4. Niedługo ci go przedstawię.
Podchodząc do ławki, postanawiam ponownie udawać, że towarzystwo Olivera mnie nie obchodzi i siadam na krześle. Przez cały ten czas czuję jednak na sobie wzrok bruneta, a na jego twarz wchodzi podejrzany uśmieszek.
Z plecaka wyjmuję podręcznik do historii, zeszyt i swój niezastąpiony notes wraz z długopisem. Historia to przedmiot, który większość uczniów nudzi, a nawet usypia, ale moim zdaniem jest to zupełne przeciwieństwo. Uwielbiam słuchać o tym, co było kiedyś, szczególnie gdy opowiada o tym pani Smith.
Opieram swoją brodę na dłoni i słucham wszystkiego, co do powiedzenia ma nauczycielka, robiąc pobieżne notatki z lekcji. Gdy jednak kobieta włącza nam jakiś film, który usypia ponad dziewięćdziesiąt procent klasy, ja otwieram swój notes i zaczynam ozdabiać kolejną stronę. Znajdują się na niej drobne gwiazdki, księżyc i nawet rakieta kosmiczna. Nie mówię, że wielka ze mnie artystka, ale jest to jeden z moich lepszych gryzmołów.
Po ponad dwudziestu minutach lekcja dobiega końca, którą to sygnalizuje dzwonek. Będąc tak zajęta sobą i swoim światem, przestraszam się jego dźwięku tak, że długopis wypada z mojej dłoni i upada na ziemię. Schylam się po niego i wrzucam go do tornistra wraz z podręcznikiem i zeszytem. Moje ruchy zawsze są powolne, dlatego nie dziwię się, że jestem ostatnią osobą wychodzącą z klasy. Może i jestem powolna, ale wszystko to robię umyślnie, aby nie wzbudzać żadnych powodów do kontaktu z innymi.
Na całe szczęście Oliver zachował swoje wredne komentarze dla siebie i nie zwracał na mnie uwagi przez całą lekcję, chociaż wchodząc do klasy, odniosłam inne wrażenie. Ten jego podejrzany uśmiech nie wróżył niczego dobrego, ale może tylko mi się wydawało. Cóż, nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, więc chyba nie powinnam mieć powodów do obaw.
Gdy wychodzę z klasy, podejmuję decyzję, że nie spędzę tej przerwy w gabinecie Amandy. Dam jej tym do zrozumienia, że jej nowy pomysł na terapię jest do bani i że powinna sobie odpuścić, jeżeli zamierza to coś dalej ciągnąć. Zrozumiałabym, gdyby to był jakiś miły chłopak albo przyjazna dziewczyna, ale nie złośliwy chuligan, który nie ma za grosz taktu i wyrozumiałości.
Decyzję tę podejmuję bez najmniejszego zastanawiania się, więc teraz nie mam bladego pojęcia, co ze sobą zrobić. Wszystkie możliwe miejsca na spędzenie przerwy, jakie wpadają mi do głowy, są pozajmowane przez innych. Ostatecznie ukrywam się w sali teatralnej tuż za sceną i czerwonymi kurtynami. Nauczyciel nigdy nie zamyka tutaj drzwi, co mnie bardzo dziwi, ale przynajmniej przydaje się to na taką chwilę jak ta. Cisza i spokój to właśnie coś, czego bardzo potrzebuję.
Po pięciu spędzonych samotnie przerwach, przychodzi czas na powrót do domu, na który czekam od samego rana. Obiecałam Cassie, że obejrzę film, który mi poleciła, gdyż wczoraj nie zdążyłyśmy go razem obejrzeć. Zapewniała mnie, że jest warty obejrzenia, gdyż to inna historia miłości, czy coś w tym stylu, ale raczej nic już mnie nie zaskoczy. Oglądam zbyt dużo komedii romantycznych, aby w to uwierzyć.
Gdy nareszcie docieram do domu, jest w nim o wiele za cicho, więc wywnioskowuję, że mamy nie ma w środku. Wchodząc do kuchni, zauważam na blacie karteczkę od mamy, która informuje mnie, że obiad znajduje się w lodówce. Uśmiecham się sama do siebie, gdyż dzisiaj mama przygotowała ryż z warzywami!
