Butte różni się od innych miast
MEGAN
Przeczytałam ostatnią linijkę tekstu, kiedy ktoś wymownie chrząknął.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, jak ważne są dla nas te próby.
Zerknęłam na stojącego przede mną Willa.
- Oczywiście — opuściłam dłoń trzymającą kartki. - Dlaczego miałabym nie być tego świadoma?
- Nie wiem. Wolałem cię uprzedzić.
Pokiwałam wolno głową, przygryzając dolną wargę.
- Dla jasności — wypuścił nerwowo powietrze. - Lepiej by było, gdyby nikt nas podczas prób nie rozpraszał.
Uchyliłam usta, unosząc brwi.
- Nikt mnie nie rozprasza.
Parsknął cynicznie. Wzięłam głęboki wdech.
- Will, chyba powinniśmy zacząć tę próbę - Emily stanęła obok nas.
- Zacznijmy już ją wreszcie - wepchnęłam skrypt w dłonie dziewczyny.
Wskoczyłam żwawo na scenę, zakładając pasmo włosów za ucho. Poprawiłam spinkę we włosach i położyłam dłonie na biodrach. Emily postawiła stopę na drewnianym pudle, zaraz znajdując się obok mnie.
- Przećwiczymy na razie to, co zaznaczyłam ci na żółto - zmieszana uśmiechnęła się do mnie.
Wzięłam głęboki wdech.
- Nie, moja droga, tam są tylko tory kolejowe.¹
- Ale nie, teraz na serio, bez żartów. Dlaczego nic o tym nie wiedziałam, dlaczego mi nic nie napisałaś, dlaczego mi nie powiedziałaś?¹ - Emily położyła dłoń na klatce piersiowej.
- Nie powiedziałam czego?¹ - szybko chwyciłam plastikowy kieliszek, udając, że coś do niego nalewam.
- Że musisz żyć w takich warunkach!¹ - zbliżyła się do mnie.
Wywróciłam oczami.
- Nie przesadzasz trochę? Nie jest tu aż tak źle. Nowy Orlean różni się od innych miast.¹
- Nowy Orlean nie ma z tym nic wspólnego. Mogłabyś chociaż powiedzieć przepraszam, aniołku!¹ — urwała gwałtownie. - Zamknijmy już ten temat.¹
- Dzięki...¹ - odpowiedziałam oschle, popijając wymyślonego drinka.
Przerwało nam klaśnięcie w dłonie Willa.
- Dobra, jest dobrze, naprawdę. Teraz Emily przypatrujesz się Megan, a ty — wskazał na mnie — postaraj się uśmiechnąć do niej pobłażliwie.
Obie pokiwałyśmy głowami. Kątem oka zobaczyłam w drzwiach auli Cartera przechodzącego przez korytarz.
- Megan? Megan?!
- Tak? - odwróciłam gwałtownie głowę.
- Musi się tobie trząść ręka, pamiętasz?
- Tak, przepraszam.
Poruszyłam kieliszkiem na boki. Emily czujnie to obserwowała.
- Jesteś wszystkim, co mam na tym świecie, i nawet nie cieszysz się, że mnie widzisz!¹
- Przecież dobrze wiesz, że to nieprawda.¹
- Nie?... Już prawie zapomniałam, jaki z ciebie milczek.¹
- Nigdy nie dałaś mi szansy, żebym mogła coś powiedzieć. Nauczyłam się milczeć przy tobie.¹
Urwałam, gdy Will znowu nam przerwał.
- O to chodziło. Z tą sceną nie będzie problemu.
Odetchnęłam z ulgą, jeszcze raz spoglądając w stronę drzwi.
- Dobra robota. Teraz przećwiczymy spotkanie Stanleya z Blanche. W porządku, Emily?
Zeskoczyłam ze sceny, lądując cicho przy swoich rzeczach. Przyklękłam na jednym kolanie. Otwierałam plecak, gdy dziewczyna rzuciła:
- W takim razie, chyba możemy już dać spokój Megan — zagięła róg trzymanej kartki. - Bez sensu, żeby tu tylko siedziała i marnowała przerwę.
Gwałtownie wepchnęłam z powrotem do plecaka wylatujący na deski wycinek gazety. Szeroko uśmiechnięty Gavin na zdjęciu obejmował ramieniem wyższego mężczyznę w policyjnym mundurze. Will przejechał opuszkami parę razy po podbródku i westchnął.
- Niech będzie, ale to tylko dlatego, że to jedna z pierwszych prób. Na kolejnych nie będzie tak łatwo.
- Zrozumiano - pośpiesznie uniosłam się, obejmując plecak dłońmi.
Odwróciłam się, zostawiając za sobą ćwiczącą już parę. Opuszczając szybko aulę, szepnęłam do siebie:
- Teraz ty mi się na coś przydaj, Asher.
¹"Tramwaj zwany pożądaniem" Williams Tennessee
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top