"Co z nią zrobimy„

-Gdzie się wybierasz?-zapytałem.
-Chce wyjść!-odpowiedziała, a wsumie to wrzasneła na mnie.
-Odwróć się-rozkazałem, a ona odziwo wykonała moje polecenie, i wtedy związałem jej szybko oczy przepaską
-Nie wyrywam się!-krzyknąłem na nią, kiedy ta cały czas próbowała mi się wyrwać.
-Już-powiedziałem, odkładając ją na ziemię, a ona spojrzała się na smoki. Widząc dla niej "Bestie„ na jej twarzy wymalowane się strach. A smoki zaczeli na nią warczyć, a ona na odzew schowała się za moimi plecami zaczynając płakać. Teraz to nie jestem straszny.
-Co jest! Spokój!-krzyczała, na smoki Astrid, a ja dopiero zauważyłem, że mała ma wplecione w ubranie nić ze niczego korzenia.
-To nic nie da, mała ma wplecione w ubranie skoczy korzeń-powiedziałem, do Astrid.
-Co robimy?-zapytała.
-Albo ją zostawiamy, albo znajdujemy jej jakieś inne ciuchy. A odrazu mówię, że opcje numer jeden odrzucam-odpowiedziałem szpetem, a ona pokiwała głową.
-Dobra, to ty ją złap, a ja idę po jakieś ciuchy, w których nie ma smoczego korzenia-odpowiedziała, a ja usłyszałam jak mała próbuje uciec. Po chwili udało mi się ją złapać.
-Jak masz na imię?-zapytałem, ciągnąć ją za rękę.
-Nie mam-odparła.
-A ja czuję, że masz imię, ale nie chcesz zdradzić. Powiec mi co jest takiego strasznego w nas?-zapytałem, klęcząc ma jednym kolanie tak, że musiała patrzeć na moje oczy.
-Latacie na smokach-odparła.
-To nie jest straszne. A co jeśli to ja boję się ciebie?-zapytałem.
-Jak?-zapytała.
-Kiedy weszliśmy do celi, odrazu rzuciłaś się na nas z nożem. A co jeśli byś mnie zabiła?-zapytałem, a po jej minie wywnioskowałem, że jest jej trochę głupio.
-Przepraszam-odpowiedziała cichutko, sama chyba nie będąc pewna swoich słów.
-Dasz radę sama się przebrać, czy mamy ci pomóc?-zapytała się Astrid.
-Nie chcę się przebierać-odpowiedziała.
-Słuchaj jak masz na imię?-zapytała się Astrid.
-Nie mam imienia-odparła.
-Słuchaj. Mnie lepiej nie okłamuj-odpowiedziała
-okej. Mam na imię Ami, i nie zamierzam sie w nic przebierać-odpowiedziała, coś czuję, że trochę nam zejdzie.
-Astrid, lepiej już wracaj. A ja postaram się wrócić dzisiaj. Nie ma zensu abyśmy obaj tu byli-powiedziałem, a Astrid mi przytakneła. Po chwili znikając za horyzontem na swoim smoku.
-Ami, przebierzesz się?-zapytałem.
-Nie-odpowiedziała.
-okej, ale wiesz, że jeśli sama się nie przebierzesz to ja to zrobię?-zapytałem, podchodząc do niej.
-Nie chcę!-krzykneła, starając się mnie popchnąć, co jej się nie udało.
-Dobra, skończyło się-powiedziałem i siłą ją przebrałem.
-Teraz grzecznie wsiądziesz na smoka i polecimy? Czy zamierzasz sie wyrywać?-zapytałem.
-Chce swojego misia-odpowiedziała, a po jej policzku spłynęła parę łez.
-Zaczekaj tu na mnie-powiedziałem, i ruszyłem w stronę statku, w którym znalazłem pluszaka, przypominającego odziwo nocną furię. I dopiero teraz sobie uświadomiłem, że Ami mogła to wykorzystać i uciekła, ale wychodząc ze statku zobaczyłem, jak Szczerbek nie umożliwia dziewczynce ucieczkę.
-To ten?-zapytałem, a Ami wyrwała mi go, czule sie do niego przytulając. Widocznie ten pluszak znaczy dla niej bardzo wiele.
-Dziekuję-powiedziała, i zauważyła podobieństwo Szczerbatka do pluszaka.
-To jest nocna furia. Prawie wymarły gatunek, na świecie nie ma ich zbyt wielu.-powiedziałem, małej wszystko co wiedziałem o populacji tego gatunku smoka...

Kilka godzin później.

-Zasneła?-zapytała Astrid.
-Tak-odpowiedziałem.
-Powinna coś zjeść-powiedziała, a ja przyznałem jej rację.
-Wiem, ale uparła sie, że nic nie zje-odpowiedziałem.
-Mogłeś ją przekonać-odpowiedziała.
-Yhm, jeszcze ją nakarmić. Jutro sama nas poprosi o coś do jedzenia-powiedziałem.
-oby, ale dobra co z nią robimy?-zapytała.
-Nie możemy jej oddać, bo wyrośnie na ławczynie smoków. Czyli jedynie możemy pozwolić jej zostać-odpowiedziałem.
-Wiesz, że to odpowiedzialność?-zapytała.
-Tak jak posiadanie smoka-odpowiedziałem, i usłyszałem kroki z przedpokoju...

Komu sie podobał roździał? Co robicie w dziś robicie? Ja mam wycieczkę do młyna wiedzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top