11. Miło mi cię poznać, jestem Stephan.

– Witaj, Niemowo – wita się Addams, gdy wchodzę do gabinetu psycholożki kilka minut po godzinie siódmej w piątkowy poranek. Nie potrzebuję z samego rana nerwów spowodowanych Oliverem, gdyż jestem wystarczająco zdenerwowana dzisiejszym obiadem, dlatego po prostu posyłam mu fałszywy uśmiech i odmachuję dłonią. Obiecałam Amandzie, że postaram się dogadać się z Addamsem, więc to robię. Bynajmniej tylko w jej obecności.

– Witaj, Amando – mówię do psycholożki, która siedzi przy swoim biurku i zapisuje coś na jakiś kartkach. Na dźwięk swojego imienia odrywa głowę i promiennie się uśmiecha, gdy ja siadam na fotelu tuż przed nią, gdyż kanapa zajęta jest przez Olivera.

– Cześć, Lexi – odpowiada, po czym ściąga swoje okulary i kładzie je na blacie biurka. – Gotowi na terapię? – pyta nas po chwili niezręcznej ciszy.

– A mamy inne wyjście? – pyta sarkastycznie Addams i wywraca oczami. – Jeżeli znowu mamy przesiedzieć razem godzinę w gabinecie i zamienić jedno słowo, to mnie to pasuje i już możesz sobie iść, Amando.

– Cóż, nie to na dziś przygotowałam – stwierdza pewnie i posyła nam dziwny uśmieszek. – Wyjmijcie jakieś kartki i coś do pisania.

Wyciągam czystą kartkę i ołówek, nie narzekając na nic w przeciwieństwie do Olivera. Prycha pod nosem i wywraca oczami, ale w końcu robi to, co kazała mu Amanda.

– Teraz napiszcie na kartkach, co o sobie myślicie – decyduje, a ja marszczę brwi, gdy Addams posyła Amandzie podstępny uśmieszek. – Nawet o tym nie myśl, Addams! To mają być same miłe rzeczy. Na przykład napisz, co sądzisz o Alexie, o jej wyglądzie, charakterze czy postępowaniu. Przypominam, że mają to być tylko miłe rzeczy, bo później wymienicie się kartkami. Ty, Lexi, zrobisz to samo tyle, że o Oliverze. Już rozumiecie?

W odpowiedzi kiwam głową i biorę się do pracy. Gdy przytykam ołówek do kartki, kompletnie nie mam pojęcia, co napisać. Co miłego można napisać o osobie, która za grosz nie ma miłych cech charakteru? Jego wygląd to również nie mój typ i dosłownie nic mi się w nim nie podoba. No może poza tym zielonym kolorze jego oczu, ale gdy mu to napiszę, to mnie wyśmieje albo coś sobie ubzdura.

– Skończyłem – krzyczy Oliver i rzuca kartką w moją stronę, która upada tuż pod moimi stopami. Moje oczy są szeroko otwarte, gdyż zaczęliśmy pisać to jakieś dwie minuty temu, a on już skończył, gdzie ja nie napisałam ani jednego słowa.

Schylam się i drżącymi dłońmi podnoszę kartkę, gdyż obawiam się tego, co napisał Oliver. Zanim czytam jej zawartość, głęboko wciągam powietrze, aby się uspokoić i postanawiam udawać obojętną na wszystko, co napisał chłopak.

Niemowa oprócz tego, że ma zajebistą kuzynkę, ma także cięty język. Mimo, że udaje niedostępną, potrafi pokazać swoje pazurki i to mnie bardziej nakręca, aby ją denerwować. Co do figury, to jest zbyt płaska, ale tyłek ma w sam raz. To chyba tyle, bo nie jest ogólnie w moim typie, ale życzę jej, aby znalazła sobie kogoś tak nudnego, jak ona.

Całość czytam dwa razy, aby upewnić się, że ten cały tekst, to jakiś zły sen. Niestety wszystko to jest tak realne, że uderza to we mnie z podwójną siłą i rani bardziej niż kiedykolwiek. Jeszcze nikt nigdy nie potraktował mnie tak przedmiotowo. Jakbym była czymś, co można zdobyć.

