Rozdział 26

Obiecany kolejny rozdział dzisiaj :)


Po krótkiej chwili do łazienki wszedł Chris z krzesłem. Postawił je przy mnie i pomógł mi usiąść.

-Chris?-powiedziała Laya.

-No co tam?-zapytał.

Laya spojrzała na mnie, a potem znów na Chrisa.

-Zgodziła się zostać.-powiedziała i się uśmiechnęła.

Chłopak spojrzał na mnie, a ja na niego. Kolor jego oczu mnie fascynował. Był taki... Głęboki. Uspokajający.

Chris uśmiechnął się szeroko. Zauważyłam, że ma dołeczek w prawym policzku. Urocze.

Nie wiedzieć czemu powstrzymywałam się od uśmiechu. Cisnął mi się na usta, lecz nie pozwoliłam mu wyjść na wierzch. Ostatnim razem uśmiechałam się, kiedy leciałam. Ten pierwszy raz. Ale nie pamiętam już kiedy przed tym się uśmiechnęłam.

Z mojego głębokiego zamyślenia oraz wpatrywania się w oczy Chrisa oderwał mnie mocny uścisk Layi. Wciągnęłam powietrze, ale tym razem odwzajemniłam uścisk. Poczułam jak mięśnie Layi się napięły. A to ci dopiero. Zdziwiła się.

Gdy się ode mnie oderwała zwróciła się do Chrisa.

-Dobra, możesz już wyjść. Poradzę sobie.

Chopak skinął jej głową, uśmiechnął się do nas i wyszedł z łazienki.

Spojrzałam na Layę, a ona na mnie.

-Ale brudna jesteś.-powiedziała.

No patrz, szczera do bólu.

-Co ty nie powiesz?-powiedziałam odgryzając się.

Laya zachichotała. Po chwili podeszła do mnie. Przyjrzała się mojej twarzy. Położyła dłoń na moim policzku.

-Strasznie mi przykro, ze względu na to przez co musiałaś przejść.-powiedziała to szczerze.

Odwróciłam wzrok. Nie chciałam się popłakać. Nie znowu. Nienawidzę płakać, a to niestety od kilku lat było moją codziennością.

-Nie ukrywaj bólu. Nie musisz. Możesz mi powiedzieć wszystko. Możesz mi zaufać.

-Nie chcę płakać. Nie chcę. Nie znowu.-zaczęłam mamrotać.

Dziewczyna mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk bez wahania. Tyle lat nikt mnie nie przytulał. Nie czułam niczyjego ciepła. Tylko zimne, oślizgłe ściany. Jedna, słaba żarówka. Brudna toaleta. I tyle.

Nie wiem, jak wytrzymałam.

-Mogę się już umyć?-zapytałam łamiącym się głosem.

Odsunęła się ode mnie. Jej niebieskie oczy błyszczały od łez. Otarła je rękawem zielonej bluzy. Pociągnęła nosem, po czym ruszyła do mnie.

-Dasz radę zdjąć koszulkę przez skrzydła? Bo są... Trochę duże, a koszulka nie wydaje się być aż tak obszerna.

Zachichotałam. Laya wytrzeszczyła oczy. Jeszcze nie słyszała mojego śmiechu. Sama się zdziwiłam, że mi się udało. Że mój mózg się nie wyniszczył przez te lata w laboratorium. I przez śmierć bliskich.

Dziewczyna po pewnym czasie również zachichotała.

-Nie dam rady jej zdjąć. Założyłam ją, gdy jeszcze rosły.-te zdania brzmiały naprawdę dziwnie, gdy je wypowiedziałam na głos.-Masz może tutaj nożyczki? Trzeba będzie ją rozciąć.

Nie wierzę, że rozmowa idzie mi tak łatwo. Do chyba najdłuższe cztery zdania, które tu powiedziałam.

Szybko się otworzyłam przed tą dziewczyną. To było dziwne, ale jakoś nie mogłam się oprzeć jej charakterowi. Była taka... Otwarta.

Uśmiech na jej twarzy cały czas się powiększał. Cieszyła się z tego, że z nią rozmawiam. Że się śmieję. Że zachowuję się jak człowiek.

Podeszła do półki, która była pod umywalką. Wyjęła z niej nożyczki.

-Potem dam ci kilka moich ubrań. Nie będziesz latała na golasa.

Znów się zaśmiałam, a Laya razem ze mną.

Po chwili podeszła do mnie z nożyczkami i złapała za koniec mojej czarnej bokserki. Już chciała ciąć, gdy ją zatrzymałam.

-Sama mogę to zrobić. Ręce mam sprawne.

Dziewczyna jakby niepewna mojego stwierdzenia o moich rękach spojrzała na nie. Po chwili podała mi nożyczki i cofnęła się o krok.

Po jakiejś minucie bokserka leżała obok mnie na podłodze.

Spojrzałam na Layę. Miała otwarte usta a jej oczy wyrażały przerażenie.

Spojrzałam na mój brzuch. Widziałam jedynie to, co zwykle. Kości i miliony blizn po cięciach. Oprócz tego kilka siniaków.

-Boże, to potwory.-stwierdziła dziewczyna.

Z powrotem skierowałam wzrok na nią. Jej twarz wyrażała strach i przygnębienie. Po chwili spuściłam głowę.

-To... To nic. Żyję i to się liczy.-mruknęłam.

Laya podeszła do mnie bez słowa i pomogła mi zdjąć bokserki i jakimś cudem udało jej się to zrobić tak, że moja noga nie eksplodowała bólem.

Potem nalała wody do wanny. Dodała piany.

-Dobra, złapię cię pod ramię i jakoś pomogę ci wejść.-powiedziała.

