"Decyzja„
Następnego dnia.
-Hej Astrid-przywitałem się, widząc Astrid, która odpowiedziała mi.
-Hej, co u Szczerbatka?-zapytała.
-Chwila, skąd znasz jego imię?-zapytałem.
-Pyskacz mi powiedział-odparła.
-On zawsze miał długi język. U Szczerbatka dobrze, chciałbym się do niego wymknąć, ale tata by mnie zabił jagby się dowiedział, że uciekłem ze smoczkego szkolenia-odpowiedziałem jej.
-Moge ci pomóc, ale weźmiesz mnie ze sobą-odpowiedziała, a kilku wikingów przypatrywało nam się z daleka. Dla nich dziwne jest, że Astrid chce ze mną gadać.
-Niby jak?-zapytałem, zaciekawiony jej pomysłem.
-Proste, jak spyta się gdzie byłeś, odpowiesz, że ze mną-odpowiedziała.
-Niby dlaczego miałby mi uwierzyć?-zapytałem.
-Powiesz mu, że razem jesteśmy-odpowiedziała, a ja prawie zadławiłem się powietrzem.
-Przecież musiałbym mu pokazać dowód, inaczej mi nie...-nie dane mi było dokończyć, gdyż Astrid mnie pocałowała, a ja podałem ten pocałunek, i usłyszałem jak ktoś biegnie w moją strone.
-Czkawka!-krzykneła Astrid, kiedy ja leżałem na ziemi, ze złamanym nosem.
-To moja walka!-krzyknąłem, kiedy Astrid chciała uderzyć Sączysmarka.
-Ta jasne, serio myślisz, że...-nie dokończył bo za moimi plecami pojawiła się nocna furia.
-Astrid, lecimy-powiedziałem siadając na smoku. I po kilkunastu minutach Berk znikało za naszymi plecami.
-Nic ci nie jest?-zapytała, mając wyraźną troskę w głosie.
-Nie, oprócz tego, że zostałem zdracją-odpowiedziałem.
-
Nie przesadzaj, jakoś to naprawimy-próbowała mnie uspokoić.
-Nie, podrzucę cię na wyspę, a sam odlecę za kraniec świata-odpowiedziałem, przypominając sobie historię mojego ojca, jak opowiadał o ukrytym świecie.
-Nie dam cię zostawić, lecisz ze mną, albo wogule-odpowiedziała.
-Dobra, więc możemy się zacząć pakować-powiedziałem.
-Wpierw spędzimy trochę czasu razem-odpowiedziała, wtulając się w moje plecy...
Kusi mnie, aby dać Astrid i Czkawce kilkuletnie dziecko, ale raczej nie będę tego robić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top