Znowu czuję, że powinnam schować się w swojej skorupie jeszcze głębiej i zupełnie odciąć od świata tak, jak to było wcześniej. Odkąd poznałam Addamsa, mówię więcej i bardziej się otwieram, a nawet zawarłam przyjaźń z Lucasem. Jeśli tak to ma wyglądać, to nie chcę już więcej się z nikim zadawać. Nie chcę cierpieć.

Kręcę swoją głową i wycieram rękawem łzy z policzków. Podnoszę się na nogi i rwę kartkę na strzępy, wszystko wyrzucając pod nogi Addamsa. On spogląda na mnie, jakby nie wiedział, co takiego zrobił.

– Amando, wybacz – mówię przez łzy. – Próbowałam, ale ja nie dam rady się z nim dogadać. Dlatego nie będę przychodzić na terapię, dopóki nie będziemy mieli jej oddzielnie. Przykro mi.

Odwracam się na pięcie z zamiarem odejścia i wypłakania się w łazience, dopóki jest wolna, ale czuję, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i odwraca w swoją stronę. Przede mną stoi Addams ze zdezorientowaną miną, co tylko pogarsza moje samopoczucie. Czy on nie widzi tego, że ciągle mnie rani?

– Co takiego tym razem zrobiłem nie tak? – pyta, a ja nie wiem, czy on sobie ze mnie żartuje, czy jeszcze bardziej chce mnie zranić. – Myślałem, że byliśmy na dobrej drodze.

– Dobrej drodze do czego? – wyrzucam z siebie. – Chyba nie mówisz o przyjaźni!

– A dlaczego nie? – pyta zdezorientowany, ale widzę w jego oczach, że wzbiera się w nim irytacja, która w każdej chwili może zmienić się w złość. – Oh, rozumiem. Ze mną nie możesz się przyjaźnić, ale z Millerem to już tak!?

– Nawet nie waż się o nim wspominać – warczę, wtykając swój palec wskazujący w jego klatkę piersiową. – Ty nie masz się co nawet do niego porównywać. On w przeciwieństwie do ciebie mnie nie rani i nie traktuje jak przedmiot! W ogóle spójrz na siebie! – mierzę go od góry do dołu i prycham. – Jesteś bezwartościowym dupkiem, który myśli tylko o sobie i swoim penisie. Nie liczysz się z uczuciami innych, bo sam ich nie posiadasz! A teraz z tobą skończyłam i nigdy więcej się do mnie nie odzywaj, ani nie zbliżaj. Ah tak, zapomniałam. Powtarzałam ci to już tyle razy, ale jesteś takim idiotą, że i tak tego nie zrozumiesz!

Wyrzuciłam z siebie wszystko, co chciałam mu powiedzieć, ale znowu nie czuję żadnej satysfakcji. Chciałam, aby cierpiał tak samo jak ja, dlatego powiedziałam te wszystkie okropne rzeczy, ale wiem, że jego to kompletnie nie rusza, bo tak, jak powiedziałam, on nie ma uczuć.

Codziennie słyszę wiele plotek na jego temat, ale nie mam pojęcia, czy są prawdziwe, czy też nie. Na pewno wierzę każdej dziewczynie, która mówi, jaki to Addams jest świetny w łóżku i czego to on nie potrafi. Nie, nie wierzę w to, że Addams posiada zdolności seksualne, tylko w to, że kochał się z tyloma dziewczynami. Wiele z nich zwodził, a ja nie chcę być kolejnym celem na jego liście. Może to dlatego tak zawzięcie próbuje się ze mną zaprzyjaźnić?

– Słuchaj, starałem się być dla ciebie miły, czego za często nie robię, więc wypadałoby, abyś to chociaż doceniła, zanim się zezłoszczę i powiem coś znacznie gorszego – grozi, a w jego oczach zauważam płomyki złości.

– Czy ty siebie słyszysz!? – wrzeszczę, gdyż ten chłopak doprowadza mnie do szału! – Dobra, wiesz, co? Trzymaj to – mówię, wręczając mu kartkę, którą wciąż trzymałam w dłoni.