Po zjedzonym obiedzie, wracam do siebie, aby wypakować plecak i zabrać się za oglądanie filmu. Wyciągając ostatni zeszyt z tornistra, wnioskuję, że czegoś mi brakuje, gdyż dokładnie wiem, ile zeszytów wzięłam ze sobą, a coś mi się tu nie zgadza. Przeglądam wszystkie po kolei i za nic, nie mogę domyśleć się, czego mi brakuje. Wszystkie przedmioty, jakie dzisiaj miałam, są na swoim miejscu, ale wzięłam jeszcze ze sobą... Cholera zapomniałam o notesie z rysunkami! Musiałam zostawić go w szafce, gdyż innej możliwości nie ma. Głupia ja!
Klepię się delikatnie otwartą dłonią w czoło i uruchamiam laptopa. Film, który poleciła mi Cassie to Trzy Metry nad Niebem, ale jest to film, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Mam chociaż nadzieję, że będzie tak dobry, jak opisywała go moja kuzynka.
Siadam wygodnie na swoim dywanie i rozpoczynam oglądanie tego jakże ,,najlepszego filmu wszech czasów".
☆
– Wróciłam! – krzyczy od progu moja mama. Zerkam na zegarek wiszący na mojej ścianie, który wskazuje godzinę osiemnastą sześć. Wychodzi na to, że mojej mamy nie było w domu ponad cztery godziny. – Lexi?
– Tutaj jestem – wyłaniam się ze swojego pokoju i macham mamie na powitanie.
– Jak ci minął dzień? – pyta, dając mi buziaka w policzek. Dopiero teraz zauważam, że ma na sobie czerwoną sukienkę przed kolano, czarne szpilki i makijaż na twarzy. Ostatni raz ubrana była tak, gdy tata zaprosił ją na kolację. – Pani Piper do mnie dzwoniła i poinformowała, że nie było cię na żadnej przerwie w jej gabinecie. Martwiła się o ciebie.
– Szkoda, że nie pomyślała o tym, zanim zamknęła mnie w jednym pomieszczeniu z gburowatym chłopakiem – odrzekam oburzona i wywracam oczami. – Ale mniejsza o to. A jak minął twój dzień, mamo? Wyglądasz dziś jakoś... inaczej.
– Miałam ci już dawno powiedzieć, ale jakoś nie było okazji... – urywa, drapiąc się po karku w zakłopotaniu. – Poznałam kogoś. W pracy.
– Oh – mamroczę, gdyż pod wpływem szoku, nie wiem, co mam jej odpowiedzieć. Ma prawo do spotykania się z innymi mężczyznami od dziewięciu lat, więc ze strony prawnej nic nie stoi jej na przeszkodzie. Mimo mojego niemałego zaskoczenia, nie mam nic przeciwko jej nowym związkom, ale nie jestem też tym faktem zadowolona. – T-to świetnie.
– Naprawdę? – pyta pełna nadziei. – Bo myślałam, że przez całą sprawę z twoim ojcem, będziesz miała mi to za złe.
– O ile jest przystojny i miły, to nie mam nic przeciwko – śmieję się, aby rozluźnić atmosferę, a mama mi zawtórowała.
– Niedługo ci go przedstawię, obiecuję, ale na razie musimy poukładać swoje sprawy i wtedy chętnie cię z nim zapoznam – krzyczy uradowana i zamyka mnie w szczelnym uścisku. – Dziękuję ci, Lexi. Nawet nie wyobrażasz sobie, jaki ciężar spadł mi z ramion.
– Spokojnie, bo jeszcze się rozbeczysz – żartuję, odsuwając się o krok. – A jak ma na imię ten tajemniczy wybranek?
– Stephan – odpowiada dumnie. – Poznaliśmy się w biurze, jakiś miesiąc temu. Byliśmy na kilku randkach i spacerach, które swoją drogą były niesamowite! I to jak mnie całował...
