Do boju Silver Peaks! Do boju Mountain Awards!
MEGAN
Wrzawa była wręcz nieznośna, zatkałam palcami uszy, przytrzymując tekturę pod pachą. Grace obok mnie podskakiwała z ekscytacji, a Sage stała z nosem w książce. Wszystkie trzy ubrałyśmy swetry w trzech różnych odcieniach zieleni i przykleiłyśmy na plecy naklejki odpowiednio z liczbami: 20, 22, 8. Z głośników puścili ostatni hit z radia, a ja starałam się go przekrzyczeć:
- Czy to się kiedykolwiek zacznie?
Grace poklepała mnie, krzycząc mi prosto do ucha:
- Kiedy rozlegnie się...
Urwała, bo gromki dźwięk prawie przyprawił mnie o zawał serca. Grace zapiszczała, wymachując wysoko swoim banerem.
- No w końcu - szepnęłam i spojrzałam na trzymany przeze mnie karton.
Sage podniosła głowę i zamknęła książkę, przyciskając ją do piersi. Uniosłam na wysokość brzucha swój baner z zielonym napisem: DO BOJU SILVER PEAKS! DO BOJU MOUNTAIN AWARDS! I czerwonym dopiskiem Grace 22 w serduszku ze szminki. Ona miała dokładnie taki sam, tyle że w rogu z numerem 20. Z kartonów na betonową podłogę wszędzie sypał się srebrny brokat. Dziewczyna przede mną zaśmiała się, rozsypując popcorn.
- Przed państwem reprezentacja hrabstwa Silver Bow, nieustraszeni Silver Peaks!
Chłopcy po kolei wyjechali w równym rzędzie. Na samym przodzie podążał Gavin z lekkością sunąc po tafli lodu.
- W składzie wyjściowym kapitan Gavin Walker z numerem osiem, Nash Moore z numerem dwadzieścia dwa, Carter Webb z numerem czternaście, Liam Benson z numerem dwa, Lucas Butler z numerem trzydzieści jeden oraz Asher Crawford z numerem dwadzieścia!
Siostra kapitana wydała głośny, radosny okrzyk, potrząsając zamaszyście kartonem.
- Ale się jaram! - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
A co tam, też pisnęłam. Kiedy nasi chłopcy ustawili się na lodowisku, Asher przy bramce wyszukiwał w tłumie kogoś na trybunach. Zatrzymał wzrok, napotykając mnie. Przez jego kask nie byłam w stanie dojrzeć jego reakcji, ale uśmiechnęłam się delikatnie. Potrząsnęłam banerem i zamachałam entuzjastycznie piąstką. Pokiwał głową, zajmując pozycję, kiedy speaker czytał skład wyjściowy przeciwników. Szybko spojrzałam na pozostałą piątkę. Gavin pokazał coś Nashowi. Carter podjeżdżając na sam środek, nałożył przeźroczysty ochraniacz na zęby. Na moment hałas ściszył się, a drugi napastnik ustawił się naprzeciw Webba. Sędzia w koszulce w czarno-białe paski podjechał do nich, podniósł rękę i rzucił krążek między dwójkę zawodników. Wstrzymałam oddech. Opuściłam ramiona, kauczuk odbił ten drugi. Lucas spojrzał na Liama. Ten z trudem przejął łyżwą krążek, podał go dynamicznym uderzeniem kija Nashowi. Moore, przebierając łyżwami po lodzie, płynnie przekazał kauczuk Walkerowi, który zbliżał się coraz bardziej do bramki przeciwnika. Gavin wycelował prosto w środek siatki, ale bramkarz obronił to. Carter wydarł się na całe gardło, a Gavin szybko wycelował ponownie tym razem w róg bramki. Po hali rozległy się głośne okrzyki. Grace złapała mnie za ramiona, potrząsając mną. Chłopak za nami z radości rzucił hot dogiem.
- Tak!
Sage podskoczyła, dołączając do nas. Głośno za wiwatowałyśmy: Do boju Silver Peaks! Gavin złapał za kask Cartera, całując w jego plastik.
- Niewiarygodne zagranie! Już na początku pierwszej tercji kapitan reprezentacji liceum Mountain Awards wbija krążek do bramki! Czy to dobry omen, a może wręcz przeciwnie? — głos speakera rozległ się szumem po rozemocjonowany trybunach. - Jedno jest pewne, ci chłopcy jeszcze nigdy nie byli w tak świetnej kondycji!
Trener Davis zaklaskał w dłonie, krzycząc coś do drużyny. Wrócili do ustawienia startowego. Carter odbił krążek, podając go Nashowi. Tym razem nie udało się zdobyć punktu, a przeciwnicy błyskawicznie nacierali na naszą bramką. Zacisnęłam palce na kartonie i wzięłam głęboki wdech. Napastnik wycelował do naszej siatki z zaskoczenia. Asher odbił kauczuk, jednak inny zawodnik przejął krążek w ciągu kilku sekund i ponownie wycelował. Asherowi udało się znowu obronić, padając na kolana. Wypuściłam powietrze, ale pierwszy z napastników niespodziewanie ponownie wycelował do bramki. Zasłoniłam dłonią usta, gdy Asher odepchnął rękawicą krążek, który poleciał prosto pod kij Cartera. Krzyknęłam z całych sił, uderzając łokciem w chłopaka za mną.
- Pocałujcie się w dupę!
Grace spojrzała na mnie zaskoczonym, ale pełnym uznania wzrokiem.
- Do boju! Do boju!
Niestety jeszcze podczas pierwszej tercji przeciwnicy zremisowali w ostatniej minucie. Jednak nie straciłyśmy zapału i wiary. Drugą część meczu rozpoczęłyśmy, jeszcze głośniej ich dopingując. Czułam, że jutro rano nie będę w stanie mówić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top