– Napisałaś coś miłego? Uroczo – odpowiada, gdy bierze w dłoń kartkę, a w jego oczach widzę, jakby nadzieję? Pewnie tylko mi się wydaje. – Co to, kurwa, ma znaczyć?

– Naprawdę nie wiesz? – pytam sarkastycznie, unosząc jedną brew. – Jest pusta, bo nie mogłam napisać o tobie dosłownie niczego miłego. Jest pusta, dokładnie tak, jak ty.

Wychodzę z gabinetu Amandy, ponownie trzaskając drzwiami i kieruję się do łazienki. Dopiero teraz zauważam, że na policzkach miałam łzy, mój oddech był nieregularny, a dłonie drżały. Całe szczęście, że do dzwonka zostało piętnaście minut i zdążę otrząsnąć się z kolejnej kłótni.

Gdy wracam ze szkoły, trochę się denerwuję, gdyż to za chwilę poznam wybranka mojej mamy. Nie powinnam brać tak tego do siebie, bo tata na pewno chciałby naszego szczęścia. Szkoda tylko, że go tutaj nie ma i nam tego nie powie.

– Lexi, jak dobrze, że już przyszłaś! – mówi mama i daje mi krótkiego całusa w policzek, gdy przekroczyłam próg mieszkania. – Pomożesz mi przygotować stół i przy okazji doradzisz mi, którą sukienkę powinnam wybrać.

– Ja też cieszę się, że cię widzę – odpowiadam sarkastycznie i tradycyjnie rzucam swoje rzeczy w korytarzu. – I jasne, już pomagam.

Gdy zmieniam swoje ciuchy w pokoju na coś bardziej oficjalnego, wychodzę z pokoju. Na sobie mam czerwoną sukienkę przed kolano z delikatnym dekoltem, a trzymała się ona na cienkich ramiączkach. Do tego czarne pantofelki na małym obcasie i makijaż, na który składa się tylko czerwona szminka i tusz do rzęs.

– Wyglądasz prześlicznie! – komplementuje mnie mama, która stoi w salonie z dwiema sukienkami w dłoni. – A teraz powiedz szczerze. Lepsza jest granatowa sukienka do kostek z cienkiego materiału, czy czarna sukienka bez ramiączek, która sięga mi przed kolano?

– Mamo, to nie bal maturalny – żartuję i się śmieję, ale gdy mama posyła mi mordercze spojrzenie, natychmiast przestaję się śmiać. – Ale jeżeli mam wybierać, to założyłabym tą granatową. Idealnie podkreśli ci figurę.

– Dzięki, skarbie – całuje mnie w policzek i idzie do swojego pokoju, aby się przebrać. Ja w tym czasie znoszę wszystkie potrawy do jadalni i staram się, aby wszystko wyglądało idealnie. Mojej mamie bardzo na tym zależy, więc muszę jej chociaż trochę pomóc.

Nagle słyszę, że ktoś puka drzwi i zaczynam się denerwować. A może by tak odwołać to, póki nie jest jeszcze za późno?

– Idę otworzyć! – krzyczy mama i wyłania się ze swojego pokoju w pełnym makijażu i granatowej sukni. Wygląda obłędnie, dokładnie tak, jak podczas dziewiątej rocznicy ślubu. Tata byłby wniebowzięty. Widocznie ten cały Stephan musi być faktycznie bardzo dla niej ważny.

Gdy słyszę charakterystyczne skrzypienie otwierania się drzwi, spoglądam nerwowo w swoją komórkę, którą trzymam w dłoni. Dobrze, że przyszedł chociaż punktualnie, to dobrze o nim świadczy. Mój tata zwykle był kilka minut później, gdyż uwielbiał wielkie wejścia.

– Barb, kochanie – mówi jakiś mężczyzna i nie muszę nawet spoglądać, aby wiedzieć, że się całują. Ohyda.

– Proszę, wejdź do środka – zaprasza go matka gestem ręki i uśmiecha się w moją stronę. – Lexi, to jest właśnie ten mężczyzna, o którym ci tyle opowiadałam – odsuwa się na bok, abym zobaczyła jej wybranka.

