"Zabawa W Chowanego„
Nastepny dzień.
Pov. Czkawka
-Potwór!-krzyknął na mnie, Sączysmark. Szczerze mnie dziwi, że tak szybko wylizał rany.
-Ja? To wy zabiliście rodziców małej dziewczynki-odpowiedziałem, uchylając się pod cięciem ostrza.
-Giń-powiedział, ktoś z zapleców, a ja poczułem, że moją klatkę piersiową przebija miecz. I obudziłem się cały zlany potem. Na oko była jakaś godzina przed brzaskiem słońca.
-Co tu robisz Ami?-zapytałem, widząc jak Ami budzi się w naszym łóżku.
-Nie mogłam zasnąć i...-przerwała.
-Dobra, będziesz jeszcze spać czy wstajesz?-zapytałem.
-Już idę-odpowiedziała, i chciała wyjść z pokoju.
-Jeśli chcesz to możesz tutaj spać, to co wybierasz?-zapytałem.
-Mogę tutaj jeszcze spać?-zapytała.
-Jasne, kładź się księżniczko-odpowiedziałem, a kiedy tylko się położyła to przykryłem ją kołdrą.
-Dobranoc tato-powiedziała, będąc już w półśnie.
-Dobranoc-odpowiedziałem, i wyszedłem z pokoju.
-Dobra, teraz co zrobić na śniadanie?-zapytałem, sam siebie. Ale słysząc moje słowa podszedł do mnie Szczerbatek i zaczął domagać sie porannego lotu.
-Okej, okej, lećmy-powiedziałem, wchodząc na smoka, a potem wzlecieliśmy w powietrze.
-Ami cię polubiła-powiedziałem, do mojego przyjaciela.
-A ty ją, albo jej zabawki-powiedziałem, śmiejąc się ze smoka, który zaczął udawać, że ma na mnie focha.
-No co? Cały czas podkradasz jej zabawki i myślisz, że to prawdziwe nocne furię-powiedziałem, a smok zrzucił mnie ze swojego grzbietu.
-Ale jesteś obrażalski, dobra wracamy do domu-powiedziałem, kiedy smok wkońcu zdecydował się mnie złapać.
-Ami, już nie śpisz?-zapytałem, ździwiony, wkońcu latałem tylko godzinę.
-Nie mogłam zasnąć. Pobawisz sie ze mną?-zapytała.
-Okej, idź się schować, a ja za chwilę będę cię szukał-odpowiedziałem, zamykając oczy, a ona zaczęła uciekać jednocześnie szukając kryjówki. Wkońcu gdy usłyszałem, że wchodzi do swojego pokoju otworzyłem oczy i ruszyłem w stronę jej pokoju.
-Ami gdzie jesteś?-zapytałem, sarkastycznie, na co usłyszałem jej chichot prosto z szafy.
-Pod łóżkiem?-zapytałem, kolejny raz, a ona ponownie zaczęła się śmiać.
-A może...-przerwałem, otwierając szafę i wyciągając z niej rozbawioną Ami, którą następnie rzuciłem na łóżko i zacząłem łaskotać.
-Przestań, przestań! Stop tato!-krzyczała na mnie, i dopiero kiedy miała problemy ze złapaniem oddechu to ją puściłem.
-Podobała się zabawa?-zapytałem.
-Teraz to ja szukam, a ty się chowasz-odpowiedziała, zamykając oczy i zaczynając odliczać, a ja nawet daleko nie uciekłem, schowałem się pod łóżkiem.
-Szukam!-krzykneła, wychodząc z pokoju i zostawiając otwarte drzwi, a ja wpadłem na pomysł. Czyli kiedy weszła do jakiegoś pokoju, ja ruszyłem w stronę “zbrojowni„ którą odkluczyłem i ubrałem sie w niej w swój strój do latania, i kiedy ubrałem maskę to wyszedłem ze zbrojowni.
-Kim pan jest?-zapytała, lekko przestraszoną Ami, a kiedy zamiast jej odpowiedzieć ruszyłem w jej stronę, ta zaczęła mnie wołać.
-Tato! Tato!-krzyczała, tym samym budząc Astrid, która patrzała-odpowiedziała na nas roześmiana.
-Nie poznajesz mnie?-zapytałem, ściągając hełm i biorąc ją na ręce.
-Gdzie byłeś?-zapytała.
-Ukryłem się w tym samym pokoju, w którym cię znalazłem tyle, że pod łóżkiem-wyjaśniłem.
-Aha, a co to za pokój?-zapytała, wskazując na zbrojownie.
-Pokój, do którego nie wolno ci wchodzić, jasne?-zapytałem, podając Ami Astrid.
-Yhm-odparła, i kiedy Astrid weszła z Ami do kuchni, ja poszedłem sie przebrać.
-Ej Czkawka, sprawdzałaś dlaczego Ami do nas przyszła?-zapytała się Astrid.
-Powiedziała, że nie mogła zasnąć-odparłem.
-Obsikała swoje i nasze łóżko. Ostatni raz pozwoliłam jej tyle pić na noc-powiedziała.
-To masz do mnie pretensje?-zapytałem.
-Nie, poprostu. Sprawdzaj jej łóżko, okej?-zapytała.
-Okej-odparłem...
564 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top