"Nowy Ogon Dla Szczerbatka„
Wieczór.
Pov. Astrid.
Wiem, że nie ładnie podglądać, ale przyszłam do kuźni, aby poprosić o naostrzenie topora i co widzę? Jak Pyskacz i Czkawka rozmawiają robiąc coś dziwnego, nie wiem co to. Może jakaś broń? Udało mi się jeszcze podejrzeć plan tej broni, i wyglądał dziwnie, bardziej jak jakieś, no nie wiem, ogon smoka?
-Ekhm, możecie mi naostrzyć topór?-zapytałam, a oni widocznie się przestraszyli.
-Jasne, daj Astrid, a ty Czkawka pracuj nad lotką-odpowiedział, biorąc ode mnie topór i kładąc go na kamień szlifierski, który chwilę później zaczął się kręcić ostrząc mój topór.
-Czkawka mogę cię prosić na chwilę?-zapytałam, i nie czekając na jego odpowiedź chwyciłam go za koszulkę i wyprowadziłam za drzwi.
-Tak?-zapytał.
-O co chodzi z tą lotką? To jakaś nowa broń? Czy jak?-zapytałam, byłam bardzo ciekawa .
-Emmm, no tak, tak, tak, to jest broń-odpowiedział, mi.
-Okej, a jakie jest tej broni zastosowanie?-zapytałam.
-Ona...speta smoka i zmusi go do posłuszeństwa-odpowiedział, robiąc pauzę na każde słowo.
-Okej, to nie przeszkadzam-odpowiedziałam, zmieszana.
-Astrid, gotowe-powiedział, Pyskacz podając mi mój topór.
-Dzieki, to pa-odpowiedziałam, i odeszłam żegnając się z nimi.
Pov. Czkawka.
-Co jej powiedziałeś?-zapytał
-Coś wymyśliłem, a ty co zrobiłeś z robotem? Nigdy tak długo żadnego nie ostrzyłeś-zapytałem.
-Już żadnego smoka tym nie skrzywdzi-odpowiedział, uśmiechając się.
-Dobra, to lotka gotowa, czas na test-powiedziałem, dumnie podnosząc ją do góry.
-Przypomnij mi, na czym polega ta lotka?-zapytał.
-Ehhh, tysiąc razy ci już powtarzałem Pyskacz, że dzięki niej będę mógł latać na niskiej odległości, diabelsko cicho i szybko, dlatego tak długo robiłem materiał, musi przecinać powietrze-odpowiedziałem, mu chyba już tysięczny raz, ale muszę przyznać, że bardzo mi pomógł, sam nie dał bym rady utrzymywać stałą temperaturę w piecu.
-Aha, dobra, będę tutaj czekać z koszykiem ryb, jeśli się uda, to twój smok go dostanie-odpowiedział, a ja się ucieszyłem, ale raczej nie tak jak mordka się ucieszy na widok jedzenia.
-Mordka, czas na przebieranki-powiedziałem, podchodząc do niego, a on nieufnie powąchał nową lotke, wyczuł odór Pyskacza.
-To jest przyjaciel, możemy na niego liczyć, i ma dla ciebie koszyk ryb-dodałem, widząc jak smok niechętnie podkłada ogon do założenia, a ja nie mogę ryzykować rozdarcia ogona, wkońcu ogon jest z jedwabiu.
-Lecimy mordko!-powiedziałem, i zacząłem lecieć w kierunku kuźni, prędkość była nieziemska, dla innych pewnie się teleportowałem, najlepsze było to, że jedyne co było słychać to świst Szczerbatka...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top