Gdy zauważam jego twarz, aż zastygam w miejscu niczym figura lodowa. Jego blond włosy są idealnie zaczesane na bok, a na nosie dostrzegam niewielkie piegi. Nie dalej niż metr ode mnie stoi mężczyzna, a raczej chłopak o niebieskich oczach, który wygląda jakby był w co najmniej tym samym wieku, co ja. Niech ktoś powie mi, że to jakaś pomyłka!

– Miło mi cię poznać, jestem Stephan – mówi słodko i wyciąga dłoń do przodu w celu zawarcia znajomości. – Twoja mama sporo mi o tobie opowiadała, Alexo.

Nie zważając na jego gest, wymijam go z prychnięciem i podchodzę prosto do matki.

– Ile on ma lat? – pytam od razu, złowrogo mrużąc oczy. – Bo nie wygląda mi na kogoś w twoim wieku.

– Dwadzieścia cztery, ale to żadna przeszkoda – tłumaczy się, a ja zastanawiam się, czy jest ona głupia, czy może ślepa. – Kochamy się i to się liczy.

– Ale ty masz mamo ponad czterdzieści lat! – podnoszę głos i spoglądam na nią, nie dowierzając. – On mógłby być twoim synem, ale nie chłopakiem! Pogrzało cię, mamo!?

– Lexi, przestań. Ty go nawet nie znasz.

– I nie muszę! – odwarkuję i cofam się krok do tyłu, łapiąc się dłonią za głowę. – Pomyślałaś, co tata by na to powiedział? Nie obchodzi cię to?

– Twojego taty nie ma już z nami od dziewięciu lat! – teraz ona podnosi głos. – A ja mam prawo ułożyć sobie życie na nowo, z kimkolwiek chcę.

– Mamo – mówię ostrzegawczo. – Powiedz, żeby ten chłopak sobie poszedł i zapomnimy o całej sprawie.

– Zwariowałaś? Ja go kocham – stwierdza, a w jej oczach widzę ból. – Stephan nie wyjdzie stąd, dopóki z nim nie porozmawiasz. Jeszcze się przekonasz, że dobry z niego mężczyzna.

– To w takim razie ja wyjdę – oznajmiam i wybiegam przez otwarte drzwi na klatkę. Aby nie tracić czasu, zbiegam schodami, aż docieram na sam dół. Już nigdy więcej nie stwierdzę, że mieszkanie na najwyższym piętrze jest wspaniałe.

Gdy znajduję się na świeżym powietrzu, nie wiem, gdzie powinnam się udać. Nie mam żadnych znajomych w swojej szkole, a z Cassie nie rozmawiam od czasu zeszłej imprezy. Chyba czuje się winna, że dostałam tam ataku i woli trzymać się na dystans. Co do Lucasa, to wiem jedynie, że mieszka niedaleko, ale co mi z tej informacji, skoro nie mam numeru domu albo chociażby jego numeru telefonu.

Pewnie jestem szalona, gdyż wybieram numer Olivera i do niego dzwonię. Numer sam napisał na kartce, którą wrzucił mi do szafki, abyśmy się skontaktowali w sprawie projektu z historii. Myślę, że to odpowiedni moment na jego wykonanie, gdyż będziemy mieli go już z głowy, a ja jestem na tyle odważna, aby do niego zadzwonić. Później mogłabym się jeszcze wycofać.

Buzują we mnie różne emocje. Złość spowodowana tym całym Stephanem, smutek z powodu taty, o którym mama zdała się zapomnieć oraz zdenerwowanie przez spotkanie z Addamsem. Jeszcze dziś rano wygarnęłam mu o tym, jaki jest beznadziejny, a teraz dzwonię do niego w sprawie projektu. Jaka ja jestem żałosna.

Przyznaj się, że dzwonisz tylko dlatego, bo nie masz żadnych przyjaciół i nie masz do kogo teraz pójść – podpowiada mi świadomość.

Chłopak odbiera po pięciu sygnałach i słyszę jego arogancki głos.

– Kto, do kurwy, dzwoni?

– Jeżeli po mnie nie przyjedziesz za jakieś dziesięć minut, to projekt z historii będziesz robił sam.

Nie wierzę, że do niego zadzwoniłam, ale zawsze lepsze to, niż siedzenie w jednym pomieszczeniu z nowym partnerem mojej matki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top