto cię tak bardzo skrzywdził, ale musiał nieźle dać ci popalić, skoro nie pozwalasz, dosłownie nikomu, się do siebie zbliżyć. W pewnym sensie jest mi ciebie żal, bo nigdy nie zasmakujesz prawdziwego życia. Z drugiej strony, mogę mówić ci te wszystkie okropne rzeczy, aby cię zranić, bo ty przejmujesz się nawet takimi błahostkami, jak samo przezwisko, Niemowo.

– Czy jest coś jeszcze, co chciałbyś dopowiedzieć? – pytam, próbując utrzymać kamienną twarz, mimo że moje serce pod wpływem tylu obelg, łamie się na kilka części. Kciukiem ocieram samotną łzę i pociągam nosem, łapiąc Cass za rękę. – Od zawsze wiedziałam, że jesteś dupkiem, Oliver. Ale nie sądziłam, że kiedykolwiek sama się o tym przekonam.

Odwracam się na pięcie i ciągnę kuzynkę za sobą w kierunku jej mieszkania. Ocieram stado łez wolną ręką i analizuję wszystko, co właśnie powiedział mi chłopak i dochodzę do pewnego wniosku.

Nie chcę mieć nic wspólnego z Oliverem Addamsem. Dosłownie nic.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top