– Okej, stop! Nie muszę znać szczegółów! – powstrzymuję ją, zanim by się totalnie rozgadała o jego ustach albo zaczęła opowiadać o tym, jak świetny jest w łóżku.
Po ponad dziesięciu minutach monologu ze strony mamy o jej nowym zleceniu, wracam do swojego pokoju. Mama pracuje jako architekt i zajmuje się urządzaniem wnętrz. Bardzo często pracuje ona w domu, gdyż to ona jest głową swojego interesu oraz może pracować kiedy i gdziekolwiek chce.
Podnoszę do góry pokrywę swojego laptopa, na którym spauzowany jest film. Nie obejrzałam go do końca i nie jestem nawet w połowie, gdyż nie bardzo podoba mi się jego fabuła, która opiera się na relacji pomiędzy ułożoną dziewczyną, a chuligańskim chłopakiem. Nie muszę nawet oglądać do końca, aby wiedzieć, co się dalej wydarzy. Możliwości są dwie: albo pomimo wielu różnic i tajemnic zerwą ze sobą, albo będą razem, pokazując, że jednak przeciwieństwa się przyciągają.
Ja naprawdę uwielbiam komedie romantyczne, ale jednak ta nie przypada mi do gustu. Preferuję raczej odmianę typy Keith, na którym zresztą wylewam morze łez albo chociażby popularny Pamiętnik. Moją one w sobie coś, co aż sprawia, że chce się oglądać dalej, a w przypadku Trzech Metrów nad Niebem czuję, jakby był to film zrobiony na podstawie słabego fan-ficka z Wattpada.
– Co porabiasz? – pyta mama, gdy wchodzi do mojego pokoju, wyrywając mnie z zamyślenia.
– Miałam zamiar dokończyć oglądanie ulubionego filmu Cassie. Chyba by mnie zabiła, gdybym tego nie zrobiła – śmieję się.
– Cała ona – lekko się uśmiecha. – Ja jutro rano jadę do sklepu po składniki na kolację. Gdy mnie nie będzie, proszę, posprzątaj w mieszkaniu na błysk.
– A ktoś nas odwiedza? – pytam zaskoczona, unosząc jedną brew do góry. – Ostatni raz musiałam sprzątać na błysk, gdy w Wielkanoc przyleciała do nas babcia Helen.
– Zaprosiłam do nas mojego znajomego sprzed lat. Właśnie dowiedziałam się, że przyleciał do naszego miasteczka na stałe – odrzeka entuzjastycznie. – Nie widziałam się z nim z dziesięć lat!
– To świetna wiadomość.
– Kevin ma też syna w twoim wieku, więc jego również zaprosiłam – spogląda mi w oczy, jakby szukała w nich odpowiedzi. – Nie masz nic przeciwko?
Oczywiście, że mam coś przeciwko temu. Mama bez mojej wiedzy zaprasza do nas obcych ludzi, mimo że doskonale wie, że nienawidzę nowych osób i czuję się przy nich nieswojo. Nie mogę jej jednak tego powiedzieć, gdyż ten wyraz twarzy i radość, jaka od niej emanuje, zmiękczyła moje serce. To tylko jeden wieczór, nic mi się nie stanie.
– Um, nie, raczej nie – mruczę, używając wszystkich swoich sił, aby nie odmówić jej w ostatniej chwili.
– Idealnie! – klaszcze w dłonie. – Goście przyjdą na godzinę siódmą, więc nie zapomnij o przygotowaniu mieszkania na czas.
– Jasne, będę pamiętać – potwierdzam dodatkowo kiwnięciem głowy.
Gdy moja mama łapie już za klamkę od drzwi, aby zamknąć je za sobą, w ostatniej chwili odwraca się i dopowiada:
– I nie zapomnij się ładnie ubrać. Najlepiej w jakąś sukienkę.
Po tych słowach puszcza mi oczko i zamyka już definitywnie drzwi. Przykładam do swojej skroni dwa palce i wzdycham w rezygnacji, a po mojej głowie chodzi jedno zasadnicze pytanie:
W co ja się właśnie wkopałam?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top