"Początek przyjaźni?„
-Bolą cię jeszcze nogi czy możemy iść?-zapytałem, po kilku minutach jej odpoczynku.
-Możemy iść tato-odpowiedziała, szczęśliwa ubierając swój hełm, a po chwili mogliśmy spokojnie wyjść do lasu, tak, żeby nie zobaczyli nas wandale.
-Wiesz co to smoczymiętka?-zapytałem, a ona zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie, a co to?-zapytała, a ja podałem jej sakiewke, która była pełna tego zioła.
-Noś ją przy sobie, potrafi uspokoić Wieksząść gatunków smoków-odpowiedziałem, a ona pokiwała głową.
-A i jeszcze dobrze wykonany napar działa usypiająco dla ludzi-dopowiedziałem.
-Wiesz co to za spirala?-zapytałem, wskazując na wypaloną na ziemi mającą jakiś metr powierzchni spiralę.
-Tajfumerang?-zapytała.
-Skąd wiedziałaś?-zapytałem, jednocześnie sprawdzając gdzie poleciał ten smok.
-Rodzice mi powiedzieli, mówili też, że tego smoka nie warto łapać-odpowiedziała, a ja już wiedziałem gdzie smok się udał, problem był taki, że spirala mimo iż mała nadal była ciepła, a to oznaczało, że smok jest niedaleko.
-Ami, dasz radę do niego podejść?-zapytałem, wskazując na Tajfumeranga, który wylądował kilka metrów od nas widocznie był zainteresowany naszą obecnością. A sądząc po jego ufności to jakiś czas temu jego matka musiała go porzucić.
-Dam-odpowiedziała, powoli podchodząc do Tajfumeranga, który wcale jej się nie bał.
-Fajny?-zapytałem, patrząc jak Ami przytula się do Tajfumeranga. Szczerze słodki widok.
-Bardzo-odpowiedziała, a ja wpadłem na dobry pomysł.
-Chcesz go nakarmić?-zapytałem, a ona widocznie ucieszyła się moim pytaniem.
-Mogę?-zapytała, a ja pokiwałem głową.
-Super!-dopowiedziała, podbiegając do mnie i przytulając się do mnie.
-Wymyśl jakieś imię dla niego-powiedziałem, a ona pokiwała głową.
-Masz jakieś imię?-zapytałem, a ona zaprzeczyła ruchem głowy.
-Okej, to proszę, teraz go nakarm-powiedziałem, podając jej rybę, którą nakarmiła smoka. Po chwili smok podejrzanie zaczął na nią patrzeć i się zbliżać, przez co upadła na tyłek i została przyparta do ściany, a kiedy smok zobaczył, że ona nie ma żadnej ryby. Wypluł połowę swojej ryby, którą dopiero co od niej dostał. Odrazu przypomniały się początki przyjaźni mojej i Szczerbatka.
-Fuuuj-powiedziała, kiedy "zmuszona„ przez smoka zjadła kawałek surowej ryby.
-Smakuje?-zapytałem, rozbawiony.
-Masz-powiedziała, oddając smokowi to co przed chwilą wypluł. Noi oczywiście znowu to zjadł.
-Tak samo było ze mną i Szczerbatekiem-powiedziałem, kiedy ta dokarmiała smoka.
-Naprawde tato?-zapytała.
-Yhm, to masz dla niego jakieś imię?-zapytałem, a ona tym razem pokiwała głową.
-Tornado-odpowiedziała.
-Ich ogień wygląda jak tornado, stąd wziąłeś imię?-zapytałem, a ona pokiwała głową.
-Czy....on może u nas zostać?-zapytała.
-Mama nas zabije, ale tak-odpowiedziałem, a ona kolejny już raz mnie przytuliła. Ciekawe co u Wandalów, lepiej, żebym ich pilnował.
-Choć pójdziemy zobaczyć co u intruzów-powiedziałem, chwytając ją za rękę i gwizdając, aby przywołać Szczerbatka i ruszyliśmy w stronę rozbitego statku.
-Potrzebujecie czegoś?-zapytałem, niechętnie.
-Radzimy sobie, wkońcu jesteśmy ludem Berk-powiedział, dumnie wypinając pierś do przodu.
-Ta jasne, ale jeszcze jedno, oddajcie całą swoją broń-powiedziałem, a oni spojrzeli na mnie ździwieni, ale niechętnie oddali broń.
-Szczerbek plazma!-krzyknąłem, a Szczerbatek wystrzelił plazmą w mały stos broni niszcząc ją.
-Jak podejście do was smok to zostawcie go w spokoju, a on zrobi to samo-powiedziałem, odchodząc od nich i razem z Ami kierując się w stronę domu...
Chwalcie się prezentami w komentarzach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top