Podobno każdy problem da się załatwić

ASHER

Stanęliśmy na środku korytarza. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Gavin odłączył się od nas już na samym początku. Zanim Megan weszła do auli na próbę kółka teatralnego, z wahaniem pocałowałem ją w czoło. Uciekła wzrokiem i poklepała mnie po ramieniu.

- Widzimy się na lekcji - rzuciła do stojącej obok mnie Grace.

Zapadła dziesięciosekundowa cisza. Ktoś za nami przewrócił kosz na śmieci.

- To było... Coś nie tak z wami?

Spojrzałem na nią ukradkiem, po czym wzruszyłem ramionami, kierując się przed siebie.

- Nie chcę, żebyście się kłócili.

- Uwierz mi, ja też tego nie chcę — otworzyłem drzwi do klasy i przepuściłem siostrę kapitana. - Zresztą nie kłóciliśmy się.

- Jasne...

Zająłem swoje miejsce na końcu sali i oparłem ramię o parapet, wyglądając przez okno. Usłyszałem szelest i zobaczyłem, jak Grace zgrabnie siada na krawędzi blatu mojej ławki.

- Każdy problem da się załatwić - powiedziała dziwnie poważnie.

Przeniosłem na nią spojrzenie. Założyła nogę na nogę i pochyliła się do mnie.

- Każdy problem da się załatwić dużym, pokaźnym czekiem.

Wywróciłem oczami, potrząsając głową.

- To tak nie działa. Nie wszystko da się załatwić pieniędzmi.

Westchnęła cierpiętniczo, jakby to był jej związek. Oparłem but o drugie krzesło, bawiąc się zapalniczką w kieszeni. Ściągnąłem do siebie brwi, widząc w drzwiach Nasha. Podszedł do nas, a kiedy stanął obok, Grace odwróciła głowę w jego kierunku.

- Kapitan rozmawiał z trenerem, załatwił nam zwolnienie na dzisiaj — przeczesał włosy Walker. - Zbieraj manatki, mamy ćwiczenia, aż do wieczora.

Dziewczyna zeskoczyła na ziemię i stanęła naprzeciwko Moore'a. Chwycił ją za dłoń i pocałował krótko. Szybko na mnie spojrzała, uśmiechając się szeroko. Uniosłem lekko kąciki ust, przez chwilę cieszyłem się jej szczęściem. Podniosłem z ziemi swój plecak, zarzucając go na ramię.

- Przekażesz Megan, że dzisiaj musi wracać sama, a spotkamy się w internacie po moim treningu? - szepnąłem dziewczynie.

Pokiwała głową. Gdy wychodziłem, spojrzałem na swoją dłoń. Zgiąłem palce, zaciskając lekko pięść. Wyprostowałem kłykcie, wsuwając je z powrotem do kieszeni.

- Idziemy? - Nash zapytał niepewny.

Pokiwałem głową, kierując się w stronę lodowiska.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top