-Laya... Nie przejmuj się moimi bliznami. To naprawdę nic takiego.-mruknęłam.

Dziewczyna nie chcąc się kłócić skinęła głową. Od razu wiedziałam, że jeszcze do tego wróci.

Po kilku minutach kombinowania udało mi się prawie bezboleśnie wejść do wanny. Prawą nogę miałam wywieszoną za wannę, żeby nie zmoczyć opatrunku, bo Laya nie miała już wielu bandaży na zbyciu.

Jakąś godzinę później byłam całkowicie czysta. Laya pomogła mi wyjść z wanny, a ja wkroczyłam w strefę zimna. Dziewczyna posadziła mnie na krześle i podała ręcznik, którym się szybko owinęłam.

-Zaczekaj tutaj, zaraz ci przyniosę jakąś piżamę. Na pewno jesteś zmęczona.

W odpowiedzi tylko skinęłam głową i zaczęłam się wycierać. Laya się uśmiechnęła, a następnie wyszła z łazienki zamykając za sobą drzwi.

Nagle zrobiło się strasznie cicho. Od pewnego czasu nie lubiłam ciszy. Odkąd spędziłam w niej tyle lat mojego życia stała się dla mnie przerażająca. Nawet bardzo.

Zaczęłam nucić pod nosem.

-Just close your eyes, you'll be all right. Come morning light, you and I'll be safe and sound...

Po kilku minutach skończyłam się wycierać. No, nie licząc skrzydeł, bo je bym wycierała dobre pół godziny, więc tylko przetarłam ręcznikiem po ich wewnętrznej stronie. Zewnętrznej oczywiście nie sięgałam.

Chciałam chociaż w jakimś stopniu je wysuszyć. Nie lubię gdy są mokre. Rozłożyłam je i już chciałam nimi zamachać, gdy się zorientowałam, że gdy to zrobię, to postrącam wszystkie rzeczy z półek, a oprócz tego będę jednym skrzydłem uderzać o ścianę. Super.

Zrezygnowałam i zaczęłam je powoli składać, gdy nagle do łazienki weszła Laya. W ręku trzymała ubrania i bieliznę. Zamarła, gdy zobaczyła moje skrzydła. Szybko je złożyłam do końca i ścisnęłam za plecami.

-Mia... Twoje skrzydła... Piękne są. Nigdy nie widziałam niczego piękniejszego.-wydukała dziewczyna.

Nie wiedzieć czemu, moje policzki się zaczerwieniły. Spuściłam wzrok.

-Hej, hej, spokojnie.-powiedziała i podeszła, po czym kucnęła przy mnie.-Nie masz się czego wstydzić. Nie tutaj. Możesz być sobą. Nikt ci tutaj tego nie zabroni. Możesz się otworzyć.

Spojrzałam jej w oczy. Z moich popłynęły łzy.

Dziewczyna mnie przytuliła.

-Dobra, ubieraj się. Nie wiem, jak wciągniesz tę koszulkę przez te skrzydła, ale jakoś musisz.-zachichotała.-Zrobimy rozcięcia na plecach. Pomogę ci ze spodenkami. Potem zaprowadzę cię do mojego pokoju, w którym jak na razie będziesz spała ze mną, dopóki nie wygospodarujemy ci miejsca, okay?-skinęłam głową.-Tam ci przyniosę coś do jedzenia, a w tym czasie Chris z tobą posiedzi. Poza tym, musimy cię utuczyć. Nie będziesz już więcej wyglądała jak wieszak. Nie pozwolę na to.

Tym razem ja zachichotałam na porównanie mnie do wieszaka. Co jak co, ale zazwyczaj miałam dystans do siebie. Zazwyczaj.

-Dzięki ci Boże, za rozciągliwy materiał tej koszulki.-mruknęła Laya.-Nie będę musiała jej ciąć po całości, żebyś się w nią wcisnęła. Wystarczą dwa większe rozcięcia.

Po wypowiedzianych słowach złapała za nożyczki. Usiadła na podłodze i rozłożyła błękitną koszulkę na swoich kolanach.

-Mogłabyś...?-zapytała dając mi do zrozumienia, żebym rozłożyła skrzydło. Wykonałam tę czynność z przyjemnością. Laya przyjrzała się mu, a następnie wykonała dwa rozcięcia mniej więcej szerokości połowy skrzydła.

-Dobra, łapy do góry.-powiedziała.

Uniosłam ręce, a Laya naciągnęła mi koszulkę na głowę. Próbując wcisnąć moje skrzydło w szparę, dziewczyna rozmawiała ze mną.

-Kupię ci kilka staników za jakiś czas, jak będę jechała do miasta. Masz inny rozmiar, więc trochę głupio...-cały czas coś mówiła, dopóki nie wciągnęła mi tej koszulki do końca.

Okazało się, że Laya mogłaby być całkiem niezłą krawcową, bo dziury w koszulce wykonane przez nią pasowały idealnie. Nic mnie nie uwierało.

-Teraz majtki i spodenki. Mogą być trochę za duże, ale nie mam mniejszych. Za dużo czekolady jadłam, a ta niestety pozostawiła po sobie ślad.

Zaśmiałam się. Po chwili zaczęłam rozmyślać, kiedy ostatnim razem jadłam czekoladę. Jakiś tydzień przed moimi trzynastymi urodzinami. Odsunęłam od siebie te myśli.

Laya pomogła mi wciągnąć majtki i spodenki do miejsca nad złamaniem, dalej sama dałam sobie radę.

O dziwo noga już mnie praktycznie nie bolała, co mnie trochę przerażało. Na szczęście miałam w niej czucie i miała prawie normalny kolor, co oznacza, że nie doszło do martwicy.

-No to idziemy do mojego pokoju.-powiedziała Laya.

reP��/

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top